Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2019, 08:24   #189
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Nie wiem. Zapytaliby stalkerów to by było coś wiadomo ale widać już wtedy się gniewali na siebie. A tak to może meduza matka ta co była nad rzeką. A ten z rzeki może kraken. Nicka trzeba by się zapytać jeśli to widział. - Pszczółka wzruszył ramionami podrzucając swoją pszczołę do góry i pozwalając jej po chwili lotu opaść z powrotem na własną dłoń. A wtedy znów ją podrzucał do góry. Partnerka pokiwała głową zgadzając się niemo z wnioskami partnera.

- A machał wam przed oczami wahadełkiem? No to sprawdzał czy jesteście czyści. I czy wy to wy. I czy nie macie markera. Tak, wahadełko to taki kompas. Albo czujnik. Każdy z nas ma coś takiego. Każdy umie używać tylko swojego i każdy robi sobie swój talizman. Dlatego raczej nie ma dwóch takich samych. - stalkera wzruszyła ramionami jakby znów nie było o czym mówić.

- A zagrożeniem dla nas i siebie samych jesteście. Przyjmijcie to do wiadomości i weźcie sobie do serca to naprawdę pomoże wam w komunikacji i rozumieniu co tu się dzieje. - zamaskowany stalker wskazał na nich palcem kiwając swoją maską. Brzmiało jak przyjacielska dobra rada i Pszczółka jak przez większość dyskusji był spokojny, wręcz flegmatyczny.

- Dobra, dobra, to już słyszałam po dziesięć, dwadzieścia razy od tamtych dwóch. Mamy przejebane, nic nie wiemy, takie tam - Sigrun westchnęła. - Skupmy się na konkretach, miszcze, okeju? Potrzebujemy przejść do lotniska. Nie mamy przewodników, a Nick i Abi ponoć mają nie wrócić. Pytanie numer jeden: umiecie nas tam przeprowadzić? A jak nie, to czy wiecie, jak możemy tam dotrzeć, wiedząc, że są te całe kafle i po prostu iść na wprost nic nie da? No i wreszcie, wiecie może, jak się wyrabia te wisiorki i całą resztę tego waszego sprzętu? Jasne, że jesteśmy zagrożeniem, ale im więcej wiemy, tym lepiej dla nas i dla was, co nie? Więc może pomóżmy sobie nawzajem, jak to widzicie?

Para stalkerów popatrzyła po sobie jakby się naradzali spojrzeniami. Po chwili on znów oparł się na łokciach obserwując swoją ulubienicę a odpowiedzi podjęła się ona.

- Nie, nie możemy was przeprowadzić. Ani na lotnisko ani gdzie indziej. - Kari odpowiedziała krótko i zdecydowanie. - Przynajmniej nie wszystkich. To nie były żarty z tym maskowaniem turystów w głębokiej. Jedna osoba. Możemy zabrać jedną osobę ze sobą. Więcej w tych warunkach nie damy rady. - stalkerka w dziwnej półmasce uniosła w górę jeden palec aby podkreślić ten fakt.

- Tyle, że my mamy sprawę do załatwienia w okolicy więc jeszcze nie zamierzamy opuszczać strefy. - stalker w czarnym hełmie z pełną maską dorzucił coś od siebie.

- I nie, nie potrafimy dać wam wskazówek jak wydostać się ze strefy. Nikt wam tego nie da z tego samego powodu dla którego nikt nie może zrobić mapy strefy. Ogólnie trzeba się kierować ku czemuś co wygląda na koniec metropolii. Gdy wydostaniecie się z miasta to powinniście wydostać się z najgłębszej strefy. - Kari mówiła jakby nic na te mankamenty strefy nikt nie mógł poradzić.

- A te talizmany każdy robi sobie sam gdy poczuje, że jakiś element strefy do niego przemawia. Zwykle nie na pierwszej wyprawie do głębokiej. - Pszczółka westchnął gdy musiał przekazać kolejną mało pocieszająca wieść.

- Możecie poczekać na Nicka i Abi. Może wrócą. Jeśli nie będziecie musieli działać na własną rękę. - Kari też trochę zmiękła ale chyba nie widziała zbyt wielu opcji z pozytywnym zakończeniem.

- Skoro mamy działać na własną rękę... - David nie był zbytnim optymistą - to lepiej iść jako grupa, czy próbować indywidualnie? Która opcja ma więcej minusów?

- To pewnie nie ma znaczenia - odparła Sigrun na pytanie Greera, po czym wyciągnęła kolejnego papierosa, którego odpaliła od poprzedniego. - [i]Dlatego, że w obu przypadkach i tak natkniesz się na gówno, którego nie kumasz tak czy inaczej. Jak dla mnie to lepiej w kupie, przynajmniej więcej par oczu masz. Ale kto tam wie…?

Zaciągnęła się i dodała, wypuszczając miarowo dym z ust i nosa:


- Możemy ciągnąć losy, kto chce iść ze stalkerami.
- Jak jesteśmy razem, to świecimy jak latarnia morska - powiedział David. - A co do tego, kogo ewentualnie zabiorą, to chyba zależy od nich, nie od nas.

- Nam obojętne. Nie weźmiemy tylko markera. Zbyt duże ryzyko. - Kari odpowiedziała szybko wskazując wzrokiem na Japończyka. Koichi skinął tylko głową, nie komentując. e jego twarzy ni epojawił się żaden grymas, świadczący o jakiejś emocjonalnej reakcji na samodzielną wędrówkę przez strefę.

- Decyzje, decyzje, szanowna kompanija. - ponagliła Sigrun. - Ciągniemy losy? Jak to załatwiamy? Możemy, ewentualnie, tehehe, kręcić Ballantine’sem.

Po czym pociągnęła łyka whisky. I zaciągnęła się parę razy papierosem.

- Ja zostaję z wami. - doktor powiódł wzrokiem po współtowarzyszach. - Nie po to przeszliśmy część strefowego miasta, by rozdzielać się i liczyć na łut szczęścia. To strefa ostatecznie zadecyduje za nas, ale wolę w momencie krytycznym mieć obok siebie kogoś z was. Pamiętam trochę Londyn sprzed wojny, bo to było moje rodzime miasto. Uwierało mnie jednak i nie doceniałem go należycie. Większość dorosłego życia starałem się spędzić omijając je z daleka. Dlatego mam taką mglistą pamięć o dawnej metropolii. To nie ma teraz zresztą wielkiego znaczenia, w końcu strefa znowu rozda karty i zakręci kołem losu. Może fartownie dla nas, a dla stalkerów już mniej? Któż to wie? - uśmiechnął się cierpko. - Piszmy naszą historię pamiętając o tych, co odeszli. Udowodnijmy, że nawet większa grupa może przetrwać i dotrzeć do muru. Czy z przewodnikiem, czy bez? Na to nie mamy już chyba wpływu. Proponuję poczekać jeszcze kwadrans, zebrać trochę maskowania i ruszyć w stronę Heathrow, nim okaże się, że ponownie zmuszeni będziemy rozpoczynać wędrówkę z punktu wyjścia…

Marian słuchał uważnie opinii pozostałych, choć swoją miał już wyrobioną. Dziwiły go niektóre opinie, ale co kraj to obyczaj, nie?

- Jeśli chcemy oddać kogoś pod opiekę stalkerów - zaczął mimowolnie wchodząc w buty Pszczółki i Kari rozmawiając o stalkerach tak, jakby ich tu nie było - to powinna być to najsłabsza osoba, zwiększymy wtedy szanse zarówno jej, jak i pozostałych. Skoro jednak nie chcą markera, który wedle informacji jest największym zagrożeniem powinniśmy oddać miejsce drugiej osobie w kolejności.

Reszta powinna zebrać tyle maskowania ile się uda i próbować dostać za mur, o ile faktycznie Nick nie przyjdzie.
- Głos Zapały nie napawał optymizmem, ale nie ziało z niego beznadzieją. Zdawał sobie sprawę, że ta decyzja zwiększy maksymalnie szanse tego, który uda się ze stalkerami, jednak nie chciał przyjąć do wiadomości, że dla reszty jest to wyrok śmierci.

- No dobra, dobry doktór gada, że odpada, Koichi odpada, bo jest markerem. Został Greer, Przypała i ja. Według tego, co mówi Marian, najsłabszą osobą z teamu jestem ja, bo znam się tylko na haksach, silnikach i chlaniu, za to wy potraficie wyrywać kręgosłupy i rozpierdalać ściany czachą. Ustalmy se to, ja idę, czy bierzemy losy? - zapytała Sigrun zdecydowanie.


- Acha, i jeszcze taki pierdolnik - Sigrun zwróciła się do stalkerów. - Gadacie, że macie tutaj jeszcze jakiś interes, wolno wiedzieć, dokąd idziecie i czy osoba idąca z wami ma szansę przeżyć to wszystko? Znaczy się, jak niebezpieczny jest wasz ten interes, ten tutaj wasz? Bardziej prawdopodobny, niż złapanie syfa na ruchaniu Rusków? Czy tak średnio niebezpieczny, tak wiecie, jak dostanie po bańce na miejscówce? Bo jak ruchasz tak, to syf murowany, ale to drugie to nie zawsze, acz zdarzyć się może

Para stalkerów stała albo siedziała w swoich miejscach pod ścianą i nie ingerowali we wzajemna dyskusję hibernatusów. Ale gdy Szwedka zwróciła się do nich bezpośrednio i to że swoim specyficznym, rubasznym stylu widocznie udało jej się ich rozbawić. Przynajmniej w pierwszym momencie. Bo na samo pytanie oboje popatrzyli na siebie i przynajmniej po górnej połowie twarzy stalkerki widać było zastanowienie.

- Nie możemy niczego zagwarantować. Ale jak się uda to będziemy szli na zewnątrz. Jak tobie też się uda to zabierzemy cię ze sobą. - Kari po tej chwili zastanowienia odezwała się pierwsza. Mówiła dość wolno i z zastanowieniem.

- A interes jest bardzo ryzykowny. Jak seks bez gumy z kimś kto ma syfa i liczenie, że skończy się tylko na dreszczyku emocji. Tak a propos twojego porównania. - dziwny głos Pszczółki też brzmiał poważnie. Chociaż nadal wyglądał na spokojnego i jakby całkowicie absorbowała go zabawa z Fifi.

- No to zajebiście - Sigrun pokiwała głową z uznaniem. - Albo się przekręcisz w tradycyjny sposób razem z resztą drużyny pierdolonego pierścienia, albo umierasz ze stalkerami. No dobra. To co, Marian, David? Jak my to decydujemy? Bierzemy losy, kręcimy butelką? Z nimi szanse przetrwania są o włos lepsze. Ale tylko o włos - Sigrun poruszyła znacząco brwiami.

- Idź z nimi - powiedział David. - A nuż ci się uda wyjść z tego cało.

- Masz jaja Sig, to trzeba Ci przyznać. - dodał Marian.
- Podróżowanie przez strefę nie ułatwi umiejętność dania w mordę, czy wymachiwania klamką, ale właśnie jaja i charakter. - Polak uśmiechnął się do dziewczyny. Jeśli miał jakieś preferencje co do składu drużyny, to pozostały ukryte w tym jednym zdaniu.
- Decyzja należy do Ciebie, z nimi masz większe szanse. Jakakolwiek posraną misje mają, masz większe szanse. Jeśli chłystek, ani doktor nie chcą iść, to z nikim losów ciągnąć nie musisz.

- A co to za interes, który musicie tutaj zrobić? - zapytała jeszcze Sigrun mrużąc oczy podejrzliwie.

- Znaleźliśmy bardzo interesujące miejsce. Niestety ryzyko jego zbadania jest wprost proporcjonalne do tego jakie jest interesujące. Dlatego przydałby nam się Nick aby chociaż rzucił na to okiem. - para stalkerów znów się naradziła spojrzeniami ale po minimalnym kiwnięciu głową Kari coś jednak powiedziała o celu ich wędrówki.

- Jeśli chcecie, żebym została, zostaję - powiedziała Sigrun. - Jak dla mnie w obu przypadkach szanse są znikome. Z dwojga złego lepiej podróżować grupą niż osobno, przynajmniej kurwa wiesz, że jesteś następny, he. Iść ze stalkerami - także kurewne ryzyko. W obu przypadkach nie mamy pojęcia, na co się natkniemy i ni chuj nie jesteśmy na to przygotowani. Stalkerzy ponoć zapewniają lepsze szanse, ale kiedy był tutaj Nick i laska, którą ruchał, też ginęliśmy więc kurwa na jedno wychodzi, takie jest moje zdanie.

Sigrun wyciągnęła monetę. Był to funt szterling.

- Reszka, idę ze stalkerami.

Pociągnęła z butelki i rzuciła monetą.

- Okej – Sigrun pokiwała głową, patrząc na monetę. Nie była to reszka. - To oznacza, że zostaję z Aragornem i Legolasem.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 29-06-2019 o 17:24.
Santorine jest teraz online