Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2019, 02:36   #105
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Nie będę wam bronić - saper szybko wyczuła co i jak, dając im wolną rękę - Chcecie, będziecie miały ochotę to jasne. Przyda im się spuścić parę, co prawda nie mam pojęcia o ich oporządzeniu, bo było grzecznie… prócz Daniela - parsknęła - No on całkiem normalny kaliber, tylko łęb ma zryty. - skrzywiła się, wzdychając ciężko i dodała bez uśmiechu - Mam nadzieję, że będzie ogarniał.

- No widzisz Di? Zostawiła nas samopas. A potem się dziwi, że jesteśmy rozpuszczone jak bezpański bicz. - Eve pokiwała swoją blond główką patrząc wymownie na motocyklistkę jakby właśnie Lamia zaliczyła jakąś wtopę i fotograf ją na tym przyłapała.

- Dokładnie. I ona chce być prezesem naszej firmy. - Indianka pokiwała smutno głową zerkając na Mazzi z politowaniem. Weszły już na pierwsze piętro na właściwy poziom i kierowały się na rehabilitację. I niespodziewanie natknęły się na dość znane Lamii biurko i jeszcze bardziej sobie znajomą pielęgniarkę. A nawet surową i wymagającą siostrę przełożoną.

- O. Moje gołąbeczki. A co tu porabiacie? I no, no, z jakiej okazji się tak wystroiłyście? - Betty wstała i wyszła zza biurka wychodząc im naprzeciw.

- To ty tu pracujesz? - Diane była chyba najbardziej zaskoczona z całej trójki tym, że spotkała tutaj okularnicę znaną jej dotąd z domowych pieleszy.

- Muszę wam czasem dać chwilę wolności, dla stymulacji odpowiedniej… samodzielnego myślenia - saper zaśmiała się cicho, by następnie podejść powoli do pielęgniarki i pocałować ją najpierw w policzek, a potem nachylić się i zostawić ślad ust na wąskiej, wypielęgnowanej dłoni.

- Byłyśmy z domu weterana na obiedzie - uniosła wzrok, wachlując rzęsami - Wracając wpadłyśmy żeby odwiedzić chłopaków spod trójki. Nie zajmie nam długo, bez obaw. To parę minut i lecimy na rozmowę o pracę.

- To miłe, że o nich pamiętacie i ktoś ich odwiedza. - Betty przyjęła pocałunek w dłoń naturalnie jakby była urodzoną arystokratką nawykłą do okazywania takich oznak szacunku. Mówiła z ciepłym uśmiechem na twarzy i podobnie dostojnym głosem głaszcząc przy tym policzek swojej faworyty.

- Naprawdę olśniewająca kreacja Księżniczko. W sam raz na wizytę w “Olimpie”. Całkiem wyleciało mi z głowy, że ją mam. Świetnie, że ją znalazłaś i się na coś przydała zamiast tylko kurzyć się w szafie. - okularnica sprawnie omówiła i skomplementowała wygląd czerwonej damy i najwyraźniej przypadła jej ta kreacja do gustu.

- Wy dziewczęta też macie bardzo odważne kreacje. Nie wiem czy ja odważyłabym się je nosić po ulicy i w biały dzień. Ale świetnie i bardzo apetycznie w nich wyglądacie. No tylko schrupać. - łaskawa pani umiejętnie skomentowała też wygląd dwóch kumpel Lamii ubranych w czarne, lateksowe kiecki.

- Oj, daj spokój Betty, przecież wyglądamy w tym jak dziwki. - Eve roześmiała się i niefrasobliwie machnęła rączką jakby w ogóle się tym nie przejmowała.

- No ale tak się umówiłyśmy jeszcze w domu z Lamią. Że na ten wypad do Domu będziemy jej dziwkami. - Diane przytaknęła opowiadając w skrócie jak to się wszystko zaczęło i co ominęło gospodynię ich wspólnego zamku gdy była tutaj.

- Doprawdy? I jak się ten wypad do Domu udał? - Betty zapytała zaciekawiona zerkając po wszystkich trzech twarzach.

- Cóż… - saper nabrała powietrza, zaczynając beztroską paplaninę, a dziewczyny przyciągnęła do siebie - Odkryłyśmy jedną dość niepokojącą przypadłość, mianowicie problemy ginekologiczno-larygnologiczne u weteranów podczas rekonwalescencji. Na nasz widok milkli, jakby im ktoś kutasy w ustach pochował - pokiwała smutno głową - Wyszłyśmy tak jak teraz, tylko z Val na smyczy. Parking, park, schody… no jeden nas zaczepił bo ja zaczepiłam jego, ale też mu brakło weny do riposty, a miał całego fajka czasu. Na obiedzie każdy się gapił, nikt nie podszedł. Rich, ten z pokoju moździerzysta, też połknął kutasa… no mówię ci Betty, cyrk. Gapili się tylko, jak jadłyśmy. Znaczy Val się bawiła butem, po posiłku zabolały mnie plecy, więc Eve robiła masaż, a Di pilnowała z kolan żebym się nie pobrudziła, bo to chyba jedwab - zerknęła na sukienkę - Szkoda by było pobrudzić. Ostatecznie się napaliłyśmy, padło pytanie do ogółu czy któryś ma ochotę iść z nami do łóżka… noooo, ale brakło jaj. Na szczęście po drodze nawinął się techniczny - powiedziała z rozrzewnieniem - Dał radę, dymał nas jak zły. Oli się wabi, cyknęłyśmy fotę. Odbitki mu podrzucę… będzie dobry powód aby tam wrócić się pośmiać z tych zjebów. Aaa… bo wylądowaliśmy w kojcu w pokoju. Akurat Carol była - zamrugała rzucając rzęsami niczym wcielenie niewinności. - Dupsko pękło aż echo poszło.

- Czyli wycieczka się udała. - Betty uśmiechnęła się zadowolona, że jej podopieczne miło spędziły dzień i miały udany wypad. - Ale Księżniczko, proszę cię, uważaj na język. Prawdziwa dama a zwłaszcza Księżniczka powinna się zachowywać odpowiednio. - Betty popatrzyła na swoją faworytę z lekkim upomnieniem w głosie.

- Ale z Lamii jest prawdziwa Księżniczka! Wiesz jak ona nas ustawia, rozkazuje, tresuje? A jakie ma pomysły! Normalnie urodzona pani reżyser! - Eve wzięła jednak kumpelę w objęcia i obronę chcąc postawić ją w oczach okularnicy w jak najlepszym świetle.

- To prawda. Wiesz jak elegancko chodziła z Val na smyczy? No jakby zawsze to robiła. No i jak wydaje polecenia no to aż ciężko nie słuchać. Jak mi kazała ją związać i bzyknąć na ścianie to od razu mi po nogach pociekło. - Indianka też nie zostawiła kumpeli samej i wstawiła się za nią dorzucając swoje trzy grosze.

- Doprawdy? - Betty wydawała się bardzo przyjemnie zaskoczona tymi nowinami i popatrzyła na Lamię jakby właśnie spełniła jakieś jej nieme oczekiwania.

- No! Jej mnie to tak kręci jak Lamia mówi, że jestem jej dziwką i mnie tak traktuje. No kurcze aż ciężko się temu oprzeć! Od rrazu mi się włącza turbo. I jeszcze jak mnie tak zapina i poniewiera. No cudnie! Ja to tak mam ciche marzenie bo już tak z Lamią byłam, i z Madi, i teraz z Di też było super no a jak ciebie widziałam w akcji w ostatnią niedzielę to też bym jeszcze z tobą chciała. A najchętniej to z wami wszystkimi na raz i żeby tak być waszą dziwką na raz. - fotograf wystrzeliła się w szybkim słowotoku mówiąc niby do Betty ale właściwie do dwóch pozostałych dziewczyn też.

- No ale na cztery a wiesz, masz tylko trzy dziurki. - Di zabujała brwiami przypominając blondynie o anatomicznych ograniczeniach jakie wszystkie miały.

- Ooojjj… - Betty zamruczała cicho i uniosła dłoń aby pogłaskać kciukiem dolną szczękę blondyny. - I miałabyś ochotę być naszą dziwką? - zapytała cicho a Eve gwałtownie pokiwała swoją blond główką. - Naszą małą, brudną, kurewką? - okularnica upewniała się dalej czy rozmawiają o tym samym. Twarz blondynki zaś rozpromienił uśmiech i jeszcze gwałtowniej zaczęła kiwać swoim blond kędziorkiem. - Wiecie co dziewczyny, myślę, że coś na to poradzimy. A ty Eve musisz zdecydowanie częściej do nas wpadać. I to nie tylko tak na kawę tylko dłużej. - Betty puściła policzek fotograf znów wracajac do roli szpitalnej pielęgniarki która jest postrachem całego oddziału. Zaś Eve wyglądała jakby z trudem powstrzymywała się aby nie piszczeć z radości na cały ten oddział.

- A co za rozmowę o pracę macie? Jakoś dzisiaj jeszcze? - okularnica jakby nic się nie stało wróciła do swobodnego tonu wymiany codziennych plotek z koleżankami.

Jednak do czegoś się nadawała i nie była totalnym nieużytkiem bez talentu do czegokolwiek - dobrze się słuchało pochwał od bliskich kumpel, znaczyło że świetnie się bawiły i żadna nie chowała urazy bądź nie czuła się pomijana lub zbytnio wykorzystana. To było najlepsze - dogodzenie każdemu, dzięki czemu na ślicznych twarzyczkach pojawiały się uśmiechy których adresatką była właśnie Lamia.

- Trafił się złoty materiał, sama przyjemność go kształtować i tresować - odpowiedziała na głos, przyjmując minę łaskawej pani. Obdzieliła też dziewczyny w lateksie krótkimi buziakami - Lecimy do Neo werbować Tashę. Do naszych filmów akcji… bo właśnie, nie powiedziałam wam - dokończyła konfidencjonalnym szeptem - Rude Boy się zgodził wziąć udział w regularnym nagraniu pełnometrażowego dzieła. - wyszczerzyła się triumfalnie.

- Co?! Rude Boy się zgodził?! Zagrać! O matko będę grać z Rude Boy’em w filmie?! O rany! O rany, Lamia, powiedz, że będę grać z Rude Boy’em w filmie! - ta informacja o zgodzie punkowca zaskoczyła i to pozytywnie wszystkie trzy kumpele Księżniczki ale najszybciej zareagowała jego fanka z Mason. Złapała za ramiona Mazzi i prawie zaczęła piszczeć z wrażenia.

- Di ale tu jest szpital. Proszę cię o pół tonu ciszej. - okularnica jak zwykle stała na straży porządku zwracając uwagę uszczęśliwionej Indiance.

- Przepraszam! Ale to z radości! O rany, będę grać z Rude Boy’em! Lamia jak z Rude Boy’em to ja się zgadzam na wszystko co zechcesz! - rozgorączkowana pierwsza zwerbowana gwiazda do firmy jaką właśnie zakładały Lamia i Eve posypała swoje zapewnienia o wszelkiej współpracy skoro w grę wchodził występ ze swoim idolem. I musiała bardzo się pilnować aby znów jej nie poniosło i nie zaczęła znów krzyczeć.

- To naprawdę dobra wiadomość, że go namówiłaś. - fotograf też wyglądała na ucieszoną ale zachowywała się w bardziej opanowany sposób.

- I mówicie jedziecie do Neo rozmawiać z tą Tashą? No to życzę wam powodzenia i będę za was trzymała kciuki. Potrzeba wam czegoś? - Betty dyplomatycznie zmieniła temat na mniej wybuchowy i znów pewnie celowo popatrzyła na dwie wspólniczki tego rozkręcanego interesu.

- Dzięki Betty, jesteśmy wdzięczne i nie no… to że pojawiamy się na horyzoncie nie oznacza od razu że czegoś od ciebie chcemy. - saper zrobiła urażoną minę i skrzywiła się smutno - Może po prostu lubimy na ciebie patrzeć w tym uniformie, bo na zobaczenie bez niego nie ma szans - nachyliła się do kasztanki - Przynajmniej póki łaskawa pani zaszczyca swą obecnością niegodne jej uwagi progi owego przybytku, wraz z niewdzięcznym puchem gnieżdżącym się w pokojach… dla nas sam widok majestatu starczy, by wprowadzić w dobry nastrój - dokończyła, trącając nosem nos okularnicy i wyprostowała plecy - Tak Di, będziesz grać z RB. W końcu jesteś naszą aktorką, no nie? - poklepała Indiankę, przytulając ją mocniej i wróciła do Betty - A ty czegoś od nas nie potrzebujesz? Ode mnie? Wrócimy pewnie późno… zapewne podobny przejaw niesubordynacji należy później odpowiednio oćwiczyć - pokiwała smutno głową.

- No tak, trzeba będzie coś z tym w końcu zrobić. - Betty przyznała z delikatnym uśmiechem Mony Lizy - A mnie wystarczy, że wrócicie cało do domu. Resztą się nie przejmujcie. - zwróciła się do swoich gołąbeczek obdarzając całą trójkę ciepłym uśmiechem. - No ale macie jak rozumiem napięty grafik na dzisiaj to już nie będę wam zawracać głowy. W końcu nie tylko po to aby nacieszyć oczy moim wyglądem tutaj przyszłyście. I uprzedzam, że nie macie zbyt wiele czasu bo niedługo będzie obiad. - pielęgnarka niejako dała im zielone światło na wizytę w 3-ce lekko odsuwając się na bok i robiąc więcej miejsca ku dwuskrzydłowym drzwiom prowadzącym na rehabilitację.

- Oj Betty, ty nigdy nam nie przeszkadzasz, ale rozumiem aluzje. Jasne, zmywamy się przed posiłkiem - szybka odpowiedź, pożegnanie z pielęgniarką, a potem znajomy korytarz. Przechodząc nim Mazzi czuła że wraca do domu, durne wrażenie, ale miłe. Bezpieczne miejsce, pierwsze po przebudzeniu. Idąc tak milczała i tylko obcasy stukały po płytkach. Daniel już ogarniał, czy wciąż zostawał w izolatce śliniąc się i szczając pod siebie? Mógł też już nie żyć. Szło przekonać się w jeden sposób, naciskając klamkę i wchodząc co Mazzi uczyniła.
- Uśmiechamy się drogie panie, jak z plakatu - szepnęła zanim nie otworzyła drzwi trójki i nie wparowała z zestawem do środka.

Dwóch szpitalnych weteranów udało się im zaskoczyć całkowicie. Właściwie to chyba byli nawet jakby w szoku. Trójki odstawionych jak na paradę kociaków przed obiadem to się chyba na pewno nie spodziewali. Tak można było sądzić po ich mało mądrych minach.

- Lamia? - w końcu “Rambo” wydusił z siebie z niedowierzaniem. Nawet pierwsza reakcja przyjmowania prezentów była dość bierna i machinalna. Ot, kiwali głowami, dziękowali ale wzrok cały czas uciekał im do pobliskich czarnych i czerwonych sylwetek jakie skakały wokół nich, uśmiechały się, witały, poznawały i w ogóle robiły cuda niewidy. No tylko, że było ich dwóch a trzecie łóżko od okna dalej było puste i wyraźnie nieużywane chociaż rzeczy Dany’ego jeszcze tam były.

- Czołem chłopaki - saper utrzymała uśmiech, mimo że serce jej stanęło na widok wolnego wyra. Di oddelegowała do Raya, a sama z Eve na kolanach przycupnęła przy Davidzie, kładąc między nich torby i pakunki - Dostawa dobroci przyszła, do wyboru, do koloru - wyjęła parę paczek ze słodyczami i niewielkich buteleczek, dodając niezobowiązująco - To na co macie ochotę? I gdzie Daniel, ciągle w izolatce?

- No. Podobno mu się nie polepszyło. Jej i kupiłyście to wszystko dla nas? No nie trzeba było, przecież to kupa talonów. Ray! Widzisz to co ja?! - David w końcu odzyskał głos i zaczął wreszcie mówić po ludzku. Cieszyć się i śmiać. Uniósł paczkę słodyczy i potrząchnął nią radośnie w stronę parawanu jakie dzieliły jego i sąsiada.

- Chuja widzę! Idę do was. - zza parawanu dało się słyszeć stękniecia i cichy głos Diany. Po chwili oboje wykuśtykali się zza parawanu i Ray usiadł na stołku obok łóżka kumpla. Di więc z braku wyboru dosiadła się do łóżka Davida.

- Zobacz stary! - uradowany pacjent spod ściany wskazał wymownym gestem na leżące na kołdrze prezenty.

- No widzę, widzę. - Ray uśmiechnął się ale coś bardziej wodził wzrokiem po trójce wrześniowych śnieżynek w obcisłych strojach.

- Jesteśmy jednym oddziałem, pamiętacie? - przypomniała im saper, kołysząc w ramionach drobną blondynkę. Potrząsnęła głową aby odgonić gorycz i strach o kaprala, a także złość na niego. Nabrała powoli powietrza nosem, wracając do otaczających ją twarzy. Odgarnęła blondynce kosmyk włosów za ucho i rzuciła tonem jakby pytała o pogodę - To co, macie ochotę na szybki numerek z dzielnymi wojakami? Spójrzcie na nich, towar pierwsza klasa… a utknęli tutaj bidulki. Przydałoby się im pierdolnąć masaż zdrowotny - zabujała brwiami z niewinnym uśmiechem - Eve, którego bierzesz?

- Hehe… - Ray i David zaśmiali się nieco z zakłopotaniem gdy usłyszeli ostatni żarcik byłej pacjentki spod 6-ki.

- Ja zawsze mam ochotę na szybki numerek. Zwłaszcza z nowymi osobami. I jak mam okazję wziąć coś nowego i ciepłego do buzi. - fotograf też podłapała ten ton plotkowania o pogodzie zerkając ciekawie na dwóch pacjentów w szpitalnych piżamach.

- No tak, co się śmiejecie? To poważne rozmowy są na poważne sprawy. - Indianka zgrabnie poparła kumpelę też przyglądając się obydwu mężczyznom jakby wybierała ulęgałki z koszyka.

- Wy tak na poważnie? - Ray zapytał z mieszaniną fascynacji i niedowierzania.

- No to sobie przechlapałeś. Chodź i sam się przekonaj. - Diane rozłożyła ręcę, wstała i podeszła do stołka na jakim siedział kuternoga. Temu na twarzy wyszło skrajne niedowierzanie i popatrzył na pozostałych. Najdłużej na swojego szpitalnego kumpla.

- No cholera idź! Na co czekasz?! - Rambo odzyskał werwę i ponaglająco pogonił kumpla. Ten stęknął i gorączkow podniósł się do pionu i na swojej kuli to prawie biegł za ten parawan odprowadzany wdzięcznym krokiem zgrabnej motocyklistki o prostych, czarnych włosach i wydziaranych plecach.

- No to zostaliśmy sami. Mam nadzieję, że lubisz jak ci laska robi laskę co? - Eve odprowadziłą ich wzrokiem a potem skierowała się do swojego pacjenta. Sięgnęła dłonią do przodu spodni piżamy i sprawdziła co jest pod spodem. Potem wsunęła tam swoją sprytną dłoń i stopniowo zaczęła też obniżać twarz w tym kierunku. Przez co przestała zasłaniać Lamii twarzy Davida. Ten zaś coś chyba chciał powiedzieć ale jakoś gdy blond główka przy jego spodniach zaczęła się rytmicznie poruszać w górę i w dół a do tego doszły mlaszczące odgłosy z tego samego miejsca to jakoś chyba zrezygnował. Zajął się szybkim oddychaniem i stłumionym sapaniem.

Żeby nie przeszkadzać im w zabawie, ani nie stwarzać niepotrzebnej presji, sierżant wzięła jedną paczkę cukierków, częstując się karmelkiem. Długo jednak nie wytrzymała, więc przemieściła się, żeby znaleźć się tuż przy Rambo.

- Chciałam ci przedstawić Eve - wyjaśniła niskim szeptem, kładąc dłoń na pracującej pilnie blond głowie i pomagając jej utrzymać szybszy rytm.

- Moją dziewczynę - nachyliła się jeszcze odrobinę, szepcząc mu prosto do ucha. Językiem rozpoczęła pieszczenie jego skóry w okolicach żuchwy, aby nagle zręcznym susem znaleźć mu się za plecami, gdzie podobnie jak u Oliego, zajęła się masażem i pomocą w pracy blondynki.

Blondynka jednak na dobrą chwilę straciła rytm swojej ulubionej pracy. Jakoś tak zaraz po tym gdy usłyszała, że jest dziewczyną kobiety w czerwieni. Z wciąż pełną buzią uniosła główkę do góry aby spojrzeć na twarz swojej dziewczyny. I w oczach i nawet w tych pełnych ustach udało jej się posłać ku niej pełen miłości uśmiech. Znów wróciła do swojej pracy i to z jeszcze większym zaangażowaniem. Zsunęła spodnie piżamy w czym David jej pomógł unoszac się nieco i teraz miała znacznie swobodniejszy dostęp do jego oprzyrządowania.

- O tak, bo my z Lamią mamy bardzo partnerski układ. Ona wydaje polecenia a ja je wykonuję. Chcesz zobaczyć? - Eve wydawała się tryskać szczęściem tak samo jak wajcha jaką już nawilżyła skutecznie spienioną wydzieliną.

- No pewnie. - “Rambo” oparł się na zdrowej ręcę a kikutem próbował obłapiać damę w czerwonym. Reagował jak człowiek po długim poście czy celibacie więc teraz rzeczywiście dawał z siebie wszystko. Sądząc po skrzypieniach i sapaniach dochodzących zza parawanu Ray i Diane też dawali sobie nawzajem zajęcie. Eve zaś spojrzała z fikuśnym uśmiechem do góry na swoją dziewczynę czekając na te polecenia aby pokazać Davidowi co i jak to działa w ich partnerskim układzie.

Mazzi rozłożyła ręce w parodii gestu “no nie chcę, ale skoro proszą”. Oczywiście nie miała z tego żadnej radochy, robiła to dla dobra Eve.
- Wystarczy tego opierdalania, leniwa zdziro! - syknęła nagle ostro, a w powietrzu świsnęła skórzana smycz, uderzając niebezpiecznie blisko siedzącej blondynki. - Wstań z tej podłogi i siadaj jak człowiek. Plecami do nas! - zaczęła głosem i gestami instruować blondi.

- Tak jest! - Eve w pierwszej chwili chyba nawet się przestraszyła gdy smycz chlasnęła pościel tuż obok niej. Ale szybko się opamiętała, wskoczyła na łóżko i wypięła swoje kusząco opięte czarnym lateksem wdzięki w stronę już siedzącej na tym łóżku dwójki.

- Ooo… - David z namaszczeniem i zachwytem zaczął badać dłonią i kikutem te wypięte, tylne krągłości.

- I co mam robić dalej? - Eve odwróciła się przez ramię do nich przybierając kuszącą minkę i zapraszającą pozę, że aż wyglądała jak gotowe do zerwania jabłuszko. Aż szkoda było nie sięgnąć.

Mazzi przewróciła teatralnie oczami, wzdychając ciężko by zaznaczyć jaki to ciężki, niewdzięczny los ją spotyka przy podobnie nieogarniętej blondynce.

- Znowu wszystko muszę pokazywać palcem - pokręciła głową, pomagając fotograf nasadzić się na jednorękiego, aż dobiła się biodrami o jego biodra.

- A teraz ruszaj, nie każmy chłopakowi czekać i stygnąć… pokaż co potrafisz, wiem że umiesz… dużo i od serca - zachęciła ją, ruchami rąk nadając tempo jej biodrom, a gdy pojęła o co chodzi, zapuściła dłoń między rozchylone nogi, palcami dołączając do zabawiającej się pary i dorzucając Eve nowe bodźce.

- Dobrze. - blondynka zgodziła się potulnie i podwinęła swoją lateksową kieckę aby udostępnić “Rambo” swoje wnętrze. Z majtkami poradzili sobie wspólnie ściągając je z niej jak najprędzej i już w parę chwil pokój krótkowłosa blondyna była gotowa do pełnej współpracy. Zaś i David palił się do tej współpracy jak wyposzczony buhaj. Brak połowy jednej ręki wcale mu w tym nie przeszkadzał. Eve zajęczała cicho ale przeciągle gdy się w nią władował. A to zabrzmiało wręcz jak zaproszenie. Do tego jeszcze pomoc jej kumpeli która uświadomiła jej właściwy rytm i blondynie nawet udawało się już później samej ten rytm utrzymać. Nadziewała się non stop na klęczącego za nią faceta jęcząc i oddychając coraz szybciej. On też zresztą sapał i pocił się coraz mocniej ale bynajmniej nie zamierzał ustąpić. Do tego chciał nacieszyć swoją jedyną rękę przednimi atutami fotograf więc ta opuściła także górę kiecki i dwie, jasne półkule wyskoczyły na wolność dostarczając facetowi za nią sporych przyjemności w mocnym ich ugniataniu.

Lamia zaś miała przed sobą cały front blondyny do dyspozycji. Więc korzystała z tego chętnie a i Eve nie wykazywała oznak by miała coś przeciwko. Wręcz przeciwnie. Na jej manewry między udami krótkowłosej reagowała równie żywiołowo jak wczoraj Val w samochodzie. Do tego złapała się jej ramion dla równowagi wpijając się w jej usta gdy cały czas utrzymywała dzielnie tempo opracowując swoją tylną dziurką drąga faceta za nią.

Dzielili we trójkę szybko, urywany rytm, aż sierżant brał smutek, że nie ona bawi się na rodeo, lecz przecież nie mogła być samolubna. Cieszyła się samym pośrednim udziałem w zabawie i tym, jak reagowała reszta. Każdy ich głośniejszy jęk i sapnięcie, każde spazmatyczne wciąganie powietrza i mokry odgłos łączących się ciał przyprawiał ją o dreszcze.
- Moja mała kurewka… - mruczała czule do fotograf między pocałunkami, wbijając w nią rytmicznie palce na spółkę z Davidem. Gdzieś za parawanem niemiłosiernie trzeszczało łóżko Raya dając jasny znak co się tam dzieje i w jakim tempie. Wreszcie poczuła pierwsze skurcze na dłoni, po chwili kolejne spazmy targały blond ciałem jakie całowała zawzięcie i obejmowała ramieniem, gdy dochodziło na szczyt tuż przed nią.

- O tak! - Eve zajęczała rozkosznie, że aż trudno było zgadnąć czy to przez to co z nią robił David od tyłu, czy Lamia od przodu, czy może o czułości jakie do niej mówiła. Odwdzięczyła się gwałtownym atakiem ust na usta kobiety w czerwieni a gdy szczytowała złapała ją kurczowo skryła twarz zawieszając się na jej barku.

- O tak! - Dawid jej wtórował gdy dobijał ją ostatecznie i wreszcie dostał spazmów zostawiając jej i w niej coś od siebie. Dyszał jeszcze chwilę nim wreszcie wysunął się z niej i oklapł ciężko na łóżko.

- A ty jesteś moją małą Księżniczką… dlatego chyba pasujemy do siebie… Księżniczka musi mieć swoją kurewkę a kurewka swoją Księżniczkę… jedna mówi co trzeba zrobić a druga to robi… a jeszcze jesteśmy wspólniczkami w biznesie… no układ idealny… noo… - Eve ciężko dyszała gdzieś najpierw w łopatkę a potem w szyję ale wreszcie podniosła głowę i popatrzyła z bliska na twarz Mazzi. - No i teraz jestem jeszcze twoją dziewczyną. A ty moją. - rozpromieniła się ciepłym uśmiechem szczęścia i delikatnie pocałowała swoją dziewczynę w usta.

Na serce saper wylała się cała kwarta ciepłego wina. Czuła jak w głowie się jej kręci, niczym po zbyt dużym spożyciu. Odwzajemniła czułość, obejmując blond głowę dłońmi, a gdy skończyły się całować, przycisnęła czoło do jej czoła.

- Jesteś cudowna - szepnęła, pomagając jej swobodnie usiąść, a potem oprzeć się o ścianę aby złapać powietrza. Zadbała też o żołnierza, naciągając mu spodnie i też pomagając usiąść. - Jak tam pikawa Rambo, żyjesz? Nie wykończyły cię te słodycze? - pochyliła się, całując go w skroń i starła z niej parę kropel potu. Na koniec zwróciła się do obojga - Podać wam coś do picia?

- Nie no nic mi nie jest. Mówiłem ci, że jestem jak Rambo. Ale pić możesz coś dać. - “Rambo” zaśmiał się ochryple i chociaż leżał wykończony to jednak wydawał się najszczęśliwszym facetem jak nie na świecie to w tym szpitalu na pewno.

- Oj ja też poproszę. - Eve uniosła się na kolanach aby poprawić swoją lateksową kieckę. Górę zaciągnęła z powrotem do góry a dół na dół i po paru poprawkach już wyglądała mniej więcej tak jak gdy tu przyszła. - Dzięki David, było cudownie! - czekając na coś do picia ułożyła się przy pacjencie jak przy swoim ukochanym mężczyźnie co już w ogóle zdawało się go roztapiać do reszty z tego szczęścia. - No i widzisz David, tak to u nas działa te partnerstwo. Lamia mówi co mam robić a ja to robię. Nie mam wyboru bo jestem jej osobistą kurewką. Ale powiem ci, że strasznie mnie kręci ta fucha i świetnie się nawzajem uzupełniamy. - mówiła towarzyskim tonem gdy leżący obok pacjent wziął jeszcze od Lamii coś do picia ale wyraźnie już oczy mu się kleiły i zasypiał od nadmiaru tej błogości.

Stuprocentowy facet - poruchać i spać, najlepiej jeszcze z pełnym żołądkiem. Dwie szklanki z sokiem wylądowały w dłoniach pary kochanków, saper przypilnowała czy niczego więcej im nie potrzeba. Zza zasłony też dobiegała sapiąca cisza, już bez skrzypienia łóżka. Tam też powędrowały dwie szklanki z sokiem.
- Zaraz będzie obiad, ogarnijcie się… chociaż trochę - zaśmiała się wesoło, wchodząc za parawan - Macie zjeść wszystko, aby nikt się nie skapnął że zjedliście deser przed głównym daniem. Podzielcie się zapasami, zostawcie coś długoterminowego dla Daniela… żeby miał niespodziankę jak wyjdzie. Dziewczyny, zbieramy się powoli, pokaże wam gdzie jest łazienka, ogarnięcie się, a ja zajrzę… do Dany’ego.

Mieszane towarzystwo gości i pacjentów, mężczyzn i kobiet, lateksów i piżam, wydawało się sobą nawzajem bardzo uszczęśliwione. Rozstawiali się, ze śmiechami i żartami gdy Lamia prowadziła swoje kumpele do pobliskiej łazienki. Tam dziewczyny mogły doprowadzić się do porządku. A Eve mogła rzucić się Lamii na szyję, objąć ją i pocałować. - O rany, Lamia! Byłaś cudowna! - roześmiała się blondynka pełnią szczęścia.

- Mamy iść z tobą? - zapytała fotograf gdy już doprowadziły się do porządku i były gotowe do drogi.

Droga do sektora izolatek nie zmieniła się. Nadal przy wejściu biurko obstawiał jeden z pielęgniarzy. - Do Keitha? - upewnił się gdy Lamia zdradziła cel wizyty. I przy pkazji obciął ze zdziwieniem i przyjemnością jej czerwoną kreację ale oszczędził sobie komentarzy. Wstał zza biurka i ruszył korytarzem. - Nie obiecuj sobie zbyt wiele po tej wizycie. - uprzedził gdy szli korytarzem i podeszli do tych samych drzwi co poprzednio. Pielęgniarz zajrzał najpierw przez wizjer i wpatrywał się tak przez chwilę nim zgrzytnął klucz i otworzył drzwi. - Daniel. Masz gości. - oznajmił na powitanie rzucając w głąb izolatki.

Reakcji właściwie nie było. Lamia ujrzała znajomą sylwetkę leżącą w piżamie na łóżku. Sylwetka tępo wpatrywała się w sufit nie zdradzając oznak zainteresowania czymkolwiek innym. - No widzisz, i tak z nim jest. Albo się rzuca i rozrabia albo jest taki o. Nic normalnego, nic pośredniego. Wejdź jak chcesz ale ja zostanę tutaj w otwartych drzwiach. - pielęgniarz poinformował ją jak to mają wyglądać zasady tej wizyty.

- Dzięki - przechodząc obok pielęgniarza poklepała go po ramieniu, taką miał robotę. Wchodząc do małej klitki czuła jak włosy jeżą się jej na całym ciele. Mała cela przypominająca pudło z jednym zakratowanym oknem i wiadrem w kącie na potrzeby fizjologiczne. Obdrapane ściany, popękana podłoga… i łóżko, a na nim ktoś, przez kogo saper stanęło serce na dobre ćwierć minuty.
- Hej Daniel - wychrypiała, przełykając ślinę. Odkaszlnęła, maskując smutek i rozrywający serce ból. Ciężko się na niego patrzyło, ale kto inny miał to robić? Na sztywnych nogach przeszła pod łóżko, przysiadając na materacu i wzięła go za rękę.
- Dziś czwartek… wróciłam z Mason City, mówiłam ci ostatnio że się tam wybieram - mówiła do niego cicho, głaszcząc po twarz delikatnie i wciąż ściskając jego dłoń - Zostawiłam wam w pokoju wałówkę, chłopaki ci przetrzymają. Tylko musisz stąd wyjść Dany, nie odpierdalaj… co ty do cholery robisz - skończyła w pół zdania, bo głos się jej załamał.

Wydawało się, że nic się nie zmieniła odkąd pielęgniarz otworzył drzwi i weszła do środka. Pacjent nawet nie podniósł głowy aby sprawdzić kto przyszedł. Nawet gdy usiadła obok i przemówiła do niego i wzięła za rękę trudno było dostrzec jakąś zmianę. Miał otwarte oczy, trochę nimi mrugał, trochę kręcił głową ale to właściwie tyle. Trudno było powiedzieć, że żył, raczej wegetował trawiony przez swój głód który wypełniał całe jego jestestwo wypleniając wszystko i wszystkich.

Zgrzyt zębów Mazzi poniósł się echem po całym niewielkim pomieszczeniu. Miała ochotę potrząsnąć kapralem, zdzielić go w ten nieobecny pysk, zacząć płakać i krzyczeć, zwyzywać, zwalić z wyra, objąć i nie ruszać się póki nie przemówi ludzkim głosem.
- Jesteś od tego silniejszy, nie poddawaj się, do diabła - wyszeptała, pochylając się żeby pocałować nieruchome wargi - Wróć do mnie.

Brak reakcji. Przynajmniej jakiejś sensownej. Poczuła ruch jego warg na swoich ale nie była pewna czy to nie jakichś odruch. Na twarzy nie dostrzegła żadnego ożywienia. Daniel po prostu leżał w tej swojej piżamie i gapił się w sufit. Lekko wodził po nim oczami jakby coś tam widział. I tyle.

Saper wstała powoli, zaciskając dłonie w pięści. Mogła mu tego oszczędzić przynosząc prochy?
- Przyjdę w poniedziałek - odpowiedziała głucho, odwracając się żeby jak najszybciej wyjść z pokoju którego ściany zdawały się na nią napierać, aby uwięzić wewnątrz razem z kapralem.


 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline