Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2019, 08:12   #17
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Wyruszyli dość szybko z początku. Pan Michał wyraźnie nie chciał dać okolicznym szlachcicom okazji do ich zatrzymania tu na dłużej. Basia znów utknęła ze swoją dwórką i ochmistrzynią w kołyszącej się karacie. Francuzka siedziała zamyślona, a Agata kręciła się na siedzisku nie mogąc wytrzymać na miejscu. Słońce grzało mocno, kolaska kołysała się na koleinach. Nic się nie działo. Jedynie okolica się zmieniała.
Przez długi czas jedynym towarzystwem Basi była nuda. Ochmistrzyni zachowała się cnotliwie, a i Agata była grzeczna w jej obecności. Toteż żar słońca i nuda, sprawiły że szlachcianka osunęła się na dwórkę i położywszy głowę na kolanach przymknęła oczy. Sen nadszedł dość szybko. I utulił ją.
- Wkrótce dojedziemy na miejsce postoju.- taka wypowiedź ochmistrzyni wraz z potrząśnięciem wyrwał jasnowłosą z jej sennego błogostanu.
Basia spojrzała z dołu na swoją dwórkę i uśmiechnęła się.
- Dziękuję. - Po chwili namysłu dodała. - Masz bardzo wygodne kolana.
- Skoro tak waćpani twierdzi?- odparła Agata.
- Rozbijemy obóz w polu i obiad zostanie przyrządzony na wolnym ogniu. Niestety nie ma w okolicy karczmy mogącej nas przyjąć. Warto też rozprostować nogi, bo będziemy podróżowały aż do późnego wieczora.- dodała Cosette, gdy kolaska powoli zwalniała.
Magnatka podniosła się i poprawiła włosy.
- W okolicy zamku są jakieś karczmy? - Spytała ochmistrzynię, starając się zapanować nad blond kosmykami.
- W okolicy zamku są dwie wioski i w obu są karczmy…. ale chłopskie. Szlachta się w nich nie stołuje… chyba że szaraczki lub zagrodowa.- wyjaśniła uprzejmie ochmistrzyni.
- W tej chwili chyba wolałabym karczmę dla szaraczków niż nocowanie w szczerym polu. - Basia westchnęła i wyprostowała się na ławie, czekając aż kolaska się zatrzyma.
- Ja też.- odparła z uśmiechem Francuzka i dodała, gdy już się zatrzymali.- Niestety nie dotrzemy do żadne wioski na noc, więc przyjdzie nam spocząć w szczerym polu.
I wysiadła.
Basia przytaknęła jedynie ruchem głowy i ruszyła za ochmistrzynią.
Tymczasowe obozowisko rozbili na polanie wśród małych drzewek, obok głównej drogi. Pan Michał rozstawił ludzi i kazał rozpalić ognisko pośrodku niej. Słudzy i służki kręciły się wokół gara, do którego wrzucanego co tam było w zapasach, by przygotować mięsną gęstą polewkę, zarówno dla jaśnie państwa jak i dla służby. Na bardziej wyrafinowany posiłek Basia musiała poczekać do powrotu na zamek.
Magnatka ruszyła na spacer starając się dostrzec mężczyzn, którzy będą jej strzec tej nocy. Wiedziała, że nie powinna się o nich martwić jednak… jakoś nie potrafiła tego powstrzymać.
Był z tym jednak problem, gdyż… nie znała ich twarzy. Jedynie imiona, które nie mówiły jej zbyt wiele. Którzy to wojacy z jej dość licznej świty, mieli pilnować jej bezpieczeństwa? Basia rozejrzała się szukając Evana, wierzyła że mężczyzna na pewno będzie w stanie jej pomóc.
Ów wojak rozstawiał właśnie swoich ludzi pokrzykując na nich w rodzimym języku. Agata i ochmistrzyni też zajęte były swoimi sprawami. Starsza kobieta zarządzaniem obozowiskiem, a sama Agata… przeszkadzaniem ładnym chłopcom swoimi żarcikami.
Basia podeszła do dowódcy wojaków, czekając aż ten wyda wszelkie polecenia i zwróci na nią uwagę. Nie chciała przeszkadzać mu w wypełnianiu obowiązków, choć zapewne miała do tego większe prawo niż jej dwórka.
Musiała długo czekać i cierpliwie, nim Evan odwrócił się w jej kierunku i zobaczywszy ją skłonił się głęboko.- Waszpani cosz kłopocze?
- Odrobinę. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. - Czy mogłabym zająć ci chwilę?
- Oczywiszcze.- odparł najemnik uprzejmie.
- Chciałabym byś mi wskazał Władysława Wisłockiego i Skowrona… byłam ciekawa ludzi, którzy będą mnie strzec. - Basia mówiąc podeszła do Evana stając tuż obok.
- Acha…- Evan rozejrzał się dookoła i wskazał na starego kozaka o szarych obwisłych wąsach zdobiących pobrużdżoną bliznami twarz. - On to jeszt… Szkowron.
Jadł właśnie polewkę siedząc na końskim siodle i popijając trunkiem z bukłaka.
Basia przytaknęła starając się zapamiętać mężczyznę. Nie zrażała się wyglądem wojaków. Wierzyła, że Michał zadba o jej bezpieczeństwo.
- Wiszlocki zasz…- zamyślił się Evan.- Nie wiem kto zacz.
- Och… rozumiem. - Magnatka zasmuciła się nieco spoglądając na zbieraninę wojaków. - Dziękuję ci. Odpocznij nieco.
- Nie na szłuszbie waczpani.- zaśmiał się najemnik.
- Podczas postoju też jesteś na służbie? - Basia uśmiechnęła się. - No tak musicie nas strzec by nikt nas nie napadł podczas posiłku.
- Podczasz posztojów szczególnie.- odparł z uśmiechem Evan.
- I nie powinieneś też w tym czasie rozmawiać lub spacerować? - Magnatka zerknęła z zaciekawieniem na wojaka.
- To akurat mogem.- zgodził się z nią mężczyzna zerkając zainteresowaniem na szlachciankę.
- Wobec tego potowarzyszysz mi przy spacerze? Chętnie się nieco nauczę o wojaczce. - Basia uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny.
- Bedzie to zaszczyt dla mnie.- odparł Evan uprzejmie.
Magnatka ujęła mężczyznę pod ramię i ruszyła przez obóz rozglądając się po nim z zaciekawieniem.- Jak długo zajmujesz się wojaczką? - Zapytała zerkając na Evana. - Kiedy przybyłeś do Polski?
- Bedzie jusz z osiem zim. A zajmuje od... -zamyślił się mężczyna. -... od zawsze. Nasze rodzinne ziemie som jałowhe, wienc… najmujemy siem do rósznych wojsk i wojen.
- A jak długo służyłeś u mego małżonka? - Basia przyglądała się Evanowi zastanawiając się ile ten może mieć lat.
- Tszy lata.- wyjaśnił mężczyzna drapiąc się po policzku.
- I jak do niego trafiłeś? - Rzuciła kolejne pytanie po czym roześmiała się. - WYbacz.. tak cię wypytuję. Też możesz mnie o coś spytać jeśli chcesz.
- Nie szmiałbym.- zaśmiał się Evan i zamyślił.- Roswiązano regiment królefski i… ktosz mnie musial polecić waczpani meszowi, bo pana Michala przyszłał by mnie zwerbował.
Basia przytaknęła się i zamyśliła się na chwilę. Była ciekawa skąd Józef wiedział o Evanie. Musiał go pewnie zauważyć podczas jakiejś wizyty u króla.. może potyczkowali się razem. Ciekawe czy Michał będzie jej w stanie odpowiedzieć na te pytania.
- Skoro walczysz od kiedy pamiętasz, to zapewne władasz swobodnie każdą bronią.
- Nie… to niechmoszliwe. Lepiej wybranego orensza się tszymać, niszli…- zamarł na moment nasłuchując. A potem rozluźnił się dodając.-... kaszdego próbowacz.
Gdy Evan zamarł i Basia zatrzymała się nasłuchując.
- I… - Zaczęła niepewnie, nie wiedząc czy już może mówić i ciekawa co też usłyszał wojak. - jaką broń wybrałeś sobie?
- Rapier… nie tak mocny jak oresz z rodzinnych stron, ale…- Evan znów nasłuchiwać począł, a i Basia też coś posłyszała. Odległy tętent koni. Jeźdźcy.
Puściła ramię mężczyzny nie chcąc mu przeszkadzać i sama spoglądała w kierunku z którego dochodziły odgłosy.
- Ktosz siem zblisza. - rzekł krótko i wrzasnął głośno. - Do broni!
I w samą porę. Bo przez las wprost na obozowisko magnatki pędziło kilkunastu szlachciców, kozaków i Lipków na lekkich konikach gnając na złamanie karku.
Basia zaczęła się wycofywać by skryć się pomiędzy powozami i rozglądając się po obozie. Nie do końca wiedziała co ma czynić.
I nie było czasu na wyjaśnienia. Jeźdźcy wpadli do obozu ignorując strzelców i tnąc szablami każdego kto stanął im na drodze. Celem ich była Basia właśnie, bo napastnicy pędzili wprost na nią.
Magnatka rzuciła się biegiem pomiędzy konie, mając nadzieje, że skryje się między zwierzętami. Nerwowo rozglądała się wokół szukając kogoś kto mógłby jej pomóc.
Wszędzie dookoła panował chaos. Kobiety rozpierzchły się jak stado przepiórek, bo jeźdźcy próbowali je pochwycić. Paru spadło z koni wraz hukiem pistoletów, kilku pochwyciło służki. Dwóch galopowało wprost na uciekającą Basię, a za nimi biegł pan Michał, Evan i kilku jego wojaków.
Przerażona rozglądała się za jakimkolwiek schronieniem, biegnąc z uniesioną suknią. Czuła że konie są tuż tuż.
Nagle uniosła się w powietrzu pochwycona silnym ramieniem. Potem był huk pistoletu i Basia upadła na ziemię, a na nią opadło dogorywające ciało jej niedoszłego porywacza.
Przerażona próbowała je z siebie zrzucić miotając się na ziemi. Czuła jak pod powiekami zbierają się łzy. Niech to wszystko się skończy!
Ktoś zepchnął z niej zwłoki, ktoś przytulił mocno do siebie. Michał podążył z Basią na ramionach, by schować przerażoną szlachciankę pod kolaską. Magnatka wtuliła się w niego, rozglądając się nerwowo wokół.
Dookoła toczyły się zacięte pojedynki. Jeźdźcy widząc, że obrońcy nie dadzą im ujść ze złapanymi dziewczętami walczyli dzielnie, ale… albo odrzucali schwytaną dziewoję i czmychali korzystając z zamieszania, albo gineli próbując wyrwać się z okrążenia. Evan dowodził oddziałami jak wojskiem. Napastnicy byli jeno zgrają bandytów… bez dyscypliny i bez planu.
Wielu dość szybko porzuciło więc zdobyczne łupy, by ujść życiem z tej pułapki. Basia dała się odnieść do kolaski i posłusznie w niej skryła, szepcząc Michałowi ciche "Dziękuję". Czuła się potwornie bezużyteczna i z rozpaczą patrzyła jak ludzie giną w jej obronie. Gdyby tylko mogła zrobić…. Cokolwiek.
Dookoła niej słychać było okrzyki bólu, krew lała się z ran, szable cięły powietrze jak błyskawice. Wojenny chaos toczył się niczym burza wokół magnatki, a ona była niczym liść na tej nawałnicy. W końcu… odgłosy walki ustały. I jedynie jęki rannych i rżenie koni towarzyszyło uciekającym napastnikom, którzy wyrwali się z okrążenia Evana unosząc z tej napaści życie jeno i urażoną dumę. Basia odetchnęła i rozejrzała się po ziemi ich niedawnego obozu.
Służba już zabrała się za opatrywanie rannych i wynoszenie trupów na skraj obozowiska. Parę dziewcząt płakało, ale bardziej z powodu ulgi. Dobrze wiedziały jaki los czekał pochwycone niewiasty. Evan dobił jednego bandytę, co by się nie męczył i nakazywał przeszukiwanie zwłok w celu zebrania kosztowności, które… zapewne miały pójść na ich pogrzebania. A przynajmniej tak wypadało wierzyć.
Magnatka wyszła ze swojego schronienia i zaczęła się rozglądać za Agatą i Cosette, wędrując wśród służby i wojaków. Potrafiła co nieco opatrywać, wracający z pijackich bijatyk ojciec, dobrze ją wyćwiczył, a zakonnice douczyły nieco, lecz wątpiła by ktokolwiek jej tu na to teraz pozwolił.
Cosette i Agata nie wyglądały na szczególnie przerażone. Francuzka oczywiście zachowywała stoicki spokój, a Agata… czupurna dwórka wydawała się być podekscytowana sytuacją. Ochmistrzyni zarządzała sytuacją, tak jak to czyniła zawsze… to że teraz trawa była gdzieniegdzie od krwi nie zmieniła natury chaosu na którym musiała zapanować.
Basia odetchnęła z ulgą i rozejrzała się za kimś komu mogłaby pomóc. Potrzebowała się na czymś skupić by zapanować nad drżącymi dłońmi, nad rozpaczą, która zdawała się ściskać jej serce.
Cosette jednak, zgodnie z jej przewidywaniami, podesłała Basi Ewkę z bukłakiem wina i przykazem, by zamknęła się w kolasce.
- Ja.. ja chcę pomóc. - Wyszeptała cicho magnatka stojąc tuż obok ochmistrzyni i zerkając, na wydobywającą z jednego z powozów wino, Ewę.
- I pomożesz… nie przeszkadzając innym.- odparła krótko Cosette.
- Umiem opatrywać… robiłam to często. - Mruknęła cicho spoglądając na pobojowisko.
- Nie wątpię. - odparła ochmistrzyni.- Ale opatrywania nie ma tyle, co… wynoszenia zwłok. A poza tym waćpani rozstrzęsiona jest. I dlatego winna wypocząć.
Basia westchnęła ciężko i obróciła się na pięcie. Nieco zła ruszyła w kierunku kolaski. Wiedziała, że Cosette ma rację, ale wiedziała też że nie odpoczynku w tej chwili potrzebuje lecz działania.
Ewa podążyła za nią z bukłakiem pełnym wina i cynowym kubkiem. Gdy szlachcianka weszła do kolaski, służka podążyła za nią. Usiadła i nalała wina do niego. By następnie podać go Basi.
- Nerwy ukoi.- zasugerowała.
Magnatka zrezygnowana przyjęła kubek. Umoczyła nieco usta, ale tylko tyle. Smutnie spoglądała na zewnątrz, gdzie trwały prace by uprzątnąć obóz.
- Waćpani… nie powinna się martwić… chyba nie udało im się porwać nikogo.- próbowała ją pocieszyć Ewka.
Basia westchnęła i obejrzała się na służkę uśmiechnęła się do niej nieznacznie.
- Masz rację ale… - Spojrzała na swój kubek. - ...chciałabym pomóc. - Szepnęła cicho.
- Nie wypadałoby by waćpani zabrała się za sprzątanie obozowiska, a opatrywanie… - odparła z uśmiechem służka.- Nie było aż tak wielu usieczonych, by i waćpani pomoc była konieczna. Już pewnie opatrzono wszystkich.
- Dlatego zgodziłam się tu siedzieć. - Basia upiła nieco wina. - Oni… naprawde chcą mnie porwać.
- Tak. -zgodziła się z nię służka. -Ale im się nie uda.
Magnatka poddała się. Tego dnia już raz uniosły ją obce męskie ręce. Czuła to przerażenie… tą bezsilność. Nie chciała tego czuć nigdy więcej.
- Czy rozmasujesz mi kark i ramiona? Chyba odrobinę się poobijałam. - Basia odstawiła niemal pełny kubek z winem na bok.
- Oczywiście. Zgodnie z twoim życzeniem.- palce Ewki zaczęły masować kark magnatki jak tylko szlachcianka nastawiła szyję pod dłonie siedząc obok niej służki. Która była niezwykle zdolna, jeśli chodzi przynoszenie ulgi ciało szlachcianki.
Basia odchyliła głowę do tyłu eksponując przed Ewą swój głęboki dekolt i uśmiechając się do dziewczyny. Ewa przykładała się do swojego zadania masując kark swojej pani, acz jej palce ześlizgywały się na dekolt jasnowłosej i muskając jej biust.
- Tam także się obiłam. - Wyszeptała Basia przymykając oczy i poddając się działaniom Ewy. Naprawdę starała się nie mysleć o gwarze na zewnątrz i tym, że właśnie siedzi nieproduktywnie w kolasie.
- Tak pani…- wymruczała Ewa cicho, chwytając za piersi magnatki i ugniatając je zachłannie. Jej palce wsunęły się pod rąbki sukni, pod dekolt i mocniej uchwycił jej krągłości. Zaczęła też nieśmiało muskać wargami szyję szlachcianki.
Basia oparła się głową o ramię kochanki i zaczęła pomrukiwać z zadowolenia. Wyeksponowała szyję udostępniają ją służącej.
Ewa przykładała się do masowania, coraz śmielej całując i liżąc szyję magnatki. Jej dłonie ugniatały piersi Basi niczym ciasto w dzieży. Blondynka czuła jak jej myśli odpływają. Jak cały świat zaczyna się ograniczać jedynie do tej niewielkiej przestrzeni. Zaczęła powoli podciągać suknię ukazując służącej nogi.
Tam jednak Ewa obecnie dosięgnąć nie mogła zajęta krągłościami Basi i jej szyją.
Drzwiczki do kolaski otworzyły się nagle i do środka weszła ochmistrzyni. Zerkając na obie kobiety i ich poczynania rzekła.- Obozowisko uporządkowane. Możemy ruszać… kiedy tylko waćpani tego sobie zażyczy.
Basia westchnęła ciężko.
- Nie powinniśmy tego odwlekać. - Magnatka uśmiechnęła się do Ewy. - Dziękuję.
- Wszystko zależy od decyzji waćpani…- stwierdziła Costte zerkając to na zgrabne łydki Basi, to na dłonie Ewki nieśpieszni ściskające biust magnatki.
- Ale ja… chciałabym więcej, a nie mamy czasu. - Wyszeptała rozpalonym głosem, wpatrując się głodnym wzrokiem w ochmistrzynię. - Trzeba… jechać…
- Trochę czasu się znajdzie.- Cosette weszła do karocy i zamknęła drzwiczki, kucnęła przez pochwyconą Basią i podciągać zaczęła jej suknię w górę.
Basia zadrżała czując smukłe palce ochmistrzyni. Czyżby naprawdę Francuzka planowała się nią "zaopiekować" przy służbie.
- Cosette… - Wyszeptała rozpalonym głosem imię kochanki.
Francuzka zadarła bieliznę jasnowłosej i językiem sięgnęła leniwie do ukrytych pod nią skarbów. Długie powolne muśnięcia niczym pędzla. Ewa tymczasem żarliwie całowała szyję ocierając ukryte pod suknią Basi piersi, jedna o drugą.
Basia zaczęła wić się pomiędzy kochankami. To było… tak nieprzyzwoite. Nieodpowiednie. Jej głowa podpowiadała setki zasad, które zabraniały jej takiego zachowania. A jednak… było jej tak cudownie. Musiała obiema dłońmi zasłonić usta by nie krzyczeć z rozkoszy.
A Cosette nie zamierzała się ograniczać w wyuzdaniu. Ochmistrzyni zależało chyba na czasie, więc przesunęła palcem między pośladkami, aż dotarła do miejsca, w które palca nie należało wciskać. A jednak czubek palca Francuzki, lekko tam naparł.
Magnatka nie dała rady się powstrzymać. Jęknęła głośno dochodząc i opadła na pieszczącą ją służkę.
Po kilku ruchach palcem Cosette uwolniła Basię od tej obecności i rzekła z ironią.
- Masz ciało spragnione wyuzdania i lubieżności.
- Jak może byś spragnione czegoś czego… nie poznało? - Basia zarumieniła się i starając się zachować resztki godności zaczęła wygładzać swą suknię.
- Mam wrażenie, że spragnione wielu rzeczy… tak jak moje teraz.- odparła z uśmiechem ochmistrzyni, podczas gdy Ewa zaprzestała pieszczoty piersi Basi. - Ty chyba polubiłaś ramiona pana Michała? A może jego szabelkę bardziej?
- I w jego ramionach było miło i szabla… sprawiła mi wiele radości. - Basia starała się nie patrzeć na Ewę. Czuła jak rumieniec rozlewa się na całą twarz.
- Tak. Z pewnością posmakujesz niejednej szabli jeśli zechcesz.- odparła Cosette obejmując dłońmi, pieszczone przez służkę piersi.- Urodziwa z ciebie wdówka Basiu.
- A ty… czego pragniesz? - Magnatka przesunęła palcami po dłoni ochmistrzyni.
- Zażyć rozkoszy twoich ust na moim ciele i paluszków. Ale na to… poczekamy, aż dotrzemy do zamku.- stwierdziła z uśmiechem Cosette.
- Zaczynam się obawiać czy uda nam się doń dotrzeć. - Basia westchnęła cicho. Ciało reagowało na dotyk Cosette, delikatnymi dreszczami.
- Och… z pewnością waćpani.- Cosette wstała i spojrzała na Ewę.- Choć… pani potrzebuje chwili spokoju na ogarnięcie się.
Basia bez słowa pozwoliła kobietom opuścić kolaskę, a sama opadła na ławę by zapanować nad swym oddechem. Leżąc na poduchach niespiesznie poprawiała swój kostium.
Minęło trochę czasu nim do drzwiczków zapukała Cosette pytając.
- Czy już wypoczełaś waćpani?
- Tak… dziękuję. - Basia usiadła na ławie i poprawiła jeszcze swoje włosy.
Po chwili do środka weszły, ochmistrzyni i Agata. Dwórka podekscytowana była niedawną potyczką, choć starała się panować nad swoimi emocjami. Najstarsza z niewiast zaś była stoicko opanowana.
Basia także czuła się już dużo lepiej. Igraszki z Ewą i Cosette wyraźnie rozładowały jej napięcie. Powitała więc kobiety jedynie skinieniem głowy i wyjrzała przez okno.
Obóz już był zwinięty, a wszyscy szykowali się do wyruszenia dalej. Basia zauważyła też coś… czego w sumie powinna się spodziewać. A czego nie dostrzegła w tym całym pobitewnym chaosie. Jeńców. Trzech szlachciców w poszarpanych kontuszach i jeden Kozak, podróżowało ze skrępowanymi dłońmi i pustymi pochwami po szablach.
Basia przyjrzała im się uważnie i wskazała na nich Cosette.
- Czy jeńcy przedstawili się? - Była ciekawa co też uczynią z tymi mężczyznami.
- Ooo tak… i błagali o litość. Zaklinali się na wszystkie świętości, że nie wiedzieli co planował najmujący i szlachcic. Kłamią psy jak z nut.- wyjaśniła Francuzka.
- Widzę, że się nad nimi ulitowano. - Basia obserwowała jeńców jedynie zerkając na ochmistrzynię. - I kto zacz?
- Nie wiem. Nie raczyłam zapamiętać ich imion. Tak jak nie zapamiętuję karaluchów które zdarza mi się rozdeptać.- stwierdziła chłodno ochmistrzyni.
Basia przytaknęła. Ona była ciekawa kto też współpracuje z człowiekiem, który chce ją porwać, ale nie drążyła tematu.


Podróż upływała pod znakiem ciszy i monotonii. I przysypiania. Cosette znużona podróżą usnęła ukołysana wybojami, po których jechali. Agata jak zwykle wyglądała przez okienko kolaski, tak że Basia mogła co nawyżej podziwiać jej zadek, gdy się mocniej wychylała. Magnatka ponownie ułożyła się na jej kolanach.
- Czy mogę? - Uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny.
- No… dobrze.. możesz.- odparła po chwili namysłu dwórka.
- Dziękuję. - Basia bezczelnie wtuliła się w podbrzusze Agaty i pocałowała materiał jej sukni. Dziewczyna jednak była zbyt zaaferowana widokami, by to zauważyć. Basia objęła ją więc układając dłoń na jednym z pośladków Agaty. Przymknęła oczy planując usnąć.


- Już dojechałyśmy. Możesz już wstać.- posłyszała głos swojej dwórki i poczuła dłoń na swoim policzku.
- Yhym.. - Wtuliła się mocniej w znajome ciało.
- Czas wstać.- przypomniała jej Agata cierpliwie.
Basia westchnęła i podniosła się przeciągając. Po zabawach przed podróżą i śnie na kolanach Agaty czuła się już całkiem dobrze. Jedyne o czym marzyła to kąpiel i by założyć coś lżejszego.
Niestety kąpiel była niezbyt właściwa w tej sytuacji, choć teoretycznie możliwe. Cała jej świta rozbijała właśnie namioty na dużej polanie i szykowała ogniska. Tym razem szlachciankę czekała noc w szczerym polu. Basia stanęła obok kolaski chcąc rozprostować nogi ale i nikomu nie przeszkadzać. Z zaciekawieniem obserwowała i choć myśli jej raczej odległe były od ostatniej napaści… nasłuchiwała tętentu kopyt.
Evan z Michałem zajęli się zarządzaniem najemnikami i rozstawianiem straży. Cosette zarządzała służbą, a Agata kręciła się jak bąk, najczęściej w pobliżu Evana i co przystojnieszych żołnierzy. Ognie zapłonęły i służba zabrała się za przyrządzanie wieczornej wieczerzy.
Basia podeszła do ochmistrzyni i starając się nie przeszkadzać przysłuchiwała się wydawanym przez nią poleceniom. Podziwiała Cosette za to jak radziła sobie ze służbą i chciała się jak najwięcej nauczyć.
W tej roli ochmistrzyni była oschła i zimna. Miała wyraźny dystans do służby i wzbudzała lęk i szacunek. Całkowicie opanowana i spokojna dominowała otoczenie. W końcu zwróciła uwagę na przyglądającą się jej Basię.
- Czy masz jakieś życzenia moja pani? -zapytała uprzejmie magnatkę.
- Chciałam się tylko poprzyglądać… jeśli nie przeszkadzam. - Basia uśmiechnęła się i rozejrzała po krzątający się służbie.
- W żadnym wypadku. Już skończyłam. Jeszcze dopilnuję posiłku dla nas. Życzy sobie waćpani coś… konkretnego?- zapytała uprzejmie i bezosobowo Cosette.
Magnatka pokręciła przecząco głową.
- Zdam się na ciebie. - Starała się mówić normalnie, ale daleko jej było do bezosobowości Cosette.
- Jak sobie życzysz pani. - rzekła ochmistrzyni i ruszyła w kierunku kotła do którego mięsiwo i przyprawy wrzucał miejscowy kucharz. Francuzka starała się nie spoglądać z pewną niechęcią na tak barbarzyński sposób gotowania, ale nie bardzo jej to wychodziło.
Basia w tym czasie rozejrzałą się za miejscem, w którym mogłaby przysiąść. Nie chciała wracać do kolaski po całym, spędzonym w niej, dniu.
Cosette musiała to zauważyć, bo wykonała kilka gestów i zaraz zjawiła się Ewka z małym stołeczkiem, przeznaczonym na takie właśnie wyprawy.
- Dziękuję. - Basia zajęła miejsce. Czuła się dziwnie. Nie była tu potrzebna, ale z drugiej strony ta wyprawa była z jej powodu. Z jednej strony czuła, że przeszkadza, a z drugiej… toż wszyscy pracowali by jej dogodzić. Odwróciła wzrok przyglądając się wojakom.
Ci rozstawili się dookoła i byli czujni. Wszak napastnicy mogli ponowić atak tej nocy. Nic więc dziwnego, że Evan i Michał dwoili się i troili. Po chwili Ewa zjawiła się z grzanym piwem podając je Basi. Jak i sama ochmistrzyni.
- W zamku będzie lepiej. Komnaty wygodniejsze, jedzenie smaczniejsze i mam klucze do wszystkich drzwi. WSZYSTKICH drzwi.- stwierdziła Cosette zerkając w dekolt magnatki.
Basia zaśmiała się cicho.
- Nie czuję się tutaj niekomfortowo. - Upiła nieco piwa, ciesząc się ciepłem rozlewającym się po ciele. Na jej twarz wypłynął delikatny rumieniec gdy ochmistrzyni obdarowała ją swym spojrzeniem. - Marzy mi się jedynie kąpiel, po tym upadku, ale z tym też dotrwam do zamku.
- Tak kąpiel przyda nam się wszystkim.- oceniła Cosette.
- W okolicy jest strumień.- zasugerowała Ewka nieśmiało i została zgromiona wzrokiem przez Francuzkę.- Absolutnie nie. Nie jesteśmy tu bezpieczne. Pan Michał by się nie zgodził na takie wycieczki. Słusznie zresztą.
- Też się zgadzam. To zbyt niebezpieczne. - Basia uśmiechnęła się pocieszająco do swojej ulubionej służki. - Myślę, że spokojnie dotrwamy do jutra.
- Kolacja będzie za chwilę. Potem wypadałoby udać się na spoczynek. - oceniła Cosette. - Niestety z racji więźniów, brak ludzi których można by było wystawić ich przed twoim namiotem. Ale namiot pana Michała będzie blisko, jak i Evana, więc powinnaś czuć się bezpiecznie.
- Na pewno będę. Po za tym… może gdy nie będzie strażników trudniej go będzie zlokalizować. - Basia rozejrzała się po polu namiotowym ciekawa, który namiot należeć będzie do niej. Tego akurat nie musiała zgadywać, największy namiot w centrum.
- Możliwie. Osobiście sądzę, że napastnicy ponieśli klęskę wystarczająco bolesną, by nie próbować ponownie tak szybko.- odparła Cosette.- Czeka nas cicha i spokojna noc.
Basia zaśmiała się cicho.
- I tak raczej nie zasnę. To było… przerażające. - Skupiła wzrok na kubku z parującym napojem i po chwili upiła z niego spory łyk.
- Cóż… podeślę Ewkę by cię utuliła do snu. Albo pomylisz namioty.- zażartowała cicho acz ironicznie Cosette drocząc się nieśmiałością magnatki.
- Do swojego pokoju trafiłam i spałam tam samotnie. - Odpowiedziała Basia z ironią, rumieniąc się mimo to.
- Trafiłaś z panem Michałem… i było słychać, że nie rozmową się zajęliście.- odgryzła się ochmistrzyni.
- Ale nie on miał mnie utulić do snu. - Basia starała się utrzymać kontakt wzrokowy z Cosette, choć nie było to łatwe. Ochmistrzyni tak swobodnie obnażała jej sekrety przy Ewie.
- Trzeba było przyjść i zażądać tego utulenia.- odparła ochmistrzyni bez problemu wytrzymując jej wzrok. - I… na zamku może waćpani znaleźć się w całkiem nowych sytuacjach i pozycjach. Tam można pozwolić sobie na nieco… swobody.
- Na zamku też jest służba i chętne oczy i uszy. - Mruknęła Basia opuszczając wzrok i upijając nieco piwa.
- Też… ale mniej obcych oczu i uszu. Zresztą sama zobaczysz.- odparła Francuzka wzdychając cicho.
- Jak już tam dotrzemy. - Magnatka przesunęła palcami po krawędzi kubka. - Myślałam, że jesteś z Evanem.
- Miałam jednego męża. I być może nadal mam. I nie potrzebuję kolejnego… Evan jest dobrym kochankiem, acz dla mnie jest jeno rozrywką. Jak jak ja byłam dla L. - wyjaśniła po francusku Cosette.- I jestem z tego bardzo zadowolona.
- Nie chciałam ci wobec tego przeszkadzać podczas korzystania z rozrywki. - Mruknęła cicho po francusku Basia.
Ochmistrzyni zaśmiała się cicho zakrywając usta. - Czyżbyś była zazdrosna o mnie?
- Oczywiście. - Odpowiedziała spokojnie magnatka spoglądając z uśmiechem na Francuzkę, ale po chwili spoważniała. - Ale przede wszystkim nie chcę tobie i Michałowi zawracać sobą głowy.
- To bardzo szlachetne, ale martw się raczej o swoją główkę. Żałoba nie trwa wiecznie, a ty jesteś zbyt łakomym kąskiem by rody szlacheckie mogły go zignorować.- odparła ironicznie Cosette.- Zjadą się admiratorzy i swaci.
- Na razie nie jest to mój problem, więc martwię się osobami mi bliskimi. - Basia prychnęła po tym jak odpowiedziała po francusku.
Cosette uśmiechnęła się ironicznie i spytała niewinnie.- A jakież to problemy z osobami waćpani bliskimi męczą cię?
- To nie problemy… po prostu się o nie martwię. - Magnatka naburmuszyła się nieco i dopiła zawartość kubka. - Wiem, że to mało “dworskie” ale dla mnie ty i Michał jesteście jedyną rodziną.
- To urocze.- stwierdziła czule Cosette po czym dodała.- Idę nadzorować wydawanie posiłków. I zwróciła się do służki.- Ewo chodź ze mną, czas przynieść waćpani jej wieczerzę.
Basia westchnęła i odprowadziła obie kobiety wzrokiem. Wkrótce jedna z nich wróciła, Ewa z mięsną polewką i chlebem.
- Dziękuję. - Magnatka oddała służącej swój kubek po piwie i zabrała się za jedzenie. Potrawa była smaczna i sycąca i to jej wystarczało. Z ciekawością i radością próbowała nowych rzeczy jednak nadal potrafiła docenić prostą strawę.
 
Aiko jest offline