Wilhelm przez moment przyglądał się swoi towarzyszom, jak zwykle małomównym, po czym zabrał głos, by po raz kolejny kolejnej osobie przedstawić sytuację, w jakiej znalazła się ich mała grupka.
- Byliśmy w Esspiswaldzie - zaczął - i tam znaleźliśmy wzmianki o siódmym Teogoniście, ponoć wykreślonym z historii zakonu Sigmara. Wulfric mu było bodajże i ma powrócić jako Ósmy Teogonista, doskonały zresztą.
Tak przynajmniej Wilhemowi się zdawało, jak wracał pamięcią do rozmowy z bratem Gustavusem.
- No i brat Gustavus, gdyśmy mu o wyprawie opowiedzieli - mówił dalej - skierował nas, po więcej wiedzy, do Karak-Hirn własnie. I o Ordo wspomniał, którego to Ordo ponoć sigmaryccy kapłani niezbyt lubią.
- Wiedza na tematy tych, co mogą o Wufricu pamiętać, może nam się przydać - dodał - bowiem od czasu tamtej wyprawy ktoś na nas poluje i śmierci naszej pragnie. Ostatnio trzech osobników, co tatuaże mieli z wznoszącą się dwuogoniastą kometą, z symbolem młota ponad nią.