Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2019, 10:50   #105
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=EXTDoVANaVA[/MEDIA]
Poranek przeszedł we wczesne południe, robiło się coraz goręcej mimo warstwy chmur pokrywających niebo. Mżawka jak na złość bardziej przeszkadzała niż pomagała, stwarzając duszny klimat dżungli, gdzie powietrze przypomina mokrego mopa przytkniętego do twarzy.
- Aleeeex… jeść mi się chce - panna Holden marudziła w najlepsze przez całą trasę. Zbliżało się samo południe, śniadanie zjedli niby nie tak dawno temu, jednak technik nie chciała wyjść na żarłoka i wstała od stołu głodna, co bardzo jej nie pasowało. Z nosem na kwintę jechała bryką przy gangerze, jęcząc i dając mu odczuć jak mocno cierpi, prawie padając z głodu na brudną podłogę. W podobnym nastroju stanęła przed gladiatorką, śpiącą w najlepsze w wiklinowym fotelu. Rzuciła wokoło szybkim spojrzenie, nim odchrząknęła robiąc parę kroków do przodu, aby stanąć przed celem.

- Dzień dobry, mam przyjemność z panią Arią, prawda? - zaczęła przyjacielskim tonem, sprawdzając czy dziewczyna się obudzi.

Głowa na wiklinowym oparciu poruszyła się i skierowała nieco zaspane spojrzenie na gościa. Potarła zaspane powieki, czoło i w końcu sięgnęła po stojącą na stole butelkę zwilżając gardło jej obecnością.
- Tak, to ja. - dziewczyna zmrużyła oczy przyglądając się nieco mniej nieprzytomnie stojącej dziewczynie.
- Aaaa… Ty jesteś tą kumpelą Kristi Black. I najlepsze cycki tego festynu. A ten twój był drugi na arenie. Ma skubany parę w łapach. - wyglądało na to, że do zaspanej gladiatorki coś zaczyna docierać. Upiła kolejny łyk gdy pokiwała głową i nieco wyprostowała się w wiklinowym fotelu do bardziej cywilizowanej pozycji.
- Ale kurde imienia zapomniałam. - przyznała po chwili zastanowienia rozkładając bezradnie ramiona.

- Vesna Holden, bardzo mi miło - wyciągnęła rękę do powitania, uśmiechając się wesoło szczególnie przy kawałku o Foxie - Racja, Alex miewa ciężką rękę, ale to dobry chłopak. Tobie też świetnie poszło, rany! Kibicowałam ci do samego półfinału, łoiłaś ich jak chciałaś! - zaśmiała się i spojrzała na butelkę - Dasz sobie postawić drugie śniadanie? Nie przyszłam po próżnicy, mam propozycję… ale tak na pusto i sucho nie ma co gadać. Zjadłabym coś szczerze mówiąc, a gorąc taki, że zabiłabym za zimne piwo.

- Ah, no tak, Vesna, racja. Takie rzadkie imię to właśnie tyle zapamiętałam.
- rudowłosa ucieszyła się, że gość raczyła przypomnieć o swoim imieniu. - A no tak, dobry pomysł. To chodź do środka, zamówimy coś. - podniosła się nasuwając klapki na bose stopy i zaprosiła słowem i gestem do środka. Właściwie jak tak szła tuż przed Vesną w samych szortach, podkoszulku i tych klapiących klapkach no to wyglądała tak jak zwykła dziewczyna z sąsiedztwa. Chociaż pod skórą jednak widać było jędrne i smukłe mięśnie.

- I no jednak nie ugrałam co chciałam. Ten twój i ten żółtek mi przeszkodził. Chciałam się pokazać aby się zareklamować i dupa. Same szmelcowe roboty mi proponują jakbym nic nie wygrała. - machnęła ze zniechęceniem ręką zatrzymując się przed recepcją. Popatrzyła na recepcjonistę o wyglądzie spasionego, latynoskiego wujaszka który też korzystał ze sjesty w należyty sposób czyli przyciął komara. Dziewczyna więc uderzyła w dzwonek budząc go z letargu.

- Cześć Martinez. Zrób nam jakieś żarcie co? I jak masz to daj jakieś piwo dobra? Zjemy tu czy na werandzie?
- gość odezwała się do swojego gospodarza na co ten pokiwał głową w zaspanym odruchu jaki przed chwilą Vesna mogła podziwiać i u rudej. Mruczał, coś, potwierdzająco podnosząc się z fotela i kierując się na zaplecze. Na koniec dopiero Aria zapytała Vesnę gdzie woli zjeść.

- Weranda brzmi dobrze, tam powinno chociaż trochę wiać - Technik westchnęła, przecierając czoło wierzchem dłoni - Jak ludzie tu wytrzymują? Ciągle jestem mokra, nawet w nocy… coś okropnego. Najchętniej nie wychodziłabym z balii pełnej zimnej wody. Albo z fury przy pełnym pędzie. Chyba muszę skombinować wiatrak - zmarszczyła brwi. Tak, to było do wykonania, zamontować wiatraczek w bryce Alexa, podpiąć do elektryki żaden problem.

- Wiatrak i kąpiel brzmi dobrze. Martinez, to my będziemy na werandzie. - Aria zgodziła się ze swoim gościem i rzuciła krótką informację do Latynosa który znikał właśnie na zapleczu. Coś zamruczał twierdząco więc dziewczyna dała znać by wracać na werandę. Zajęła to samo miejsce co poprzednio no ale po drugiej stronie stołu był podobny, wiklinowy fotel.

- To co? Przyszłaś zjeść ze mną późne śniadanie i napić się piwa czy coś jeszcze? - zagaiła gdy rozparła się wygodnie na skrzypiącym siedzeniu znów opierając swoje nogi o poręcz werandy.

- Z tobą mogłabym wyskoczyć nawet na balet i wrócić po paru dniach - z niewinną miną panna Holden rozsiadła się w wolnym fotelu, kładąc dłonie na stole i westchnęła cichutko - Tym razem niestety zawracam ci głowę nie tylko ze względu na jakość towarzystwa, lecz przychodzę poniekąd z propozycją - popatrzyła jej w oczy - Pracuję dla Lady Amari, tej Federatki która przyjechała do miasta na aukcję. Co prawda mapę wygrali Nowojorczycy… - uśmiech się jej poszerzył - Nie oznacza to jednak, że tylko jedna osoba zna położenie zaznaczonego na niej skarbu. Droga prowadzi przez dżunglę, szukamy ludzi na tę wyprawę. W imieniu milady chciałam zaproponować ci pracę. Dotarcie do czołgu, wydobycie go i eskorta do Appalachów. Zapłata sowita, o to nie musisz się przejmować, Federaci są wypłacalni. Walutą jest to - w jej dłoni pojawił się złoty pierścień - Oczywiście zaliczka od ręki, reszta po zakończeniu zadania. Wyżywienie, opieka medyczna, a także transport są zagwarantowane.

- O…
- Aria przez chwilę nic więcej nie odpowiedziała. Bawiła się butelką i po dłuższej chwili takiej zabawy upiła z niej kolejny łyk. - No to jak mówisz o baletach no łyknij. Chociaż już trochę się wygazowało. - zaproponowała trzymaną butelkę ale i ostrzegła przed wspomnianym felerem. Potem znów chwilę się zastanawiała.

- Kurde tak miałam cichą nadzieję, że przyszłaś z jakąś ciekawą ofertą. - uśmiechnęła się wskazując Vesnę palcem. - A ta Federatka… No tak, słyszałam o niej i tym czołgu. Gra dla grubych ryb. Nie dla takich płotek jak ja. - przyznała dzieląc się swoimi spostrzeżeniami. Znów milczała chwilę i wydawało się, że obserwuje własne stopy albo świat zalany mżawką.

- No ale ja się znam na praniu po pyskach. I paru innych takich. Nie znam się na czołgach i ich wyciąganiu. To co bym tam miała robić? I poza zaliczką o jakiej kwocie mówimy? - przechyliła głowę w bok aby spojrzeć na kobietę siedzącą po drugiej stronie stołu.

Butelka zmieniła właścicielkę, technik pociągnęła zdrowo wcześniej unosząc nieznacznie szkło do niemego toastu. Potem odstawiła ją na stół i złączyła dłonie w trójkąt, opierając łokcie o blat.

- Ta wyprawa to dość… skomplikowana operacja. Potrzeba nie tylko ludzi do wydobycia czołgu, ale również zwiadowców, medyków, obstawy. Droga jest niebezpieczna, przyda się ochrona. Ci którzy znają się na walce i broni są wyjątkowo pożądanymi nabytkami. Milady co prawda nie zatrudnia chętnie kogoś z zewnątrz, jednak udało mi się ją przekonać, że będziesz bardzo cennym członkiem ekipy. Widziałam cię na arenie, poręczyłam więc… - wzruszyła beztrosko ramionami - Jeśli chodzi o kwotę, to już milady powie ci dokładnie, ale myślę, że mogę mniej więcej nakreślić… suma wynagrodzenia starczy spokojnie na nowy dom, rozkręcenie własnego biznesu, albo dobrą niebitą przedwojenną brykę… takiego czarnego Merola na przykład - rzuciła rozmarzona - Z przyciemnianymi szybami i silnikiem V8.

- Brzmi nieźle.
- ruda głowa pokiwała w górę i w dół gdy zaczęła kalkulować to co usłyszała. Popatrzyła znów przed siebie w zalany mżawką świat. W końcu wzruszyła ramionami. - A co tam. Pogadać z nią mogę. Najwyżej wrócę tutaj i dalej będę się użalać nad sobą aż się wkurzę na tyle by stąd wyjechać. - machnęła reką i rzuciła z niefrasobliwą niedbałością.

- A ty? Ile dla niej już robisz? Jak tam idzie z tym czołgiem? - zapytała znów odwracając się w stronę rozmówczyni po drugiej stronie stołu.

- Z milady poznałyśmy się dopiero tutaj - Ves rozłożyła ręce, pokazując okolicę i Nice City jako takie - Niemniej miałyśmy dość okazji żeby poznać się lepiej i podjąć współpracę. Jest w porządku, typowa szlachcianka, ale jeśli nie dostajesz białej gorączki gdy ktoś posługuje się protokołami i etykietą… pocieszające jest, że w terenie przewodzi monsiuer van Urke, a on jest konkretny. Na razie jeszcze nie dotarliśmy do paczki, wróciliśmy po zapasy i ludzi. Bagna są paskudne, trzeba dowieźć brakujące graty. Jeśli chcesz po śniadaniu przejdziemy się do Hamiltona. Przedstawię cię milady i sama zobaczysz.

- “Monsieur”? Rany… -
gladiatorka zaśmiała się cicho słysząc takie udziwnienie językowe. - No dobra, mogę się z tobą przejść do niej. Zobaczymy co powie. I tak szukam jakiejś konkretnej roboty. Może być i dla niej. - zgodziła się jakby brała to wszystko na lekko godząc się z tym co przyniesie los. A na razie Martinez przyniósł tacę z drugim śniadaniem. Na stole wylądowały grzanki z roztopionym serem, marmolada w słoiku i sadzone jajka. No i po butelce piwa.

- Dzięki Martinez. - gladiatorka uśmiechnęła się do niego i sama zabrała się za jedzenie tego późnego śniadania zaś właściciel lokalu wrócił z powrotem do środka.

Vesny też nie było trzeba zachęcać aby zabrała się za wyczekany i wytęskniony posiłek. Jadła szybko, jedząc grzanki i jajka jednocześnie. Dopiero kiedy zjadła sześć tostów przepiła piwem i podjęła rozmowę.
- Byłoby zajebiście, gdybyś z nami pojechała - przyznała szczerze, zjadając jajko na dwa gryzy - Mielibyśmy okazję żeby się poznać i razem zabalować. Droga daleka, Alex prowadzi, a pozostali… no lepiej dogaduję się z dziewczynami niż facetami - wzruszyła ramionami - Dobrze byłoby mieć cię obok, bo tak większość to właśnie samce. Gdzie się nie obrócisz czai się jakiś drąg - parsknęła.

- Drągi nie są takie straszne. Jak wiesz jak złapać. - Aria uśmiechnęła się ocierając dłonią ściekające z ust żółtko i jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności akurat potarła dłonią trzymaną butelkę piwa. W górę i w dół co jakoś w połączeniu z jej słowami zabrzmiało podejrzanie dwuznacznie. Zresztą pewnie dlatego chwilę potem się roześmiała.

- I lepiej się dogadujesz z dziewczynami? A to ciekawe. Chociaż no widziałam cię w tych zapasach i miss mokrego podkoszulka. No rzeczywiście widać było, że dobrze się dogadujecie. - znów się uśmiechnęła zagryzając ten uśmiech ociekającą serem i marmoladą grzanką. Wyglądało na to, że udało się Vesnie ją rozbawić i wpędzić w całkiem przyjemny humor.

- Wiesz… nie mam dużego doświadczenia z drągami. Znam skrzynię biegów Alexa… no i od wczoraj jeszcze jedną - na samo wspomnienie tego co Fox z Nemesisem w nocy z nią wyprawiali, Schultzówna lekko się zarumieniła i zrobiła nieprzytomna minę. Potrząsnęła głową dla otrzeźwienia - Szkoda że nas nie widziałaś potem, pod prysznicem. Dogadywałyśmy się grupowo i szło nieźle - zaśmiała się, popijając piwem - Pojedziesz z nami to zobaczysz sama. Po drodze też mamy jedną znajomą, wołamy ją Nutelka. Nie znam nikogo innego, kto by tak zręcznie i wdzięcznie robił za gąbkę w kąpieli.

- O. Naprawdę? To widzę niezłe masz skille z tym myciem i prysznicami. - gladiatorka roześmiała się gdy tak zwyczajnie po babsku dała się wciągnąć w wymianę plot z drugą kobietą. - Ale serio grupowo? Przecież was tam z pół tuzina było. - zmarszczyła brwi jakby nie mogła sobie tego wyobrazić tyle osób pod jednym prysznicem. - A można spytać o czym tak grupowo rozmawiałyście? - zapytała z miną jakby już coś sobie pomyślała ale i tak wolała to usłyszeć na własne uszy.

- A bo Alex się wprosił z nami, to robił za łaziebnego - technik nadawała wesoło, kończąc dziobać okruszki z pustego talerza - Całe się kleiłyśmy, zwłaszcza na piersiach, więc pomagał się każdej po kolei doprowadzić do porządku. A potem jak się zajmował którąś, to my się zajmowałyśmy sobą. Nie tylko parę w łapie Fox ma, wigoru mu nie brak. Żadna nie wyszła niezadowolona - zaśmiała się wesoło - Szkoda że nie widziałaś jak Kay go ujeżdżała, było na co popatrzeć. Fajne ma cycki, a jakie miękkie. Idealne do ręki - pomacała w powietrzu cos niewidzialnego i kulistego - Ogólnie wyznajemy zasadę im więcej tym weselej. Fox duży - obcięła ją bezczelnym spojrzeniem - Z tobą mogę się nim podzielić… albo zaprosić do nas jeśli będzie grzeczny.

- Ty bezwstydnico! Jak możesz mówić takie grzeszne rzeczy! I jeszcze mnie, dobrze wychowaną dziewczynę z dobrego domu do takich zbereźności namawiać!
- Aria huknęła na nią tak samo jak huknęła otwartą dłonią o blat stołu. Ale jednak oczka jej się śmiały z uciechy a w głos wdarła się nutka autoironii.

- No i za to się z tobą napiję. - roześmiała się i stuknęła się butelką piwa w toaście. Upiła łyka, przełknęła i popatrzyła przez chwilę na rozmówczynię. - Moi starzy byli strasznie religijni. Cholerni dewoci. Więc właściwie jestem z dobrego domu i oni pewnie właśnie coś takiego by ci powiedzieli. No ale… ja to nie oni… - uśmiechnęła się znowu i znowu upiła piwa z butelki.

- I mówisz, że im was więcej tym wam lepiej? I, że nawet podzielisz się Alexem chyba, że byśmy wolały same dwie? No, no… Ciekawe rzeczy opowiadasz. A tak w ogóle to dużo was jest? Te pół tuzina z zapasów i mokrych cycków? Aha, i ta jakaś Nutellka. - Aria wydawała się naprawdę zaciekawiona kosmatymi opowiastkami jakim raczyła ją nowa znajoma.

- A to różnie, zależy jak leży i która akurat jest w okolicy i ma wolne lub ochotę. Dziś w nocy była nas piątka. Trzy laski i dwóch facetów… bawiliśmy się świetnie i planujemy powtórkę - panna Holden przyznała rozbrajająco i zachichotała - Nie uwierzyłabyś skąd pochodzę… na szczęście Alex mnie uratował.

- Ooo… w piątkę? Całą noc? No to wesoło mieliście. A ja sama z przepoconą pościelą. - westchnęła niezbyt wesoło po tym gdy wyraziła się z uznaniem o nocnych przygodach swojej nowej znajomej.

- A gdzie i kiedy planujecie tą powtórkę? Tak tylko pytam jakbyście może mieli miejsce dla takiej jednej zdewociałem wieśniary. - powiedziała niby obojętnie ale zabujała przy tym brwiami i upiła znów łyka z butelki.

- Hmmm… - technik udała że się zastanawia, nim nie machnęła zbywająco ręką - Po prostu chodź ze mną, a sama zobaczysz. Poza tym - wyszczerzyła się - tam gdzie jedziemy mają pewien rodzaj rytuału czy tam obrzędu na który jesteśmy z Alexem zaproszeni. Polega na masowym rypaniu kazdy z każdym niby po to aby narobić dzieci, ale jestem lekarzem i mam na to sposoby - puściła jej oczko - Pogadam z szefem osady żeby i ciebie wkręcić. Nie dygaj, coś zawsze się znajdzie.

- No co ty? Każdy z każdym? Przecież to jakaś orgia! Rany jakie zboczuchy w tej dziczy! - dziewczyna z niedowierzania aż się roześmiała na całego i pokręciła do tego głową. - No nie wierzę. To pojadę, zobaczę to zdecyduję. I serio chcesz wziąć w tym udział? Ten twój Alex to też jest niczego sobie. Ale kurde! Jakbyśmy byli z tej samej kategorii wagowej to na pewno bym go pokonała! Tylko cholera z niego jest niezły kloc. Jak mnie przygniótł do ziemi to szło tylko piszczeć i klepać w matę. Ale jakby był lżejszy to bym się mu wymsknęła jak nic. - do gladiatorki wróciły jakieś wrażenie z jej festynowych potyczek na arenie w tym między innymi z Alexem. I trochę mówiła tak jakby miała jednak żal, że walczyli bez ograniczeń wagowych bo Alex na gabaryty i masę spokojnie przewyższał każdą z nich.

- Gdyby był lżejszy to nie wyglądałby tak zajebiście - Ves dołożyła swoją wersję, uśmiechając się pod nosem - Wiesz jak jest, arena nigdy nie jest sprawiedliwa. Nie twoja wina że inne laski nie miały tyle jaj żeby tam startować, więc cię dali z samymi byczkami… ale tego już się nie zmieni. Za to pomyśl w ten sposób: co ten kloc będzie musiał ci zrobić teraz, aby zadośćuczynić - zaśmiała się kosmato - Jak się go odpowiednio zmotywuje, bywa twórczy i zaangażowany. Teraz ty go przygnieć i wykorzystaj - rozłożyła ręce - Pomogę ci z tym, we dwie go napadniemy i sprawimy że będzie piszczał.

Aria roześmiała się na całe gardło. Aż jej główka opadła do tyłu na plecy gdy usłyszała jakie pomysły ma jej nowa znajoma. - Napadniemy go we dwie? I będziemy górą? Kurde chciałabym to zobaczyć! I to jak jeszcze piszczy do tego! - rudowłosa śmiała się dalej i tak mocno, że aż jedna stopa jej się ześlizgnęła z oparcia i spadła na podłogę. - A z areną wiem. Tak sobie lubię czasem popłakać w kąciku na tą samczą dominację na arenie. Zawsze tak bywa to chociaż potem biedna i ciemiężona przez samczy naród dziewczyna może chyba sobie popłakać w kąciku do innej dziewczyny nie? - rozłożyła wesoło rączki nieźle ironizując samą siebie.

- W razie czego służę ramieniem - Vesna pokiwała, robiąc współczująca minę i łącząc sie w bólu na tę jawną niesprawiedliwość życiową oraz dziejową - Ale podobno najlepiej wypłakiwać się w cycki - dokończyła tonem eksperta i odstawiła pustą butelkę na stół - Służę swoimi wieczorem, jeśli napadnie cię melancholia i czarna rozpacz. Zajedziemy w Espanioli do znajomej Nutelki, walniemy wspólną kąpiel. Od razu zrobi ci się lepiej, zobaczysz - wstała, wyciągając do niej rękę - A teraz daj się zaprosić na spacer. Pójdziemy za rączkę do Hamiltona… a może Alex już jest i czeka na parkingu. Czasami mu coś wyjdzie - puściła jej oko.

- Najlepiej wypłakiwać się w cycki? Cholera! To ja całe życie źle to robiłam! Dlatego zawsze tak mi smutno wtedy było! - Aria trzepnęła się w czoło jakby właśnie Vesna jej uświadomiła ten podstawowy błąd jaki całe życie popełniała. Spojrzała na koszulkę Vesny i pokiwała głową. - No tak, to ma sens. W końcu takie medalowe to przecież najlepsza referencja. Brzmi logicznie. No wiesz, myślę, że będziemy musiały spróbować. Dziś wieczorem czy tam jakimś postoju mówisz? No tak, myślę, że to dobry pomysł. - pokiwała energicznie głową aprobując plan nowej koleżanki. Wstała i złapała wyciągniętą dłoń Vesny ale niespodziewanie obróciła ją wokół stolika i przyciągnęła do siebie.

- Na spacer, z medalowymi cyckami ostatniego festynu i kumpelą Kristi Black to bardzo chętnie. Ale jak to dziś mamy wyjeżdżać to może lepiej się najpierw spakuję. Więc albo poczekasz tutaj albo chodź ze mną do mojego pokoju. Wolałabym do pokoju to byś mi poopowiadała o tych cyckach i kąpielach bo no widzisz ja w tym bardzo zacofana jestem. - powiedziała patrząc z bliska na jej twarz i wcale jej nie puszczając. A nawet objęła jej biodra i pośladki jakby miała zamiar tańczyć jakiegoś powolnego przytulasa.

- Widzę, że masz spadek nastroju… nie wolno pozwolić abyś nabawiła się depresji - technik zarzuciła jej ramiona na szyję, przytulając się mimo upału - Oczywiście możesz na mnie liczyć, nie zostawię cię samej w tak trudnej sytuacji… pokaż co tam masz do pakowania. We dwie zawsze raźniej.

- A cycki pomagają na spadek nastroju? No to jak tak to tak. Na pewno mam spadek nastroju. Ale to chodź o tym porozmawiamy na górze. - Aria zrobiła smutną ale dość cwaną minkę gdy dopytywała się o medyczną diagnozę. Ale skoro była taka terapia pomocna o jakiej mówiła Vesna no to najwidoczniej była się jej gotowa poddać z całym poświęceniem. Puściła więc Vesnę i poprowadziła ją z powrotem do wnętrza lokalu, minęły recepcję ze znów śpiącym Martinezem i potem na schody aż gospodyni otworzyła drzwi do dość małego pokoju wypełnionego jej elementami garderoby. Najwidoczniej nie spodziewała się gości. - No to nawijaj, nawijaj. A ja tu trochę ogarnę. No i się przebiorę skoro mam iść na rozmowę o pracę. - oznajmiła zaczynając od ściągnięcia koszulki którą rzuciła na zmiętolone łóżko.

- Idź bez niczego… wtedy całą uwagę okolicy masz gwarantową - panna Holden podeszła do niej od tyłu, napierając piersiami na jej łopatki i mówiła dalej, niosąc wsparcie werbalne i fizyczne - Śpiwory mamy dwa i tak śpimy w jednym… pewnie też będziesz z nami spała, to nie musisz brać. Ale jeśli gdzieś schowałaś koronkowe majtki nie krępuj się, bierz śmiało.

- Ciekawa to by była praca jakby się przyjmowało do pracy nago a pracowało w samych koronkach.
- Aria uśmiechnęła się ale nie odsunęła się od frontu Vesny. Nawet trochę tak poruszała plecami jakby chciała się otrzeć o jej wypukłości skryte pod koszulką.

- No i coś ty, ja jestem stara dewota. Tak nago i publicznie to ja się wstydzę. Ale koronki jakieś chyba nawet znajdę. Mogę założyć na dzisiejszy wieczór. Myślisz, że to dobra okazja? - zapytała odwracając się trochę bokiem aby pozezować na pannę Holden.

- A ze śpiworami masz rację. Tu jest na nie za gorąco! No ale nadmiar można pod spód posadzić to nawet się przydają. I rzeczywiście, jak się rozłoży te śpiwory to trzy osoby się zmieszczą. Zwłaszcza jak spód się wyściele tym twoim klocem. - pokiwała swoją rudą główką i zaczęła rozpinać swoje szorty które po chwili wylądowały w jej kostkach.
- No i jak zwykle… Gdzie ja to wszystko rzuciłam? - westchnęła rozglądając się po rozgardiaszu panującym w pokoju ale w końcu podeszła w samej bieliźnie i klapkach do większego plecaka i zaczęła sortować porozrzucane rzeczy. - A propo cycków. Mówiłaś, że Kay też ma niezłe? A która to? - zapytała składając jakąś koszulkę a w zamian wyjmując chyba jakieś spodnie.

- Myślę, że zawsze jest dobra okazja aby wyglądać dobrze w łóżku - technik usiadła na łóżku żeby nie przeszkadzać w radosnym chaosie pakowania - Kay to ta czarnowłosa z Fleurs, poznasz jak wpadniemy na następny popas w Nice City. U nich w burdelu pewnie przyjmują do pracy nago, a chodzisz w koronkach - zaśmiała się - Albo lateksie.

- Lateks i koronki? No ciekawe kombo. Raczej mnie na nie nie stać.
- ruda w raczej standardowej bieliźnie wyjęła skądś jakieś spodnie i wsunęła je na swoje całkiem zgrabne nogi. Zapięła je i usiadła obok Vesny aby założyć skarpety.
- Czarna mówisz? Ta co wygrała zapasy w kisielu? - zapytała spoglądając na chwilę w bok na siedzącą obok sąsiadkę. - Faktycznie, niezły ma ten cyc. - zgodziła się uśmiechając się lekko na ten wniosek. Wstała i w spodniach wyglądała o wiele bardziej profesjonalnie nawet jeśli jeszcze na górze była tylko w staniku.
- Teraz już chyba powinno być z górki. - gospodyni rozejrzała się po pokoju i wyjęła skądś jeszcze podkoszulkę a na nią nałożyła koszulę. Teraz już w ogóle wyglądała jak jakaś poszukiwaczka przygód. Spakowanie reszty rzeczy do plecaka poszło już sprawniej i wkrótce były gotowe do opuszczenia tego lokalu. Wyszły razem z pokoju i skierowały się na parking przed lokalem, gdzie miał podjechać Alex. Zostało jeszcze tylko zahaczyć o klinikę i mogli wracać do Hamiltona.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline