Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2019, 08:10   #16
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Sen przyszedł jak złodziej pozwalając szlachciance odpocząć od myśli które kłębiły się w jej głowie jak stado czarnych ptaków. Sen przerwany stukaniem do drzwi.
- Kto tam? - Basia pochwyciła w dłonie rozchłestaną po zabawach koszulę, osłaniając swoje krągłości. Czuła, że zmarzła zasypiając bez przykrycia.
- Cosette. Wieczerzę będziesz jadłaś pani?- zapytała ochmistrzyni.
- T..tak… czy wejdziesz? - Magnatka usiadła na łóżku i spojrzała na porzuconą na podłodze suknię.
- Oczywiście.- Cosette otworzyła drzwi i weszła do środka. Jej spojrzenie przesunęło się po jej ciele, jak i po samym pomieszczeniu.- Nie będzie to nic wymyślnego.
- Rozumiem, ale… chyba wypadałoby mi się ubrać. - Basia uśmiechnęła się nieco się rumieniąc pod wzrokiem swojej kochanki. - Czy mogę liczyć na twą pomoc?
- Oczywiście.- odparła z uśmiechem Francuzka i podeszła, by pomóc szlachciance się ubrać.- Dużo wrażeń przyniósł ten dzień?
- Bardzo… dużo obaw… - Basia podniosła się by poddać się zabiegom ochmistrzyni. - Cosette.. czy.. czy zdarzyło ci się podczas… podczas pieszczot, chcieć kogoś dręczyć? - Magnatka zerknęła niepewnie na drugą kobietę, tak naprawdę znając jej odpowiedź.
- Jest pewna przyjemność z droczeniem się z oczekiwaniami kochanka lub kochanki, lecz bacz… kogo chcesz tak potraktować. Twoja dwórka nie jest odpowiednim wyborem na takie zabawy.- odparła z przekąsem Cosette.
- Tak… Agata zapewne wolałaby być tą osobą, która się “droczy”. - Magnatka zarumieniła się i pochyliła głowę, podczas gdy Cosette wiązała jej gorset.
- Która przejmuje inicjatywę. - zgodziła się z nią ochmistrzyni i zmieniła temat pytając. - Czy mamy cię cię odwiedzić tej nocy? Czy może masz dość wrażeń na dziś?
- Ja… chętnie się nauczę czegoś nowego. - Basia odezwała się cicho, ciesząc się że Cosette zabrała się za wiązanie jej włosów.
- O tak… widzę że waćpani wyjątkowo chętna do nauki. Ale to pewnie zostawimy na zamek. Tam jest więcej możliwości, niż w tej ciasnej izbie. - oceniła Cosette.
Magnatka zastanawiała się do czegoś to potrzebne jest więcej miejsca, ale pozostawiła to osądowi ochmistrzyni. Obejrzała się na Cosette i uśmiechnęła do niej niepewnie.
- Mam wrażenie… że gdy raz się tego posmakuje to cały świat się wokół tego kręci.
- To zależy już od temperamentu. Każdy ma w sobie cztery humory. Jeden z nich odpowiada za namiętność. Jeśli jest go dużo to i apetyt spory. Więcej ci nie jednak nie powiem. Nie jestem tak oczytana jak L. - wyjaśniła Cosette.
- Chętnie bym go poznała… może by mi wyjaśnił co się ze mną dzieje. - Basia westchnęła i już odruchowo wygładziła poły sukni.
- Zachłysnęłaś odkrytą przed siebie przyjemnością. Z czasem… spowszednieje. - oceniła ochmistrzyni.
- A… kiedy to powszednieje? - Magnatka przyjrzała się Cosette. Czy dla ochmistrzyni to już mógł być ten chleb powszedni?
- To zależy… od tego kogo spytasz.- odparła wymijająco ochmistrzyni.
- Kiedy to tobie spowszedniało? - Basia nie odpuszczała wytrwale spoglądając na Cosette.
- Hmmm…- zamyśliła się Cosette odpowiadając wymijająco.- Może nie tyle spowszechniało, co… apetyt nie jest już taki jak kiedyś.
Basia przytaknęła ruchem głowy zastanawiając się jaki ona ma apetyt. Czy gdyby Agata jej nie dotknęła, zaczęłaby? Czy gdyby Cosette jej wtedy nie pocałowała w ogóle by wykazała inicjatywę? Raczej nie. Westchnęła ciężko.
- Gdzie odbędzie się wieczerza? - Zmieniła temat starając się nie dać po sobie poznać swych zmartwień i wątpliwości.
- To… zależy od twoich kaprysów.- odparła ochmistrzyni.- Gdzie przynieść potrawy?
- Chętnie bym zjadła w towarzystwie. - Basia uśmiechnęła. - Może z Michałem, Evanem, Agatą… czy jest jeszcze ktoś kto mógłby nam towarzyszyć?
- Z nimi wszystkimi? -zapytała Cosette.
Basia przytaknęła. Stanowczo potrzebowała atmosfery innej niż ta intymna w jej pokoju.
- W takim razie każę przygotować salę główną. Zajmie mi to trochę czasu, ale przez służkę dam znać kiedy wieczerza będzie gotowa.- stwierdziła uprzejmie ochmistrzyni i wstała by wyjść z izdebki.
- Dziękuję. - Magnatka podeszła do stołu i podniosła książkę, której lekturę przerwał jej Jan.
Przekartkowała kilka stron, nim Ewka po zapukaniu weszła do środka i dygnęła mówiąc cicho.
-Wieczerza gotowa.
- Wspaniale. - Basia po raz kolejny oderwała się od lektury i ruszyła za służącą.
Czekali na nią. Ochmistrzyni, Agata, Evan i pan Michał. Skłonili się przed nią w milczeniu, gdy schodziła po schodach, a służka za nią.
Basia zeszła na dół i dygnęła przed towarzyszami.
- To saszczyt jeszcz w tak snamiehnitym towaszystfie.- rzekł Evan na powitanie.
- Cieszy mnie, że mimo licznych obowiązków znaleźliście chwile by mi potowarzyszyć. - Magnatka wskazała na stół, zapraszając gestem by zasiedli.
Co też wszyscy uczynili od razu. Wniesiono proste potrawy i znakomite wino. Cosette milczała przy stole posilając się z nienagannymi manierami. Podobnie jak jego kochanek, pomijając niezgrabne posługiwanie się widelczykiem. On również milczał. Dwórka zaś dziobała łyżką posiłek niezbyt nim zainteresowana, ani czymkolwiek na tej wierzerzy. Więc ciężar rozmowy spoczął na Michale wypytującym uprzejmie o wrażenia z podróży i widoki które Basię zachwycały. Zapewne mając na myśli uroki krajobrazu.
Magnatka odpowiadała uprzejmie zerkając od czasu do czasu po pozostałych. Jakoś tak się złożyło, że wszyscy byli jej kochankami… no tak. Nie Evan. Odpowiadając Michałowi z zainteresowaniem obserwowała jak wojak radzi sobie przy stole.
Widać było po nim brak obycia, a przez to skupienie na kolejnych podsuwanych daniach. Co Francuzka kwitowała jedynie pobłażliwym uśmieszkiem, gdy czasem jej spojrzenie przesuwało się po jej kochanku.
Basia także się uśmiechnęła. Na swój sposób było to urocze.
- Mam nadzieję, że niebawem dane mi będzie zasiąść w siodle. - Odpowiedziała Michałowi, zerkając na chwilę na Agatę.
- Jeśli waćpani ma suknie odpowiednie do takich przejażdżek.- zaczął szlachcic, ale ochmistrzyni przerwała, te rozmyślania krótkim.- Nie ma.
- Nie będzie jednak problemem by takowe zamówić, czyż nie? - Basia zerknęła na Cosette.
- Oczywiście. Albo uszyć w zamku.- zgodziła się Cosette.
- Albo którąś moją pożyczyć. Mamy podobne sylwetki, tylko…- zaczęła Agata, ale po chwili zaczerwieniła się zerkając w dół. Wszak nie powinna wiedzieć, że biust ma mniejszy od magnatki.
- Myślę że na pewno będzie czas by mi coś uszyć, wszak czeka mnie kilka innych obowiązków. - Basia upiła wina. - Ale dziękuję Agato.
Dwórka uśmiechnęła się tylko udając zadowolenie, że mogła być użyteczna.
Takie posiłki były nieco dziwne. Wszyscy milczeli. Nie wypadało śmiać się? Żartować?
- Ile jeszcze zajmie nam droga? - Spytała Michała.
- Jeszcze dwa dni waćpani. W tym jeden niestety w szczerym polu.- wyjaśnił uprzejmie stary szlachcic.
- Rozumiem… - Basia westchnęła i powróciła do przerwanego posiłku.
Po tej wypowiedzi, znów zrobiło się cicho. Michał wiele nie mówił, Evan słabo mówił w polskim języku, a ochmistrzyni milczała zerkając dyskretnie na resztę. Na biedną Basię więc przypadało ciągnąć ewentualne rozmowy. Magnatka postanowiła jednak zjeść w spokoju z zaciekawieniem przyglądając się towarzystwu, z którym przyjdzie jej spędzić jeszcze dwa dni podróży. Podczas tej wieczerzy było spokojnie. Michał i Evan zachowywali się szarmancko i uprzejmie. Cosette była jak zwykle dystyngowana, a Agata spokojne. Basia zaś miała świadomość, że każdą z tych osób widziała nagą. Na tą myśl zarumieniła się i opuściła wzrok. Nie robiła tego jedynie z Evanem… ale on był kochankiem Cosette. W sumie… Michał też najwyraźniej musiał nim być.
Agata pierwsza skończyła posiłek i oderwała się od stołu, a Evan jako że skończył tuż po niej zaoferował się odprowadzić ją do komnaty. Na co ona zgodziła się od razu. Basia na spokojnie skończyła jeść i sięgnęła po uzupełniony kielich z winem. Nie spieszyła się. Nie miała dokąd. A tak mogła sobie pozwolić nawet na fantazjowanie czy Evan jedynie odprowadzi Agatę.
Gdy znikli Michał wreszcie się odezwał mówiąc cicho o drodze jaka ich czeka.
- Na kolejny postój przygotowałem namioty. Obawiam się, że właśnie wtedy zostaniemy zaatakowani, więc waćpani winna trzymać się środka obozu i dostanie dwóch strażników, którzy będą pilnować bezpieczeństwa waćpani.-
- Jaka jest szansa, że to wystarczy? - Basia spojrzała na starszego szlachcica z obawą. - Czy wybrałeś już kogoś?
- Żeby uchronić przed porwaniem… duża. A wybrać… tak, już wybrałem.- odparł Michał spokojnie.
- Wierzę, że to przemyślałeś, ale nie byłoby bezpieczniej jechać non stop, jedynie z krótkimi postojami? - Basia upiła nieco wina by dodać sobie otuchy. Naprawdę nie chciała by doszło do jakichś starć.
- W nocy droga przez las zdradliwa. Zwłaszcza dla obciążonych. Jeden głębszy wyrkot i… możemy utknąć pośrodku puszczy.- wyjaśnił szlachcic.
- Rozumiem.. więc kogo wybrałeś? - Magnatka szczerze obawiała się o swoich ludzi i nie ukrywała tego. Toż ci, którzy będą obok niej.. będą najbardziej narażeni, prawda?
- Władysława Wisłockiego i Skowrona. Obaj to dobre rębajły. Jeden szlachcic zagrodowy, a drugi Kozak.- wyjaśnił Michał.
- Wiem, że wolałabyś mieć Evana za strażnika, acz… on musi dowodzić swoimi ludźmi.- odparła żartobliwie Cosette.
Magnatka pokryła się rumieńcem.
- To nie tak… po prostu się o nich obawiam. - Po chwili dodała nieco ciszej. - Wiem, że Evan jest potrzebny gdzie indziej… tak jak ty i Michał.
- Życie wojaka polega na wojaczce. Śmierć od miecza w czyjejś obronie to powód do chwały… nie do żałowania.- odparł Michał.
- Oczywiście większą chwałę przysparza nie zginięcie w walce i obronienie tego, kogo się chroniło.- dodała ironicznie Francuzka.
- Na pewno zrobią wszystko co w ich mocy. - Basia obiecała sobie, że następnego dnia rozejrzy się za ludźmi, którzy będą jej strzec. Chciała ich zapamiętać.
- Oczywiście.- zapewnił pan Michał i dodał. - To nie są byle szlachetki. To ludzie sprawdzeni w boju. Waćpani może być pewna ich umiejętności.
- Skoro ty ich wybrałeś, nie mam żadnych wątpliwości. - Magnatka wzięła głębszy oddech i uśmiechnęła się do szlachcica i ochmistrzyni. - Pozwolicie, że oddalę się do mojego pokoju.
- Oczywiście. Czy chcesz pani, bym cię…- zapytał Michał również wstając.
Basia przytaknęła i ujęła podane ramię.
Michał skinął głową i oboje ruszyliście po schodach. Stary szlachcic zachowywał się grzecznie i szarmancko i w żaden sposób nie próbował wykorzystać waszej wspólnej nocy na swoją korzyść. Magnatka czuła się z tym nieco dziwnie. Niby wiedziała, że Michał zachowuje się też w podobny sposób wobec Cosette, a byli… bywali razem. Była ciekawa czy kiedyś do tego wszystkiego przywyknie. W nerwowym odruchu, delikatnie zacisnęła dłoń na ramieniu szlachcica.
- Coś się stało?- zapytał ostrożnie zapewnie interpretując ten uścisk jako przejaw lęku.
- Ja… - Basia zawahała się. Czuła palące jej poliki rumieniec. - byłam ciekawa czy tamta noc była ci miła.
- Waćpani. Jak noc z śliczną młodą dziewczyną mogłaby być mi niemiła? Raczej ja winienem zadać tobie takie pytanie. A właściwie nie winienem nawet pytać, bo nie wypada.- odparł rubasznie Michał.
Magnatka zaśmiała się nerwowo.
- Wybacz.. jakoś nie mogę przywyknąć do tej gry dla ludu.. że niby nic nie miało miejsca. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. - Mi też było bardzo miło.
- Cieszy mnie to.- odparł uprzejmie Michał.- Nie śmiał bym jednak wykorzystać owej nocy, do wymuszania czegoś więcej. Bądź co bądź waćpani winna sama decydować, kto będzie następnym… ale to dopiero po uporządkowaniu spraw z przejęciem majątku.
Magnatka przytaknęła.
- Dziękuję, że wraz z Cosette się mną opiekujecie. - Zatrzymała się przed drzwiami do swojego pokoju. - I choć rzeczywiście chciałabym podjąć decyzję kto będzie bym kolejnym mężem to… - Głos Basi z każdym słowem stawał się coraz cichszy. - To miłym by było ponownie gościć cię w mej alkowie.
- To… wielce niewłaściwa i wielce kusząca propozycja. Stawiasz mnie przed wielkim dylematem.- odparł zaskoczony mężczyzna wodząc wzrokiem po Basi i po jej dekolcie. Otworzył jej drzwi i szepnął do ucha przy ich otwieraniu. - To zaciągnij mnie do swojej komnaty, jeśli masz taki kaprys Barbaro.
Magnatka poczuła jak gorący dreszcz przebiegł po jej ciele. Wspomnienie poprzedniej nocy było nadal zbyt żywe. Chwyciła pas szlachcica i pociągnęła go w kierunku ciemnego pokoju.
Tym razem było inaczej. Drzwi się zamknęły, a pupa Basi poczuła twarde dłonie ugniatające ją przez materiał sukni. Brodata twarz zachłannie całowała jej usta. Tym razem nie było żadnych podchodów ze strony starszego od niej szlachcica. Basia pochwyciła twarz Michała, starając się nadążyć z odpowiadaniem na jego pocałunki. Czuła jak jej ciało rozgrzewa się, jak odruchowo stara się usiąść na pieszczących ją dłoniach.
Michał był całkiem postawny, więc była kruszynką w jego ramionach i czuła jak chropowate dłonie próbują zadrzeć jej suknię do góry. Jej kochanek coraz bardziej tracił umiar w tych pocałunkach i napierał na nią powoli popychając Basię w kierunku wąskiego łoża.
Magnatka poddała się mu, sięgając dłonią do wiązania własnego gorsetu i uwalniając po drodze swoje piersi.
I wtedy jego usta zeszły na szyję i dekolt szlachcianki. Broda nieco łaskotała skórę, acz przyciśnięta do mężczyzny dziewczyna, czuła jak coś ociera się o nią. I nie była to rękojeść jego szabli… choć “oręż” to był z pewnością imponujący. Basia jęknęła cicho. Jej biodra wyszły kochankowi naprzeciw, choć dzieliło ich nadal wiele warstw ubrań.
Niecierpliwe dłonie mężczyzny odepchnęły Basię, rzucając ją na łóżko w pomiętej sukni, wiszącej na ciele na wysokości bioder. Pan Michał się rozdziewał przed nią.Pospiesznie i nerwowo… jakby się spieszył. Mrok rozświetlany słabym światłem księżyca, czynił jego postać mocarną sylwetką zacierając szczegóły… poza kształtami.
Szlachcianka zsunęła z siebie suknię, nieco obawiając się, że mężczyzna może ją uszkodzić. Nie spodziewała się po Michale takiej porywczości.
Nagi szlachcic klęknął wdrapując się na łoże. Zaczął od pocałunku w usta, a potem w szyję i pieszczot wargami jej piersi. Palcami sięgnął między jej uda poruszając leniwie i szukając gniazdka miłości. Magnatka uniosła nieco koszulę odsłaniając swój wilgotny kwiat. Czuła jak z pożądania, coraz trudniej złapać jej oddech.
- Michale… - Wypowiedziała imię kochanka licząc, że wraz z tym wpadnie do jej ust nieco powietrza.
- Tak?-zapytał sięgając się szorstkimi palcami do jej kobiecości i zanurzając je w niej. Nie był delikatny, ani subtelny w tym dotyku. Niec brutalnie sprawdził jej gotowość do przyjęcia swojej obecności. Całkiem zadarł materiał i klęknął powoli rozchylając jej uda, by ją posiąść.
- Pragnę cię. - Wyszeptała z trudem, starając się przygotować na zbliżający się szturm.
- Ja ciebie… też…- odpowiedział szeptem szlachcic, a Basia poczuła… tę obecność. Jak jej kwiatuszek był wypełniany kochankiem. Jego twardą namiętnością. Było to odrobinę bolesne, bo pan Michał miał się czym pochwalić, a szlachcianka dopiero niedawno straciła dziewictwo. Niemniej kochanek Basi wiedział o tym i mimo namiętności jaką okazał, to teraz starał się delikatnie poruszać biodrami. Magnatka zakryła usta dłońmi, starając się zagłuszyć jęk rozkoszy. Czuła jak jej ciało zacisnęło się na kochanku. Po bólu pozostał jedynie delikatny dyskomfort.
Dyszący kochanek dociskał jej ciało do łoża, a ruchy bioder napierały twardą obecnością w jej intymnym zakątku. Czuła Michała doskonale, jego wielkość, siłę, nieustępliwość. Szlachcic tym razem nie hamował swoich pragnień, a choć starał ruszać się powoli, to tym razem… dążył do zaspokojenia swojej żądzy. Całował przy tym jej szyję i piersi, wodził po skórze językiem i łaskotał ją bujną brodą. Basia czuła że każdy kolejny ruch Michała jest coraz przyjemniejszy. Zaraz po każdym ze szturmów przybywała fala rozkoszy, która potęgowała dreszcze w jej ciele. Czuła że jest coraz bliżej… że zaraz dojdzie tak jak dzięki Cosette, dzięki Ewie… Agacie.
- Jeszcze. - Szepnęła. - Jeszcze trochę.
Jej kochankowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Michał napierał mocniej biodrami, dociskając Basię do łoża. Czuła go mocniej, wyraźniej intensywniej i… głębiej. Blondynka doszła, starając się zadusić okrzyk rozkoszy własnymi dłońmi. Poczuła jak jej ciało wygina się w łuk zupełnie bez jej kontroli. Jak głowa uderza o poduszkę, gdy przeszył ją rozkoszny impuls. To było… tak intensywne. Tak inne. Miała problemy ze skupieniem wzroku i złapaniem oddechu. Pan Michał jeszcze nie dotarł na szczyt. Czuła więc jego silne ruchy w swoim nagle drżącym i lekko bezwładnym ciele. A potem.. wilgoć… w sobie.
Pan Michał wypełnił ją swoją chucią. I być może… zapłodnił. Basia jęknęła nieco zaskoczona. Jednak ciepło które czuła w sobie było.. tak przyjemne. Miała problemy z zebraniem myśli, była w stanie jedynie drżeć pod mężczyzną.
Michał położył się obok niej, dysząc ciężko. Przez chwilę leżał w milczeniu, ale potem Basia poczuła jego ciężką dłoń na swojej piersi. A chwilę później i usta kochanka dołączyły do pieszczot tej części jej ciała. Wytresowana przez Cosette magnatka zamruczała od tego dotyku. Czy… czy było możliwe że Michał zostanie ojcem jej dziecka? W sumie mogła się tego spodziewać i po pierwszej wspólnej z nim nocy. Niepewnie sięgnęła dłonią do twarzy kochanka i zanurzyła palce w bujnej brodzie, bawiąc się je pasmami. Ku swojemu zaskoczeniu o tyle bardziej lubiła dotyk szlachcica niż choćby nazbyt pewnego siebie Jana.
Szlachcic dość długo pieścił krągłości jej biustu, mając w tym mniejszą wprawę i finezję niż Cosette. Jego dłonie, chropowate i o sękatych palcach też przynosiły inne doznania. Jednak coś powoli zaczęło rozpraszać samą Basię… ożywienie u szlachcica, poniżej pasa. Czyżby… jego oręż się unosił? I co to oznaczało dla niej?
- Czyżbyś.. miał na mnie jeszcze ochotę? - Wyszeptała rozpalonym głosem prężąc się pod kochankiem.
- Waćpani kusisz urodą.- paluchy mężczyzny sięgnęły między jej uda, zanurzając się w intymnym zakątku i poruszając tam leniwie.
Basia jęknęła cicho. Niedawno osiągnęła szczyt. Czy możliwe byłoby zaraz pragnęła go jeszcze raz? Cosette się to udawało, a teraz palce Michała. Ich szorstkość była niepokojąco podniecająca.
- A jednak… gdybym.. gdybym nie ja… nie przyszedłbyś do mnie. - Magnatka ku własnemu zaskoczeniu wyszła kochankowi biodrami naprzeciw. Czuła jak jego palce zaczynają coraz łatwiej poruszać się w jej wnętrzu. - Prawda?
- Nie jestem młodzikiem waćpani. Nie mam też ni bogactwa, ni władzy. Nie mam czym kusić młodych białogłów.- mruczał Michał całując Basi szyję.
- Pozwolę sobie… - Magnatka jęknęła gdy palce mężczyzny zanurzyły się głębiej. Czuła jak po udach spływa jej ciepła, lepka ciecz. - się nie zgodzić.
- Młodaś jeszcze.- odparł Michał ponownie legając na niej. Znów poczuła coś innego niż zwinne palce wypełniające jej kwiatuszek. Coś ciepłego, twardego… przeszywającego jej ciało leniwie, gdy Michał całował usta jasnowłosej kochanki.
Basia przez chwilę starała się złapać oddech, gdy to ponownie wypełniła ją znajoma obezwładniająca obecność.
- Yhym… i ległam w łożu ze starcem… i to po dwakroć. - Mimowolnie uśmiechnęła się. Jakby dziwna nie była ta sytuacja, czuła się w tym momencie… bezpieczna.
- Czas pokaże waćpani. Czas pokaże.- zaśmiał się chrapliwie szlachcic mocniej napierając biodrami, przez co doznania robiły się coraz bardziej intensywne. Magnatka pochwyciła twarz kochanka i wpiła się wargami w jego usta chcąc uciszysz własne jęki. Niepewna co ma czynić z nogami owinęła się wokół bioder mężczyzny ułatwiając mu poruszanie się.
Mocniej, szybciej i silniej… czuła jak Michał coraz mniej ma skrupułów i czuła mocniejsze i silniejsze ruchy kochanka. Jakby stała się jego zdobyczą, którą delektował się z coraz większą śmiałością. Jej drobne ciało musiało zmierzyć się z potencjałem kochanka i jego narastającym pożądaniem. Barbara kurczowo trzymała twarz mężczyzny nie chcąc krzyczeć przy kolejnych szturmach. Czuła jak biodra Michał coraz mocniej obijają się od jej ciało. Miała niemal wrażenie, że z każdym kolejnym szturmem przebije jej wnętrze dobijając się niemal do gardła. Nie wierzyła, że w tej gonitwie nadal jest w stanie czuć przyjemność, czuć że jej ciało rozpala się i woła o spełnienie.
Czuła też że i Michałowi brak sił, że pragnienie uwolnienia swojej żądzy wprawia go w drżenie. Może dlatego tak bezlitośnie dociskał jej ciało, każdym ruchem sprawiając że wiła się pod nim jak dzika kotka. Basia docisnęła go do siebie nogami, choć wiedziała, że to nie powstrzyma mężczyzny. Bo i jakie miała szanse z kimś kto trudni się wojaczką? Nie mogąc już oddychać i całować jednocześnie, wtuliła twarz w ramię Michała delikatnie zaciskając zęby na jego skórze.
Michał doszedł z głośnym jękiem i Basia znów poczuła jego żądzę w sobie. Po tym wystrzale mężczyzna osunął się na bok dysząc ciężko.
- To było… przyjemne.- szepnął.
Basia obróciła się na bok i wtuliła w mężczyznę. Jej ciało nadal drżało z rozkoszy i z trudem powstrzymywała pomruki gdy po jej udach spływała ciepła cieczy.
- Intensywne. - Wyszeptała ocierając policzek o owłosioną pierś szlachcica.
- Tak.- zgodził się z nią Michał tuląc Basię do siebie, która zdała sobie sprawę, że Cosette może tu wkroczyć… wraz z Ewką. Dlaczego jeszcze nie wkroczyła?
Magnatka z całych sił starała się uspokoić oddech. W męskich objęciach czuła, że mogłaby lada chwilą usnąć. Michał nieświadom jej dylematów tulił ją do siebie sam zasypiając. Basia pocałowała go delikatnie w usta.
- Niebawem powinna przyjść Ewa by pomóc mi w kąpieli. - Wyszeptała jeszcze raz ocierając twarzą o brodę mężczyzny.
- Wybacz pani. Nie wiedziałem. -odparł nerwowo szlachcic. Wstał i zaczął się po ciemku ubierać.
- Uwierz, że wolałabym byś został. - Magnatka usiadła na łóżku, starając się w ciemnościach dojrzeć sylwetkę kochanka.
- Uwierz mi waćpani. Też bym chciał.- widziała tylko jego szerokie plecy. Ich zarys. Niewątpliwie lata nadwyrężyły jego urodę, acz noc maskowała większość z tych rys.
Basia podniosła się i podeszła do mężczyzny. Stojąc za nim nago objęła go. - Ale to… chyba nie ostatnia nasza noc, prawda?
- To zależy od kaprysów waćpani. - szlachcic sięgnął za siebie i zacisnął dłoń na pośladku kochanki. Mocno i zaborczo.
Basia zadrżała.
- Proszę… chociaż gdy jesteśmy we dwoje mów mi po imieniu.
- Dobrze… Barbaro. - pieszcząc zachłannie pochwycony pośladek Michał nie był w stanie się poruszyć. Był jak słup soli obejmowany przez dziewczynę.
Basia drżała coraz mocniej. Jej biodra zaczęły ocierać się o pośladki szlachcica. - Powinnam cię puścić, prawda?
- Nie wiem. To twoja decyzja… Barbaro.- mocniej ścisnął jej pośladek, władczo i nieco boleśnie. Oddychał chrapliwie i głośno.
- Nagle mogę podejmować decyzje? - Magnatka zaśmiała się i puściła szlachcica, ale tylko po to by stanąć przed nim.
- Oczywiście że możesz… to ty zdecydowałaś o tej nocy, jak i poprzedniej…- przypomniał jej szlachcic. - Ostatecznie to ty postanowiłaś, że to mi przypadnie zerwanie twojego wianka.
- Wobec tego chcę byś mnie pocałował. - Wyszeptała, przywierając do mężczyzny swym nagim ciałem.
Michał to właśnie uczynił całując szlachciankę, zaborczo dociskając jej ciało do swojego. Zacisnął mocno dłoń na jej pośladkach, choć przecie nie próbowała uciekać od niego.
Basia objęła go wokół szyi ramionami. Czuła znów ten przyjemny gorąc w swoim ciele. Wiedziała jednak, że musi go wypuścić. Cosette mogła odwlekać przybycie, ale ani Basia nie miała na to ochoty, ani pewnie ochmistrzyni nie czuła się z tym właściwie.
- Następnym razem cię nie wypuszczę. - Wyszeptała, przerywając pocałunek.
- Dobrze pani.- odparł szlachcic wypuszczając dziewczynę ze swoich ramion.
Magnatka zmusiła się by się odsunąć mimo żaru który targał jej ciałem. Była młoda… jeszcze jej to zpowszednieje… czemu tak trudno było teraz w to uwierzyć?
- Uważaj na siebie jutro. - Powiedziała szeptem.
- Niech się waćpani nie martwi o mnie.- odparł na pożegnanie Michał i pocałował jej usta na pożegnanie zostawiając Basię samą.
Basia westchnęła i wróciła do jeszcze ciepłego łóżka. Założyła koszulę i ułożyła się zastanawiając czy Cosette i Ewa się pojawią. Czas mijał, a ochmistrzyni i służka nie przychodziły. Co się stało? Jaki był tego powód?
Magnatka nałożyła na siebie płaszcz i niepewnie wyjrzała z pokoju.
Na korytarzu było cicho. Było już i ciemno. I pusto. Magnatka podeszła do pokoju przydzielonego ochmistrzyni nasłuchując. Niestety drzwi nie pozwoliły podsłuchać za wiele. Były ciężkie i grube. W każdym razie, cokolwiek Cosette robiła, nie była w tym głośna.
Magnatka chciała zapukać ale zawahała się. Skoro ona niespodziewanie spędziła wieczór z Michałem to Cosette miała prawo do własnej rozrywki. Na palcach przeszła się korytarzem nasłuchując w kierunku schodów i planując niebawem wrócić do swojego pokoju.
Dotarła bezpiecznie do komnaty i do swojego łóżka. Pustego i nieco zimnego już. Zdjęła płaszcz odkładając go na krześle i ułożyła się nakrywając się niemal pod brodę pierzyną. Musiała przyznać że po ostatnich nocach z Cosette i Michałem było jej nieco smutno leżeć samotnie w łożu. Szybko przytuliła mocniej kołdrę, starając się odpędzić ponure myśli i spróbowała zasnąć.


Dość długo nie mogła zasnąć, a gdy już utonęła w snach to te nie przynosiły ulgi. Rano obudziło ją wejście Cosette, gdy będąc między jawą a snem… była też między panem Michałem a ochmistrzynią. Budząc się nie pamiętała co w trójke robili, ale na pewno było gorąco… skoro byli bez odzienia. Niemniej wchodząca do izdebki Cosette była ubrana i uśmiechając się promiennie spytała.
- Jak się spało?
- Samotnie. - Odpowiedziała półprzytomnie i przeciągnęła się. Mimo tego stwierdzenia uśmiechnęła się jednak do ochmistrzyni. - Czy poprosisz by naszykowane mi kąpiel? Pod namiotami pewnie będzie ciężko porządnie mi się wymyć.
- Samotnie? Czyż nie gościłaś wczoraj?- zapytała zaskoczona ochmistrzyni.
- Był tu na jakiś czas Michał, ale jako że miałaś mnie odwiedzić, wyprosiłam go. - Magnatka usiadła na łóżku i spojrzała na swoją wygniecioną koszulę i opadające na piersi, splątane pasma włosów. Czekało ją piekło z rozczesywaniem ich.
- Och. A ja postanowiłam ci nie przeszkadzać, skoro pana Michała do łóżka zaciągnęłaś. - stwierdziła z uśmiechem zakłopotania Cosette.- Mogłaś potem mnie odwiedzić, jeśli nie chciałaś zasnąć samotnie.
- Byłam pod twoimi drzwiami, ale… pomyślałam że może kto inny już umila ci noc. - Magnatka zaczęła palcami rozdzielać blond pasma, starając się delikatnie rozplątać najgorsze supły. - Nie martw się tym, to nie była moja pierwsza i pewnie nie ostatnia samotna noc. Nic mi od tego nie będzie.
- Wątpię by jeszcze często zdarzały ci się takie noce. - odparła Francuzka siadając obok Basi i zabierając się za pomaganie przy tej czynności.
- Wczoraj gdy byłam z Michałem, pomyślałam że toż mogę mieć z nim dziecko. - Basia uśmiechnęła się czując dotyk ochmistrzyni. - Pewnie najrozsądniej by było pojąć go za męża i tak zarządza z tobą moim majątkiem. Uniknęłabym konkurów Stadnickich czy innych kogucików.
-To prawda.- zgodziła się z nią Cosette i wzruszyła ramionami.- Poczynisz jak uznasz za stosowne. Tylko…-
Basia spojrzała na ochmistrzynię niepewnym wzrokiem.
- Tylko?
- Pan Michał wolałby pewnie żonę mu oddaną i cnotliwą. I tylko z nim oddającą się sztuce miłości.- wyjaśniła Cosette.
- Jaki mężczyzna by takiej nie wolał? - Basia westchnęła. Nie była pewna czy byłaby w stanie zrezygnować z towarzystwa Cosette czy Ewy. Na szczęście jednak najpierw musiała pochować męża, odczekać żałobę. Miała czas do namysłu.
- Hmm… o słabej woli. Wytresowany jak domowy piesek lub… opętany twoją osobą i czczący cię niczym boginkę. Lub… taki jak L., lubiący patrzeć.- wyjaśniła z łobuzerskim uśmiechem ochmistrzyni.
- Obawiam się, że to ja tu jestem tą o słabej woli z predyspozycjami do bycia tresowaną. - Basia skrzywiła się gdy przy rozplątywaniu, niechcący wyrwała jakiś włos. - Wątpię też bym trafiła na jakiegoś wyznawcę lub sobowtóra twego patrona. Bo i ile szczęścia może mnie w życiu spotkać? - Uśmiechnęła się ciepło do Cosette. - Wychodząc za mąż, spotykając ciebie.. Michała… Ewę czy nawet Agatę.. już wyczerpałam chyba swoją pulę. Czy wzięłabyś szczotkę?
- Cóż… dopóki jesteś wielką panią. Samotną wdową, kochankowie muszą się twoim kaprysom przypochlebić.- odparła z uśmiechem Cosette i zamyśliła się.- Tacy jak mój L.? Są też i w tym kraju.
- Jestem w stanie w to uwierzyć, ale jakoś wątpię by nasze drogi się skrzyżowały. - Basia zamyśliła się i po chwili roześmiała. - Wybacz. Chyba samotny sen tak na mnie działa.
- Wybaczam.- odparła Cosette sięgając po szczotkę i biorąc się za rozczesywanie pukli dziewczyny. Powoli i bez pośpiechu, mruknęła przy tym żartobliwie. - Uczynić cię moją małą służką? Tak jak Ewę? Pokusa to wielka waćpani.
Basia zadarła głowę spoglądając na ochmistrzynię.
- A nie sądzisz, że już mnie taką uczyniłaś, skoro boję się zapukać do twej komnaty? - W jej głosie nie było śladu żartobliwości, a nawet nieco smutku. Nie była wielką panią i wszelkie próby i stania się takową jak na razie spełzły na niczym.
- Po prostu nieśmiała jesteś. I niepewna swojej urody. Niepotrzebnie.- Cosette zaczęła całować odsłoniętą szyję Basi.
- Widziałaś kim byłam nim Józef pojął mnie za żonę. - Wyszeptała przymykając oczy i poddając się pocałunkom.
- Dziewicą. Jak każda z nas.- wymruczała Cosette kąsając kark Basi.
- Kobietą, którą spisano na straty… oddano do zakonu… - Magnatka zamruczała z rozkoszy. - Nikogo nie obchodziła moja uroda.
- Doprawdy?- dłonie ochmistrzyni chwyciły za piersi Basi ściskając delikatnie i ocierają jedna o drugą. Wodziła językiem po szyi jasnowłosej.- A ilu młodzieńców miało okazję cię podziwiać?
- Za młodu? Wielu. Zubożała szlachta, do której należał mój ojciec, śmiejąca się gdy robiłam sama pranie w rzece. - Basia przesunęła dłonią po odsłoniętej części piersi ochmistrzyni, ciesząc się ich ciepłem. - Przy długach Jasińskich… moja uroda była niczym.
- Ale teraz… nie ma żadnych długów.- szepnęła jej do ucha kochanka mocniej ściskając piersi szlachcianki.- Teraz są drogie stroje, klejnoty, pachnidła.
Basia jęknęła głośniej. Co miała rzec? Że na razie czuła się niczym lalka, ubierana w te stroje i klejnoty? Psuć tą chwilę? Opadła na łóżko, a jej dopiero co rozczesane włosy rozsypały się po pościeli.
Cosette pochyliła się i zaczęła całować usta leżącej dziewczyny. Delikatnie i czule… rozkoszowała się smakiem tego pocałunku. Basia niespiesznie odpowiadała na te pocałunki od czasu do czasu chwytając swymi ustami, wargi kochanki i delikatnie pieszcząc przez materiał sukni jej piersi.
- Musimy ci jakiegoś kogucika ściągnąć do sypialni, co byś mogła się w pełni nim nacieszyć i pewności nabrać. - mruknęła cicho Cosette muskając ustami czubek nosa kochanki.
- Nie obawiasz się, że i mu się poddam jak tobie czy Agacie? - Wyszeptała Basia drżąc na całym ciele.
- Nie. Nie w tym przypadku. Myślisz, że tylko ciebie zdołałabym zdominować?- zamruczała lubieżnie Cosette wodząc czubkiem języka po wargach Basi. Magnatka pochwyciła głowę ochmistrzyni i docisnęła jej usta do swoich pogłębiając pocałunek. Kobieta spolegliwie poddała się jej pocałunkowi. A potem uśmiechnęła ironicznie.
- Nie jesteś waćpani tak uległa jak twierdzisz. No i… czy zdołasz jeszcze wrócić do roli cnotliwej żony. A co do poczęcia potomka przez pana Michała. Nie będzie to potomek jego, a pogrobowiec twojego męża nieboszczyka. Wszak jedna noc do tego wystarczy.
- T.. to prawda. - Odpowiedziała szeptem Basia spoglądając na Cosette. Nie była w stanie zrezygnować z tego. Czuła to całym sercem. Z tej bliskości z Francuzką, z Ewą. Nie chciała rezygnować z tej swobody. - Proszę… pomóż mi nabrać więcej pewności. Zrobię co powiesz.
Ochmistrzyni przyglądała się pożądliwie Basi, wodząc palcem po jej wargach.
- Potem… na zamku. Teraz waćpani, co sobie życzysz na śniadanie? - zapytała po dłuższej chwili milczenia.
- Coś lekkiego… owoce.. zimne mięso. - Uśmiechnęła się nieco lubieżnie. - Twój języczek?
- A gdzie mam zaaplikować to ostatnie? - zapytała Cosette niezrażona kaprysem swojej pani.
Basia spłoszyła się i zarumieniła. - Na mym kwiecie? - Szepnęła niepewnie.
- To go odsłoń przede mną. Wstań i odsłoń swój kwiatuszek. - wymruczała ochmistrzyni siadając na łożu.
Magnatka przez chwilę patrzyła na nią zaskoczona, w końcu jednak wstała z pościeli i stanęła przed Cosette. Miała unieść koszulę? Jak będzie to wyglądać? Czy tak zachowuje się śmiała kobieta. Lekko drżącymi palcami, rozpięła okrycie do końca i pozwoliła mu opaść na ziemię. Zupełnie naga stanęła przed ochmistrzynią.
- No i teraz… zażądaj bym się zajęła twoim skarbem.- Cosette nachyliła się, jej oddech ogrzewał łono nagiej szlachcianki. Ale nie dotykała jej ciała.
- Cosette… - Basia zarumieniła się niemal na całej twarzy. Tak miały wyglądać jej nauki? - zajmij się… mym… skarbem. - ostatnie słowo ledwo z siebie wydusiła.
- To nie brzmiało jakbyś żądała. - odparła Francuzka drocząc się i dmuchając na jej kobiecość delikatnie.
Magnatka spojrzała przerażona na Cosette. Jak niby… jak niby miała to zrobić? Spojrzała na starannie ułożone włosy ochmistrzyni, na jej lubieżny uśmiech. Kiedyś… były w odwrotnej sytuacji czyż nie? Pochwyciła czarne pukle i docisnęła twarz kochanki do swego łona.
- Zrób to. - Powiedziała najpewniej jak tylko była w stanie.
- Już lepiej.- oceniła ochmistrzyni i nagrodziła uczennicę powolnymi lubieżnymi muśnięciami języka na jej kobiecości. Starannie muskającymi jej wrażliwy punkt.
- M… mocniej. - Basia jęknęła i docisnęła mocniej twarz kobiety do swego ciała.
- Zachłanna się robisz waćpani.- wymruczała Cosette wtulając twarz w łono Basi i sięgając językiem głębiej. Jej lubieżnym mlaśnięciom towarzyszyły palce wodzące po pośladkach nagiej arystokratki.
Magnatka drżała od pieszczot ochmistrzyni pojękując coraz głośniej.
- Ciii.. bo jeszcze kogoś pobudzisz. Nie chciałabyś chyba, by Michał zobaczył cię w tak bezwstydnej sytuacji. A może właśnie tego byś chciała?- Cosette nie mogła sobie odmówić droczenia się z jasnowłosą kochanką, jak i dość mocnego uderzenia swoją dłonią w jej pupę.
Basia zasłoniła usta wolną dłonią. Powstrzymała się od odpowiedzi bojąc się, że nie zapanuje nad swoim głosem. Tymczasem jej ochmistrzyni testowała jej opanowanie leniwie smakując pożądanie, wzbierające w jej kobiecości. Smakując każdą kropelkę i wodząc po krągłościach jej pupy. Francuzka niewątpliwie była wyjątkowo finezyjną i doświadczoną kochanką.
Magnatka nie potrzebowała wiele by dojść w objęciach starszej kochanki.
- To jak smakowały przystawi, moja pani?- zamruczała lubieżnie Cosette.
-Jak zwykle… wyborne. - Basia z trudem wydusiła z siebie kilka słów puszczając włosy ochmistrzyni.- -Wybacz.
- Z pewnością później przymuszę cię do spełniania moich kaprysów. A ja… mam bardziej wyrafinowane zachcianki.- odparła ochmistrzyni wstając i poprawiając nieco rozsypaną fryzurę. - Śniadanie podać tu, czy w sali jadalnej?
- Tu… chyba ciężko będzie mi się uspokoić. - Basia westchnęła ciężko i naga usiadła obok ochmistrzyni.
- Jak sobie życzysz.- odparła Francuzka z łobuzerskim uśmieszkiem i z gracją ruszyła do drzwi.- Pewnie ruszymy dalej, jak tylko będziesz gotowa.
- Wobec tego przyślij kogoś by pomógł mi się ubrać i zapanować nad tym. - Wskazała na swoje długie włosy, które znów były w nieładzie.
- Obawiam się, że Ewka to nie będzie.- zażartowała lubieżnie Cosette zerkając przez ramię na Basię.
- Nie… choć. - Basia zawahała się. - Myślisz, że mogłaby zostać moją garderobianą? Lubię jej towarzystwo.
- Tak. Aczkolwiek przypuszczam, że dużo czasu zaczęłabyś spędzać na przebierankach.- zażartowała ochmistrzyni wychodząc. I w drzwiach dodała.- W zamku.
- Dobrze. - Basia przytaknęła i nadal siedzą nago, ponownie sięgnęła po szczotkę do włosów by czekając na służącą, choćby nad nimi zapanować.
Wkrótce zjawiła się kolejna służka. Młode dziewczę dygnęło nerwowo przed Basia i przedstawiło się.
- Jagna jestem.
- Weź proszę tą suknię z czarną koronką i dobierz do niej bieliznę. - Basia uśmiechnęła się do dziewczyny nie przerywając rozczesywania włosów.
- Tak pani.- odparła nieśmiało dziewczyna zajmując włosami dobrodziejki. A potem zabrali się za ubieranie szlachcianki. Tuż po założeniu sukni, do komnaty weszła Ewa z posiłkiem dla Basi.
Magnatka uśmiechnęła się ciepło do swojej ulubienicy i zajęła miejsce przy stole. Planowała zjeść szybko by nie opóźniać nazbyt wymarszu, swoją osobą.
 
Aiko jest offline