Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2019, 18:07   #273
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Alice nigdy wcześniej w niej nie była. Nie miała powodu. Nikt nigdy nie zareklamował jej w żaden interesujący sposób, a miała wszystkiego pod dostatkiem ponad poziomem gruntu. Tak właściwie musiała poświęcić kilka minut, żeby znaleźć zejście na dół. Zdawało jej się, że przechowywano tam zapasy jedzenia i też trunki… nie miała jednak pojęcia, dlaczego Esmeralda zapraszała ją w tamto miejsce. To zdawało się nie mieć większego sensu.
Harper zeszła na dół. Przejście było otwarte i nie potrzebowała klucza. Rzeczywiście, w pierwszej chwili ujrzała schludnie urządzony magazyn. Szafki ustawione na szafkach obok regałów… wszystko było w nich schowane. Alice nie spostrzegła ani jednej rzeczy położonej tak po prostu na widoku. Usłyszała, że drzwi nad nią zaskrzypiały. To przez nie przeszła, schodząc tutaj na dół.
- Alice? Czego szukasz? - zapytała Martha.
Harper zerknęła w stronę zejścia na dół.
- Martho… Szukałam piwnicy… Pani Esmeralda zostawiła mi kartkę, że mnie do niej zaprasza i że ponoć wspominałaś jej, że nigdy w niej nie byłam… Natrafiłam na to miejsce, ale nikogo tu nie ma i tak się zastanawiam, czy to tu, czy poplątałam drzwi - wyjaśniła jej sytuację.
- Ach… chyba chodziło o nieco inną piwnicę - mruknęła Martha. - Nie tą gospodarczą, tylko tę drugą. Dla przyjemności. To duży zaszczyt, sama nigdy w niej nie byłam. Szczerze mówiąc była przez długi czas zamknięta, gdyż pan de Trafford sam nie lubił z niej korzystać… nie miał tego w zwyczaju. Jednak pani Esmeralda poprosiła o otworzenie jej i utrzymywanie, co wiąże się z pewnymi kosztami… - zawiesiła głos. - Proszę za mną - powiedziała i zniknęła w korytarzu.
To dość mocno zainteresowało Alice. Od razu ruszyła za Marthą. Zapamiętywała od razu drogę do tego miejsca i miała nadzieję, że zastanie tam Esmeraldę. Liściki różniły się od sms’ów tym, że niestety nikt nie pisał na nich godzin, w których zostały pozostawione. Niby drobna różnica, ale jednak w sms’ach ogromne udogodnienie, bo Alice nie wiedziała ile godzin temu pani de Trafford zaprosiła ją w to miejsce i ile ewentualnie czekała. Będzie musiała wznieść się więc na wyżyny dobrego wychowania i wziąć pod uwagę wszelkie możliwości.

Martha zaprowadziła ją do tej nowej części Trafford Mansion, która została dobudowana później. Następnie poprowadziła Alice bocznym korytarzem. Harper myślała wcześniej, że znajduje się tam tylko schowek lub wyjście ewakuacyjne… okazało się jednak, że za załomem umieszczono… windę. Srebrną, szeroką, ozdobną… Na pewno sama w sobie musiała nieco kosztować. Znajdował się tutaj przycisk. Martha wcisnęła go i wnet panel rozbłysł.
- Czy przekazała pani kod? - zapytała. - Sama go nie znam.
Harper zmarszczyła brwi i zamrugała kilka razy. Próbowała sobie przypomnieć, czy gdzieś na kartce mógł znajdować się jakiś cyfrowy kod.
- A powinien być cyfrowy, czy literowy? - zapytała, bo nie dostała jasnych wytycznych co do tego. Esmeralda nie napisała ‘hasło:0000’. To miałoby jednak sens, skoro została zaproszona do owej piwnicy. Czy źle zrozumiała i Esmeralda chciała udać się do niej wraz z nią?
- Cyfrowy - mruknęła Martha.
- Pani Esmeralda jest gdzieś w posiadłości, czy może tam? - Alice zapytała, wskazując palcem windę.
- Myślę, że jest tam na dole. Ostatnimi czasy sama się porusza kompletnie bez mojej wiedzy. I dobrze, wyzdrowiała kobieta, ma do tego prawo. Jednak nie raz moje serce tego nie wytrzymuje. Bo niby jest dojrzałą i dorosłą kobietą, ale ja ją traktuję trochę jak własne dziecko. Mam wrażenie, że beze mnie zginie. Gdzieś pójdzie, zrobi jej się słabo, zemdleje i nikt nie będzie o tym wiedział - mruknęła. - Ale tutaj jest przycisk słuchawki, to domofon.
Nacisnęła go. Chwilkę czekali. Wnet rozległ się głos Esmeraldy, który dochodził z zamontowanego głośnika.
- Alice, czy to ty? Kamera chyba nie działa, nie widzę cię - mruknęła. - Chyba że nie potrafię sterować tym panelem - mruknęła. - Te nowoczesne iPady… to czarna magia.
Harper była zaskoczona. Co takiego znajdowało się w tej piwnicy, że miała swoja własną windę, swój własny intercom i Bóg wie co jeszcze?
- Tak. To ja… Martha zaprowadziła mnie do windy, niestety nie znam kodu na dół. Jeśli zdołam go poznać, z przyjemnością pomogę ci z panelem o ile nie jest uszkodzony - powiedziała uprzejmie i czekała na odpowiedź.
- Będę na ciebie czekać w… - Esmeralda już miała dokończyć, jednak zamilkła niespodziewanie. - Czy Martha jest z tobą? - zapytała.
Alice zerknęła na gosposię. Bez wydawania dźwięków poruszyła ustami dając jej do zrozumienia, że chyba powinna iść, jednocześnie wskazując kierunek i składając dłonie w geście podzięki za doprowadzenie na miejsce. Miała nadzieję, że kobieta nie będzie się ociągać.
- Zapewne tak. Skąd miałabyś wiedzieć, jak tu dojść? Mój mąż raczej nie miał powodu, żeby pokazywać ci to miejsce. To będę na ciebie czekać na dole. I pozdrawiam cię, Martho. Nie mogę się doczekać wieczoru - dodała.
Martha zerknęła na Alice niepewnie, ale postanowiła, że się odezwie.
- Zrobię kakao i przyniosę kruche ciasteczka, po czym będziemy czytać Annę Kareninę, jak co wieczór - dodała.
- Właśnie tak, kochana - dokończyła Esmeralda. - Otwieram windę. Oczekuję twojego przybycia, Alice - dodała i się wyłączyła.
Wnet srebrne wrota otworzyły się i Harper mogła wejść do środka.
Martha spojrzała na windę.
- Jestem ciekawa, co się tam znajduje. Wiem, że pani Esmeralda angażowała chłopaków Windermere’a w jakieś roboty, ale nie mam pojęcia, w jakie dokładnie. Wolę nie pytać za dużo na temat tych podziemi. Pan Terrence nienawidził tego tematu. Chyba zdarzyło się tam na dole kiedyś coś niedobrego, po czym zamknął je. Jednak nie zdradził mi tej historii, czemu w końcu ludzie mieliby opowiadać cokolwiek głupiej Marcie - westchnęła. - Dobrej zabawy, Alice - powiedziała, odchodząc.
Harper poczuła się dość… Dziwnie. Dlaczego Terrence nienawidził tego miejsca… Co takiego zdarzyło się tam, że nigdy jej o tym nie wspomniał? Poczuła dziwne ukłucie żalu? Zawodu? Nie mogła tego sprecyzować, ale wizja tego, że on wiedział o niej i jej przeszłości więcej… Może nawet za dużo, kiedy sam posiadał przed nią sekret jeden czy dwa, miało gorzki posmak.
- Do zobaczenia Martho. Dziękuję - pożegnała kobietę, po czym weszła do windy. Ile pięter w dół miało to miejsce? Co znajdowało się na dole? Napięcie w Alice rosło.

Winda przejechała bardzo niewielki dystans. Zapewne jedynie jedną kondygnację w dół. Choć piętra w Trafford Mansion były całkiem wysokie, a to zdawało się nieco wyższe. Mogło mieć nawet z pięć metrów. Alice ciężko było stwierdzić, zwłaszcza że prędkość samej windy była dość znacząca. Wnet metalowe drzwi rozsunęły się. Momentalnie poczuła na twarzy wilgoć. Powietrze było ciepłe, jednak nie było tutaj duszno. Spostrzegła ogromną halę zbudowaną z ciemnej, szarawej cegły. Znajdowały się tutaj wysokie, ozdobne kolumny, które zwracały uwagę i dodawały klasy. Harper spostrzegła różnorakie formy oświetlenia. Było jednak w pełni naturalne. Świece znajdowały się na kinkietach na ścianach, w lampionach ustawionych na podłodze i także zwisały z sufitu na długich, ozdobnych lampach. Tuż przy wejściu znajdował się przycisk, który należało nacisnąć w przypadku zagrożenia. Z niewidocznych głośników płynęła relaksująca muzyka. Był to leniwy, nieco senny jazz.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=8o2Jch8iFz4[/media]

Alice ujrzała stolik przed sobą. Ustawiono na nim ozdobną, szklaną misę pełną czerwonych, mokrych truskawek. Obok znajdowała się butelka otwartego szampana oraz dwa kieliszki. Oraz dwie karteczki. “Wypij mnie” oraz “zjedz mnie”.

Ach, a poza tym, w pomieszczeniu znajdowało się mnóstwo prostokątnych basenów. Podświetlanych na błękitno. Aż chciało się wejść do jednego z nich. Jednak w żadnym z nich Alice nie widziała Esmeraldy.


Rudowłosej szczęka prawdopodobnie opadłaby, gdyby nie to, że byłby to po prostu teatralny wyraz twarzy. Mimo wszystko jej usta otworzyły się w niemym ‘wow’. Cieszyła się, że obrazy miała zabezpieczone w oklejonym taśmami pokrowcu, by nic im się nie wydarzyło podczas podróży statkiem, bo to zdecydowanie nie było miejsce dla obrazów. Harper zerknęła, czy było jakieś miejsce koło windy, w którym mogłaby pozostawić pakunek bezpiecznie. Nawet jeśli miałaby go oprzeć o ścianę koło przycisku. Jazz był przyjemny, a baseny wspaniałe. Alice czuła się co najmniej dziwnie. W jej żołądku nadal istniało napięcie, ale już nie była pewna czy z powodu myśli o Terrym. Nadal zastanawiało ją, czemu nienawidził tego miejsca… Było przecież wspaniałe. Podeszła do stolika i zerknęła na truskawki. Wzięła sobie jedną z samego szczytu i poczęstowała się nią. Rozlała szampan do dwóch kieliszków, w końcu nie była tu sama. Nie wypiła jednak całego, zamoczyła jedynie usta, biorąc dwa malutkie łyki i ustawiła kieliszek znów na blacie. Szukała wzrokiem Esmeraldy.

Jednak wciąż jej nie było. Baseny wyglądały naprawdę kusząco. Alice spoglądała na nie z zaciekawieniem. Oprócz tego zastanawiała się nad cudownymi wywietrznikami, które zostały tutaj zamontowane. Wcale nie było duszno, choć nie spostrzegła ani jednego okna. Nie słyszała też ich pracy, jednak może muzyka zagłuszała szum. Dostrzegła trzy pary drzwi. Dwie były umiejscowione tuż przy sobie, trzecie natomiast w pewnym oddaleniu. Być może Esmeralda znajdowała się za którymiś z nich. Istniało również duże prawdopodobieństwo, że znalazłaby za nimi odpowiednie miejsce na obrazy zawarte w pokrowcu.
Harper uznała, że to może być dobra myśl. Wzięła pokrowiec i ruszyła zwiedzić wszystkie pomieszczenia. To główne było wspaniałe, ale interesowało ją gdzie przepadła pani domu i co jeszcze kryło się tu na dole. Zaczęła więc od dwóch par drzwi usytuowanych obok siebie.
Pierwsze z nich kryły bardzo schludną szatnię. Była cała drewniana - od podłóg, poprzez ściany, kończąc na suficie i szafkach. Alice spostrzegła, że w środku zostały posegregowane stroje kąpielowe - zarówno damskie, jak i męskie - poza tym klapki, ręczniki oraz kosmetyki. W innych szafkach spostrzegła pralkę oraz suszarkę. Znajdowało się tutaj mnóstwo wieszaków, na których można było zostawić swoje ubrania. I rzeczywiście, spostrzegła tutaj wygodną, lecz elegancką sukienkę, którą Esmeralda szczególnie lubiła. Była cała czerwona w czarne kropki, co bardzo pasowało do jej typu urody. To pomieszczenie dużo lepiej nadawało się na przechowalnie dla obrazów i dokładnie tu Alice postanowiła je umieścić. Widząc sukienkę Esmeraldy, wpadła na to, że kobieta mogła być teraz w stroju kąpielowym, skoro były tu dokładnie takie, jednak skoro nie było jej w części z basenami, to gdzie była? W drugim pomieszczeniu obok znajdowała się łazienka - bardzo duży prysznic, toaleta, krany oraz lustra. Nie było tutaj nic szczególnie przykuwającego uwagi. Ale z drugiej strony ludzie nie tutaj mieli spędzać większość swojego czasu.
Alice i tu nie znalazła pani de Trafford. Ruszyła więc do trzecich, a zarazem ostatnich drzwi. Chcąc dowiedzieć się, czy to właśnie za nimi skrywała się Esmeralda, oraz co takiego się za nimi znajdowało.

Harper rozwarła drzwi. Uderzyła w nią gorąca, para. W pomieszczeniu było ciemno, ale kiedy otworzyła przejście, włączyły się automatycznie lampy. Alice nie miała pojęcia czy one miały światło koloru czerwonych pomarańczy, czy też to drewno posiadało taki odcień. Zobaczyła jarzące się węgle oraz stojący niedaleko olejek zapachowy. Kwiecisty, bardzo aromatyczny.


- Alice - usłyszała głos Esmeraldy de Trafford. - Wejdź, proszę. Mam nadzieję, że nie jesteś nieśmiała i w pełnym, zimowym przebraniu. Uwielbiam saunę, zawsze ją kochałam. Dlatego ani słowa Marcie. Na pewno jej serce przestałoby bić ze zmartwienia, gdyby wiedziała, że znajduję się tutaj całkiem sama - westchnęła. - Jestem już dużo silniejsza i nie mdleje z byle powodu. Trzeba nieco więcej od pary i wysokich temperatur, żeby mnie powalić - uśmiechnęła się lekko.
Starsza kobieta siedziała na drewnianej powierzchni. Miała rozpuszczone, czarne włosy, które lekkimi falami opadały na jej ramiona i piersi. Alice za każdym razem dziwiła się, jak bardzo były gęste i widziała to nawet teraz, kiedy były wilgotnawe. Oprócz tego Esmeralda była kompletnie naga, nie licząc białego ręcznika, którego położyła na swoich udach. Posiadała szczupłe, lecz już nie wychudzone ciało. Było zadziwiająco jędrne, choć nie posiadała już dwudziestu lat.
Rudowłosa chciała wejść, ale w saunie tego typu, będąc ubraną w spodnie i koszulę, za kilka minut zacznie pływać we własnych ubraniach.
- W takim razie za chwileczkę wrócę… - powiedziała, po czym cofnęła się. Wróciła do pomieszczenia, które było szatnią i zdjęła z siebie buty, koszulę, spodnie, bieliznę i rękawiczki, a następnie wzięła jeden z ręczników i owinęła nim ciało. Odziana w tylko to ruszyła ponownie do sauny.
- Utopiłabym się w tym co miałam na sobie. Mam nadzieję, że nie czekałaś na mnie zbyt długo. Siedzenie w takich temperaturach nawet dla wybitnie zdrowych i silnych nie jest zbytnio wskazane - zauważyła. Usiadła na ławie usytuowanej tak, by siedzieć obok Esmeraldy.
- Gdybym potrzebowała lekarskich porad, zaprosiłabym twojego brata. Jednak jesteś tutaj ty, nie on - powiedziała. - Miło mi cię widzieć, Alice. Cieszę się z twojego towarzystwa. Odchodziłam od zmysłów, kiedy uwikłaliście się na Isle of Man w tak przerażające i dziwne wydarzenia. Na szczęście już wróciłaś do domu. Jak ci się tutaj podoba, w tym sekretnym zakątku?
- Niezwykle wspaniałe miejsce, aż żałuję, że wcześniej o nim nie wiedziałam. Cieszę się również, że czujesz się już lepiej. Wybacz, za cały stres związany z moim wyjazdem… - powiedziała. Tymczasem na jej skórze już powoli zaczeły formować się kropelki potu i połyskiwała wilgoć. Alice miała zdecydowanie pełniejsze kształty niż Esmeralda, była jednak zgrabna i było to dużo lepiej widać, gdy miała na sobie tylko ręcznik, a nie standardowy ‘angielsko-pogodowy’ zestaw ubrań.
- Mam nadzieję, że przyniosłaś całą butelkę szampana - Esmeralda zaśmiała się. - Mamy co uczcić, czyż nie? Chodź może nie powinnam zbyt przesadzać, tutaj masz rację. Zbyt dużo alkoholu w saunie… to mogłoby być już za dużo. Wypijemy go, kiedy ochłodzimy się na zewnątrz - powiedziała. - Opowiesz mi coś? To oczywiste, że jestem ciekawa. I przybliż się do mnie, proszę. Został tutaj zamontowany trochę dziwny system. I tak czuję się niekomfortowo, nie widząc cię dobrze. Chciałabym w takim razie przynajmniej dobrze słyszeć cię i lepiej wyczuwać twoją obecność pośród tej całej pary.
Rzeczywiście, po zamknięciu drzwi czerwone światło przygasło. Teraz panował tutaj półmrok. Alice widziała jedynie zarysy otoczenia oraz łuki ciała Esmeraldy. Oczywiście nie mogło tutaj być kompletnie ciemno, inaczej ludzie wpadliby na rozżarzone węgle. Jednak architektowi bez wątpienia zależało na intymności i wyciszeniu w tym miejscu. Jazzowa, relaksująca muzyka panowała również tutaj. Znajdowała się gdzieś ponad ich głowami.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=0XZJ5mD6nSU[/media]

- Nie pomyślałam, by zabrać butelkę, napijemy się na zewnątrz, choć zwykłam nie najlepiej tolerować alkohol… Ale możemy się podzielić, ja wezmę tonę truskawek - zażartowała delikatnie. Następnie podniosła się i przesiadła, by znaleźć tuż obok Esmeraldy. Oparł się o oparcie ławy i westchnęła gorącym powietrzem.
Zerknęła w bok na zarys sylwetki Esmeraldy. Następnie zaczęła opowiadać wydarzenia z wyspy Isle of Man. Po kolei przechodziła przez kolejne dni, rzecz jasna nieświadomie wykluczając Shane’a, oraz szczegółowe informacje o Duncanie. Opowiedziała jej jednak całą historię, a była to opowieść ciekawa, długa i pełna całej palety różnych emocji. Gdy mówiła o tym, jak obserwowała śmierć wróżek i w desperackim akcie próbowała powstrzymać wampira kalecząc swą dłoń by go rozproszyć, głos jej lekko zadrżał, kiedy jej umysł przypominał o bólu, który wtedy czuła. Mówiła o tym, co się działo, o tym co ją martwiło i o tym że wszyscy prawie zginęli, ale jednak wszystko skończyło się szczęśliwie. Wytłumaczyła, że wróżki straciły moc i powiedziała o tym, że zatrzymały się w posiadłości. Wyjaśniła, że przydałby im się dom, na czas zapoznawania ze światem ludzi. Opowiedziała o tym, że dostała od nich coś specjalnego w podzięce.
- Przyniosłam je ze sobą na dół, ale gdybym wiedziała, że jest tu woda i para, zostawiłabym je na górze. Na szczęście miałam je zabezpieczone w pokrowcu. Tak jak obiecałam, przywiozłam ci prezent z Isle of Man… obrazy twojego brata z czasu, kiedy był już strażnikiem wampira i mieszkał z wróżkami - wytłumaczyła i zerknęła na Esmeraldę.
- … - starsza kobieta zaniemówiła, choć tak właściwie nie wypowiadała do tej pory żadnych słów, jedynie słuchając Alice. - Naprawdę chciałabym je zobaczyć… - mruknęła, lekko zawieszając głowę.
 
Ombrose jest offline