Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2019, 21:47   #506
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Lew-Axim ocknął się. Kiedy w pierwszej chwili ujrzał rozjarzone oczy Walkirii pomyślał, że sam anioł pofatygował się po najemnika, by zaciągnąć go prosto do Wszechstwórcy. Prawda była jednak inna, co okazało się po chwili. Wciąż znajdował się w świątyni Lamashtu, podobnie jak reszta drużyny.

Pochyleni nad nim Esmond oraz Sybill doglądali rany Jarnara. Kiedy lew rzucił okiem, łapy nadal nie było na swoim miejscu, ale przynajmniej przestał wylewać z siebie wiadra krwi. Axim zawył boleśnie i opuścił łeb. Brak kończyny będzie o sobie przypominać przez długi czas. Prawdopodobnie do końca życia.

Axim tak bardzo chciał przekląć, ale z jego paszczy wydobył się tylko jakiś nieartykułowany pomruk. Miał dość, jak tylko o tym pomyślał. Nie dość, że stracił łapę, to jeszcze utknął w lwiej skórze i nie mógł z nikim o tym porozmawiać. Pragnął zamknąć oczy i więcej się już nie budzić. Duch walki opuścił go, kiedy ranne i zmęczone ciało odmawiało posłuszeństwa.

Jednak świat nie kręcił się wokół niego a on nie był jedynym członkiem drużyny. Wiedział to nawet w formie kota. Pokonali kapłankę, ale nadal znajdowali się w fortecy obleganej przez smoka. Jeśli chcieli wrócić do domu, to musieli wymyślić sposób, w jaki go ominąć.

Nie ociągając się więcej, Axim z wielkim wysiłkiem podniósł się na trzech łapach. Utrzymując nieco chwiejną postawę, powiódł łbem po członkach drużyny i świątyni. Zdążył znienawidzić to miejsce, więc jak najszybciej pragnął je opuścić. Skinął do Sybill oraz pozostałych, którzy udzielili mu pomocy po czym pokuśtykał do swojej oderwanej łapy. Przez chwilę wyglądał, jakby się zastanawiał, co z nią zrobić. W końcu wziął ją delikatnie do paszczy i uniósł. Najwidoczniej miał zamiar ją wynieść samodzielnie.

Stojący nieopodal Draug odchrząknął, robiąc zakłopotaną minę, po czym przysunął się do lwa i przyklęknął.

- Daj łapę. Znaczy… ekhem, pozwól, że ci pomogę - powiedział, wyciągając przed siebie rękę.

Lew obrzucił go nieufnym spojrzeniem, jakby bojąc się przekazać taki skarb jak własna łapa. Ostatecznie przełamał się i opuścił kończynę w dłonie łotrzyka. Ten ostrożnie owinął ją jakimś kawałkiem materiału i włożył do swojego plecaka.

- Znajdziemy kogoś, kto ci ją naprawi, nie przejmuj się - dodał pocieszająco Draug. - Musimy ruszać dalej. Możemy jeszcze zbadać południowy korytarz, kto wie, na jakie skarby się tam natkniemy. Co o tym myślisz? - kontynuował monolog, bo jak inaczej można było nazwać rozmowę z kotem.

Axim tylko potrząsnął łbem.

- Też tak myślałem - westchnął Draug i odwrócił się do reszty drużyny, poprawiając przy tym fryzurę.

- W imieniu Axim radzę, by odpuścić sobie dalsze zwiedzanie. Podobnie jak mówi czarodziej Esmond, w pierwszej kolejności powinniśmy się przegrupować. Później jednak dobrze będzie wrócić do miasta, naprawić ekwipunek i wylizać rany. Forteca, mam nadzieję, nigdzie nam nie ucieknie - dodał, wzruszając ramionami.

- Jak uważasz, pani? - zwrócił się jeszcze do Walkirii.

Szczęście w nieszczęściu Axim miał przy sobie Drauga, który mógł mówić za niego. Gdyby ten zaczął przekręcać jego intencje, cóż, zawsze mógł go ugryźć.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline