Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2019, 03:41   #106
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 30 - IX.02; zmierzch

IX.02; popołudnie; Nice City; hotel “Hamilton”; gorąc, pochmurno



Wszyscy



Hotelowa restauracja stopniowo zapełnia się załogą która miała obsadzić granatową furgonetkę. Mężczyzna z oszpecona twarzą, jego indiański towarzysz, postawny ojciec z drobno przy nim wyglądająca córką oraz ich czarne psisko. Na koniec zjechała jeszcze para właścicieli granatowego vana czyli postawny, ciemnowłosy facet w skórzanej, wycwiekowanej kurtce i drobna dziewczyna o czekoladowych włosach. Wraz z nimi weszła jakaś szczupła, rudowłosa w rozpiętej koszuli i podkoszulku no i starszy facet o wujaszkowatym wyglądzie i najlepiej ubrany z nich wszystkich.

Zostały jeszcze ostatnie formalności. Rolf musiał pójść na górę i wrócił na dół z teczka. Usiadł przy dobrze już znanym “federackim” stole i rozmawiał z Arią w sprawie kontraktu. W międzyczasie pozostali mieli okazję się poznać.

Anton i Morgan wcześniej już widzieli jak Marcus i Pazur rozmawiali z lady Amari. Teraz mieli okazję poznać ich lepiej. Podobnie jak detroidzką parkę o jakiej wcześniej usłyszał od szefowej. Marcus co prawda parę z Detroit już zdążył poznać ale ojciec i córka byli dla niego nowością. Zaś dla Alexa i Vesny była to okazja poznać Indianina o jakim Marcus wcześniej tylko poznał i rodzinną dwójkę z psem.

- Nowi? No to cześć. Ja jestem Alex a to jest Vesna. - kierowca granatowej fury przywitał się wesoło wskazując na siebie i swoją dziewczynę. Wsadził sobie skręta zalatującego palonym ziołem w zęby aby podać rękę nowym znajomym.

- Ale masz fajny tatuaż. - wypaliła do niego Morgan gdy przy podawaniu ręki rękaw kurtki Alexa nieco zjechał do góry odsłaniając właśnie tatuaż na nadgarstku. Wtedy chyba przykuła uwagę gangera.

- Fajny? On nie jest fajny. On jest zajebisty! Zobacz. - kierowca znów wsadził sobie skręta w zęby i podwinął rękaw kurtki aby zademonstrować z połowę przedramienia. Teraz rzeczywiście obrazki na jego skórze były o wiele bardziej widoczne.

- Noo… - nastolatka przytaknęła oglądając dzieło tatuażysty na prezentowanym przedramieniu.

- Co Klocu, teraz za dzieci się zabierasz? - Alex usłyszał za plecami, kpiący, kobiecy głos więc się odwrócił w tą stronę.

- No nie mów, że cię przyjęli. - burknął do rudowłosej kobiety która z nimi przyjechała.

- Nagadałam im, że gdybyśmy byli w jednej kategorii wagowej to na pewno bym ci spuściła łomot wtedy na arenie. - ruda pomachala wesoło trzymanym kontraktem jaki mieli podpisane wszyscy obecni.

- Akurat. Większych od siebie też rozkładałem. - Alex prychnął widocznie pewny swoich atutów. Ale sam do cherlaków się nie zaliczał. Wydawał się być nabity mięśniami podobnie jak Anton chociaż ten był od niego wyższy.

- Aha. Pewnie dlatego ten żółtek cię rozłożył. Nie wyglądał mi na wielkoluda. - szczupła ruda zasznurowała wargi pewnie aby ukryć uśmiech i pozornie zgodnym tonem kontynuowała te słowne przepychanki.

- Hej! Tyle! - riposta rudzielca widocznie trafiła w czuły punkt i zirytowała gangera bo zaperzył się na całego. Wskazał na niewielką odległość między swoimi palcami. - Tyle brakowało abym jego też rozwalił! Następnym razem zobaczymy czy też mu się pofarci jak ostatnim razem! - ganger wyrzucił z siebie ze złością sugerująca, że może został pokonany ale bynajmniej nie uznaje wyższości tego drugiego. A tamta finałowa walka rzeczywiście była wyrównana i rozstrzygnęła się w ostatnim momencie.

- Dobra, dobra. Jeszcze zobaczymy Klocu. - dziewczyna machnęła ręką kończąc temat i zwróciła się do reszty nowych sobie twarzy. - Cześć. Jestem Aria. Wygląda na to, że jesteśmy w jednej ekipie. - przedstawiła się reszcie.


---



Kilka chwil później zeszła do nich szefowa. Znów w towarzystwie dwóch ochroniarzy i Rolfa. - Przyszłam się wam podziękować, że zgodziliście się wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Wierzę, że razem odniesiemy sukces i pokonamy wszelkie przeciwności. Życzę wam powodzenia i będę czekać na wasz powrót. - arystokratka lekko skinęła głową uśmiechając się ciepłym choć oszczędnym uśmiechem. - Vesno czy mogę cię prosić? - zapytała zwracając się imiennie do swojej pracownicy. Gdy ta podeszła milady podała jej zamknięta kopertę. - To jest mój list dla kawalera von Urka. Bardzo cię proszę dostarcz mu go osobiście. Będzie czekał na ten list. - zwróciła się do Vesny przekazując zaadresowana do szefa karawany kopertę. - Jestem też zadowolona ze sprawnego dostarczenia poprzedniego. - oświadczyła i jej wręczyła dodatkowo lokalny talon na 10 l paliwa.



IX.02; zmierzch; droga z Nice City do Crow; Pustkowia; gorąc, pochmurno




Wszyscy; furgonetka



- Wiesz Klocu kiedy dojedziemy na miejsce? - Aria podniosła głos aby z paki być słyszalna w szoferce. Furgonetka była całkiem spora ale na tyle osób z psem i bagażami, wstawionym KTM-em, to się zrobiło nieco ciasno. Najlepsze miejsca mieli Alex i Vesna siedzący całkiem wygodnie w szoferce. Marcus, Pazur, Anton, Morgan i Aria, razem z Burgerem i plecakami musieli pomieścić się na kufrze. Albo na względnie wolnej ławce wzdłuż burty albo na podłodze. Na dłuższą metę podróż w rozgrzanej żarem dnia, kanciastej puszce w tej ciasnocie zapowiadała się męcząco.

- Powinniśmy być przed zmrokiem. - kierowca również musiał podnieść głos aby w tym sumie wpadającego przez otwarte okna wiatru i pomruku silnika być wyraźnie słyszalnym. Do zmierzchu zaś było jeszcze jakieś dwie, może trzy godziny. I może z pół godziny do godziny zanim zrobi się zupełnie ciemno. Biorąc pod uwagę drogę poprzednim razem takie prognozy wydawały się Ves czy Marcusowi całkiem zasadne.

- A zatrzymujemy się gdzieś po drodze? - dziewczyna indagowala go dalej. Dopiero co wyjechali z miasta a Crow, jako pierwsza osada na południe od Nice City było jeszcze przed nimi.

- Tak? A na przykład gdzie? - Alex albo zgrabnie udawał, że nie czai o co chodzi no albo nie. Bo zerknął w tylne lusterko na odbicie pasażerki, w bok, na Vesne i coś nie wyglądał na zbyt kumatego o czym pije Aria.

- Vesna coś wspominała o jakiejś Nutellce. Podobno niezła łaźnie mają. Chętnie bym skorzystała. - rudzielec niefrasobliwie wyłuszczyła o co jej chodzi zerkając rezolutnie w stronę szoferki.

- Vesna coś mówiła? - Alex spojrzał w bok na siedzącą obok Vesnę. - Ale wiesz, że ja i Ves to naczynia połączone? - zarzucił nieco odchylając głowę do tyłu aby Aria go mogła lepiej usłyszeć. A przy okazji i reszta pasażerów.

- Taaak? No popatrz. I to tak zawsze? - gladiatorka bawiła się chyba całkiem nieźle tą dyskusją bo zrobiła wielkie oczka i ironiczną minkę.

- No pewnie. - głos kierowcy ociekał pewnością siebie i niepodwarzalnością tej reguły.

- Naprawdę? No ale jakoś na arenie Vesny nie widziałam. A ciebie w konkursie na mokry podkoszulek. - rudowłosa kobieta zauważyła niewinnym głosem i znów udało jej się wbić szpilę gangerowi.

- No ej no… Jesteśmy razem no ale czasem oddzielnie nie? No gdzie Ves na arenę no co ty chrzanisz… - Runner wydawał się być zirytowany, że ta z tyłu nie czai takich oczywistych rzeczy i trzeba jej to wszystko tłumaczyć.

- Czyli razem ale oddzielnie. No dobrze. No to właściwie ja się umówiłam na dzisiejszy wieczór z Vesną. To teraz nie wiem właście jak to traktować. - dziewczyna siedząca na ławce paki vana dalej odgrywała całkiem udanie swoją komedię bawiąc się przy tym na całego.

- Umówiłyście się? Na dzisiaj? A na co? - Alex zmarszczył brwi i spojrzał w bok na Vesnę nie wiedząc jak czytać to co mówiła ta druga.

- No na damskie płacze. Wiesz, będziemy się sobie wypłakiwać. Tak po babsku. Ves mnie dzisiaj uświadomiła, że całe życie to robiłam w niewłaściwy sposób i mówi, że zna lepszy. - Aria coś za bardzo nie wgłębiała się w detale tego o czym rozmawiały w domu Martineza z Vesną ale brzmiało to mało męsko.

- Ryczeć? Będziecie sobie ryczeć? - Alex zmarszczył brwi w wysiłku zrozumienia o co w tym wszystkim chodzi. Ale zapewne zajeżdżało mu to jakąś babską logiką do jakiej prawdziwy mężczyzna nie zniża się aby próbować ją zrozumieć. - Ktoś jedzie za nami? - zapytał niespodziewanie zanim Aria zdążyła coś odpowiedzieć. Spoglądał w tylne lusterko to mógł to zauważyć. No ale gdy pozostali wyjrzeli przez zakurzone szyby w tylnych drzwiach wozu rzeczywiście było widać jeźdźców na motocyklach. Z kilku. W sumie może z dziesięciu czy tuzin nawet. Bez trudu ich szereg doganiał granatową furgonetkę. Zrobiło się trochę poważniej. Niby tamci tylko jechali no ale chyba nie dało się słyszeć o gangerach na motorach co niejako byli stereotypem wszelkiej zakały na Pustkowiach.

Z oddali narastał drażniący uszy odgłos motocyklowych silników. Burger nadstawił uszu na dźwięk ktory słyszał ale którego źródła leżąc na podłodze nie widział. Odgłos przeszedł w ryk gdy motocykle dogoniły granatową furgonetkę brzmiąc niepokojąco. Z dyszka czy tuzin. Cała zgraja w skórzanych kórtkach, czasem w hełmach, kaskach lub bez. Ci bez błyszczeli łysymi albo prawie łysymi glacami na głowie.

Pierwszy motocyklista dogonił, wyprzedził furgonetkę i pojechał dalej. Drugi, z boczną przyczepką tak samo. Trzeci wyprzedził ale jakoś zwolnił i zrównał się z szoferką furgonetki. Wyraźnie przyglądał się albo Alexowi albo siedzącej dalej pasażerce.

- Na co się kurwa gapisz?! - detroidzki kierowca sprzedał motocykliście uliczne savoir vivre kierowcy z Novi irytując się jego zachowaniem. Tamten wyszczerzył się w odpowiedzi w bezczelnym uśmiechu i pokazał mu w odpowiedzi środkowy palec. To na Runnera podziałało jak płachta na byka.

- Ah tak?! Takie zabawne? Taki dowcipny jesteś? Też ci pokażę kawał! Znami w Det taki jeden, zobaczysz spodoba ci się! - Alex zaperzył się jak zwykle gdy oktany w żyłach zaczęły buzować mu szybciej. Niespodziewanie zrobił obrót kierownicą i półciężarówka nagle odbiła w bok próbując narożnikiem podciąć motocyklistę. Ten jednak okazał się mieć niezły refleks no i jednoślad miał zdecydowanie większe przyspieszenie niż van więc chociaż zrobił nerwowy wizg i zjechał aż na pobocze wzbijając tumany kurzu to jednak zdołał umknąć niebezpieczeństwa. Został gdzieś z tyłu a po chwili z szoferką zrównał się kolejny motocykl. Ten też miał boczną przyczepkę. Facet w goglach i niemieckim kasku spojrzał na kierowcę furgonetki, w przyczepce siedział ktoś jeszcze.

- Co kurwa?! Też chcesz sobie pożartować? Wiesz ile w Det znamy żartów na takie okazje?! - Alex krzyknął do niego zaczepnie gdy adrenalina zabuzowała mu w żyłach na całego. Ale tamten nie chciał sobie pożartować. Zamiast tego pasażer z przyczepki cisnął czymś w stronę furgonetki. To coś huknęło o dach szoferki i roztrzaskało się. Z dachu zaczęła spływać zapalona ciesz wylewając się na przednią i boczną szybę od strony kierowcy. Ale, że ta boczna szyba była otwarta to ściekała trochę na zewnątrz a trochę do środka, na rękaw skórzanej kurtki. - Ty chuju! - wydarł się Alex robiąc gwałtowny unik kierownicą i zjeżdżając w stronę własnego pobocza. Zaraz odbił z powrotem przy okazji wprowadzając pojazd ruch slalomowy a pasażerów chybocząc na wszystkie strony. Motocykliści wydarli się okrzykiem bojowym obwieszczając początek walki. W ruch poszły łańcuchy, pistolety, maczety i ciskane pociski.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline