Mistrzu,
a w tej podrzędnej wschodniofryzyjskiej dziurze w ziemi to można dostać coś smaczniejszego poza ogonem ze śledzika?
Ergo, czy kulinarne (i nie tylko) wyprawy Kennetha pozwoliły mu złowić w Leer jakiś smakowity kąsek, czy na porządną zupkę rybacką gotowaną na ciężkiej wodzie będzie mógł liczyć dopiero w Wilhelmshaven, jeśli wiesz co mam na myśli?
Bo wieeeeesz... ogony ze śledzia w nadmiarze są niestrawne. A na wypadek jakichś katastrofalnych niestrawności to Kenneth wolałby mieć jakąś przegryzkę... np. landrynkę o smaku gorzkich migdałów