Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2019, 02:15   #103
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Widziałam ostatnio, szkoda całego dnia żeby ci tłumaczyć co i jak! Nie szkolę już szeregowców, zresztą myślałam że wolisz kolegów! - Mazzi zrobiła smutną minę, wydymając usta. Objęła mocniej dziewczyny i raz jeszcze zaciągnęła się skrętem. - Mógł mnie przelecieć ostatnio, ale wolał piłkę. I kolegów - wyjaśniła ciszej, ukrywając rozbawienie. Jak to niewiele trzeba było aby zmienić komuś punkt widzenia. - Miałam kaca, słońce paliło… nie pamiętam nawet po której imprezie tak się zniszczyłam. - wzruszyła ramionami biorąc kolejnego bucha.

- Ja tam bym wolała twoje piłki. - Diane spojrzała w dół, w czerwony dekolt aby wskazać wzrokiem na piłki o jakich mówiła.

- A ja tam bym się nie pogniewała za zabawę z nimi. No ale jak sztama to sztama. - Eve też w końcu odwróciła się od grupki koszykarzy plecami uśmiechając się do swoich kumpel. Josh i spółka odkrzyknęli im coś ale nie brzmiało to zbyt mądrze i chyba tak stracili rezon jak i nadzieję na bliższe poznanie się z Lamią i jej gorącymi foczkami.

Mazzi zaś dopaliła i skiepowała fajka więc były gotowe ruszyć dalej. Val znów przyjęła na siebie rolę herolda na smyczy i poszła przodem. Otworzyła drzwi główne i nawet była na tyle pomysłowa, że przytrzymała je otwarte dla pozostałej trójki. Gdy znalazły się w środku dostrzegły starego, wiecznie zaspanego Murzyna za biurkiem recepcji. Fred był na swoim posterunku jak zwykle. Cała czwórka podeszła do tej recepcji i dziewczyny powypinały swoje tyły i zaprezentowały z przodu swoje dekolty. A w takich kreacjach w jakich były ich wdzięki eksponowały się ślicznie. No ale Fred chyba niedowidział albo po prostu był aż tak stary.

- Tak panienko? - zapytał podnosząc głowę do góry i właściwie nawet nie do końca było wiadomo do której z nich to mówi.

- Hej Fred, Lamia Mazzi… zgłaszam że jakby co nie trzeba mnie szukać - saper uśmiechnęła się ciepło do Murzyna, przybierając wesoły ton głosu - Mam gości, przyjaciółki wpadły do mnie z wizytą. Nie będzie problemu jak pójdziemy na obiad i chwilę się powłóczymy po moim pokoju?

- A tak… tak panienko… Lamia Mazzi tak? A jaki pokój? - Fred pokiwał głową i można było odnieść wrażenie, że nie do końca łapie wszystko co się dookoła niego dzieje. Ale wystarczająco by w miarę sensownie prowadzić rozmowę. Otworzył swój zeszyt z tabelkami i naziwskami w pokojach gotów znaleźć odpowiedni pokój i nazwisko.

- C-1-69 - saper szybko wyrecytowała numer, zerkając mu przez blat na kajet - Raz już wzywaliście na mnie policję, chyba w poniedziałek. Że niby się gdzieś zapodziałam… u jakiejś Betty.

- Takie procedury panienko. Dla waszego bezpieczeństwa. Sprawdzamy czy nic wam się nie stało. O. Jest. Tak. Lamia Mazzi. C-1-69. - recepcjonista pokiwał swoją bardziej siwą niż czarną głową na znak, że znalazł co potrzeba. - Tak, tak panienka ma ten pokój. To panienka może tam pójść. Na stołówkę też. Koleżanki jak chcą to mogą iść również. Ale tylko do 22 bo wtedy koniec pory odwiedzin. - Fred postukał długopisem w zeszyt przy nazwisku Mazzi i podniósł wreszcie oczy znad kajetu aby popatrzyć na lokatorkę tego domu i jej koleżanki.

- Możemy zostać do 22-giej? No to chyba tyle nam aż nadto wystarczy. - Eve roześmiała się radośnie machając do niego rączką w zalotny sposób. Te zielone światło na wizytę przyniosło ulgę i pozostałym dziewczynom bo też wyglądały na ubawione.

Mazzi przygarnęła je do siebie, również się śmiejąc pogodnie. Przez chwilę obawiała się, że ją wymeldowali na zbity pysk, a tu taka miła niespodzianka.
- Dzięki Fred, to my lecimy. Przed 22 na pewno nas tu nie będzie - pożegnała się z recepcjonistą, ciągnąc foczki w stronę stołówki - Chodźcie, zjemy coś i przepłuczemy gardło… potem wpadniemy do pokoju bo zostawiłam tam bluzę… aaa potem się zobaczy. Świetlica ma całkiem wygodne kanapy.


Droga się nie zmieniła i sierżant w stanie spoczynku pamiętała drogę do stołówki. Val znów szła na przedzie a pozostałe kumpelę flankowały swoją czerwoną Księżniczkę. Im bliżej stołówki tym ludzi było więcej. I tym większe zdziwienie budziły na korytarzu. Domownicy, w większości mężczyźni, przystawali i otwierali tak japy jak i oczy ze zdziwienia widząc tą czerwono - czarną procesję. Ktoś gwizdną, ktoś rzucił pytanie o cyrk ale dominowało głównie zaskoczenie. A na samej stołówce jeszcze się to spotęgowało.

Gdy Val otworzyła usłużnie drzwi do stołówki i niejako zapowiedziała główną trójkę już w ciągu paru chwil wszystkie głowy przy stołach i w kolejce, za okienkami obsługi skierowały się w ich stronę. Przez salę przeszedł szmer zdumienia. No i coś większość tych spojrzeń nie mogła odkleić się od tych czterech, powabnych, kobiecych sylwetek na wysokich obcasach. Val wróciła na swoją czołową rolę ale zatrzymała się niepewna gdzie udać się dalej.
- I znowu kolejki… nic się nie poprawiło - Mazzi westchnęła ciężko, krzywiąc z dezaprobatą umalowane usta. Rozejrzała się powoli po sali, aż jej wzrok wyłapał znajomą sylwetkę moździerzysty z C196. Siedział sam pod oknem, a przed sobą miał talerz z zaczętym posiłkiem. Na jego widok we wnętrznościach Lamii zwinęło się coś czarnego i śliskiego. Poprzednio skacowana wylała mu się przez ścianę, nim nie zwinęła maneli i nie opuściła pokoju niczym zbity pies. Na szczęście teraz nie była sama.
- Widzicie typa pod oknem? Stolik obok, ten pusty - zakomenderowała, wskazując odpowiedni kierunek, a na jej twarz wrócił kuszący uśmiech - Zajmiemy miejsce i zobaczymy co mają dziś w menu. Karmią nieźle, ciasta też niczego sobie wydają… - podrażniła nosem policzek wpierw Eve, a potem Diane - Macie ochotę na coś konkretnego?

- A chodźcie zobaczymy co mają w menu. - Eve zmysłowo zamruczała ocierając się policzkiem o policzek czerwonej damy i wygięła się przy tym kusząco niczym zawodowa tancerka go go o swoją rurkę. Podeszły do wypisanych kredą na tablicy zestawów i przez chwilę go komentowały. Kuchnia nie była taka najgorsza. Właściwie na frontowe realia to był to pięciogwiazdkowy hotel. Kilka rodzajów składników z każdego rodzaju z których można było uzbierać klkanaście zestawów obiadowych więc wybór byl spory. Do tego dwie zupy, kompot, dodatki w stylu chleba, musztardy, keczupu i reszty przypraw.

- To jest wojskowa kuchnia? Cholera ja myślałam, że oni ciągle wpieprzają tylko te konserwy. Nieźle tutaj karmią. - Diane przyznała z zaskoczeniem ale mnogość potraw budziła jej uznanie. No rzeczywiście jak się człowiek tutaj stołował to niejedna kuchnia hotelowa mogła pozazdrościć takiego menu. I głodnym tutaj chodzić było trochę trudno. Armia jednak dbała o swoich weteranów przynajmniej pod tym względem.

- To chodźcie zajmiemy stolik a potem pójdziemy po coś do jedzenia. - Eve zdecydowała w końcu bo trochę straciły na impecie wejścia gdy tak stały oglądając wymazane kredą tablice z menu. Ruszyły więc do stolika zaproponowanego przez Lamię i tam się rozsiadły. Rich oczywiście poznał Lamię ale zareagował podobnie jak chyba wszyscy tutaj. Znaczy kompletnie zapomniał języka w gębie i nie miał pojęcia co powiedzieć i jak zareagować.

- Usiądziesz? - Eve zaproponowała miejsce Lamii odsuwając jej krzesło aby ta mogła spocząć jak na damę a nawet Księżniczkę wypadało.

- No. To na co teraz masz ochotę? - Di położyła dłonie na swoich biodrach stając obok krzesła jakie wybrała Lamia i czekając na polecenia. Pewnie celowo przybrała taki ton i pozę jak dziwka pytająca klienta. Obok stanęła Val wciąż trzymana na smyczy a i Eve zajęła miejsce z drugiej strony więc wszystkie trzy lateksowe panienki stały wokół siedzącej czerwonej damy i czekały na jej polecenia. A obok siedział Rich i nie mógł uwierzyć w to co widzi i słyszy tak bardzo, że chyba zapomniał, że przyszedł tu coś zjeść i takie tam.

Mazzi nie dała się prosić, chociaż jak to Księżniczki mają w zwyczaju, musiała odrobinę pomarudzić i pozwlekać, wpierw obmacując wzrokiem raz jedną, raz drugą dziewczynę i tylko tej na smyczy nie poświęcała za dużo uwagi.

- Mam ochotę na coś ostrego - uśmiechnęła się - Pieprznego i krwistego - dodała niskim głosem, biorąc Indiankę za rękę i pomogła jej usiąść sobie na kolanach. Od razu objęła ją w pasie, gładząc po plecach od łopatek aż po pośladki.

- Tylko kiepsko spałam, boli mnie szyja - dodała tonem skargi, zerkając wymownie na Eve. Na koniec powolnym wężowym ruchem przejechała dłonią po swoim ciele, zaczynajac na biodrze i kończąc na wysokości piersi. Odchyliła lekko materiał, wyjmując zza niego zwitek talonów.
- Przynieś nam obiad - wymruczała do Val, odpinając jej smycz i zamiast tego chowając za miseczkę stanika zrolowane talony. - Sobie też możesz wziąć.

- Dziękuję. - Val sprytnym ruchem zawodowej kelnerki przyjęła zamówienie i talony a nawet dygnęła lekko po czym ruszyła w kierunku kolejki jaka czekała po posiłek. Nawet nie była taka duża, ledwo kilka osób. Ale i tak kobieta w blond dredach, kolczyku w nosie, obroży i obcisłej, czarnej lateksowej kiecce pasowała tam jak pięść do nosa. No i wzbudziła niemałą sensację. Za to pozostałe dziewczyny też jak się okazało umiały całkiem nieźle odgrywać swoje zaplanowane role.

Di usiadła na czerwonych kolanach jak to na wdzięczną foczkę przystało. Ustawiła się tak, że Lamia miała pierwszorzędny widok na jej przyjemnie wypełniony lateksowy dekolt. Okazywała też oznaki wszelkiego zadowolenia gdy dłoń Księżniczki błądziła po jej ciele. A dłoń ta mogła wyczuć gładki, ciepły od ciepłoty ciała lateks, pończochowy materiał i gorące ciało tuż pod spodem albo przyjemną w dotyku, zdrową skórę o indiańskiej cerze.

- Pozwolisz, że trochę nawilżę? Bo tak na sucho to może dojść do nieprzyjemnych otarć. - Eve nachyliła się a więc przy okazji wypęła się do publiczności gdy zasugerowała pewien pomysł swojej Księćzniczce. I na dowód o co jej chodzi pocałowała jej odkryty bark. A potem przesunęła powoli językiem wzdłuż niego kończąc pocałunkiem na środku karku. Następnie ponieważ nie wzięły żadnego żelu do masażu fotograf chętnie służła swoimi ustami i językiem aby nawilżyć skórę łopatek, karku i barku czerwonej damy a następnie przynieść im ulgę za pomocą palców.

- A mi coś znajdziesz do roboty? - Diane leniwie pogłaskała palcami po karku Lamii też nieźle już rozochocona kotłującymi się w żyłach hormonami.

- Ktoś będzie musiał mnie nakarmić - odpowiedziała, zbliżając twarz do jej twarzy, zatrzymując się ustami tuż przy jej ustach i uniosła jedną brew - Ale skoro jeszcze nie ma nic na stole…zajmijmy się przystawką - zmieniła ton głosu na kosmato rozbawiony, wplatajac palce w czarne włosy i przyciągnęła gangerkę do siebie, całujac ją głęboko i dokładnie, nigdzie się przy tym nie spiesząc. Dłońmi cały czas błądziła po jej ciele, przechodząc z pleców na przód, tam gdzie skóry nie okrywał czarny lateks. Trwało to długą, mokrą chwilę nim nagle nie przerwała, odchylając się do tyłu i spoglądając z udawanym zdziwieniem na współlokatora siedzącego stolik obok.
- O, nie zauważyłam cię - wróciła na poprzednią pozycję i powiedziała rozbawiona do towarzyszek - To Rich, jeden z tych… współlokatorów.

- Czeeść Riichh! - Di odwróciła się trochę do tyłu a Eve uniosła się do góry aby móc spojrzeć i radośnie zapiszczeć do zmieszanego mężczyzny. Ten miał w tym momencie minę wybitnie niewyraźną. Poczerwieniał na twarzy jakby przyłapany na podglądaniu. Niepewnie uniósł dłoń w geście powitania i przez twarz przebiegł mu skurcz co chyba miał być jakimś rodzajem uśmiechu. Sprawiał wrażenie jakby w tej chwili wolałby być gdziekolwiek byle nie tutaj.

- Cholera ale się napaliłam. Mam nadzieję, że gdzieś to zrobimy. Byle szybko. - Diane wyszeprała na tyle cicho, że słyszała to tylko Lamia i Eve. Blondyna zamruczała twierdząco wracając do nawilżania karku i szyi czerwonej damy.

- U mnie w samochodzie ciężko. Za mały jest. Chyba, żeby gdzieś szybko pojechać. Też już mnie aż ściska wszystko. I mam cholerną ochotę nawilżyć coś jeszcze. - wyznała równie cicho jak Indianka a jej oralne talenty były równie wielke jak jej zaangażowanie. Niestety w porównaniu do całości sylwetki czerwona sukna zostawiała jej niewielkie pole do manewru.

- O, Val wraca. - Di spostrzegła powracającą kelnerkę. Któa okazała się wymarzoną osobą do wykonania tego zadania bo chociaż niosła na tacy cztery porcje obiadowe to nie miała z tym najmniejszych kłopotów. Szła równo, pewnie i bez wahania jakby nic nie dźwigała. Stanęła przy stole i zaczęła rozstawiać obiad i zastawę z tą samą wprawą. Po chwili stół był zastawiony a obiad gotowy zaś kelnerka czekała grzecznie na dalsze polecenia.

W całym obrazku jedna rzecz się Lamii nie spodobała. Zmarszczyła więc brwi, robiąc minę podpatrzoną u Betty, gdy wchodziła w rolę srogiej pielęgniarki.

- Co ty sobie myślisz Val? - spytała oschle, krzywiąc usta. W powietrzu świsnęła ostrzegawczo smycz - My jemy przy stole, ty pod. Potem chyba masz coś jeszcze do roboty, pamiętasz? - wymownie podniosła trochę nogę, bujając diabelnie wysokim obcasem. Do pozostałych kobiet zwróciła się znów tym kocim głosem.

- Mam tu pokój, łóżko… cienkie ścianki, ale myślę że sobie poradzimy - zaśmiała się kosmato i trzepnęła Eve w tyłek - wystarczy, teraz jemy - na koniec popatrzyła wymownie na Indiankę. W końcu ktoś miał ją karmić, żeby przypadkiem się nie ubrudziła.

- A no tak! Przecież tu mieszkałaś! No to jesteśmy w domu. - Eve roześmiała się jak nie za tego klapsa to na wieści jakimi obdzieliła ich Lamia. Blondyna siadła po lewicy byłej mieszkanki tego domu. Poczekała jednak aż Val schyli się i posłusznie wejdzie pod stół. A przy tym coś jakoś wcale nie wyglądała na gnębioną niewolnicę. Raczej przeciwnie jakby właśnie miała odebrać główną nagrodę.

- O rany, Lamia, marzyłam o tym odkąd widziałam jak zakładasz te szpileczki! - spod stołu Lamia i Diane złapały jeszcze spojrzenie dredziary pełne roziskrzonych iskierek podniecenia. Ale zaraz znikły i nawet jak się spojrzało na dół to zwykle widać było tylko blond dredy. Za to Mazzi czuła jak usta i język kelnerki pieczołowicie nawilżają każdy fragment butów, stóp i kostek jakie z nich wystawał. Zwłaszcza z lubością zajmowała się obcasami elegancko sprawiając, że na przemian pojawiały się to znikały w jej ustach.

Diane zaś przejęła na siebie rolę karmicielki. Ukroiła kawałek krwistego steka, wbiła na widelec i podała ten pierwszy kawałek czerwonej damie.
- Robi się zbiegowisko. - mruknęła cicho ale miała rację. Wcześniej to tak jeszcze lokatorzy na stołówce tak niby tylko gapili się z bezpiecznej odległości. Ale teraz, gdy jedna z lateksowych panienek wylądowała pod stołem i ustnie zabawiała się butami i stopami czerwonej damy to co niektórzy wstali z miejsc aby lepiej widzieć widowisko albo podeszli bliżej czy zapomnieli gdzie mieli iść ze swoimi tackami i jakoś tak dziwnie wzrok im kierował się ku ich stolikowi albo obsiadali pobliskie. Zapowiadało się, że lada chwila zrobi się ich cała zgraja.

- Mogłabym tak jeść codziennie - saper w czerwieni westchnęła, otwierając usta aby dostać kolejny kęs. Jako że miała wolną rękę, bez przeszkód głaskała nią przedramię blondynki, robiąc do niej słodką minkę pasionego śmietanką kota.
- Robimy zakłady który pierwszy dostanie zawału? - szepnęła rozbawiona i dodała gdy przełknęła co jej Di zapakowała do ust - Na którego masz ochotę Eve? Wybierz sobie któregoś, weźmiemy go ze sobą na górę - puściła jej oko, kończąc szepty i wracając do w miarę normalnego tonu - Eve kochanie, podasz mi coś do picia? Di też wygląda na spragnioną - wskazała wzrokiem szklankę w zasięgu dłoni, jednak jakby zbyt daleko dla jej majestatu.

- Ależ oczywiście Księżniczko. - Eve nie dała po sobie nic poznać tylko podniosła się aby nalać do kubka kompotu.

- Ja chyba też mogłabym polubić takie posiłki. - Indianka zgodziła się z wnioskami kobiety jaką karmiła i jakiej siedziała na kolanach. - Tylko te towarzystwo… - wymownie obcięła wzrokiem powiększający się tłumek w większości samców. - Jakbyśmy były same to bym chętnie z tobą pobawiła się teraz w rodeo. - westchnęła trochę zasmucona i nachyliła się aby podać na widelcu kolejny kęs jedzenia. - Wzięłam tą zabaweczkę Madi. Tak na wszelki wypadek. - szepnęła do Lamii gdy zbliżyła swoją twarz do jej twarzy.

- No też mi się podoba. No ale tutaj nie mogę zdjąć kiecki aby obsłużyć te szpile jak należy. - z dołu Val widocznie też śledziła przebieg rozmowy i obecna sytuacja nieco ją ograniczała.

- Oj, przestańcie marudzić laski! Zgodziłyśmy się zostać dziwkami Lamii na ten wypad więc będzie jak Lamia chce i koniec. - fotograf stanęła przy krześle czerwonej damy i ofuknęła swoje kumpele gdy podawała jej kubek pełen kompotu. - I mówisz, że mamy jakiegoś skitrać na górę? No czekaj, niech ich przefiltruje. - blondynka w czarnym lateksie zaczęła bez żenady przyglądać otaczającym je twarzom i sylwetkom. - A właściwie o jakich zabawach myślisz? Dla siebie czy dla którejś z nas? - zapytała mimochodem.

- Hmmm… - saper mruknęła zamyślona, żując powoli co miała w ustach. Przełknęła, popiła kompotem podanym przez gotowe do działania usta Indianki i też otwarcie rozejrzała się po sali, ale skończyła te obserwacje ciężkim westchnieniem - O ile kogoś się tu znajdzie. Mówiłam wam, w większości erotomani gawędziarze. Jak ten Josh przy koszu… no a ten woli planszówki - wskazała niedbałym ruchem na Richa stolik obok. Bujała kociakiem na kolanach, wzdychając sugestywnie co parę chwil, przez zabiegi Val. Siedziały już dobrą chwilę, nikt jednak nie podszedł ani nie zagadał. Gapili się, tyle. Gdyby był tu RB już siedziałby z nimi przy jednym stole i najpewniej ciągnął gdzieś w krzaki… chociaż pewnie nie kłopotałby się wyciaganiem i bajerował żeby brać od razu. Na miejscu, nie na wynos. Sierżant uśmiechnęła się pod nosem.
- Oj kociaki… przecież się z wami podzielę - zamrugała, wachlując rzęsami - Pytanie czy się widzisz tu kogoś, kto by dał radę nam trzem naraz… pamiętaj. Tu sami weterani, a nie każdy jest jak ja - przyciągnęła blondynę za rękę żeby skwitować sentencję mokrym pocałunkiem.

- A poczekaj, a zapytam. - blondyna dała się pocałować i oddała głęboki i mokry pocałunek. Tak samo jak z drugiej strony siedzącej na krześle kobiety w czerwieni usta dredziary ze znawstwem błądziły od kostek w dół. Widząc przyzwalający gest dłonią krótkowłosa blondyna wyprostowała się i jeszcze raz rozejrzała się po okolicy.

- Przepraszam was panowie ale mam pewne pytanie. - fotograf podniosła głos aby być lepiej słyszana na tej sporej sali i jednocześnie przykuć uwagę. - Nasza Księżniczka ma ochotę ta porządne bolcowanie. I my trzy też. Czy znalazłby się jakiś mocarny dżentelmen który mógłby nam pomóc w tej strasznej potrzebie czy jednak zostawicie nas złaknione same i będziemy musiały zadowolić Księżniczkę tylko we trzy? - fotograf zapytała z uprzejmą miną jakby pytała koło czyjego auta zaparkowała swoją maszynę. Na stołówce zapanował moment ciszy i bezruchu. Lamia poczuła, że nawet Val tam na dole zamarła słysząc to obwieszczenie. A właśnie dbała o odpowiednie nawilżenie jej pięty i śródstopia.

- Ale numer… - Diane też była pod wrażeniem i szepnęła cicho patrząc chytrze na Lamię, w górę na stojącą przy nich fotoreporterkę no i na nagle rozgorączkowany tłum dookoła. Zapytani widzowie zaczęli coś sobie nawzajem tłumaczyć, śmiać się nerwowo, poklepywać no ale w końcu jakoś nikt się nie zgłosił.

- No nie wierzę… Nikt? Ja nie wiem, my jakieś szpetne jesteśmy? - Diane po chwili tego rozgardiaszu i niepewności zareagowała pierwsza patrząc i mówiąc z irytacją odrzuconej kobiety.

- To jak nic to chodźmy do pokoju. Same sobie zrobimy bajlando. - z doły doleciała do nich propozycja blond dredziary. Eve tego nie skomentowała tylko popatrzyła pytająco na Księżniczkę czekając co ta na to wszystko powie.

- Już wiecie dlaczego przeszłam na emeryturę - Lamia smutno westchnęła, aż się serce krajało od słuchania - Choćby nie wiem co… zawsze w końcu kobieta skazana jest na samą siebie. - pokiwała smętnie główką, przeżuwając ostatni kęs steka. - Dokończę popitę i idziemy do mnie. Nie ma co tu siedzieć, jak same zgredy i sztywniaki. - zadecydowała machając ręką jakby odganiała muchę.

- No. Jak ten trepowy beton ma nas obronić na tej wojnie to już powinniśmy kombinować nad aktem kapitulacji. - u Diane wystąpiły chyba naturalne u niej i jej bandy objawy wszelkiej, możliwej niechęci do mundurowych. Teraz jakby był punkt kulminacyjny tej niechęci i Indianka wyglądała na zwyczajnie wkurzoną za taki numer. Obywie blondynki też powstały od stolika bardziej oszczędne w objawach niechęci ale i tak zniechęcone.

- No porażka. - Eve zgodziła się czekając aż czerwona dama wstanie od stołu i gotowa.

- Mam znów iść na smyczy? - Val podeszła do Lamii wskazując wzrokiem na bezpańską obecnie smycz w rękach Mazzi.

- Szkoda, że nie ma Rude Boy’a. Jego na pewno nie trzeba by prosić. A wy jesteście banda złamasów! Punk rock to nie jest bułka z masłem! Nie macie pojęcia o prawdziwym punkowaniu! - motocyklistce z tej złości zaczęły wychodzić agresywne emocje i takież odruchy. Krzyczała pod koniec już na całą stołówkę.

- Chodź Di, do pokoju, daj sobie z nimi spokój. Usiądziesz mi na twarzy to się zrelaksujesz. Albo Lamia na pewno wymyśli nam jakieś fajne zajęcie. - Eve złapała za odkryte ramiona punkówy aby ją uspokoić i lekko naprowadzić ją w kierunku wyjścia. Indianka machnęła chyba na to w końcu ręką bo rzeczywiście dała już spokój tym cholernym trepom.

Żeby ukoić ból Indianki saper przyciągnęła ją do siebie blisko. Ścisnęła jej pośladek, kąsając w odsłoniętą szyję. Rzeczywiście RB wiedziałby co robić.
- Już ja ci coś wymyślę - stwierdziła zaczepnym tonem, przypinając dredziarę jak poprzednio i uśmiechnęła się do niej - Na razie zapnę cię tak, resztę dostaniesz w pokoju. W razie czego wpadniemy wieczorem do Claudio Estebana. On też wie co zrobić z damami w potrzebie, nie ma co się złościć - zaśmiała się pogodnie, biorąc Eve pod wolne ramię - Niektórzy po prostu wolą się gapić, a potem zwalić kapucyna w kiblu, kwestia gustu. Chodźcie drogie panie, nie przyjechałyśmy tu na pogrzeb. - o dziwo brunetce humor dopisywał i to szampański. Widok tych wszystkich zmieszanym mord dookoła działał jak balsam na rogatą duszę. Wiedziała co będzie tematem rozmów przynajmniej do końca tygodnia, tak samo skojarzeń, gdy przypadkiem znowu zawita do kołchozu choćby sama.

- No. No dobra… - Indianka ostatecznie się uspokoiła i może dlatego, że szły już do wyjścia i cała stołówka pełna trepów z wolna zostawała za nimi. Val znów wróciła do roli herolda zapowiadającego główną trójkę nadchodzącą za nią.

- Do Claudio czy gdzieś indziej to nie wiem. Myślę, że jak mamy odwiedzić Tashę w Neo i ją sprawdzić i takie tam to niewiele zostanie nam czasu na coś innego. - Eve objęła czerwoną talię i zwróciła jej uwagę na ten dość napięty grafik jaki na dzisiaj jeszcze miały w planie.

- Podoba mi się. Chętnie bym się nią zajęła. - Di też przywitała zmianę tematu z ulgą i chętnie go wymieniła na ten stołówkowy.

- Właśnie tak sobie myślę dziewczyny. Jak mamy ją sprawdzać… - Eve spojrzała w bok na idące kumpele z jaką była umówiona na to sprawdzanie. - I mamy w planie to nagranie w miejskich łaźniach… - podjęła pomysł o jakim rozmawiały jeszcze w domu, przed wyjazdem. - No to może to połączmy? Wiecie ja naprawdę tam dawno nie byłam i nie wiem jak to wygląda teraz. Myślę, że nie byłoby głupie sprawdzić zanim się tam wpakujemy całą zgrają. Co wy na to? - dziewczyna o krótkich włosach popatrzyła pytająco gdy szły korytarzami dawnego uniwersytetu kierując się do Bloku C.

- A ona da się wyciągnąć z klubu? A na tych łaźniach to mnie się nie pytaj ja słabo znam to miasto. - Indianka szybko udzieliła swoją odpowiedź ale raczej nie była pewna co sądzić o tak obcym dla siebie temacie.

- No na 100% to nie wiem. Może być już zamówiona albo nawet jej nie być dzisiaj. No dlatego lepiej przyjechać na początek występów czyli jakoś o 8 albo 9 wieczorem to tak najpóźniej. Ale im wcześniej tym lepiej to większa szansa, że to właśnie my ją zaklepiemy. A jak zaklepiemy to chyba można ją będzie namówić na numerek poza klubem. No ale to pewnie będzie ze dwa czy trzy razy drożej niż w klubie. - fotograf podzieliła się swoimi przypuszczeniami ze swoimi kumpelami. Mówiła szybko ale nie ukrywała, że co do detali dzisiejszego wieczoru to sama nie jest pewna.

- Pojedziemy, zobaczymy. Zagadamy i coś wymyślimy, nie dygajcie - saper nie widziała problemu, woląc się skupić na ewentualnych alternatywach. Szły powoli korytarzem, a ona lekkimi pociągnięciami smyczy kierowała kelnerką prosto do schodów na piętro bloku C - Odpoczniemy po obiedzie, wkurzymy jeszcze parę osób i spadamy. Odstawimy Val do pracy, jak starczy czasu wpadniemy na moment do szpitala, dobrze? - popatrzyła nagle powazniej na towarzyszki - Niedługo, tak z kwadrans… maksymalnie pół godziny. Już czwartek, czas uzupełnić chłopakom zapasy. Mam tam trzech kumpli, leżeliśmy razem na urazówce, ale w innych pokojach. Daniel, Rambo i Ray. Są w porządku, złote chłopaki. Mocno oberwali, ale wciąż mają jaja. Gdyby był tu Rambo też wiedziałby co z nami zrobić - uśmiechnęła się pod nosem - Wpadam do nich co parę dni z wałówką, szlugami i kontrabandą w małych butelkach które łatwo schować. Znajdziemy sklep po drodze, zaniesiemy prowiant i lecimy do Neo. Zaczniemy od drina, jeśli jest Tasha wtedy z nią pogadamy. Jeśli nie, spytamy się kiedy będzie. Niedziela niedługo - spojrzała na Eve wymownie.

- No tak, czasu coraz mniej. - blondyna pokiwała głową chyba właściwie pojmując aluzję. Przerwała bo ich herold skręciła już na schody prowadzące na piętro. I niespodziewanie zatrzymała się. Popatrzyła do góry a stamtąd dochodził jakiś głos. Jakiś facet i sądząc po przerwach w rozmowie i trzaskach chyba gadał z kimś przez radio.

- Weź nie wkręcaj co? Za długo tu kibluję aby łyknąć taki wkręt, że właśnie cztery obce laski lizały się na stołówce co? - głos ociekał sceptycyzmem i wcale nie wydawał się nawet próbować wierzyć w takie niedorzeczne i nieudolnie złożone ściemy. Val spojrzała w dół z zaciekawieniem niepewna co dalej robić. Za to Eve z ciekawością zajrzała do góry skąd dobiegał ten głos.

- Aaa! No właśnie! Już sobie poszły? Bardzo wygodne. Weź idź jakiemuś młodemu wciskaj taki kit. - facet przybrał ton jakby właśnie rozgryzł te kiepskie machlojki rozmówcy i złapał go z ręką w nocniku. Diane też zajrzała do góry ale widać było tylko poręcze i schody. Widocznie ten facet stał niedaleko ale jednak nie przy samej krawędzi schodów.

- No co jeszcze? - zapytał bez entuzjazmu i przez chwilę słuchał co trzeszczy radio. - Co powiedziała? - tym razem w głosie znów zakrólowało niedowierzanie. - No to z kim poszły? - dziewczyny na dole usłyszały po kolejnej chwili kluczowe pytanie.

- Ciekawe co już o nas gadają. - Di szepnęła do swoich kumpel i na twarzy jak i u innych pojawił się wyraz ekscytacji i ciekawości. Humor jej z tej całej niespodziewanej hecy wyraźnie się poprawił.

- Jak to nikt? No gadaj jak się pytam z kim poszły. - facet na górze gadał jakby przypuszczał, że rozmówca mu czegoś nie mówi. Diane w niemym geście rozłożyła ramiona na boki a Eve milcząco pokiwała głową dla potwierdzenie tego co właśnie się dowiadywał facet na górze.

- Czekaj bo ja tu czegoś nie łapię. Przyszły na stołówkę cztery liżące się kociaki, chciały się z kimś ruchać i nikt z nimi nie poszedł? - w męskim głosie pojawiło się kompletnie skrajne niedowierzanie.

- No nieźle to streścił. - Eve pokiwała głową szepcząc znów do swoich towarzyszek. Tym razem Diane zgodziła się z nią w milczeniu.

- Ćwiary jesteście. Szkoda, że mnie tam nie było. Kurwa ja to zawsze mam pecha. Dobra, daj mi spokój, idę drzwi kończyć. - w głosie faceta pojawiło się przygnębienie i frustracja gdy pewnie uświadomił sobie co go ominęło dlatego, że był w niewłaściwym miejscu i czasie. - Pierdolę taką robotę. - burknął zniechęcony po chwili gdy pewnie odłożył radio bo jego trzaski ucichły. Sama rozmowa też. Dziewczyny popatrzyły po sobie i w końcu scedowały mienie planu na czerwoną damę.

- Kolejny erotoman-gawędziarz? - ta zrobiła zadumaną minę, tylko oczy coś się jej zaczęły świecić z tego braku radości. Udawała że się zastanawia nad owym fenomenem aż w końcu nie wytrzymała i roześmiała się perliście, wcale nie kryjąc ani obecności ani uciechy z zasłyszanej rozmowy. Odrząknęła, poprawiła włosy sobie i dziewczynom, nim pchnęła delikatnie Eve aby ruszyła schodami do góry, lecz nagle pociągnęła za smycz, zatrzymujac pochód w miejscu.
- A gdybyście tam byli, co byście zrobili żołnierzyku? - spytała głośno słodkim głosem - Stali jak reszta i zbierali materiał na pamięciówkę wieczorną?

- O ja pierdolę… - zza balustrady wyłoniła się twarz jakiegoś bruneta w granatowej kurtce czy bluzie. Wyjrzał zza tej poręczy piętro wyżej i wyraźnie nie mógł znów uwierzyć.
Tym razem w to co widzi a nie w to co słyszy. Ale gdy pierwszy szok minął oparł się o poręcz i wygodnie spoglądał w dół na niecodziennych gości na schodach. - Serio powiedziałyście tam na dole, że chcecie się z kimś ruchać? - zapytał uśmiechając się kącikami ust ale widać potrzebował zweryfikować tą niewiarygodną informację.

- Właściwie to mówiłam o bolcowaniu. No ale sens był chyba mniej więcej taki. - Eve opuściła głowę aby popatrzyć na swoje kumpele sprawdzając czy dobrze pamiętała własne słowa. Pokiwała głową i znów ją zadarła do góry bo facet roześmiał się na całego wyraźnie ubawiony całą tą sceną. Aż mu głowa najpierw odskoczyła do tyłu a przez co na szyi ukazała się jakaś blizna czy deformacja. Ale zaraz śmiejąca głowa opadła z powrotem na dół przysłaniając ten widok.

- Ona jest na smyczy? - zapytał znowu gdy chyba dojrzał ten detal u dredziary w lateksowej kiecce. Dredziara raźno pokiwała główką i złapała za smycz unosząc ją trochę do góry jakby chciała mu ją bliżej pokazać. - A któraś z was wlazła pod stół? - zapytał ponownie i Val uśmiechając się wesoło znów podniosła rączkę do góry.

- Lamia mi kazała. - Val wskazała na Księżniczkę dalej uśmiechając się wesoło.

- No bo tak się umówiłyśmy. Że dzisiaj nasze otworki należą do Księżniczki i spełniamy jej życzenia bo jesteśmy jej dziwkami. Taki był deal. - Eve wyjaśniła bez skrępowania wskazując na odpowiednie role w ich składzie i też uśmiechała się jakby wszystko było oczywiste i naturalne. Facet gdy to usłyszał podrapał się po dolnej szczęcie trawiąc te wszystkie rewelacje.

- To one robią to co ty im każesz? - zapytał Lamii wskazując palcem na pozostałe trzy kociaki dookoła niej. Lamia właściwie nie musiała odpowiadać bo wszystkie trzy główki entuzjastycznie potwierdziły odpowiednimi ruchami. - A z tym bolcowaniem to aktualne? To tak na serio? - zapytał oparty o balustradę facet.

- Czemu pytasz? Czyżby coś ci chodziło po głowie? - saper zaczęła się na głos zastanawiać, przyglądając się gadule z piętra - Może i na serio… ale to musiałbyś podejść bliżej. Żebyśmy cię lepiej zobaczyły - wachlując rzęsami szepnęła coś do Indianki, a potem blondynki. Na koniec wychyliła się, szepcząc krótko drzedziarze, chociaż wciąż gapiła się na faceta u góry.

Dziewczyny gdy usłyszały co dama w czerwonej sukni ma im do powiedzenia od razu się zapaliły do tego pomysłu i były wyraźnie “na tak”. Najpierw polecenie zaczęły wykonywać fotograf z motocyklistką. Objęły się, przyciągnęły i usta ich zetknęły się a potem zaczęły się całować na całego. Coraz szybciej i coraz gwałtowniej. Jakby momentalnie wróciła ta gorączka jaka rozgrzała ich na stołówce. W końcu Diane poniosło do tego stopnia, że cisnęła blondynką o ścianę.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline