Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2019, 10:35   #651
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Cała nadzieja w Rycerzach Purpurowego smoka, Bojowych magach oraz takim osobistościom jak ty czy Venora- odparła królowa.
Panna Oakenfold patrząc na smoka który łasi się na królewskie siedzisko pokręciła głową dając mu niemy przekaz, żeby tego nie robił i skierowała wzrok na Alusair.
- Pokonamy ich - powiedziała czarnowłosa z przekonaniem w głosie. - Ale bez strat się nie obędzie niestety - dodała.
-Że też nie wzięłam tego pod uwagę…- odparła sarkastycznie regentka. -Odpocznijcie, jutro czeka nas ciężki dzień.- odprawiła ostatnich adiutantów.
- Wybacz mi pani tą oczywistość, ale przemęczenie już przeze mnie przemawia - odezwała się paladynka, gdy towarzystwo w namiocie zrobiło się mocno okrojone. - Jeśli to wszystko co ode mnie potrzebujesz pani, to pozwól że udam się na spoczynek
Alusair skinęła im głową na pożegnanie, po czym pogładziła palcami skronie.
Czarnowłosa pokłoniła się i wyszła z namiotu. Na zewnątrz, po minięciu straży, odetchnęła zimnym powietrzem i spojrzała na Silwera.

- Zapraszam na nocleg do namiotu mojej drużyny. Mamy niestety dużo miejsca - zaproponowała i wskazała który to, bo nie znajdował się on daleko od namiotu Regentki. Zapewne przez dokonania zyskała prestiż na tyle duży, by już nie trzymano ich na obrzeżu obozowiska. -Proszę tylko, żebyś nie dał się sprowokować smoczydłu, które tam jest, bo ja jeszcze muszę odwiedzić lazaret - przestrzegła nim poszła w swoją stronę.
Venora nie mogłaby zasnąć gdyby nie sprawdziła w jakim stanie są jej ranni towarzysze. Medycy mieli dość czasu by ich dokładnie popatrzeć i wydać swoje osądy. Weszła do długiego namiotu, rozglądając się za Dundeinem, kapłankami Tempusa i elfkami. Silwer zaśmiał się nieznacznie pod nosem.
-Jakiś czas temu dopiero się zbudziłem. Zapragnę snu dopiero za kilka dekadni. Będę nocą fruwał nad okolicą i obserwował czy orkowie nie zbliżają się podstępnie do obozu- wyjaśnił prędko. -Ale z chęcią poznam resztę twych towarzyszy- powiedział rycerce. W pierwszej kolejności, Venora jednak skierowała swoje kroki w kierunku polowego szpitala, gdzie przebywała część jej kompanów.

Z całej grupy tylko Dundein zdążył się do tej pory wybudzić. Jego twarz była sromotnie poobijana, a głowę zabandażowano, przez co wyglądał dość zabawnie nawet jak na grobową i ponurą atmosferę, która tu panowała. Medycy nie widzieli przeciwskazań by wypuścić krasnoluda, gdy tylko odzyska siły żeby wstać.
Gorzej było z Agnes. Jej ręka była połamana w kilku miejscach i nawet kiedy odzyska przytomność medyk zalecał kilka dekadni odpoczynku od wypadów za przygodą. Leśnego Ducha nigdzie nie było. Półelfi medyk wyjaśnił, że druidka zniknęła w ciągu kilku chwil, podczas gdy on i jego towarzysze zajmowali się opatrywaniem Agnes. Nikt nie był w stanie wyjaśnić okoliczności ucieczki Zjawy, ale Venora czuła, że ich drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują. Pozostali mieli się nieźle, choć wszyscy spali i medyk prosił by pozwolić im odpoczywać.
-Ten kutafon myśli, że będę tu leżał, kiedy będziecie walczyć z zielonoskórymi... - sarknął Dundein rechocząc pod nosem głupawo. -Nawet mithrilowe kajdany by mnie nie powstrzymały.- dodał wzruszając brwiami.

- Pozwól im o siebie zadbać - powiedziała Venora tonem wyrażającym troskę o towarzysza. - Wypocznij, to była ciężka walka, a my ruszamy dopiero w południe - wyjaśniła, mając nadzieję, że to uspokoi krasnoluda. - Poza tym Silwer przybył nas wspomóc - dodała spoglądając ku wyjściu z namiotu, gdzie stał gad w swojej humanoidalnej postaci. Dundein wypuścił powoli powietrze nosem, spojrzał tylko na Venorę i wzruszył lekko ramionami.
-Czekaj mnie o świcie.- powiedział krótko.
- Wyśpij się - odparła na paladynka tonem rozkazu. - Bez ciebie nie wyruszymy - zapewniła.
-No ja kurna myślę!- odburknął -A co z resztą?- spytał, rzucając pytające spojrzenie na pozostałych rannych, którzy również zajmowali prycze w polowym szpitalu.
Czarnowłosa skierowała wzrok w tym samym kierunku co on.
- Będą musieli zostać. Ja niestety całą objawioną moc leczenia przeznaczyłam na ciebie i Arla, więc dziś nic więcej nie mogę dla nich zrobić - wyjaśniła. -A jutro... Będę potrzebowała tej energii na walkę-
Dundein przytaknął jej głową, nakrył się kocem i oddał się chwilom spokoju i odpoczynku.

~***~

Paladynka nie pozostała za długo z rannymi bo obawiała się tego co zastanie po powrocie do namiotu, bo Arlo i Balthazaar nie wydawali się być skorzy do dogadania się, co mogło się skończyć połamanymi kończynami albo dezintegracją smoczydła. O ile wiedziała, że Arlo nie da się łatwo sprowokować, to była pewna, że Balthazaar nie odpuści okazji by mu dogryzać. Z resztą Venora nie rozumiała skąd u smoczydła taka złośliwość względem maga.
Pokręciła głową i przyśpieszyła kroku, a jej smoczy towarzysz podążył za nią. Na miejscu, o dziwo, panował spokój. Balthazaar siedział na trawie, przy palenisku wpatrując się na pozór bezmyślnie w strzelające iskrami drwa. Arlo w tym czasie medytował nieopodal wejścia, siedząc ze skrzyżowanymi nogami na ziemi. Segrid nie marnowała czasu, czyszcząc zbroję i doglądając buzdyganu. Gdy Venora wkroczyła do środka nikogo to zbytnio nie zdziwiło, ale gdy usłyszeli brzęk zbroi towarzyszącej jej osoby, podnieśli spojrzenia. Segrid zmierzyła Silwera od stóp do głów, lecz milczała udając brak zainteresowania. Balthazaar poruszył nozdrzami i lekko odwrócił głowę, jakby chciał rzucić okiem spod ukosa. Smoczydło zmrużyło oczy i wstało zerkając na Silwera w taki sposób, jakby jego humanoidalny wygląd wcale nie był dla Balthazaara iluzorycznym oszustwem.

Venora zdziwiła się, kiedy jej łuskowaty towarzysz nieznacznie się pokłonił przed Silwerem, na co ten drugi odpowiedział skinieniem głowy.
Smoczydło było jedynym spośród kompanów paladynki, który nie znał wojownika.
-Balthazaarze, poznaj Silwera. Wspólnie pokonaliśmy Zieloną Koronę, nieśmiertelnego szmaragdowego smoka, który rozpanoszył się na planie Ziemi - wyjaśniła skąd pozyskała tak niecodziennego sojusznika, ale pominęła kwestie okoliczności towarzyszących znalezieniu srebrnego smoka.
-W takim razie nie ma innej opcji jak tylko zwycięstwo- odparł Balthazaar, tak bardzo pokornym tonem, że nawet Segrid zbliżyła się by dokładnie przyjrzeć się smokowi.
-Silwer? Co to za imię?- rzuciła krasnoludka, nie będąc do końca świadomą kogo ma przed sobą. Być po prostu nie dosłyszała krótkiej wymiany zdań swych towarzyszy.
-Mojego imienia nie byłabyś w stanie powtórzyć.- zażartował, po czym zdjął hełm.
- Na pewno przeciwnik nie spodziewa się zobaczyć smoka na niebie - stwierdziła z zadowoleniem panna Oakenfold. Obecność Silwera znacznie poprawiła jej humor, bo świadomość posiadania silnego sprzymierzeńca sprawiała, że ciężar jaki czuła na swoich barkach odrobinę zelżał.
-Nie ma się co cieszyć zawczasu- odezwał się Arlo -Pamiętaj, że to nie byle goblinoidzi. Na usługach tych orków są demony i cała, liczna horda zielonoskórych. Jeden smok nie przechyli szali zwycięstwa na naszą stronę- oznajmił mag.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline