Bosch zsiadł z konia, podszedł do felernego koła i zaczął się przyglądać uszkodzeniom. Najpierw złapał za obręcz i poruszał nią w przód i tył. Następnie skupił się na szprychach i samej piaście. Jeszcze dla pewności złapał za korpus wozu i poruszał nim na boki. - Dyszel to nie problem. Utnie się nową żerdź i będzie, ale koło? No nie wiem. - Pokręcił głową w zamyśleniu. - A trzeba było się nauczyć czegoś pożytecznego... - Skomentował pod nosem i rozejrzał się dookoła. - Ale nawet jeśli coś ma z tego być, to bez homonta ani rusz. Zobaczmy gdzie też odbiegły wierzchowce czy co to tam ciągnęło furę. -
Stąpając powoli, Oswald rozglądał się za tropem zostawionym przez uciekające zwierzęta. Liczył na to, ze ten utrzymał się w miękkiej ziemi, a nie rozpłynął w błocie. Choć pogodny poranek dobrze rokował. - Daleko odchodził nie będę. - Powiedział na odchodne.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |