Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2019, 06:33   #105
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 38 - 2037.III.21; sb; ranek

Czas: 2037.III.21; sb; ranek; g. 07:45
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - Mehlville; schron pod Muzeum Wojny Secesyjnej
Warunki: otwarty teren, chłodno, wilgotno, widno, rzadka mgła


Frank postanowił zostawić Jarla do pilnowania zastraszonych młodziaków. Reszta grupki wróciła do piwnic muzeum aby spróbować wciągnąć dwójkę policjantów w pułapkę. Gdy uznali, że już zajęli właściwe pozycję Dunkierka i Junior ruszyli do przodu aby wrócić na parter budynku i skierować na siebie uwagę funkcjonariuszy policji. Law, Ruben, Frank i Hammir widzieli jeszcze chwilę ich pochylone sylwetki z wycelowaną przed siebie bronią póki nie zniknęły na schodach prowadzących na wyższy poziom muzeum.


---



- Słyszałeś to? - ubrana w policyjny mundur kobieta zapytała cicho swojego towarzysza nakierowując światło latarki w głąb sali. Plama światła zatrzymała się na mroku bezimiennego przejścia.

- No. - jej partner skinął głową postępując podobnie. - Proszę powoli wyjść! Policja! Mamy kilka pytań! - krzyknął rozkazująco w ten mrok no ale po chwili czekania nikt nie wyszedł.

- Dobra, chodź, trzeba to sprawdzić. - partner policjantki położył wolną dłoń na kaburze i ostrożnie ruszył przed siebie oświetlając okolicę promieniem latarki.

- Tu 54-32. Mamy porzuconą ciężarówkę która niedawno przejechała przez nasz outpost. Idziemy sprawdzić budynek. Chyba ktoś tu jest. - Campbell skinęła głową i wzięła na siebie zameldowanie w bazie następnych ruchów.

- Zrozumiałem 54-32, bądźcie ostrożni. To nieciekawa okolica. - oboje usłyszeli odpowiedź w swoich wpiętych w uszy komunikatorów.

- To serio nieciekawa okolica. - mruknął kolega Monici wyjmując z kabury pistolet. Ona skinęła głową na znak zgody i uczyniła to samo.

Powoli zbliżyli się do mrocznego przejścia. Ale mrok ustępował pod naporem światła dwóch latarek. Oboje zachowywali się zgodnie z wyuczonymi procedurami osłaniając się nawzajem i powoli przeszukując korytarz prowadzący gdzieś na zaplecze.

- No bez jaj. - mruknął gliniarz gdy zatrzymali się na szczycie schodów prowadzących w niezgłębiony mrok. Nad tymi schodami latarki wyłuskały stary napis “DO SCHRONU” i strzałkę kierującą w dół tych schronów.

- Nie podoba mi się to. To mogli być jacyś przemytnicy. Wezwijmy wsparcie. - kobieta była napięta gdy podobnie oglądała ten mało zachęcający do zwiedzania mrok w wejściu do dawnego schronu. Dunkierka dłużej nie zdecydowała się czekać. Co prawda wolałaby aby oboje z gliniarzy zeszli na dół ale już i tak było nieźle. Nie idealnie ale nieźle. Udało ich się jej zwabić z Juniorem dość głęboko od ciężarówki.

- Lei! Teraz! - szepnęła rozkazująco w komunikator co odebrali wszyscy xcomowcy w grupce. W tym również prawie cudem odzyskany po dwóch dekadach sierżant MEC i stojący niedaleko niego Law z resztą chłopaków.

Szczerze mówiąc ten cały impuls EMP w praktyce nie wyglądał zbyt imponująco. Potężny MEC wystrzelił w górę schodów coś co wyglądało jak klasyczny granat. Chyba. Bo aby nie spłoszyć gliniarzy stali po ciemku to usłyszeli tylko ciche “Pop!” przy wystrzeleniu a chwilę potem jak to coś uderzyło w schody z metalicznym odgłosem i zaczęło się po nich kulać na dół. No i reakcję gliniarzy.

- Granat! - krzyknęli prawie jednocześnie. Law i reszta na dole widzieli tylko jak promienie latarek jakie buszowały już na podłodze przy wejściu nagle zniknęły i z góry dało się słyszeć jakąś szamotaninę. I ten odgłos staczającego się na dół granatu. Nawet jak wybuchł to w ogóle w tym zamieszaniu nie usłyszeli. Może jakiś cichy syk w słuchawce komunikatora. Jakby przejechali obok silnego kondensatora energii albo nadajnika. Tylko przecież nigdzie nie jechali.

Junior i Dunkierka na piętrze mieli lepszy widok. Zaczjeni przed zejściem do schronu mieli widok na to zejście i plecy dwójki policjantów. Widzieli jak rzucają się do klasycznego “Padnij!” jak najdalej od wejścia które według nich pewnie powinno teraz eksplodować od tego granatu.

- Teraz! - strzelec wyborowa zbrojnych dała znać do zaczęcia właściwej akcji. Dwie sylwetki zeskoczyły z galeryjki jakiej jedna para gliniarzy nie miała szans sprawdzić w tym zagraconym i sporym budynku. Ona i zwiadowca wylądowali na podłodze parteru ledwo ciut później gdy gliniarze padali po obu stronach podłogi wokół przejścia. Na dole Law i reszta po usłyszeniu tego sygnału ruszyła w kierunku schodów po których wciąż spadał granat EMP. Olbrzymi MEC ciężko dudnił swoim pancernym cielskiem przy każdym kroku.

- Łapy do góry! Do góry! Nie rusz tego! Zostaw to! Do góry łapy! - para zbrojnych błyskawicznie zbliżała się do dwójki leżących na podłodze policjantów. Dzieliło ich tylko kilkanascie kroków a wycelowane lufy automatów w twarz każdego z nich były wymownym uzupełnieniem tego rozkazu.

- Kocioł! Potrzebujemy wsparcia! 54-32 wzywamy wsparcie! - gliniarze odrzucili broń nie chcąc zaryzykować szybkiej kulki ale zdążyli wysłać sygnał alarmowy do bazy. Tylko, że nawet gdy ciężkie buty odkopnęły pistolety poza zasięg ich rąk i przygniotły ich do podłogi nie usłyszeli żadnego potwierdzenia z centrali. Zaraz potem na górę schodów wybiegł Law, Ruben i reszta. Na samym końcu zadudnił i wyłonił się olbrzymi MEC.

- O w mordę… - oboje policjantów widokiem sprawnego MEC-a byli chyba nawet bardziej zaskoczeni niż samą zasadzką.

- Prawdziwy MEC. Myślałam, że wszystkie zostały dawno zniszczone. - Cambell mruknęła z przejęciem nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Podobnie zresztą jak z godzinę temu xcomowcy i alvarezowcy po otwarciu kontenera.

- Skujcie ich. - Dunkierka z wycelowanym automatem w kark gliniarza poleciła Lawowi i pozostałym aby zrobili użytek z policyjnych kajdanek na ich właścicielach. Gliniarze nie stawiali oporu więc obeszło się bez ekscesów.


---



- X-COM? Nieważne, napaść na policjanta jest przestępstwem. - skuty i rozbrojony policjant może i uwierzył, że to akcja najsławniejsze organizacji terrorystycznej na tej planecie no ale wedle obowiązującego prawa nie dawało to im prawa napadania na funkcjonariuszy policji.

- Oj Dany ale zobacz, to prawdziwy MEC. To jego szukamy. Wiesz co z nim zrobią jak go złapią. - jego koleżanka wydawała się wahać nie mogąc napatrzyć się na prawdziwego, sprawnego MEC-a.

- To nie nasza sprawa. My robimy tylko swoją robotę. - Dany pokręcił głową i wzruszył ramionami. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego ale też pewnie nie widział innej opcji aby wyplątać się z systemu i świata w jakim przyszło im żyć. W świecie gdy zasady ustalali obcy i ich ludzcy pomagierzy a nie było miejsca na relikty dawnej myśli wojskowej.

- Ale to MEC, prawdziwy MEC. Mój wujek był MEC-iem. Przecież gdybyśmy byli gliniarzami dwadzieścia lat temu to… - Cambell zaczęła tłumaczyć i też miała mieszane uczucia. Byli na tyle młodzi by pewnie większość swojego życia przeżyć już po Inwazji i przywyknąć do tego świata jaki ich otaczał. Ale dwie dekady temu gliniarze włączeni byli w wysiłek wojenny przeciwko inwazji obcych. A teraz pilnowali aby ich zasady były respektowane.

- To było dwadzieścia lat temu. A teraz to teraz. Zaraz zaczną nas szukać jeśli się nie zaraz nie zameldujemy. I co chcesz im powiedzieć? Że spotkaliśmy X-COM i MEC-a na którego się tak bardzo najarali? - uwaga policjanta chociaż powiedziana niechętnym i ironicznym tonem była celna. Jeszcze mieli trochę czasu ile to nie było wiadomo ale centrala zaraz zacznie się dopytywać o dwójkę milczących na przeszukaniu porzuconego budynku funkcjonariuszy. Jeśli nie uzyska od nich odpowiedzi wyśle drona albo kolejny patrol aby to sprawdził.

- To prawda. Musicie dać nam wrócić do samochodu i skontaktować się z bazą. Jeśli nas tu zostawicie no będzie wiadomo, że ktoś nas napadł. - funkcjonariuszka zwróciła się tym razem do otaczających ich xcomowców. Ci zawahali się i popatrzyli po sobie nawzajem na końcu kończąc na szefie skanerów. Trudna decyzja. Przecież nie po to spalili łączność gliniarzom aby dać im teraz wyjść na zewnątrz i zadzwonić do innych gliniarzy. Z drugiej strony mieli jednak rację, jeśli się nie odezwą w ciągu paru minut to w ciągu następnych kilku zjadą się tu ich koledzy aby przetrzepać okolicę i znaleźć swoich kolegów. Tylko czy mogli liczyć na dobrą wolę dwójki ludzi z przeciwnej strony barykady? Można było przecież wykonać pierwotny plan czyli skuć ich i zostawić tutaj a samemu odjechać. Była szansa, że odjadą na tyle daleko aby zgubić ewentualny ogon zanim reszta glin połapie się co jest co. No ale wtedy skuci gliniarze przecież będą musieli coś powiedzieć swoim kolegom kto ich napadł i tak zostawił. W żadnym z wariantów nie mieli wpływu na to co dwójka policjantów powie swoim kolegom gdy zostaną sami bez kajdanek i wycelowanych luf. No ale te minuty upływały jedna po drugiej i na cokolwiek by się nie zdecydowali to musieli zdecydować się teraz. Właściwie Law miał zdecydować.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline