Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2019, 02:06   #102
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=JLMPA4xPFpg[/MEDIA]
Poranek powoli przechodził w południe, Betty i Madi już dawno pojechały do pracy, za to Lamia czuła się wyspana, wypoczęta i wymyta, po kąpieli która przeciągnęła się, jak wszystko co miało w zestawie pewnego palanta. Nikt jednak nie narzekał, więc kiedy wyłonili się z łazienki na śniadanie, oboje szczerzyli zęby idąc do stołu aby wreszcie napełnić żołądek. Sam posiłek przebiegał w wesołej atmosferze, dziewczyny szczebiotały w najlepsze, a Rude Boy zgrywał wielką gwiazdę w chwilach gdy nie był normalnym gościem jaki potrafił wleźć do głowy z glanami i urządzić tam porządne pogo.
Podczas gdy reszta towarzystwa wymieniała się uwagami, Mazzi żuła w milczeniu, wchłaniając hektolitry kawy żeby pozbyć się sennego otępienia. To była dobra noc, bez koszmarów i niechcianych wspomnień. Liczyła się zabawa, przyjemność i obecność mieszanego towarzystwa.
Sam ranek też wywoływał błogie rozleniwienie aż do chwili, gdy RB zaczął pokaz. Wtedy sytuacja zmieniła się diametralnie, razem z jego głosem do saper zawitały migawki… na szczęście bez śmierci i Frontu. Widziała klub, zabawę. Wspólne minuty bezpiecznej zabawy, gdy dało się wyszaleć bez myślenia o wrogu.

- Całkiem nieźle jak na palanta - parsknęła znad kubka kawy. Dziewczyny obskoczyły go, ona została przy stole. Nie żeby nie miała ochoty uwiesić mu się na szyi, po prostu bała się że nogi nie utrzymają jej w pionie po nowym przebłysku. Zagrała na czas, celując w niego palcem - Musisz zagrać na moim weselu, stawiam skrzynkę wina.

- Byle, żadnego wytrawnego. Tylko najtańsze ma być! - zrewanżował się też wskazując ją paluchem spomiędzy żeńskich ramion które go obskoczyły a teraz roześmiały się radośnie słysząc tą zabawną wymianę zdań. - No i wiesz, że nie będę grał z chłopakami żadnych rednecków nie? Tylko prawdziwego punka. No może być jeszcze jakiś rock czy metal w ostateczności. - lider zespołu zdjął gitarę z ramienia odkładając ją pod ścianę. I po chwili znów całe rozgorączkowane towarzystwo obsiadło główny stolik w living roomie.

- Nie wygłupiaj się, na swój ślub idę w glanach. Pierwszym tańcem młodej pary będzie pogo - saper machnęła ręką, dolewając sobie kawy z dzbanka. - W ostateczności wystarczy że się umyjesz, wyjmiesz śpiochy z oczu i wyszczotkujesz zęby. Garniak darujemy - puściła mu oko, siorbiąc czarny napar - Jeśli pewnego razu obudzisz się zaobrączkowany znaczy plan się udał - dokończyła z niewinną miną, bujając brwiami.

- Zaobrączkować? Mnie? Zamknąć w klatce? A co z moimi fanami? Co z moją duszą? Z moją sztuką? Nie godzi się tak traktować artysty! - Rude Boy zaczął niewinnie od upewnienia się czy rozmawiają o tym samym. Ale szybko przeszedł w jakąś parodię emo. Nawet wziął i położył sobie dłoń na piersi aby podkreślić oburzenie takimi insynuacjami. Dziewczyny roześmiały się na całego widząc jaka komedyja się tutaj ku ich uciesze odstawia.

Odpowiedzią sierżant było przewrócenie oczami i westchnienie tak ciężkie, jak przypadek siedzący naprzeciwko.
- Wiesz RB, nie robisz się młodszy - odbiła piłeczkę wciąż z poważną miną - Siwiejesz, niedługo przy takiej ilości taniego wina zaczną ci drżeć dłonie i skończy się szarpanie drutów. Etap buntu kiedyś mija, a u mężczyzn podobno najgorsze jest pierwsze 40 lat dzieciństwa - pokiwała smutno głową. - I kto mówi że obrączka to zamknięcie w klatce i koniec sztuki? Weź… istnieją otwarte związki, nie słyszałeś?

- Nie, nie słyszałem. A jak to wygląda? - gitarzysta przełknął słowa Lamii bez zgrzytu i dalej zgrywał się na naiwnego młodziaka który jeszcze życia nie zna i dobrze, że trafił na kogoś kto jest bardziej obyty w temacie od niego i by go mógł podszkolić w danej branże.

- O tak, mnie też to bardzo interesuje. Zwłaszcza jakby to miały być jakieś związki z tobą. - Eve umoczyła bułeczkę w kubku z kawą i ugryzła go zerkając ciekawie na Lamię i pewnie piła do tego o czym się wygłupiały na wyjeździe do Mason. Pozostałe dziewczyny też czekały z zaciekawieniem na twarzach co też tym razem ta Lamia wymyśli.

- Wygląda to mniej więcej tak, że mieszka się razem, o ile akurat trafi się na siebie w domu. Nikt nikomu nie robi wyrzutów za sprowadzanie do łóżka koleżanek albo kolegów, bo wiadomo im więcej tym weselej. - Mazzi szybko wyłożyła swój punkt widzenia, zachowując cudem kamienną minę - Żadnych scen zazdrości, ani pretensji, bo po co? Ktoś ci się podoba to go bierzesz, a jak jest spoko to możemy się podzielić - puściła Eve oczko - Wiadomo, że zwiazki to współpraca, współistnienie i szanowanie swoich pasji, oraz zainteresowań. Nie wolno odcinać drugiej połówki od kumpli i kumpel, zabraniać wypadów na browar albo małą orgietkę w kiblu przed koncertem. Bądźmy dorosłymi, poważnymi ludźmi - upiła łyk kawy - dorzucanie się do czynszu i żarcia wystarczy… no i nazwisko dla dzieciaka jeśli zdarzy się wpadka.

- Podoba mi się! To ja chcę być z tobą w takim związku! - Eve tak się podnieciła tą wizją, że podskoczyła na sofie no i rozlała po sobie trzymaną w ręku kawę w kubku. Ale wizja Lamii chyba przemówiła także i do innych.

- No nie powiem. Całkiem nęcące. - Rude Boy skinął głową uśmiechając się oszczędnie chociaż wyglądał na ubawionego do sedna. - Orgietka w kiblu przed koncertem? - popatrzył pytająco po zebranych twarzach jakby coś dziwnie podejrzewał, że go ominęło.

- O tak! Orgietka była super! Musimy ją powtórzyć! - Val podchwyciła temat na swój sposób ale też ten temat jej się spodobał i była jak najbardziej za.

- Oj bo brudne kible są zawsze super. Lepsze to już może są tylko brudne stacje benzynowe. - fotograf uniosła głowę aby zerknąć z uśmieszkiem na Lamię gdy wycierała sobie chusteczką uda i kolana z tego niespodziewanego nadmiaru kawy.

- I pewnie byś jeszcze chciała aby to wszystko nagrać. - Diane ze zrozumieniem pokiwała swoją indiańską głową zerkając szelmowsko na wycierającą się fotograf i zezując po chwili na Lamię.

- No oczywiście! Tylko następnym razem musimy mieć coś do bolcowania. Bo ostatnim razem nam tego brakowało. Pamiętacie jak Madi o to płakała? No nie poużywała sobie wtedy dziewczyna tak jak najbardziej lubi. A mnie strasznie kręci jak ona sobie używa. Zwłaszcza na mnie. Chociaż kurde Lamia też potrafi. - Eve wymieniła mokrą chusteczkę na suchą i systematycznie próbowała w nie wetrzeć rozlaną kawę. A przy tym nawijała już jakby naprawdę zbierała się za planowanie powtórki numerku z pewnego kibla w starym kinie. Na koniec podniosła głowę ku faworycie okularnicy i posłała jej ciepłe spojrzenie na znak, że bardzo ciepło wspomina ich małą, wyjazdową przygodę która miała mieć premierę w niedzielne południe.

Pod stołem za to saper głaskała stopą blond łydkę, ponad blatem zachowując pokerową twarz. Kiwała głową do tego co mówiła fotograf, zgadzając się całkowicie.
- Rzeczywiście potrzebujemy paru zabawek następnym razem, aby każda miała co lubi najbardziej. Szkoda że żaden palant w najbliższym czasie nie urządza koncertu, byłoby klimatycznie… a tak trzeba będzie znaleźć inny kibel do urządzenia powtórki. - zadumała się, bujając kubkiem kawy - RB znasz jakieś brudne toalety warte polecenia? Na pewno nie raz i nie dziesięć wylądowałeś w takiej - posłała mu słodki uśmiech - Na przykład taka w “41”... dasz recenzję? Poza tym - odwróciła się do Amy - Jak się układa z Jackiem? Kiedy teraz wpada z wizytą? Uprzedź wcześniej to ci z dziewczynami zwolnimy chałupę, Betty się nie obrazi jeśli pożyczycie parę zabawek.

- W porządku, Jack jest bardzo miły. Rozmawialiśmy ostatnio, że może w biurze kogoś potrzebują to chyba spróbuję. I nie chcę tak Betty żyć ciąglę na garnuszku. Jest bardzo kochana no ale na dłuższą metę to by się pewnie wkurzyła bo tak mnie ubiera i karmi i w ogóle jest bardzo w porządku no a ja to najwyżej coś ugotuję albo chałupę posprzątam. - Amelia widząc, że punkowiec się na poważnie zastanawia z tymi toaletami skorzystała z przerwy i odpowiedziała na pytanie swojej kumpeli ze szpitala.

- Masz chłopaka? - Indianka zapytała zaciekawiona tym wątkiem i najsłabiej z nich wszystkich znając dziewczynę z okaleczoną twarzą.

- Tak, chyba można tak powiedzieć. Poznaliśmy się dzięki Lamii. Bo tyle toreb mieliśmy z zakupami a on tak szedł ulicą i go Lamia poprosiła i nam pomógł wnieść na górę. I nic nie chciał w zamian! Taki był miły. No i w ogóle taki sympatyczny jest. W ostatni weekend byłam u niego na grillu i poznałam jego rodziców. Też mili ludzie. - blondynka całkiem ochoczo pochwaliła się swoim nowym związkiem i widać było, że jest nastawiona do niego bardzo pozytywnie no i mówienie o tym sprawia jej przyjemność.

- No to trzymamy za was kciuki. - Eve położyła jej dłoń na jej dłoni aby dodać jej otuchy. Sama zaś zrewanżowała się pod stołem Lamii ocierając się czule stopą o jej łydkę.

- No pytasz się starego pancura czy zna brudny kibel? No dziewczyno to jakbyś się go pytała czy zna smak taniego wina! - a stary pancur albo potrzebował chwili do namysłu albo po prostu dał się wygadać Amelii o swoim chłopaku. No ale jak się trafiła okazja no to Rude Boy wkroczył do akcji.

- To co? Masz jakiś? Taki brudny i niehigieniczny? - Eve natychmiast spojrzała na niego spojrzeniem pełnym ponaglenia i ekscytacji.

- Tak, i to nie jeden. Mogę wam nawet zaplanować tournee po tych brudnych kiblach w mieście. - punkowiec mówił jakby to było dla niego pryszcz i w ogóle nie było o czym mówić.

- No to dawaj! - Val też była już nieźle nakręcona na to wszystko więc ponagliła honorowego gościa “41”.

- No ale zaraz, zaraz, ja też chcę coś z tego mieć. Wiecie, za fachową ekspertyzę, wiedzę i doświadczenie. - facet w zielonkawych bermudach postawił jednak jakiś warunek.

- No dobra, to co chcesz? - Di westchnęła i też chyba była już zniecierpliwiona tą zwłoką chcąc jak najszybciej poznać odpowiedź.

- Mówiłyście, że to nagrywacie? - zapytał unosząc brwi do góry. Widząc potwierdzające skinienia głową, zwłaszcza tej krótkowłosej w kolorze blond klasnął w dłonie. - No to dam wam namiar ale chcę potem zobaczyć nagranie z tego pleneru. Stoi? - wskazał na nie wszystkie palcem aby uzgodnić czy mają deal.

- Stoi! - Eve zgodziła się bez wahania i roześmiała się ubawiona. Pozostałe dziewczyny też przytaknęły zgadzając się na taki układ.

- No to miejskie łaźnie. Jak ma być syf, kiła i mogiła to tam powinien być dla was raj. - Rude Boy zdradził swoją sekretną kryjówkę a dziewczyny zastanowiły się.

- Wiecie gdzie to jest? - Diane popatrzyła pytająco na miejscowe dziewczyny bo nie znała aż tak topografii miasta aby zgadnąć o czym mowa.

- No pewnie! Tak, wiem gdzie to jest, byłam tam kiedyś! No racja, w ogóle o tym zapomniałam! No tak, syf, kiła i mogiła, święta racja i to jest duże to się wszystkie pomieścimy! Genialna sceneria! To jeszcze tylko termin, ekipa i scenariusz! I kamery i akcja! - Eve trajkotała jak wniebowzięta a nawet tak jakby była gotowa tam pojechać od ręki. Jej entuzjazm udzielił się i innym bo uśmiechały się mniej pewnie ale chyba były gotowe zaufać jej ekspertyzie.

- Scenariusz będzie, zajmę się tym - Mazi też podłapała temat, zacierając ręce z uciechy. Gapiła się po kolei na twarze przy stole, powoli główkując od czego zacząć i najlepiej od kogo - Weźmiemy parę zabawek, aby było ciekawiej. Kajdanki, liny, może maski. Stroje… eeeej, chyba będę miała pomysł, ale jeszcze to przemyślę. Żeby grało i śpiewało. Dzięki RB - dokończyła, sięgając znowu po dzbanek - Swoją drogą nie chciałbyś zabawić się z nami w nagrywanie? Uwiecznilibyśmy jak oddane grono fanek czci swojego idola w każdej możliwej pozycji - popatrzyła na punka z rozbawieniem - Pasowałbyś nam jak ulał. Kondychę masz, prezencję też. Masz gdzieś zasady i system… no i świetnie smakujesz - wyszczerzyła ząbki - Wino będzie w gratisie. Najtańsze możliwe.

- Kusisz. - przyznał Rude Boy i nawet sprawiał wrażenie, że naprawdę się nad tym zastanawia.

- Oj, tak, ja bym cię chętnie zaliczyła jeszcze raz. W każdej pozycji. A ze smakiem no to Lamia dobrze mówi. - Diane poparła bez wahania wniosek i pomysł Lamii a na koniec przybiła jej żółwika z okazji wspólnoty gustów smakowych.

- Nie denerwujcie mnie z tymi smakami. Dobrze, że wczoraj chociaż Lamia mi dała coś do posmakowania. I to coś całkiem apetycznego. - Eve znów przypomniała towarzystwo o tej małej wtopie z ostatniej nocy. No ale za to pod koniec się rozweseliła gdy sobie przypomniała, że jednak Lamia to pamiętała jako jedyna o jej potrzebach.

- No jakby było tak jak w kinie i jeszcze z zabawkami to ja bym bardzo chciała. Tylko kiedy? Ja wieczorami pracuję a Madi w dzień. A ona też fajnie jakby była nie? Weekendy mam wolne. - Val była jak najbardziej za ale widać martwiła się, że taką ekipę może być trudno złapać na jeden moment co by wszystkie miały wolne.

- To fakt, też bym chciał wiedzieć. Jak rano to odpada bo odsypiam nocki. No chyba, że takie rano jak dzisiaj no to jeszcze. - punkowiec też zgłosił pewne warunki jakby jednak może rozważał tą opcję na poważnie.

- No ten weekend to chyba mamy już dość zajęty. Ja za tydzień wypadam w niedzielę bo mam ślub kręcić. Ale sobotę mam chyba wolną. - fotograf zastanowiła się i pomyślała nad własnym grafikiem proponując pierwszy, wolny termin jaki przyszedł jej do głowy. Popatrzyła pytająco na pozostałych.

- Dajcie mi dobę, nie wiem jeszcze jak będzie z Mason - sierżant westchnęła, opierając łokieć i stół i na dłoni ułożyła policzek. Patrzyła w okno dłuższą chwilę, aż odezwała się zadumanym tonem - Obiecałam Chudemu i Isaacowi że się pojawię, muszę tam pojechać i z nimi pogadać na spokojnie. Wiedzą o mnie więcej niż ja sama - prychnęła, upijając kawy. dodała też wyjaśniająco - Mój oddział, ci którzy przeżyli… rodzina. Wypada się z nimi najebać jak za starych czasów - zakończyła weselej.

- Ano tak… Racja umówiłaś się z nimi za tydzień w weekend… Ojej ale to ja bym miała kłopot cię zawieźć. Bo w niedziele w południe już muszę kręcić ślub. No może jakbyśmy bardzo wcześnie rano wyjechały w niedziele… Jej przepraszam cię Lamia, nie pomyślałam o tym wcześniej… - Eve skwasiła się gdy uzmysłowiła sobie tą sprzeczność interesów która stawiała jej w kłopotliwej sytuacji.

- Ja cię mogę zabrać do Mason. Jakbym wracała za tydzień. No ale na motorze tyle godzin to nie będzie lekko. - Diane zaproponowała swoją alternatywę. Ale sądząc po minie podróż chyba dla nich obojga nie zapowiadałaby się zbyt lekko na jednym motocyklu.

Mazzi skrzywiła się, patrząc nadal za okno. Czuła się jak ciężar, do tego przez nią inni się zamartwiali. Powinna wreszcie kupić własne kółka i po problemie… lecz nie tylko kwestia motoryzacyjna spędzała jej sen z powiek. Ciężko szło przyznać, że weekendy chciała poświęcić dość specyficznemu towarzystwu.

- Nie dygaj Eve, masz robotę to oczywiste - odwróciła głowę, posyłając blondynie buziaka i nagle ją olśniło. Zrobiła wielkie oczy, wstrzymując oddech, a potem zaśmiała się głośno, waląc pięścią w stół.

- Mam! Mam kurwa! - walnęła jeszcze raz i od razu się rozluźniła, rozwalając tyłek wygodniej na krześle - Pogadam ze Stevem, ma przecież furę, a w weekend go puszczają z koszar. To trep, zna trepowe klimaty, więc nie będzie się krzywił na nadmiar kamaszy w okolicy i nie będzie się męczył, bo przywykł - wyszczerzyła się, robiąc szczęśliwą minę - Nie będę was sobą obciążać, a przy okazji zrobię małe rozpoznanie terenu. Parę godzin w aucie, wybadam typa gdy nie ma szans pchać się z łapami bo prowadzi.

- Jakie tam obciążasz. Lubię jak jesteś na mnie. - Eve machnęła rączką na znak, że nie ma o czym mówić. - I masz rację, ten twój Steve wydawał się całkiem znośny. Dopóki też oczywiście nie przygniecie. Ale właściwie wtedy też całkiem fajnie. - fotograf rozpromieniła się, że Lamia tak gładko wybrnęła z czegoś co już zaczynało zamartwiać blondynę.

- Steve? - Rude Boy zapytał zaciekawiony zerkając na Lamię po drugiej stronie stołu.

- To taki kolega z wojska. Nic więcej. Tylko kolega. No wiesz, otwarte związki i takie tam. - Eve szybko i chętnie wyjaśniła punkowcowi prawie wcale się do tego nie uśmiechając. Val prawie parsknęła śmiechem a Diane delikatnie się uśmiechnęła też nie wiedząc o kogo właściwie chodzi.

- No dobra to w następny weekend chyba tego nie nagramy w tych miejskich łaźniach no to najwyżej poszukamy innego terminu. Jakby było jeszcze z rana to ja mogłabym i w tygodniu. No ale gdzieś góra w południe byśmy musiały kończyć no bo praca i reszta. - Val wróciła do tematu projektu który wyskoczył jak diabeł z pudełka i porwał swoją diabelską mocą wszystkich przy stole.

- Mnie to obojętne. Póki tu jestem na gościnnych występach to i tak się bujam z wami. - Diane dorzuciła swoją chęć wzięcia udziału w tym projekcie ale jako, że niejako była tutaj na wakacjach to miała do dyspozycji bardzo dużo czasu i chęci do spożytkowania.

Lekko poniewczasie saper uświadomiła sobie pewną małą wpadkę. Dość niezręcznie wyszło poruszanie tematu Bolta przy RB, gdy ten drugi siedzi przy stole obok, a niecały kwadrans wcześniej pieprzył ją w wannie przy porannej kąpieli. Zostawało przybrać kamienną minę, udając że nie dzieje się absolutnie nic zdrożnego, czy niezwykłego.
- Umówmy się wstępnie na… hm - upiła kawy - Środę koło 10? Złapiemy Sonię, podpytamy Madi jak pracuje i dogramy termin dogodny dla nas wszystkich - przeniosła spojrzenie na punka, trącając go pod stołem stopą - Spytałabym ciebie czy nie masz ochoty na wypad za miasto… ale wiem że męczyłbyś się jak diabli. Punk i wojskowy beton… - rozłożyła trochę bezradnie ręce - A Steve jest w porządku. Pomógł nam z Amy w lodziarni, gdy napatoczyły się żelazne łby. MP… żandarmeria - wyjaśniła jak najbardziej dobitnie i nagle zbystrzała, przyglądając mu się czujnie - Chodź zajarać na balkon, co?

- O! No tak i Sonia! Ona chyba w dzień powinna mieć wolne… - Val pokiwała swoimi dredami na znak, że taka wersja jej pasuje.

- A na Madi najwyżej zrobimy zrzutkę i wynajmiemy ją na dwie czy trzy godziny. To na tyle głów to chyba nie powinno wyjść zbyt dużo. - fotograf znalazła kolejne rozwiązanie na jakie reszta pokiwała zgodnie głowami.

- Dobra, to chodź zajarać. - gwiazdor punk rocka zgodził się i wstał ruszając za Lamią na balkon ale przypomniał sobie, że nie tutaj zostawił fajki. Więc wrócił do jej sypialni i gdy wyszedł na balkon miał już swoje zawodowo pogniecioną paczkę fajek. Wysupłał z niej jednego i poczęstował gospodynię. - Są z zielskiem jakby co. - ostrzegł ją lojalnie przed spróbowaniem.

Nim się poczęstowała, podeszła do niego, obejmując w pasie i przytulając wdzięcznie. Dzień był ciepły jak na środek jesieni, słońce wciąż przyjemnie grzało zapowiadając kolejny pogodny dzień.
- W porządku RB? - spytała biorąc skręta i czekając na ogień - Jak się czujesz? Nie jesteś zły? Nie uprzedziłam cię jak to się może skończyć… wizyta u mnie, ale cieszę się że tu przyjechałeś. Chcesz… będziesz chciał jeszcze gdzieś wyskoczyć?

- W porządku. Pewnie. Czemu pytasz? - zachowanie Mazzi chyba zaskoczyło punka który obecnie wyglądem bardziej przypominał turystę na wakacjach. Ale przytulił ją do siebie po tej pierwszej chwili wahania i poklepał ją pocieszająco po plecach. - Pewnie, że w porządku. I nie gadaj, zajebista noc była. I wyskoczyć pewnie no ale nie dzisiaj. Niedługo będę się zbierał. Serio pojedziecie się jebać do tych łaźni i jeszcze to nagracie? - mówił spokojnie i pocieszająco. Ale na koniec, jakby pod wpływem impulsu zapytał o ten wypad do którego w pewnej części się sam przyczynił proponując mejscówkę. No ale chyba mimo wszystko miał kłopot aby uwierzyć, że naprawdę to zrobią to co mówią, że zrobił. Zresztą pewnie większość populacji by pewnie okazywała podobne wątpliwości.

- No wiem… dziś pewnie musisz jechać poszarpać druty i poprzeklinać system. Po prostu… nie chciałam żebyś czuł się w jakikolwiek sposób wykorzystany wbrew woli. Cieszę się, że ci się podobało. Było super, ty byłeś super - saper ulżyło. Przestała się spinać i oparła się o niego bardziej swobodnie. - Na szczęście świat nie kończy się dziś, jakoś się złapiemy. Wiem gdzie cię szukać w razie czego, żeby pokazać filmik który nagramy - stanęła na palcach i pocałowała go krótko - Nie pierwszyzna dla nas. W drodze do Mason zatrzymałyśmy się z Eve na starej stacji benzynowej bo się rozpadało. Czekałyśmy aż przejdzie, czas umilając sobie podobnym nagraniem. Mamy takie hobby, kręcenie. Może wyjdzie z tego coś więcej, ale jeśli ktoś miałby mnie posuwać przed kamerą to… - zrobiła krótką przerwę aby odpalić skręta. Popatrzyła do góry, prosto punkowi w oczy - Chciałabym abyś to był ty. Dziewczyny też będą zachwycone.

- No, no… trudno się oprzeć takiemu zaproszeniu. - punkowiec lekko skłonił głowę jakby uchylał kapelusza którego przecież nie miał. - No dobrze. Ale ja nigdy nie pamiętam co mam do zrobienia to nie wiem czy dam radę na tą środę. Ale to najwyżej umówimy się na kiedy indziej gdy nie wyjdzie w tą środę. No i pewnie, że mi się dobrze cię posuwa z kamerą czy bez. - roześmiał wesoło i najwidoczniej ani ostatniej ani poprzednich spotkań z Mazzi nie wspominał jakoś przykro. - I te twoje foczki. No dziewczyno, nie wiem skąd je wytrzasnęłaś ale jedną taką mieć to niezła sztuka a tu masz ich całe stadko. - zaśmiał się z uznaniem zaciągając się przy tym zalatującym gandzią skrętem.

- Ciągnie swój do swego - przyznała z rozbrajającą szczerością, śmiejąc się serdecznie i ściskając gangera ile sił w ramionach. Zgodził się! Miały z Eve pierwszego męskiego aktora do projektu i to jakiego! Czuła się jak prawdziwy fangirl któremu jego ulubiona gwiazda postanowiła poświęcić ułamek swej uwagi.
- Też lubię jak mnie posuwasz - parsknęła, gryząc go zaczepnie w wargę - Z kamerą czy bez. Słuchaj RB, gdybyś w tygodniu był tu w okolicy i przypadkowo miał trochę wolnego to wpadaj. Koło weekendu jestem gdzieś w trasie, ale tak w dni robocze zwykle nocuje tutaj. Tylko nigdy nie wiadomo kto jeszcze się zalęgnie w łóżku. Widziałeś sam… no jak pluskwy. Znajdziesz jedną to zaraz się robi całe stado.

- Będę miał na uwadze. - punkowiec przytaknął zgodnie i pogodnie i zaciągnął się kolejnym machem skręta. Trzymał Lamię zupełnie jak swoją dziewczynę albo przynajmniej ulubioną fangirl ciesząc się tą chwilą.

- Świetnie, w takim razie postaram się mieć zawsze pod łóżkiem flaszkę albo dwie szato do jabol - oparła ufnie głowę na jego piersi, zamykając oczy i chłonąc urok sytuacji. Stała na balkonie z samym Rude Boyem, który nie traktował jej jak zwykłej, szeregowej dupy do zaliczenia. - Ej RB… zrobimy sobie zdjęcie?

- Zdjęcie? - punkowiec chyba znów się zdziwił słysząc o kolejnym pomyśle Lamii. Ale podszedł do tego z wyluzowaną błazenadą jak zwykle. - A dobra. A masz czym? - zgodził się zaciągając się skrętem i patrząc w dół na jej twarz.

- Eve zawsze nosi przy sobie smartfona, pożyczymy na chwilę i walniemy sobie romantyczną fotę na balkonie - saper szybko znalazła rozwiązanie - Wśród kwiatów i w ogóle. Wydrukuję je i schowam do portfela. Kiedy sobie już jakiś kupię. - parsknęła - Ile masz fot z pół nagimi laskami w podobnej scenerii, co?

- Co racja to racja. - ganger w zielonkawych szortach nie robił problemów. Puścił ją dając jej wrócić do mieszkania. A tam gdy Eve usłyszała o co chodzi też nie robiła problemów. Wyjęła ze swojej torby relikt z dawnego świata który w przeciwieństwie do większości z nich działał na tyle aby robić niezłe zdjęcia i podała go swojej kumpeli. Chwilę później więc była z powrotem na balkonie gotowa do cyknięcia odpowiednich fotek.

Saper wróciła z miną zdobywcy, unosząc srebrne urządzenie jak świętego graala. Ze śmiechem wkleiła się w gangera, unosząc aparat do góry i strzelając im obojgu fotkę, z twarzą przy twarzy i wyszczerzami na paszczach. Błysnął flesz, raz i drugi. Nim błysnął trzeci raz kobieta pociągnęła partnera na fotel, sadzając go na nim i z roziskrzonym wzrokiem poprawiła mu włosy.

- To jeszcze jedno… tak dla równowagi - wymruczała, sięgając do troczków krótkiego szlafroczka. Pociągnęła go, materiał rozsunął się, odkrywając nagie ciało pod spodem. Ciało to zgrabnie wpakowało się na kolana muzyka, siadając bokiem i ściągając ubranie z ramion. Patrząc mu prosto w oczy złapała go za łapę i położyła na piersi aby zakryć ją do zdjęcia po czym uniosła aparat i puściła mu oko.
- Powiedz seks - ustawiła ostrość i flesz wznowił ostrzał.

- Seeekksss! - humor wyraźnie dopisywał punkowcowi bo odkrytą pierś złapał całkiem uczciwie. Roześmiał się po tym wszystkim i przystąpili do oglądania świeżo zrobionej sesji zdjęciowej. Zdjęcia wyszły w większości bardzo zabawnie i świetnie oddawały tą luźną, szczęśliwą atmosferę na tym słonecznym balkonie. Zupełnie jakby byli jakąś parą na wakacjach w dawnym hotelu czy innym kurorcie.

Lamii też się podobały, już widziała jak je drukuje i może nawet z jedno oprawi w ramkę aby powiesić w sypialni. Zaśmiała się wesoło, dając punkowi buziaka w sam środek czoła.
- Widzisz? Wyglądasz jak człowiek, ja też. Niezły z nas duet - bez żenady wygrzebała z jego kieszeni fajki i się poczęstowała - Będziesz chciał odbitki? Tylko wiesz… jak zobaczę swoją gębę na jakimś plakacie punkowym, albo muralu… - zawiesiła wzrok, przybierając posępną minę z którą wytrzymała raptem ze trzy sekundy - To by dopiero było epickie. Prawie jak ballada pod balkonem. Kurde no, w filmach to częste ponoć. Te serenady pod balkonami w świetle księżyca… a mnie nikt nigdy tak nie zagrał - poskarżyła się na ten paskudny los i sapnęła - Pewnie dlatego, że do tej pory nie miałam balkonu, a księżyc widywałam na przepustkach, bo przy Froncie wiecznie mgła… a teraz zobacz - powiodła zapalonym skrętem po tarasie - Krzesełka, pierdzidełka i rośliny ozdobne. Stoliczki, świeczuszki… poduchy, kuta balustrada, kamień… idealna sceneria żeby zluzować - pokiwała głową i spytała cicho - Wciąż grywacie w magazynie przy szpitalu? Pytam, z ciekawości. Nie po to żeby kiedyś wpaść na próbę. Przypadkiem oczywiście - zapewniła szybko z powagą.

- Tak. Póki znów nie przepijemy czynszu. Albo coś się nie zajara. Albo nas stamtąd nie pognają. Chociaż raz nam się w jednej sufit zawalił. Ale chcieliśmy zrobić racę z kanistra benzyny i paru dodatków. Właściwie to się udało. Tylko ten sufit… - Rude Boy zastanawiał się chwilę ale zaczął mówić tym swoim zblazowanym tonem, że trudno było oddzielić kiedy mówi prawdę a kiedy już zaczyna ściemy i bajery. Bawił się przy tym odkrytym kobiecym ramieniem przesuwając opuszkami palców w jedną i drugą stronę. - No fajnie jakbyś miała jakieś odbitki. Fajnie by je mieć. - dorzucił po chwili.

- Da się załatwić - Mazzi zaśmiała się cicho, pstrykając niedopałkiem za balustradę po czym wstała, poprawiając szlafrok. - A teraz chodź, posiedzimy chwilę z dziewczynami nim nie rozjedziemy się do obowiązków. Dziś czeka nas mały numer do odwalenia, musimy się przygotować. Wiesz, ciuchy i inne babskie sprawy…obroże, smycze. Jedziemy do Domu Weterana na obiad, powkurzać paru sztywniaków w kamaszach.


Droga do Kołchozu przebiegła bez niespodzianek, atmosfera wewnątrz bryki Eve panowała iście szampańska. Dziewczyny przekrzykiwały się, chichotały i przeglądały w lusterku, poprawiając makijaż albo włosy. Wystrojone jak na najlepszy balet zajechały pod Dom Weterana nim Mazzi zdążyła wypalić drugiego papierosa. Koła zachrzęściły na żwirze, auto stanęło, a saper wzięła głęboki oddech, nie kryjąc wyrazu zadowolenia nie znikającego z jej gęby.
- Dobra moje panie, zaczynamy zabawę - klasnęła w dłonie, rozplątując smycz. - Di, Eve, was biorę pod ramię. Val, ty idziesz przed nami - zamachała smyczką wesoło - Cycki do przodu, brody do góry i lecimy z koksem!

- Ta jest! - dziewczyny odkrzyknęły równie radośnie gdyż stężenie ekscytacji na siedzenie wozu było niesamowite. Jakby było gdzieś dalej to chyba w końcu zaczęłyby się bawić same ze sobą. No ale dojechały! Więc pstrokata ferajna w szpilkach, ostrych makijażach i kieckach tak skrajnie kontrastująca z mieszkańcami tego domu wysypała się z samochodu na parking. Val ustawiła się aby Lamia mogła zapiąć obrożę do jej smyczy i po chwili było gotowe. Śniada Indianka i krótkowłosa blondynka zajęły kluczowe pozycje oplątując się wokół ramion Lamii jak na wdzięczne i rozkiślowane kociaki wypadało.

- Ojej ale to jak ja będę szła pierwsza to mam coś mówić? A jak się będą mnie coś pytać? - Val nagle uświadomiła sobie skutek uboczny tego, że ma iść pierwsza i trochę ją to stropiło. Obejrzała się do tyłu na Lamię aby znaleźć tam jakąś poradę.

- Nie dygaj skarbie - saper wychyliła się i zostawiła na stropionym pyszczku całusa. Uśmiechnęła się ciepło i na moment oderwała ramię od pasa Eve aby poprawić dredziarze włosy i obrożę. Założyła też okulary przeciwsłoneczne na nos - Uśmiechaj się, a gadanie zostaw mnie… - wymruczała, sprawdzając czy łańcuch dobrze trzyma, a potem klepnęła kelnerkę delikatnie w pośladek na zachętę. - Bądź dobrą suczką i przebieraj nóżkami. Idziemy drogie panie.

- Ojej, weź tak nie mów przy mnie bo mi się te turbo z miejsca odpala. - Eve westchnęła cicho i przygryzła do tego swoją pełną wargę słysząc ten kuszący szczebiot między swoimi kumpelami. Di zaśmiała się, Val też i wróciła do roli prowadzącej tą foczą procesję. Już na parkingu przyciągały spojrzenia ale niedługo przed porą sjesty okolica była już dość pustawa więc ci co ich widzieli mrugali oczami albo posyłali niedowierzające spojrzenia gadając jeden z drugim.

Przeszły przez cały kram z budkami wspomagającymi techniki żywieniowe domowników byłego uniwerku i tu ktoś zagwizdał, ktoś coś powiedział ale zaskoczenie było zupełne. Cztery, zjawiskowo odstawione dziewczyny z czego jedna na smyczy no to chyba nie był zbyt powszechny widok i wszyscy zapomnieli języka w gębie. W każdym razie nie usłyszały nic sensownego skierowanego w swoją stronę.

Szły dalej. Prowadząca kobieta prowadzona na smyczy szła w swoich blond dredach i czarnej, lateksowej kiecce z wysokim kołnierzem. Warstwy lateksu nie dopinały się a jedynie były sugestywnie zasznurowane jak w gorsecie więc powstawała ciekawa, kusząca oko szczelina jasnego ciała dobitnie kontrastującego z błyszczącą czerną lateksu. Do tego frywolne rękawy dodające nocnego powabu i tajemniczości noszącej go kobiecie. Za to szczelina na dole kreacji rozszerzała się tak samo jak na dekolcie widać więc było koronkową, czarną bieliznę dredziary. A dla głuchych był jeszcze zwracający uwagę stukot obcasów.

Eve zdecydowała się na podobną stylizację korzystając z bogatych zasobów garderoby okularnicy. Miała kieckę może do połowy uda za to z odkrytymi ramionami i sugestywnie zarysowanym dekoltem. Błyszcząca, lateksowa czerń sukienki oraz jasna biel jej skóry ładnie kontrastowała czerwień sukni kobiety do jakiej się przytulała. Diane miała na sobie coś podobnego tylko jej lateks był na ramiączkach no i zajmował przód i tył kiecki. Za to boki miała wypełnione pończochowym materiałem przez co wyszczuplało optycznie jej i tak szczupłą sylwetkę.

No a między swoim heroldem i dwójką muz szła sama czerwona dama w eleganckiej, wieczorowej sukni. Odkryte ramiona i szerokie wycięcie jakie ciągnęło się od dekoltu aż po sunącą po ziemi czerwoną suknię i ukazujące się kusząco w tym wycięciu jasne, smukłe udo. No to tak. Sądząc po reakcji sprzedawców szybkiego żarcia i nielicznych domowników jacy się tutaj gdzieś kręcili przy nadmiarze czasu wolnego to chyba nie był to zbyt codzienny widok. Taka czerwona dama otoczona i poprzedzana przez trzy dziwki w czarnych lateksach. I jedną na smyczy. Wrażenie i zaskoczenie było więc porażające. Nikt ich nie próbował zatrzymywać ani nawet nie skonstruował żadnego sensownego pytania czy zdania.

Przeszły więc przez bramę wejściową bez najmniejszych przeszkód i kierowały się ku wejściu głównemu do budynku dawnego uniwersytetu. Wtedy Lamia zorientowała się, że na pobliskim boisku jakieś łepki grają w kosza. I to chyba nawet ci samy co spotkała ich parę dni czy tydzień temu.

Trudno było jej powiedzieć dokładnie ile minęło od ich spotkania, ponoć szczęśliwi czasu nie liczą, a nie dało się trzymać nosa na kwintę w podobnym towarzystwie.
- Znam ich - powiedziała do dziewczyn, zwalniając kroku. Odwróciła głowę w stronę boiska i widząc znajomego Latynoskiego cwaniaczka uśmiechnęła się pod nosem - Pomachajcie chujkom kociaczki… i zapaliłabym - odwróciła się do Indianki, całując ją w szyję - Ale mam zajęte ręce. Odpalisz fajka i mnie poczęstujesz? Może być metodą usta-usta.

- No pewnie. - Di zgodziła się bez oporów i gdy obydwie blondynki ochoczo machały swoimi zgrabnymi rączkami w stronę boiska Indianka wyjęła z torebki paczkę fajek i sprawnie ją odpaliła. Zaciągnęła się mocno patrząc z bliska na twarz czerwonej damy a potem przysunęła swoje usta do jej ust i długim chuchnięciem przekazała jej tytoniową chmurę.

- Jeszcze maszka, czy wolisz sama? - zapytała pokazując na trzymanego skręta. A na boisku powstał chaos gdy chłopaki coś nagle mieli kłopoty z koncentracją, piłka do kosza gdzieś tam sobie sama kicała po rozgrzanym asfalcie a oni stracili zainteresowanie nią obserwując to niecodzienne żeńskie widowisko.

- Ej, niektórzy są całkiem całkiem. - Eve okiem zawodowego fotografa rzuciła cicho do swoich koleżanek nie przestając się wdzięczyć i kokietować tamtych na boisku.

- Sulivan, Charlie… a ten w bandanie to Josh - Mazzi wygrzebała z pamięci parę imion. Wzięła bucha, zaciągając się z przyjemnością, a potem szarpnęła smyczą, przez co Val wpadła plecami na jej tors. Wychyliła się szukając jej ust aby przekazać chmurę dymu.
- Nie myśl że o tobie zapomniałam - zaśmiała się po wszystkim, całując ją w policzek. Zerkała na pole do kosza, aż w końcu pokręciła głową z krzywym uśmiechem.
- Co jest Josh, znowu masz problem trafić do kosza?! - zawołała wesoło i dodała ciszej - Poprzednio prawie przywalił mi piłką w łeb. Potem grałam z nimi, potem mnie wkurwił… ciężko mi się z nimi dogadywać. Spadła mi tolerancja na wojskowy beton, dopalimy i spadamy do środka.

Szarpnięcie za smycz zaskoczyło kelnerkę ale gdy wpadła na front damy w czerwonej sukni już zrozumiała o co chodzi i spełniła się w roli wdzięcznej foczki bardzo ładnie. Posłusznie odchyliła głowę, otworzyła usta i połknęła tytoniową chmurę z ust czerwonej damy.

- W dziurki trafiam bez pudła! Chcesz zobaczyć?! - latynoski cwaniak całkiem szybko odzyskał rezon i przybrał zawadiacką pozę co to nie on. Reszta załogi przybiła piątki, żółwiki i uśmieszki gdy bez żenady obcinali wzrokiem grupkę odstawionych jak milion gambli kobiet.

- Przykro mi chłopaki ale dzisiaj naszymi dziurkami dysponuje tylko Księżniczka! Więc no my to nic nie możemy tylko tak dla ozdoby i jej przyjemności tutaj jesteśmy! - Eve odszczekała się całkiem wesoło rozkładając na chwilę wolną rękę w geście, że nic na to nikt tutaj nie poradzi poza Księżniczką i na dowód tego wtuliła się w swoją Księżniczkę. Jej riposta rozbawiła pozostałe kumpele i wywołała szum rozbawienia za ich plecami wśród sprzedawców i ich klientów w budkach. Nawet Josh i reszta wydawali się być ubawieni i nie mieć jej tego za złe.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline