Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2019, 00:42   #107
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
post wspólny :)

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=rPFGWVKXxm0[/MEDIA]

Jak to zwykle w związkach bywa, prezentację u detroiczyków rozpoczął ten noszący spodnie, dosłownie i w przenośni. Nic dziwnego, w końcu Alex pił dużo mleka w dzieciństwie, więc wyrósł na rosłego chłopa, dodatkowo napakowanego bo przecież co to za Runner, który nie umie przywalić w gębę jakiemuś frajerowi gdy się tamten prosi. Zwracał uwagę nie tylko wyglądem, ale i zachowaniem wiecznego zwycięzcy i największego cwaniaka po tej stronie Rzeki. Przy nim niepozorna, drobna technik wyglądała jak dodatek - w krótkiej sukience, bez jakiejkolwiek broni i na dodatek młodsza o gangera o dobre dziesięć lat jak nie lepiej. Robiła za tło, uśmiechając się póki pan i władca nie raczył zaszczycić okolicy swoją uwagą oraz uwagami. Dzięki temu zyskała czas aby przyjrzeć się nowym twarzom. Prócz Arii zaciągnął się ponury Indianin, kumpel Buźki… jednak największą niespodzianką okazała się dziewczyna, młodsza nawet od Ves. Widząc ją panna Holden zamrugała ze zdziwienia, lecz szybko się opanowała, wracając do szerokiego uśmiechu. Przewróciła oczami na wymianę uprzejmości między gladiatorką, a Runnerem i szybko zawinęła ramiona wokół jego pasa w pozie wdzięcznej, wdzięczącej się foczki.

- Daj spokój kochanie - popatrzyła do góry z czystym uwielbieniem, szczebiocząc mu pod pachą - Wszyscy wiedzą że Akiro miał farta i nic poza tym. Inaczej byłoby jak z Colonelem… dla mnie zawsze będziesz najlepszy - stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek, a potem pomachała nowym ręką - Cześć, mówcie mi Ves. Wychodzi na to, że będziemy ze sobą współpracować. Cieszę się, im nas więcej tym weselej - nadawała z ciepłym uśmiechem - Skąd jesteście? My przyjechaliśmy z Det, już jakiś czas temu. Zdążyliście na festyn?

- Anton Pietrowicz Iwanow
- Rusek przedstawił się jeszcze raz, mrużąc oczy gdy przyglądał się młodej brunetce. Starsza raptem o parę lat od jego córki, a wieszała się na dorosłym facecie i nie wyglądali na rodzeństwo. Kiwnął Arii głową, stojąc sztywno na “spocznij” i zaznaczył spoglądając na rudą nastolatkę tuż obok - To Morgan, moja córka. Jedziemy z Nowego Jorku i nie, na festyn nie zdążyliśmy. Morgan weź Burgera i idź do samochodu - przykazał na koniec.

- Ale tato, dlaczego?! - Morgan bynajmniej nie wyglądała na zadowoloną z rozkazującego tonu ojca i obdarzyła go takim oburzonym tonem i spojrzeniem jakie chyba tylko dorastające potomstwo potrafi obdarzyć swoich niewychowanych rodziców.
- Zresztą do jakiego samochodu? Nie mam kluczyków. - uśmiechnęła się słabo ukrywając dziecinną satysfakcję gdy znalazła lukę w pomyśle ojca.

- Masz. Tylko nie próbuj zwiewać bo i tak cię ścignę. - Alex uśmiechnął się rozbawiony tym wszystkim, wyjął z kieszeni kluczyki i rzucił je nastolatce. Ta złapała je sprytnie i po chwili widocznej kalkulacji w oczkach złapała za smycz Burgera i oboje wyszli na zewnątrz.

- Będziesz naszym etatowym sztywniakiem w ekipie? - Aria zagaiła z bezczelnym uśmieszkiem do postawnego Rosjanina zerkając na niego z zaciekawieniem gdy nastolatka z psem wyszli na zewnątrz.

- Ciągasz za sobą córkę? W sumie nie powinieneś jej tak pilnować. Jeśli się ma czegoś nauczyć, jak przetrwać to nich działa trochę samodzielnie. Jak złapie jedną czy dwie blizny to nabierze doświadczenia. - Marcus jak zwykle przechodził do sedna sprawy - Jak będzie ciągle pod pilnym okiem tatusia to niczego przydatnego się nie nauczy. A gdy trafi się wyjątkowa parszywa sytuacja to zamiast myśleć samodzielnie, będzie patrzyć na ciebie i zginiecie oboje. Ale to tylko moje przemyślenia. - tatusiek z córeczką, jedno opiekujące się drugim, które zdaje się być… niewiele przydatne. - Jak tam noc Ves? Wypoczęta i nabrałaś sił czy też cię wymęczyli? - odezwał się do brunetki i uśmiechnął się znacząco, co przy jego twarzy wyglądało dość… upiornie.

Technik roześmiała się wesoło, spoglądając ciepło na pobliźnionego faceta i wzruszyła teatralnie ramionami.
- Oj Marcus, wiesz jak bywa. Jedno nie wyklucza drugiego - przybrała niewinną minę, znów wieszając się na ramieniu gangera - Czasem dobrze się zintegrować, chociaż fakt. Mało spałam - zamrugała łopocząc rzęsami - Tyłek też mnie boli… z tego niewyspania, ale myślę że będę żyć. Dzięki za troskę to urocze. Masz u mnie gratisową lewatywę i to oranżadą.

- Lewatywę? Wolałbym zająć się twoim bolącym tyłkiem by mniej bolał. Ale oranżadą nie pogardzę.
- Marcus wyszczerzył zęby w uśmiechu nie przejmując się gangerem zupełnie. - Czekam zatem na zaprosiny na tą integrację. Chyba że wszyscy się boicie mojej osoby, jak to nieraz bywało w różnych wyprawach w stosunku do mnie.

Iwanow popatrzył na rudowłosą i zmarszczył brwi. Etatowy sztywniak?
- Może - odpowiedział śmiertelnie poważnie i stał tak gapiąc się na nią z kamienną miną aż w pewnym momencie uniósł kąciki ust nieznacznie do góry. Następnie przeniósł wzrok na gościa z bliznami. Obejrzał go sobie spokojnie od góry do dołu i parsknął.
- Nie masz dzieci - stwierdził, ramionami wzruszył lekko - Zrobisz sobie własne będziesz wiedział jak to jest, a na razie się nie wpierdalaj. Taka przyjacielska rada - po raz drugi podniósł trochę kąciki ust. Na sam koniec zerknął na młodziutką brunetkę - Urządzacie integrację po capstrzyku? Ciekawe. Jeśli mogę prosić, to uprzedźcie wcześniej. Nie chcę żeby Morgan - skrzywił się i milczał chwilę - Na niektóre rzeczy jeszcze dla niej za wcześnie.

- Przed wszystkim jej nie uchronisz. Sama musi się nauczyć życia. Prawo natury, którego nie obejdziesz. Miałem kiedyś młodszą siostrę. Nie przetrwała bo nie potrafiła się przystosować, ciągle pod opieką była łatwym łupem.
- Buźka zmrużył oczy w kierunku Iwanowa - Rada za radę. Ucz ją przetrwać samej, zapomnij o ochronie cały czas. Lepiej na tym wyjdziecie oboje. Od najmłodszych lat.

- Wiecie jaki macie problem chłopaki? -
Alex wtrącił się w tą zapoznawczą dyskusję ponownie. Objął przy tym talię Vesny i popatrzył na nich wesoło. - Za mało jaracie zioła. Jesteście zbyt spięci. Bierzecie wszystko zbyt poważnie. Dajcie se na luz. To ułatwia naprawdę wiele rzeczy. To jak? Szluga? - Runner mówiąc to wyciągnął z kieszeni kurtki pomiętą paczkę skrętów i wyciągnął w stronę dwóch pozostałych mężczyzn. Niespodziewanie drobna dłoń rudzielca bez pytania sięgnęła po jednego z nich.

- A co to? Porady prosto z Detroit? - zapytała wygrzebując z pomiętej paczki jednego szluga.

- Nie, nie z Det. Z Novi. A tak w ogóle to bolącym czy nie bolącym tyłkiem Ves to ja tu się zajmuję więc wiecie chłopaki, dajcie sobie z tym akurat siana to będzie nam się spokojniej żyło dobra? - gdy Aria wyciągnęła już swojego szluga Alex wrócił z przyjacielskim gestem poczęstunku do obydwu nowych i bardziej nowych towarzyszy ale wrócił do tego co wspomniał Marcus.

- Zawsze mi się wydawało, że Detroit jest bardziej… otwarte i szalone. - Buźka odpalił papierosa Alexa i wydmuchał spokojnie kłąb dymu. - Zioła mało dają wyluzowania, choć pamiętam pewną szamankę z okolic Kansas. Ta potrafiła czynić cuda...

Anton popatrzył na paczkę. Nie palił, nie lubił i nigdy go do tego nie ciągnęło, ale nie chodziło o sam produkt tylko poczęstunek.
- Mówcie mi Rusek - wziął skręta i wsadził go sobie za ucho. Zaraz parsknął - Kiedyś też będziesz miał dzieciaka Alex, zobaczymy jak bardzo będziesz przy nim luzował… gdy… - na koniec zaczął mówić wolniej, zerkając w stronę drzwi. Przez okno nie widział córki.
- Ona ma trzynaście lat, więc bez alkoholu, skrętów i propozycji matrymonialnych - popatrzył Runnerowi w oczy, a potem się uśmiechnął krótko - Eh, Durak. Teraz jesteśmy jeden oddział. W najbliższym mieście stawiam wszystkim po flaszce. Najlepiej w lokalu z klimatyzacją...a teraz wybaczcie. - westchnął, biorąc toboły i kierując się do wyjścia. Mamrotał przy tym - Miałaś czekać przy furze… gdzieś ty znowu polazła…

Technik odprowadziła Antona wzrokiem i westchnęła boleśnie, robiąc smutne oczy i podnosząc je na gangera.
- Czyli nie obciągnę ci po drodze - powiedziała zbolałym tonem, zaraz jednak się rozweseliła, klepiąc go po szerokiej klacie dłonią - Ale to nic, nadrobimy na miejscu. Znajdziemy Nutellkę, a jak nie, poszukamy tej jej kumpeli i sobie odbijemy - drugim ramieniem przyciągnęła do nich Arię - Det dzieli się na dzielnice. Oczywiście najlepsza jest Novi, przynajmniej według Alexa - ściszyła głos do teatralnego szeptu i zachichotała - Ja jestem z Downtown… w Novi hodują zioło i wyglądają o tak - wskazała brodą Runnera - U nas w Downtown woleliśmy merole… czarne. I czarne garnitury. Ciastka na Baker Street i Ambasadora… taka… meta do robienia interesów z ludźmi pana Schultza. Mieliśmy też własną ekipę na Wyścigach, nooo… ale w Lidze raczej nie pałętało się wielu od nas. - wzruszyła ramionami - Woleliśmy biznes… tak, rozgadałam się. Daj mi fajka - poprosiła Foxa, układając usta w dzióbek gotowy do przejęcia skręta.

- Schultz? Słyszałam to nazwisko. To chyba jakiś ważniak… - brwi gladiatorki zmarszczyły się gdy chyba usiłowała wyłowić coś z mroków własnej pamięci.

- A Novi? Słyszałaś coś o Novi? O Runnerach? Fabryce Forda? - Alex zapytał gdy sprawnie wsadził skręta dla Ves w wyznaczone mu miejsce i odpalił aby mogła korzystać z ziołowych uroków.

- No wiesz Klocu niespecjalnie. - Aria przekrzywiła troszkę główkę aby ją zadrzeć na Runnera i obdarzyć go rozbrajającym uśmieszkiem.

- Rany! Novi to najbardziej zajebista dzielnia w Det w której rządzą najzajebistsze chłopaki na świecie! Jak mogłaś o nas nie słyszeć? Z co za dziury wylazłaś? - Alex irytował się jak zwykle gdy jak już ktoś coś słyszał o którymś z wielkich gangów rządzącym ich ojczyzną to musiał słyszeć o tym cholernym Schultzu z którym to Runnerzy niezbyt się lubili. Chociaż w porównaniu do kolorowych gangów od Camino jakie mieli po sąsiedzku to relacje z Downtown i tak były względnie poprawne. No ale nie o to chodziło tylko o to kto ma najbardziej kozacką dzielnie i gang a według Runnera była tylko jedna właściwa odpowiedź. No i na pewno nie byli to Schultzowie i ich wypicowane Downtown.

- No z dziury. Już Vesnie trochę tłumaczyłam. Na to właśnie też jesteśmy dzisiaj umówione aby sobie popłakać. - gladiatorka westchnęła i rozłożyła wolną od obejmowania Vesny rączkę na znak, że sama rozumie swój ciężki przypadek no ale w końcu Vesna obiecała jej przecież pomóc z tym płakaniem i w ogóle. Na twarzy Runnera wykwitła mieszanina sceptycyzmu i podejrzliwości jakby główkował czy ruda przypadkiem nie robi go w balona.

- Tak, mamy dziś babski wieczór kochanie - Ves szczebiotała w najlepsze, popalając przyklejonego do warga fajka - Będziemy wylewać swoje smutki, płakać sobie i pić wino. Narzekać na facetów, na czym świat stoi i takie tam… a wy w tym czasie będziecie walić wódę, tak słyszałam - wskazała znikające plecy Ruska i zerknęła na Marcusa - Będzie bezpiecznie, tyłki w krzesłach.

- Skoro będziecie ryczeć to może trzeba wam czegoś albo kogoś na pocieszenie? Z pewnością to drugie dałoby się załatwić jeśli akurat Alex będzie zajęty.
- Buźka spojrzał w kierunku dziewczyn jednym okiem, oparty luźno i spoglądając częściowo na zewnątrz przez okno. Wcześniej uzupełnił swój stan amunicji do strzelby a teraz między palcami obracał jeden z noży do rzucania - Płacz nigdy w niczym nie pomaga, lepiej po prostu wyładować się na kimś lub na czymś. Odreagować.

Technik posłała drugiej dziewczynie wymowne spojrzenie, stukając palcem wskazującym w dolną wargę jakby nad czymś myślała.
- Babski wieczór oznacza, że biorą w nim udział osoby bez penisów. Chyba że o czymś nie wiemy? - odparowała wesoło, odwracając głowę do Buźki i pokazała mu język - W wiosce będzie obrzęd, Noc Poczęcia. Pogadam z Johannesem gdy zajedziemy i ciebie też wkręcimy na imprezę, bo czemu nie? - posłała w powietrze pytanie retoryczne - Im nas więcej tym weselej.

- No właśnie widzisz Marcus, Vesna zna podobno takie techniki, że nawet płacz pomaga. Dlatego jestem ich strasznie ciekawa no i jesteśmy umówione na dzisiejszy wieczór. - Aria pokiwała głową na znaj poparcia swojej nowej znajomej uśmiechając się do tego sympatycznie i do Vesny i do Marcusa.

- Dobra, laski sobie robią babski wieczór to my sobie zrobimy męski. Tylko nie mów, że jesteś jakiś lewy i wódy nie pijesz. - Alex spojrzał po sylwetce Marcusa nie widząc chyba problemów w tym aby dziewczyny same sobie zorganizowały wieczór we własnym zakresie za to sam też miał chyba ochotę na poimprezowanie w samczym stylu.

- Tylko bez dziwek - Vesna szybko zastrzegła, wbijając mu paznokcie w brzuch i uśmiechnęła się słodko - Wódka żaden problem, ale jak zobaczę na tobie jakąś obcą lambadziarę to najpierw odłamkowym dostanie ona, a potem ty kochanie - zakończyła kwestię całując gangera w policzek.

- Kto powiedział że nie pijam? Dobry trunek zawsze jest miłym dodatkiem imprezy. - skwitował propozycję Alexa, a potem spojrzał na Vesnę - Wkręcić na imprezę tubylców powiadasz. Z chęcią skorzystam, zwłaszcza że są mi winni to i owo. Dlatego też odebrać dług w ten czy inny sposób to zawsze jakaś opcja.

- Lepsza niż dębowa jesionka i kwaterka w bagnie - panna Holden przytaknęła ze śmiechem, trzepiąc Buźkę w ramię. Alexa trzepnęła w tyłek, a Arię objęła - A teraz bądźcie tacy mili i zbierajcie odwłoki do fury. Im szybciej ruszymy, tym prędzej dotrzemy na miejsce.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline