Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2019, 21:56   #68
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Nie tak znowu dawno.

Caspar drgnął zaskoczony widokiem Gwendoline w bibliotece. Nie spodziewał się tego po niej. Ale jeszcze bardziej nie spodziewał się wyrazu jej oczu, kiedy przypadkowo (przypadkowo?) ich wzrok zetknął się ze sobą. Zanim zdążył się choćby odezwać skinęła mu głową, spojrzała na regały, a kiedy podążył za jej wzrokiem i odwrócił się, już jej nie było. Wyszła. Wzruszył ramionami i wrócił do lektury. Kobiety raczej się nim nie interesowały, więc musiało mu się coś przewidzieć. Po krótkiej chwili jednak ciekawość zwyciężyła. Musiał sprawdzić czy nie przywidziało mu się. Gwen wyglądała zupełnie inaczej i był ciekaw dlaczego. A i ona sama stawała się coraz bardziej interesująca, choć wcześniej bał się do niej podejść, nie mówiąc już o dłuższej rozmowie… Powoli zamknął księgę (niestety, nie zawierała nic ciekawego z punktu widzenia wyprawy) i wyszedł na korytarz. Spacerowała.
Niestety, magia, która mogłaby mu pomóc była póki co odrobinę ponad jego możliwościami, musiał więc zdać się na siebie.
Podszedł bliżej.
- Mam dobry słuch - stwierdziła błyskawicznie, zatrzymując się w korytarzu owianym półmrokiem. Kilka pochodni nie było w stanie oświetlić wąskiej przestrzeni między murami tak dobrze, jak pomieszczenia z książkami.
- A ty pewnie pokój w tym samym kierunku, w którym akurat idę?
Dłoń, która już zaczęła się wyciągać w kierunku jej ramienia szybko wróciła do naturalnego ułożenia. W tym momencie Gwendoline odwróciła się do niego przodem.
- Nie. To znaczy tak, ale… Przed chwilą, w bibliotece… Przez moment miałem wrażenie, że twój świat… Że bywałaś w bibliotekach. Większych niż ta. Że coś się musiało stać… Przepraszam - motał się.
Na jej twarzy zatańczyły brwi w akompaniamencie kwaśnego grymasu. Zazwyczaj taki wyraz twarzy oznaczał, że ktoś został przyłapany na gorącym uczynku. Otrząsnęła się jednak nie na tyle szybko, aby zdołać w pełni ukryć charakterystyczną mimikę.
- No i? - spytała niezbyt wyględnie krzyżując ręce na klatce piersiowej i z zadartym nosem przyglądając się mężczyźnie - Błagam cię, miej jaja i nie przepraszaj. Chyba, że przez przypadek zatopisz kiedyś jakieś ostrze w moim ciele. Inne czynności raczej nie potrzebują przebaczeń.
- Słowa też ranią…
- nie dodał że mocniej, bo bał się, że Gwen zaraz mu zaprezentuje, że jednak ostrza. Wziął wdech - Chciałem zapytać, przed czym uciekasz.
Kobieta ewidentnie nie zrozumiała, co miał dokładnie na myśli. Być może jego umysł nadawał na zupełnie innych falach i zadał pytanie pod czterdziestą piątą myśl z kolei, jaka mu się przewinęła przez głowę, nie zdążył tym samym dokończyć tej trzydziestej drugiej, przez co pytanie stało się oderwane i pozbawione sensu. Czuła niedopowiedzenie wiszące między nimi.
- Po prostu wyszłam, nie mam ochoty na spędzanie tam czasu. Widziałeś kiedyś uciekających ludzi? Czy tylko o nich czytałeś? - pytanie zadane całkiem poważnie, a mimo to podsycone pewną złośliwością. Nie zrobiła tego celowo, choć jej skamieniała mina sugerowała zupełnie coś innego.
- Każdy ma jakiś powód by być tutaj. Niektórzy z nas są tu dla pieniędzy. Początkowo sądziłem, że na przykład Ty. Niektórzy z ambicji. Inni uciekają przed czymś… Inni zapewne i z innych powodów. Teraz uważam, że błędnie Cię osądziłem, zaliczając do pierwszej grupy. Przed chwilą miałem wrażenie, że jesteś tu, żeby nie być “tam”, gdziekolwiek “tam” było - wydawało się, że Caspar zignorował złośliwość - I że Twoja historia jest dużo bardziej skomplikowana niż myślałem. A jakby co, to umiem nie tylko gadać, ale i słuchać. A odpowiedź na Twoje pytanie brzmi: tak. Siebie.
- Za dużo myślisz -
jej lakoniczna odpowiedź nie zadowoliłaby nikogo wystarczająco rozwiniętego intelektualnie tak jak Caspar. A mimo to nie zdawało się, żeby jej usta miały ponownie poruszyć się i wydać z gardła jakikolwiek jeszcze dźwięk. Chłód bijący z jej postawy, jak i zamknięta na innych poza, którą przybrała na samym początku, nie ulegały zmianie. Wręcz można by stwierdzić, że jedynie bardziej się pogłębiły. Jej ramiona były wyraźnie spięte, a szczęka zaciśnięta. Gdyby tylko dało się słyszeć najdrobniejsze dźwięki, jej zęby prawdopodobnie by zgrzytały, ocierając się o siebie nawzajem.
- Cieszę się, że potrafisz słuchać. Bo jak kiedyś ci powiem, żebyś się pieprzył, to nie będziesz udawał głuchego - na twarzy Gwen zagościł do bólu sztuczny uśmiech. Wyglądał jakby go tam siłą przykleiła, był mniej naturalny niż gadające szczury chodzące na dwóch łapach. - No i mam nadzieję, że gdy przytrafią nam się na drodze groźne stworzenia, to nie będziesz znów patrzył na swoje czmychające, chude girki.
- Kiedyś?
- Caspar zdziwił się, że nie od razu - I nie obawiaj się. To nie przed groźnymi stworzeniami uciekam.
- Kiedyś - potwierdziła ze spokojem w głosie. Jej szczęka lekko się rozluźniła, a ramiona jakby opuściły. Być może zaczęła panować nad swoją postawą obronną i zmieniać ją w coś, co mogłoby robić za kamuflaż i nie ukazywać tak bardzo kociego, najeżonego grzbietu.
- Dziś masz ulgę. Bo nie wiedziałeś, że nie lubię niskich upierdliwców. - temat ucieczki pozostawiła w tyle. Jak na "uciekanie" przystało.
- Przyjąłem. Zgłoszę się ponownie jak już opanuję zaklęcie dodające kilka centymetrów wzrostu.
- Skaveńskie czary-mary?
- Gwen ledwo powstrzymała się od parsknięcia. Z taką deklaracją czuła, że ma Caspara z głowy, bo to przecież było niewykonalne. Więc nigdy się „nie zgłosi”. - Powodzenia - zasalutowała nieco rozbawiona i kręcąc głową z niedowierzania zaczęła się wycofywać rakiem.
Caspar wolał nie nadwyrężać swojego szczęścia i nie odezwał się by ją zatrzymać. Potem tego żałował.

***

Obecnie

Nie będąc pewien jak rozumieć zachowanie Gwen, ruszył tak gdzie wskazała.
- Idę, idę - mruknął, myśląc że może i lepiej nie łazić pod oczami bretońskich krasnoludów, te to pewnie jeszcze bardziej na magów cięte. A patyki mógł pozbierać. W wiosce gorsze rzeczy robił. Choć było to bardzo dawno temu...
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline