Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2019, 00:55   #61
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Ponoć kto płaci ten wymaga, tak przynajmniej rzecz się miała w cywilizowanym świecie. Dobrze było sobie przypomnieć, że stare prawidło wciąż ma się dobrze i kolejne wojny lub zarazy nie wykluczyły go z ludzkiego życia. Co prawda wynajęcie klitki wraz z towarzystwem kosztowało więcej, niż zwykle Gabrielle wydawała na podobne atrakcje, jednak każdy okruch złota był tego warty. Po skończonej zabawie, gdy już miały z dziewką służebną zejść na dół, pojawiła się nowa twarz, dziwnie i niepokojąco znajoma.
- Raina? - stojąca w progu Litz poprawiła pas, przyglądając się ciekawie obcej… coś jej dzwoniło, niestety nie wiedziała w którym kościele. Zrobiła zapraszający ruch dłonią, cofając się do środka - Katka dobrze prawi, jest jeszcze wino. Wejdź śmiało, przyjemnością będzie móc zamienić z tobą parę zdań.

Raina w odpowiedzi lekko się uśmiechnęła, rozłożyła ramiona w geście “No co ja mogę?” i weszła do malutkiego pokoiku. Rozejrzała się ale właściwie nie było co oglądać. Jeszcze skotłowane łóżko i mały, kwadratowy stolik ze zbitych dech oraz dwoma prostymi zydlami po obu stronach. Na jednym z nich, tym od węższej ściany usiadła sobie Raina. W tym czasie Katja zamknęła drzwi i stanęła przy stole chyba niepewna czy ma usiąść czy nie i co właściwie powinna teraz zrobić. Raina za to poczynała sobie całkiem śmiało. Odkorkowała butelkę, sprawdziła zapach i lekko skrzywiła się.
- Dalej więcej wody jak wina. - westchnęła ale nalała sobie tego cienkusza do glinianego kubka i z niego upiła łyk. Krótki żarcik rozbawił kelnerkę i nieco ją ośmielił.

- No widzisz Raina, bo Vera jest nowa na mieście i szuka roboty. No wiesz, kontaktów. A ty jesteś taka obrotna to pomyślałam, że może byś jej pomogła coś znaleźć. - kelnerka przedstawiła swoją sprawę kobiecie w kapturze.

- Nowa na mieście. Szuka kontaktów i roboty. A jakich kontaktów i roboty? - Raina przechyliła kubek bawiąc się nim na stole i zsunęła swój kaptur ukazując dość ciemne włosy. Mówiła swobodnie i zerknęła na chwilę na Litz aby było wiadomo od kogo oczekuje odpowiedzi.

- Katka bądź tak dobra i przynieś nam miodu - Gabrielle uśmiechnęła się czarująco, dając dziewczynie klapsa na rozpęd - Do tego coś na ząb, poczekamy na ciebie - dodała, w przelocie całując ja delikatnie w usta, nim stanęła pod ścianą. Oparła się o nią plecami, krzyżując ramiona na piersi.

- Bardziej kontaktów - popatrzyła na kapturnicę - Zależy w jakich kręgach jesteś obracana… obracasz się - poprawiła się szybko, śmiejąc się oczami.

- Oczywiście. - kelnerka w lot zrozumiała o co chodzi, kiwnęła głową, roześmiała się na tego klapsa i wyszła z pomieszczenia. A dwójka gości tego lokalu została sama.

- To nie tak działa. To ty masz sprawę do mnie. Powiedz czego szukasz to ja powiem czy mogę coś w tej sprawie zrobić. - Raina patrzyła ciekawie na te zabawy gościa z pracownicą tego lokalu ale gdy wyszła pokręciła głową i uśmiechnęła się przyjmując jednak styl całkiem niezłego negocjatora.

- Powiedzmy, że szukam kogoś, kto zajmie się moimi plecami podczas wędrówki - odpowiedziała lekko - Czeka nas pewna wycieczka, a wolałabym aby podczas niej ktoś pilnował ilości żelaza między moimi żebrami. Ten ktoś musi być dyskretny, zręczny i dobrze wyglądać - powiodła wzrokiem po siedzącej sylwetce - Nie wiem jak z pierwszymi dwoma punktami, lecz ostatni naprawdę robi wrażenie.

- Ojej to chyba szukasz jakiegoś dzielnego, przystojnego najemnika, może nawet rycerza.
- Raina zrobiła słodko zamyśloną minę jakby zupełnie nie łapała o kim i o czym mówi nowa znajoma Katji. - No ale myślę, że jakiś miecz do wynajęcia by się znalazł. Tylko z tą dyskrecją to ci panowie najemnicy zwykle bywają na bakier. A dokąd ta wycieczka? Na jak długo? Jakie zagrożenia i jaki zysk? Tak pytam bo oni pewnie też by pytali o takie rzeczy. - siedząca na stołku kobieta bawiła się glinianym kubkiem z którego w końcu upiła łyk i patrzyła na rozmówczynię bawiąc się chyba przy tym na całego.

- Dlatego właśnie panowie są towarem przecenianym, a nikt nie zrozumie kobiety tak jak druga kobieta - Gabrielle zrobiła zbolałą minę, na koniec wachlując rzęsami - Jej potrzeb, nastrojów… tajemnic. - zaczęła się bawić włosami, zaplatając i rozplatając kosmyk na palcu - Wycieczka… pielgrzymka raczej. Do Lenskter i pewnie dalej - popatrzyła uważnie na rozmówczynię - Do Bastionu.

- Ah tak, ten ratuszowy Bastion.
- druga kobieta pokiwała głową na znak, że coś chyba jednak słyszała na ten temat. Zmrużyła oczy i zapatrzyła się gdzieś w głąb swojego kubka. Nie odzywała się chwilę intensywnie nad czymś myśląc. - Jak jesteś z tej wyprawy do Bastionu to masz list żelazny z ratusza. Prawda? - zapytała jakby nadal zastanawiała się nad czymś na głos.

- Jak mogłabym nie mieć? - wyszczerzyła się bezczelnie, wzruszając ramionami - Jednakże to cenna rzecz, taka za którą czasem płoną karczmy. Nie zabieram go gdy idę się napić - zrobiła smutną minę - Samotna dama w wielkim mieście pełnym nicponi i gwałtowników musi uważać, aby nie stać się ofiarą rabunku czci albo dóbr materialnych… - pokiwała smutno główką - Odpada też problem że przypadkiem go przepiję, gdy mnie wieczór poniesie. Pytasz bo masz kogoś kogo trzeba z miasta wyprowadzić?

- Całkiem rozsądnie.
- Raina zgodziła się z pogodnym uśmiechem. Westchnęła i nieco się przekręciła pozwalając sobie położyć buty na krawędzi łóżka i rozprostować nogi. - Pytam bo taki list potrafi otworzyć wiele drzwi. I właściwie to tak, dobrze to ujęłaś. Mam kogoś kogo trzeba z miasta wyprowadzić. Myślę, że można tak to nazwać. No i taki list mógłby to bardzo ułatwić. - dziewczyna pokiwała głową i popatrzyła rezolutnie na rozmówczynię.

- A z tym rozumieniem potrzeb, nastrojów, tajemnic przez drugą kobietę… - pomachała kubkiem i dokończyła jego zawartość. - To chodzi ci o coś konkretnego? - zapytała z zaciekawieniem sięgając znów po butelkę i nalewając sobie porcję rozcieńczonego wina.

Dziewczyna o różnokolorowych oczach usiadła na łóżku, choć lepiej pasował zwrot - rozwaliła się na nim. Plecy oparła o stos poduch, nogi wyciągnęła na całej długości, trącając butem but Rainy.
- Już mówiłam, szukam kogoś kto będzie mi pilnował pleców. Niestety mają zwyczaj zwracać uwagę tych z którymi podróżują. Zwłaszcza poniżej pasa - półleżąc przeciągnęła się z premedytacją. - Albo to moja paranoja. Czasem wydaje mi się, że ktoś ciągle mnie obserwuje. Chcę ochroniarza, powiernika. Wspólnika i partnera. Kogoś, z kim będę mogła obgadać plan na najbliższe dni, wymienię informacje. Dam zadanie z zamysłem, że je wykona i nie muszę się zbytnio kłopotać. Kawałek o wyglądzie też nie jest… przypadkowy. Czeka nas długa droga, noce są zimne - uśmiechnęła się - Ten kogo trzeba wydostać… dla niego ci z dołu puścili Włóczykija z dymem?

- Co? Nie, nie sądzę. Nie wiem kto to zrobił i dlaczego. To coś nowego. Albo coś o czym nie wiem. Nie, nie sądzę by to było powiązane.
- Raina wyglądała na zdziwioną na taką relację faktów i skojarzeń ale widocznie nie uważała to za zbyt prawdopodobne. No albo całkiem udanie starała się sprawić takie wrażenie. Wróciła spojrzeniem gdzieś do swoich butów o które rytmicznie stukał but tej drugiej.

- Jednym słowem szukasz przyjaciela. Lub przyjaciółki. Raczej przyjaciółki. Świetnie to rozumiem. No ale przyjaźnie nie rodzą się po jednym winie w przypadkowej karczmie. - spojrzała na twarz półleżącej na łóżku kobiety i znów wydawała się rozbawiona tymi skojarzeniami.

- A ten ktoś kto dobrze by było aby opuścił miasto to trochę ciężka sprawa. Ryzykowna. Dla kogoś kto by starał się wyciągnąć taką osobę jak i dla kogoś kto użyłby swojego listu żelaznego. Chociaż przypuszczam, że nawet użyczenie takiego listu na dzień czy dwa też mogłoby zmienić taką sytuację. - przestała się uśmiechać i zaczęła wolniej mówić, wyraźnie ważąc słowa aby nie powiedzieć zbyt wiele dla bezpieczeństwa obydwu stron. - Oczywiście im bardziej ktoś by się okazał zaangażowany w sprawę i pomocny tym większa by była moja wdzięczność. I powiedzmy, że po pozytywnym wykonaniu tego zadania myślę, że zmiana okolicy na jakiś czas nie byłaby tak całkiem głupia. To co o tym wszystkim myślisz Vera? - zapytała na koniec i upiła łyk ze swojego kubka.

- Jak to nie? Wino jest zawsze dobrym początkiem - Litz wskazała ruchem brody na kubek, zakładając na twarz pogodny uśmiech, chociaż do śmiechu jej nie było. Powinna wstać, wyjść i dać sobie siana z nowymi aferami, tym bardziej dla praktycznie obcej niewiasty, która niczym padlina muchy, przyciągała jak widać niebezpieczeństwa. Ponoć myślenie przyrodzeniem było domeną mężczyzn, jeśli tak Gabrielle urodziła się kobietą przez przypadek. Miała masę słabości, z alkoholem i zabawą na czele, lecz nie tylko. Zawsze miała pociągi do ładnych, gładkich buziek.
- Jeśli mam sie zgodzić chce znać szczegóły - powiedziała, pomijając fakt, że już się zgodziła.

- Żelazny list otworzy bramy kazamat. Pozwoli też zmajstrować dodatkowy papier razem z pieczęcią. Papier pozwoli wypuścić tą osobę na zewnątrz. Oczywiście to przekręt więc od pierwszego kroku w biurze strażników wszystko może trafić szlag i każdy kto tam będzie też skończy w kazamatach. Takie jest ryzyko. Tak mniej więcej. - Raina bez ceregieli wyłożyła karty na stół. Miejskie kazamaty. Czyli chodziło o jakiegoś skazańca pewnie. A jak się miało papier i pieczęć z ratusza można było sprokurować nowe, własne pismo. Kwestia czy taki numer się uda. Jeśli nie to los wydawał się być dość marny. Jeśli tak to można by wyjść z aresztowanym przez główną bramę kazamat i zniknąć.

- Do kazamat zwykle nie trafia się za nieuchylenie kapelusza przed procesją Sigmara - Litz uśmiechnęła się krzywo, poprawiając poduchę pod plecami. Położyła się na niej, zakładając ręce za głowę - Ciężko tam trafić też, jeśli przypadkowo słaba dusza człowiecza zapragnie cudzej własności na ulicy. Zwykle kończy się obiciem, ograbieniem i wrzuceniem do rynsztoka, ale kazamaty - zacmokała - Tu już wchodzi kaliber przewin wykraczających poza zwyczajową normę. Chcę wiedzieć co ów jegomość uczynił, że tam trafił. Albo waćpanna, zależy jak leży.

Kobieta siedząca na stołku milczała chwilę. Widocznie zastanawiała się co powiedzieć. Powoli skinęła głową i w końcu po łyku wina zaczęła mówić.
- Sporo tego było i mam informację z którejś tam ręki. Więc głównie wygląda na to, że sprawa kryminalna. Bogata rodzina. Na tyle potężna by przetrzymywać kogoś bez wyroku. Rodzina spoza miasta dlatego znam tylko plotki o nich. Poszło o zabójstwo brata. Podobno. Kogoś takiego jak ty czy ja połamano by za to kołem czy powieszono na ostatnim festynie. No ale jak widzisz są równi i równiejsi. Ponieważ to tak niejasna sprawa i taka rodzinna jest szansa, że po otrzymaniu listu od rodziny po prostu ją nam wydadzą. Przynajmniej to był mój pierwotny plan. Teraz skoro mowa o liście żelaznym zastanawiam się czy nie lepiej podpiąć to pod jakiś “prikaz” w sprawie tej wyprawy. - Raina mówiła wolniej niż zwykle i z większym namysłem. Znów zakończyła popijając wina z kubka i spoglądając na Verę aby dać znać, że skończyła.

- Chcesz go nam zapakować na wóz i wywieźć z miasta pod pozorem odpokutowania win w wyprawie na nieznany, plugawą magią ogarnięty teren, gdzie prędzej sczeźnie od ostrza goblina, niż zapuka w roztrzaskane bramy twierdzy? - Litz uniosła krytycznie jedną brew - Czym zwykle się zajmuje więzień? Jeśli ma wiedzę, zróbmy z niego eksperta niezbędnego do wyprawy. Tak pójdzie łatwiej - rozłożyła ręce - W teorii, sama wiesz jaka bywa praktyka.

- Wydaje mi się, że to nie jest zbyt potulna osoba. Nie zdziwię się jeśli po przekroczeniu bramy uda się do domu. Z wiedzą ma sens to co mówisz. Ale o ile mi wiadomo zajmuje się sztuką. Maluje obrazy. Trudno mi coś powiedzieć konkretnie bo nie spotkałam wcześniej tej osoby. -
przyznała ciemnowłosa dziewczyna i chyba sama też miała z tego niezłą zagwozdkę z wieloma niewiadomymi.

- Kto ci płaci za jej uwolnienie? - Litz spytała po prostu, zmieniając pozycję na boczną, a głowę oparła o dłoni i zgięła łokieć - Zależy ci. Albo komuś na kim ci zależy. Gdzie haczyk? Potrzebujesz go doprowadzić domu? Wiesz, jeśli nie niech idzie w cholerę i pies go trącał za murami, jeśli jednak go potrzebujesz to drania zwiążemy. Knebel też się znajdzie.

- Ano widzisz, to nie jest takie proste z tym płaceniem. Chociaż w pewnym sensie można tak to ująć. Że tak powiem urzekła mnie ta historia. Jakby taki numer się udał…
- dziewczyna roześmiała się kręcąc głową. No tak. Jakby wyciągnąć kogoś w biały dzień z miejskich kazamat… Nooo… Ale to byłby numer.

- A haczyk jest taki, że myślę, lepiej wróćmy do “Włóczykija” i tam się rozmówmy z klientem. Jeśli się zgodzi to wprowadzę cię we wszystkie detale. Po prostu nie spodziewałam się, że spotkam tu kogoś kto ma list żelazny więc improwizuję. Gdyby się udało no cóż, myślę, że mnie też na jakiś czas przydałby się odpoczynek od zgiełku miasta. Chociaż nie mogę ci obiecać, że będę lazła w jakąś górską pustkę na krańcu świata. - ciemnowłosa westchnęła i wróciła do zwyczajowego, całkiem szybkiego sposobu mówienia. Widać podjęła decyzję bo w końcu znów zaczęła się uśmiechać. Wzniosła kubek w niemym toaście.

- Łamiesz mi serce - Gabrielle westchnęła teatralnie, przykładając dłoń do zranionej piersi - Jeśli nie sama, załatwisz mi kogoś godnego uwagi… powiedzmy parkę - przymrużyła lewe oko - żeby mi się nie nudziło, ale to potem teraz chodźmy na dół. Zjemy i zajdziemy do Włóczykija.

- Dobry pomysł. Katja pewnie i tak by zaraz wróciła.
- dziewczyna podniosła nogi i stanęła na podłodze. Zgarnęła butelkę wina i dała znać, że można wychodzić na dół.
Panna Litz wstała więc, nie przejmując się aby poprawić pościel czy posprzątać. Wyszły we dwie na korytarz, zeszły na dół, a po posiłku ramię w ramię ruszyły w stronę z której Gabrielle przyszła.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline