Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2019, 18:10   #275
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Esmeralda natomiast przyjęła kieliszek i umoczyła w nim usta. Pewnie chciała tylko spróbować alkoholu, a nie upić się od razu.
- Powiedziałaś nie otwarcie, ale kiedy przyszpiliłam cię do muru - odpowiedziała Esmeralda. - Nawet kiedy zapytałam cię, czy jesteś w ciąży, nie odpowiedziałaś otwarcie, że tak i z kim. Nie zmieniaj faktów. Byłam przy tobie i wiem, jak to wyglądało - powiedziała, patrząc na nią dłużej. - Czy masz jakiś pomysł, w jaki sposób możemy wyjść z tej sytuacji obie z twarzą? - zapytała Esmeralda. - Myślisz, że twój brzuch nie będzie nigdy widoczny? Że ludzie nie będą pytali cię o ojca? Zamierzasz tak po prostu chodzić i oskarżać Terrence’a o nierząd, nawet jeśli słusznie?
- Osoby, które miały wiedzieć, wiedzą czyje to dziecko.
- A więc dowiedziałam się ostatnia - powiedziała Esme. - Wypijmy za to - powiedziała i podniosła w stronę Alice kieliszek szampana w geście toastu. - To tak w kwestii tego, jak bardzo byłaś ze mną otwarta.
- Mogłam skłamać i wymyślić, że to nie jego dziecko. Jestem byłą aktorka sceniczną, Esmeraldo. Sądzisz, że zgadłabyś, kiedy kłamię? Mogłam, a jednak kiedy poruszyłaś ten temat, powiedziałam ci o tym szczerze jak sprawa wygląda - powiedziała i tego Esmeralda podważyć nie mogła.
- Przynajmniej tyle - kobieta zgodziła się. - Choć ciekawi mnie, kogo byś wskazała jako ojca dziecka w takim razie. Jednak pomińmy ten temat.
- Nie zamierzam oskarżać Terrence’a o nierząd. Reszta osób pomyśli zapewne, że należy do kogoś innego, z kim zdecydowanie bardziej pewnie pasowałoby im mnie widzieć. Poza tym, nie zamierzałam przebywać w tej posiadłości dłużej, niż tyle abyś w pełni powróciła do sił. Wbrew logice, lubię cię Esmeraldo i zależało mi na twoim wyzdrowieniu - powiedziała, biorąc trzecią truskawkę.
- Lubisz mnie - powtórzyła kobieta. - Cudownie - rzekła z sarkazmem.
Następnie zastanowiła się, pijąc szampana. Słuchała kolejnej piosenki, która była nieco bardziej ambient. I ta muzyka była zbyt spokojna, nie pasując do emocji odczuwanych przez obie kobiety.
- Jednak ja będę wiedziała, kim jest ojcem dziecka. Jeżeli nie wskażesz de Trafforda jako ojca, nie będzie mogło odziedziczyć po nim połowy Trafford Park. Oraz innych własności mojego zmarłego męża. Bo druga połowa wciąż będzie należeć do Jennifer - zerknęła na nią tak, jak gdyby Alice chciała wyszarpnąć dziewczynie ostatniego funta.
- Nie szkodzi. Nie zamierzałam używać dziecka jako argumentu do uzyskiwania dostępu do pieniędzy Terrence’a. Chce wychować je jako swoje. Dam mu swoje nazwisko i będzie wychowywane przeze mnie i najbliższe mi osoby - powiedziała spokojnym, niewzruszonym tonem. Nie kłamała. Alice zjadła trzecią truskawkę. Były soczyste i takie smaczne… Skusiła się o kolejną. Może robiła to też odrobinę nerwowo, ale Europejskie truskawki były dużo smaczniejsze niż te, które znała z Ameryki.
- Czy Jennifer w ogóle wie o waszym romansie? Czyż nie jesteś jej koleżanką? Wie, że będzie miała brata? Choć nie biologicznego, co prawda… - Esme mruknęła pod nosem, zastanawiając się. - Posądziłabym dosłownie każdego męża o młodszą kochankę, ale na pewno nie Terrence’a. Jak życie potrafi zaskakiwać… - pokręciła głową. - Może to prawda, co mówią. Że pisze najlepsze historie. Choć może nie najpiękniejsze.
- Wie. Powiedziałam jej o tym od razu. Trawiła to kilka dni, ale już jakoś przełknęła… Wydaje mi się, że mało jest rzeczy, które może ją teraz dobić, po tym jak straciła chłopaka, który był w niej zakochany i ośmielił się o tym powiedzieć. Zdaje mi się, że alkohol uśmierza jej wszelki ból i daje możliwość przyjmowania różnych rzeczy. Dalej się przyjaźnimy - powiedziała, przełknęła truskawkę.
Esmeralda skinęła głową.
- Jednak nie znaczy to, że my jesteśmy przyjaciółkami - powiedziała i poprawiła się na siedzeniu. - Dlatego powiem ci dwa rozwiązania, na jakie wpadłam w trakcie tej całej rozmowy. Czy jesteś zainteresowana ich wysłuchaniem? - zapytała.
- Zamieniam się w słuch - odpowiedziała jej uprzejmie Alice, spoglądając teraz na Esmeraldę uważnie. Nie jadła już. Skrzyżowała ręce pod biustem, który przysłaniały wilgotne kosmyki jej włosów.
- Pierwsza opcja wygląda tak. Wrócisz na górę i całkowicie spakujesz się, po czym opuścić Trafford Park. Nigdy więcej się nie zobaczymy. I nie będzie mnie interesowały twoje dalsze losy. Będę starała się jedynie o tym wszystkim zapomnieć. Jedyny plus śmierci Terrence’a jest taki, że nie będzie mi przypominać o tym, co miało miejsce między wami. Boli mnie to też dlatego, bo sama również uważałam cię za przyjaciółkę. To dzięki tobie odzyskałam zdrowie. Jednak marna to rzecz, jeżeli przez ciebie je również utracę - wytłumaczyła. - Zgadzasz się na tę propozycję, czy też jesteś zainteresowana drugą opcją?
- To zależy jaka jest druga opcja… - powiedziała Harper. Szczerze nie chciała kończyć znajomości z de Trafford. Naprawdę uważała ją za przyjaciółkę i nie chciała tego niszczyć. Wiedziała jednak, że wcześniej, czy później może do tego dojść.

Esmeralda spojrzała na nią chwilę dłużej.
- Jeżeli nie możesz czegoś zmienić, to musisz to zaakceptować. Jeśli nie możesz kogoś pokonać… to musisz do niego dołączyć - rzekła. - Jestem jeszcze młodą kobietą. A przynajmniej nie starszą od Terrence’a, a różnica wieku nigdy nie miała dla ciebie znaczenia. Niestety mój mąż nie żyje, ale nie można tego samego powiedzieć o tobie - zawiesiła na chwilę głos. - Jeżeli mam zaakceptować romans pomiędzy wami, to jest na to chyba tylko jedna opcja. Możesz zaoferować mi te same usługi, które oferowałaś mojemu mężowi - powiedziała powoli. Brwi rudowłosej uniosły się wysoko w górę.
Esmeralda spojrzała na Alice lekko wyzywająco.
- Zdaje się, że nie da się przebywać w Trafford Park, nie kochając się z jego mieszkańcami - powiedziała. - A ja mam tak samo potrzeby, jak i Terrence je posiadał.
Harper milczała chwilę. Była co najmniej zaskoczona. Mogła opuścić Trafford Park i nigdy tu nie wracać, jednocześnie zapominając o przyjaźni z Esmeraldą, jej pomocy Kościołowi i o wszystkim. Druga opcją było, że sypiałaby z nią. Czy to nie byłoby już… sprzedawanie się? Owszem, na swój sposób Esmeralda podobała jej się, ale Alice nie była zbyt śmiała, nigdy też nie miała takich kontaktów z kobietami, a ostatnie wyznanie od takowej natychmiast przywodziło Yuki Hao i było jej przykro. Wzięła truskawkę, choć tak naprawdę jedyne czego teraz chciała, to butelka whiskey. Nie mogła jednak pić alkoholu i wkurzało ją to, właśnie w takich momentach. Zawahała się i widać było, że intensywnie myślała, zdawała się nawet zmieszana i jakby zawstydzona.
- Nie byłam nigdy w takiej relacji z kobietą… - powiedziała cicho. Nie patrzyła na Esmeraldę.
- Nie przypuszczałam, że coś takiego zaproponujesz… Masz rację, mało jeszcze o tobie wiedziałam… nie chcę jednak kończyć znajomości z tobą - powiedziała i wzięła nerwowo kolejną truskawkę.

Esmeralda wyprostowała się. Położyła obie dłonie płasko na płytkach przylegających do jacuzzi. Tym samym jej klatka piersiowa została nieco wyeksponowana, choć same sutki wciąż były przykryte bąbelkami.
- Kiedy byłam w twoim wieku, a nawet dużo młodsza, posiadałam kilka koleżanek. Nigdy nie traktowałam tego jak seks. Według mnie do seksu potrzeba mężczyzny. To były jedynie… może nie tak niewinne, ale zabawy. Nigdy nie spotkałam się z odmową - powiedziała. - Z mężczyznami jest inaczej, jednak wierzę, że każda kobieta jest biseksualna. Nie zamierzam jednak zmuszać cię do czegoś, co byłoby sprzeczne z tobą. W żadnym wypadku - dodała. - Czekam tutaj na ciebie naga. Albo przybliż się do mnie i pokaż, co takiego Terrence w tobie widział. Albo wyjdź i nie wracaj.
Rudowłosa milczała kilka sekund. Oblizała usta po zjedzeniu truskawek. Esmeralda zauważyła, że skóra na jej policzkach była zarumieniona. Alice wreszcie przeniosła na nią spojrzenie. Był w nim mętlik emocji. Od zagubienia, po niepokój, smutek, ale i zainteresowanie i determinację. Oparła się lewą dłonią o brzeg basenu, po czym przemieściła. Teraz to ona zawisła nad Esmeraldą. A następnie bez słowa pocałowała ją w usta. Jej wargi smakowały truskawkami, które z taką pasją zajadała ledwo chwilę temu. Przesunęła dłonie na ramiona Esmeraldy i do jej szczęki, przytrzymując ją lekko. Nie ośmieliła się naprzeć na nią całą sobą. Była w tej swojej desperackiej śmiałości nieco nieśmiała.
Esmeralda odwzajemniła pocałunek. Wsunęła język do jej ust i pogłębiła go. Całowała w zupełnie inny sposób, niż Alice znała. To było takie dziwne, odmienne uczucie. Wydawało się niewłaściwe, jednak z drugiej strony również było bardzo przyjemne. Wnet jednak Esmeralda odsunęła twarz. Podniosła dłonie i chwyciła piersi Alice. Ścisnęła je, przenosząc na nie wzrok.
- Usiądź na mnie wygodniej - powiedziała. - I daj mi spróbować nieco szampana. Mam zajęte dłonie - dodała. - Myślę, że dobrze wybrałaś… - mruknęła ciszej.
Oczy Alice były zamyślone. Zdawała się kompletnie rozkojarzona sytuacją. Opuściła się, siadając na kobiecie okrakiem. Dzięki temu Esmeralda miała teraz dużo lepszy dostęp do jej pełnych piersi. Rudowłosa zerknęła w stronę kieliszka. Wzięła go i przystawiła do swoich ust. Wlała w nie zawartość i przysunęła się do de Trafford. Zamierzała ją rzeczywiście napoić i to z większym zaangażowaniem, niż tylko poprzez podawanie jej szkła do ust. Jej serce biło bardzo szybko. Miała wrażliwe piersi na pieszczoty, a czyjś na nich dotyk bardzo szybko ją pobudzał. Esmeralda już mogła wyczuć, że sutki rudowłosej stawały się bardziej twarde, a przecież jedynie ją trzymała.
Alice pocałowała Esmeraldę i ta spróbowała nieco alkoholu, jednak wnet parsknęła śmiechem i odsunęła głowę.
- Nie miałam tego na myśli - zaśmiała się. - Jednak cieszę się, że posiadasz wyobraźnię - powiedziała.
Wypuściła jej dłonie, po czym objęła ją w talii. Miło było czuć jej dłonie na swoim ciele. Wokół rozbrzmiewała muzyka, a także szum wody. Alice czuła jej ciepłe prądy na plecach. Wokół było tak dużo bąbelków, że kompletnie nie widziała, co działo się pod powierzchnią. Jednak czuła. Esmeralda opuściła dłonie i położyła je na pośladkach rudowłosej. Ścisnęła je mocno. Piersi Alice opierały się na ciele starszej kobiety, kiedy ta delikatnie ją ugniatała.
- Już dawno nie dotykałam obcego ciała - powiedziała. - Teraz czas na truskawkę.
Harper stała się tylko bardziej czerwona, kiedy okazało się, że nie o to chodziło Esmeraldzie. Wzięła truskawkę z misy i tym razem przysunęła ją do jej ust normalnie, podając palcami. Miała zgrabne pośladki i de Trafford mogła to wyczuć dłońmi. Alice dość często jeździła konno po wyspie wokół Trafford Mansion i to dało dobre efekty. Spojrzała na usta Esmeraldy, do których przykładała owoc, a następnie podniosła wzrok do jej oczu, zaciekawiona na co kobieta teraz patrzyła.
Spoglądała prosto w jej oczy. Chwyciła truskawkę wargami w bardzo zmysłowy sposób. Następnie przez chwilę zastanawiała się i jedną ręką puściła pośladek Alice, po czym chwyciła owoc za szypułę.
- Ładny, dorodny okaz - powiedziała. - Duży. Podoba mi się - powiedziała.
Wnet jej ręka ponownie zawędrowała pod wodę. Esmeralda z dużą łatwością znalazła jej kobiecość, po czym naparła na nią truskawką. Wnet owoc znalazł się wewnątrz Alice.
- A tobie się podoba? - zapytała.
Harper aż cała drgnęła, kiedy owoc wślizgnął się do jej wnętrza. Była dość ciasna, więc czuła go tam wyraźnie. Był chłodny w stosunku do ciepła jej ciała. Zamrugała i sapnęła rumieniąc się.
- Rzeczywiście… Duży… I chłodny… Ale coraz mniej - powiedziała tylko cicho. Przełknęła ślinę i westchnęła cicho. Czuła dziwne podniecenie, a stres, który odczuwała wcześniej, jeszcze dobrze nie zaczął z niej schodzić.
Esmeralda wyjmowała go, po czym ponownie wkładała.
- Tak właściwie dopiero teraz przyszło mi do głowy… Czy mój mąż miał inne kochanki przed tobą? Bo chyba nie było żadnego “po tobie” - zawiesiła głos, masturbując ją od niechcenia.
Lewa ręka przez chwilę jeszcze ugniatała jej pośladek, po czym powędrowała z powrotem na pierś. Esmeralda ścisnęła ją teraz mocniej, niż wcześniej. Chyba sama również zaczęła czuć rosnące podniecenie.
- Nie… Byłam jedyna… Rzecz jasna poza tobą - powiedziała oddychając płytko. Drażnienie truskawką było irytujące i podniecające. Owoc jednak długo nie wytrzyma takiego maltretowania i straci swoją twardość i sprężystość, Alice starała się nie zaciskać mięśni na nim, ale było trochę trudno się powstrzymać.
Esmeralda jednak musiała o tym pomyśleć, gdyż w porę wycofała go. Podniosła dłoń i wsunęła go do swoich ust. Przegryzła i połknęła.
- To niesamowite, jak jedzenie odmiennie smakuje w zależności od tego, jak je się przyrządzi… - zawiesiła głos i uśmiechnęła się lekko.
Następnie odnalazła własnym palcem kobiecość Alice i wsunęła w nią palec. Bawiła się jej wnętrzem, posuwając się dalej, a następnie wycofywując.
- Ciekawi mnie, co by pomyślał, gdyby nas teraz zobaczył - powiedziała. - Trochę mnie bawi ta myśl. Pewnie doszedłby do wniosku, że się na nim odgrywam. I że jestem niedojrzała, tak kradnąc mu zabawki - mruknęła, dołączając drugi palec.
- Prawdopodobnie trudno byłoby ci się z nim o to spierać… Po prostu użyłby telekinezy… Tak myślę... - powiedziała cicho Alice.
- A mimo to ja bym wygrała - odpowiedziała Esmeralda. - Poza tym nigdy nie widziałam, żeby posiadał takie zdolności.
- Mógł jeszcze wtedy ich nie mieć… Trudno mi powiedzieć, niestety nie znam jego historii rozwoju paranormalnego najlepiej - powiedziała. De Trafford czuła wyraźnie jak jej mięśnie nieco zaciskały się na jej palcach. Mogła ocenić sobie jak gorąca i ciasna była Harper. Alice oddychała już teraz wyraźnie płytko. Wiedziała, że nie dojdzie tylko od takiego drażnienia, ale jej ciału też brakowało dotyku.
Esmeralda przez chwilę próbowała dołączyć trzeci palec, ale że byłoby to za dużo, pozostała przy dwóch. Wysunęła je, po czym położyła dłoń płasko na sromie Alice i zaczęła go delikatnie na przemian ugniatać i pocierać.
- Myślisz, że chciałby do nas dołączyć? Czy raczej byłby na nas zły? Ja pamiętam go jako tego młodego chłopaka, za którego wyszłam. W naszą noc poślubną potrzebował z pół godziny, żeby zrobić się twardym, jednak doszedł w minutę - Esmeralda zaśmiała się. - Nie kłóciliśmy się nigdy za dużo, ale każdą kłótnię automatycznie wygrywałam, kiedy tylko wspominałam o tym. Rzecz jasna delikatnie.
- Trudno mi powiedzieć. Był wobec mnie bardzo nadopiekuńczy. Nawet wizja tego, że ktoś mógł mnie po prostu masować w hotelu wprawiła go w atak srogiej zazdrości… - powiedziała.
- Masować cię w hotelu, mówisz - Esmeralda zamruczała, masując ją w jacuzzi.
- Więc tak właściwie nie wiem, chyba zależy od jego nastroju. Może by dołączył, a może by się gniewał… Miał zdecydowanie fantazję - powiedziała tylko, wolała jednak nie rozwijać tego tematu, by nie wściec Esmeraldy, która dotykała teraz jej bardzo wrażliwych części ciała.
- Niech odpoczywa w pokoju - powiedziała de Trafford, po czym delikatnie odsunęła od siebie Alice.
Dzięki wodzie obie były w lekkim stanie nieważkości. Esmeralda sunęła na nią, po czym objęła ją i pocałowała w policzek, a następnie w szyję. Chwilę cieszyła się jej bliskością, po czym odsunęła się w stronę brzegu. Usiadła na nim, wynurzając się z wody. Alice spostrzegła, że jej sutki również były nabrzmiałe. Zorientowała się, że ten widok na swój sposób jej się podobał.
- Oprzyj się tutaj brzuchem - powiedziała, klepiąc płytki obok siebie dłonią. - Nie wychodząc nogami z jacuzzi.
Rudowłosa zmarszczyła leciutko brwi zastanawiając się po co miała znaleźć się w takiej pozycji, ale nie kłóciła się. Podeszła tam i oparła się tak jak jej Esmeralda poleciła. Jej bandaże były nieco wilgotne, ale nie zwracała teraz na to szczególnej uwagi. Jej umysł szalał gdzieś, podobnie jak emocje. Czekała co teraz de Trafford każe jej uczynić.

Brzuch Alice był wystawiony na zimne płytki, podobnie jak jej piersi. Opierała się łokciami o podłogę, żeby nie leżeć na niej kompletnie płasko. Jej kolana natomiast opierały się na części w jacuzzi, na której przed chwilą siedziała. Połowa jej ciała czuła chłód, a druga połowa ciepło wody. Jej pośladki były wypięte w tej pozycji.
- Byłaś złą pracownicą, Alice - Esmeralda rzuciła. W jej tonie pojawiła się lekko sadystyczna nuta.
Podniosła dłoń i dała jej mocnego klapsa. A potem następnego.
- Każdą inną bym wyrzuciła na zbity pysk - powiedziała, uderzając ją teraz w drugi pośladek. Na koniec ścisnęła go mocno, uszczypnęła. - Jednak w twoim przypadku… wydaje mi się - tym razem zaatakowała ją z drugiej strony. Głośne odgłosy wybijały się znacząco ponad muzykę. - Że wystarczy mi… jak cię zbiję… - dodała i Alice znów otrzymała klapsa.
Jej pośladki były różowe.
 
Ombrose jest offline