Tuluza, 1796
To było co najmniej dziwne. Taka bliskość z mężczyzną. W dodatku praktycznie nieznajomym. Kiedyś pewnie spłonęłaby rumieńcem i uciekła gdzie pieprz rośnie. Jednak ostatnie wydarzenia i sytuacje, które postawił przed nią los sprawiły, że dojrzała. Zaczynała rozumieć, że życie nie jest prostym ściegiem w podwinięciu sukni, które ma chronić ją przed brudami, po których stąpają podeszwy butów. Życie to haft pełen wyzwań ze skomplikowanymi wzorami.
Kolejny raz wyrecytowała wiersz pełen łamańców językowych i serię dziwnie ułożonych liczb.
- Jedyne co mi przychodzi na myśl, to szukanie wskazówki wśród znajomych moich dziadków … i jakaś cyfra jest kluczem … może rok? Data? Zaś co do zapisu tego ciągu cyfr to nie mam pojęcia. Trochę podobne do wersetów biblijnych, ale to raczej nie to …
Zebrała się na odwagę i sięgnęła po myjkę. Jego blizny na plecach budziły ciekawość i dreszcze. Z jednej strony wyobrażała sobie ból, który towarzyszył ich powstawaniu, z drugiej, jakoś tak, poczuła ochotę by pieścić je opuszkami palców, tak by jej dotyk przyniósł ulgę.. Co oczywiście było absurdem, bo raz zadane rany pozostawiają trwały ślad i już zawsze bolą tak samo.
**
- Do mojej rodziny? - wyjąkała zaskoczona. - To Pan znasz moich bliskich?! Nie może być! Nareszcie !
Była młoda i nie miała doświadczenia. Ale nie była głupia. Nie miała zamiaru dać zwieść się pięknemu wyglądowi. Oczy miał może i urzekające, ale nie na tyle, by rzucić się z deszczu pod rynnę. Spojrzała nieco przytomniej na mężczyznę, który przedstawił się jako Charles.
- Pan raczy wybaczyć, ale – powiodła znacząco wzrokiem po swej koszuli nocnej – jestem w negliżu. O Boże! W negliżu! Przy mężczyźnie! - krzyknęła nagle, jakby dokonała wielkiego odkrycia.- Proszę dać mi chwilę, zaraz będę gotowa! - wyrzuciła z siebie, zamykając drzwi, zanim jej niespodziewany gość zdążył zareagować. Szybko podłożyła krzesło pod klamkę, by uniemożliwić jej naciśnięcie od zewnątrz. Ubierając się w pośpiechu, sprawdziła drogę ucieczki przez okno. Na podwórzu nie dostrzegła nikogo, a daszek przylegającej do oberży komórki powinien umożliwić jej dostanie się na dół. Przy odrobinie szczęścia. Przeżegnała się i troskę o tę odrobinę pozostawiła niebiosom. Skoczyła.
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |