Technicznie rzecz biorąc byli kultystami. Wyzwisko więc nie było tak poważne, by wyrzucać za nie ze świątyni. Ale wcześniejsze wypowiedzi Jacka przekonały bóstwo opiekuńcze* miasta, że Strażnicy są jego wyznawcami, a cała reszta obecnych na tym planie - nie. A wręcz, że przeszkadzają. Wyrzuciła ich więc poza świątynię, tak jak sugerował Georg.
I stało się tak, że w dawno zapomnianej świątyni zostali: mistrz cechowy z własną kamienicą, bohaterski strażnik, związana wdowa po szlachcicu i Jacek. Może nieco "goły", w przenośni i dosłownie***, ale za to żywy, zdrowy i relatywnie szczęśliwy. Oraz szarpiący się i toczący pianę z ust Belka, który też był związany, więc nie wyleciał "za drzwi", bo skąd nadprzyrodzona istota miała wiedzieć, którą ze związanych osób miał na myśli Jacek?
Pozostały jedynie dwa "drobne" problemy:
- pierwszy - Poszukiwacze Przygód za chwilę zrozumieją co się stało i wrócą, zapewne przygotowani nieco lepiej,
- drugi - każdy Strażnik zużył już swoje życzenie. A nadal tu byli.
----------
*bóstwo opiekuńcze - demon** uznawany przez ludzi za opiekuna.
**demon - bóstwo opiekuńcze uznawane przez ludzi za wroga.
***powiedzenie "goły jak święty Gluckwunschcki" wzięło się właśnie z tego wydarzenia.