Gulbrek nawykł do odrzucających zapachów, ale nigdy nie był w miejscu w którym cuchnie tak bardzo. Trzymając tarczę w ręcę, a drugą dłoń na trzonku topora w gotowości do jego wyciągnięcia musiał jakoś przywyknąć do odoru w tunelach. Może do pory odpoczynku znajdą jakieś miejsce gdzie zapachy będą lżejsze.
Gdy usyłyszał o kobodlach zatrzymał się przy drzwiach i nie próbował iść dalej, wiedział, że koboldy nienawidzą krasnoludów, a gdyby tylko ujrzały zarys jego postaci zapewne rzuciłyby się na niego.
Gulbrek przysłuchał się tłumeczeniu Caspara i wpadł na pomysł
- A gdyby tak ktoś zwinny przekradł się na drugi koniec sali i ustawił się przy drzwiach, a potem postraszył koboldy udając tego ichniego uipora? Któreś pewnie by wbiegły w nas, a tutaj czekałby na nich mój topór. - po chwilowym namyśle dodał - Zawsze też możemy wbiec w nich, spuścić wpierdol i wyjść, inne koboldy pomyślą że ich upiór się rozsierdził.