Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2019, 21:06   #108
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Droga ze schronu do kryjówki w dokach

- Kijowo wyszło, co? - zagaił Ruben po dłuższej chwili podróży w milczeniu. Jak poprzednio, razem z Lawem prowadzili ciężarówkę, na pace której znajdował się MEC.

- Nie mogliśmy nic więcej zrobić - westchnął Japończyk, przyglądając się swojemu zgaszonemu holo. - Wiem, że policjanci się wygadają, podobnie jak dzieciaki. Zostaliśmy spaleni. Jednak było to ryzyko, z którym liczyłem się od momentu, kiedy postanowiłem zabrać z nami sierżanta.

- E no, gówniażerii pewnie nie uwierzą, a Monica… No może przekona swojego kumpla do zachowania milczenia. W sumie nic im nie zrobiliśmy. No nie licząc uszkodzonego radia… W każdym razie trzeba czasem pomyśleć pozytywnie. Może nawet udałoby się ją zwerbować… - rozmarzył się technik.

- Ace.

- Ta?

- Patrz na drogę.


Kwatera kierownika Wydziału Skanu, sobotni wieczór

Ani Ruben ani George nie byli w stanie przekonać Lawa, by dołączył do nich na imprezie, o czym zresztą dobrze wiedzieli. Ten jak zawsze znalazł sobie jakąś wymówkę, toteż wydział skanu bawił się wraz zresztą placówki bez swojego szefa. Ten jedynie zajrzał do nich na pięć minut i napił się z nimi symbolicznie, ale następnie szybko wycofał się do swojej kwatery.

Tam rozsiadł się za swoim biurkiem, gdzie skrupulatnie sporządził raport z dzisiejszej misji, który też miał zamiar przedstawić na jutrzejszym zebraniu rady. Law był świadom tego, iż za podjęte przez niego decyzje mogło mu się oberwać. Jasne, zyskali MEC’a – niepowtarzalną jednostkę bojową, jaką mało która placówka X-COM na całym świecie mogła się pochwalić. Ten atut opłacił jednak dekonspiracją organizacji. Co prawda było na to tylko czterech świadków, nikogo bezpośrednio z ADVENT-u, ale zawsze stanowiło to pewną niedogodność.

Haker zastanawiał się również nad tym, w jaki sposób zakwaterować ich nowego lokatora. Nie dało się ukryć, iż ich blaszany kolega zajmował miejsca jak za trzech, a przestrzeń browaru była ograniczona. Nie wspominając o tym, że potrzebowali dla niego specjalnego warsztatu. Law miał nadzieję, iż wymagany moduł uda im się uzyskać od bazy w Nowym Jorku początkiem przyszłego miesiąca. Było jasne, iż jest to teraz priorytet.

Japończyk rozmyślał tak nad dniem dzisiejszym oraz jutrzejszym, kiedy nagle ktoś postanowił zapukać do jego kwatery. Law po dłuższej chwili ociągania wstał od biurka i ruszył ku drzwiom. Miał nadzieję, iż George już sobie odpuścił i przestanie go zadręczać. Najwidoczniej młodszy o rok kolega nie dawał za wygraną.

- Bitterstone, czy ty musisz dostać w pysk, żebyś zrozumiał, co się do ciebie... - zaczął oskarżycielskim tonem Law, otwierając drzwi, jednak uciął w pół słowa, kiedy po drugiej stronie nie zobaczył upierdliwego skanera a kierowniczkę wydziału Handlu.

- … och, Matylda.

- Cześć, Law. Wiesz jak to mówią, jak dają to bierz, jak biją to uciekaj. Przychodzę nie w porę? - zaczęła ciemnowłosa Kanadyjka, uśmiechając się uprzejmie.

- Tak. Nie, to znaczy nie. W czym mogę pomóc? - zapytał zakłopotany Law.

- Tak się składa, że potrzebuję pomocy... z tym - zagaiła kobieta, pokazując skrywaną za plecami butelkę. Law na pierwszy rzut oka nie był w stanie zidentyfikować zawartości, ponieważ szkło nie było oznaczone.

- A to jest, em...

- Wino. Wiesz, mam dostęp do zasobów naszej bazy. Można więc powiedzieć, że trzymam rękę na dobrach tego miejsca - dodała z szerszym uśmiechem. - No chyba okazja jest dla ciebie jasna. Gadałam z Rubenem. Wspomniał, że, jak to sam ujął, ten odludek skorzysta na odrobinie towarzystwa - wspomniała, rozbawiona.

- No tak, mogłem się domyśleć, że kogoś na mnie naśle - westchnął Law.

- Nie nasłał mnie na ciebie, sama chciałam przyjść. To co powiesz? Wypijesz ze mną po lampce i opowiesz ze szczegółami, jak to dzisiaj było?

- Z chęcią. Tak się składa, że właśnie skończyłem raport, mogę ci go nawet wyrecytować - odparł wyjątkowo rozbawiony Law, wpuszczając Matyldę do środka.


Niedziela, po zebraniu rady

Law opuścił właśnie salę narad. Zebranie potoczyło się lepiej, niż myślał. Członkowie rady byli zadowoleni z jego działań. Ciężko ich było winić, wszak posiadanie prawdziwego MEC’a na stanie bazy było niepodważalną korzyścią.

Poza sprawami organizacyjnymi padła jedna kluczowa decyzja. Mieli postanowić, jaką strategię przybierają po tym incydencie z policją. Law-Tao długo nad tym myślał. Rozum podpowiadał mu bierną postawę i kupienie sobie czasu. Wszak wszyscy wiedzieli, że mężczyzna nie należy do impulsowych. Jednak po zastanowieniu Japończyk zagłosował, by wyjść w końcu z cienia.

Oczywiście nie tak od razu. Potrzebowali jeszcze kilka dni, by załatwić sprawy w Denver. Jednak dla niego pewne było, że nie powinni ładować środków w dezinformację.

Spacerując korytarzami bazy, dogoniła go Barbara Gate, kierowniczka wydziału PR. Jeśli Law dobrze kojarzył, to na pulchną trzydziestoczterolatkę ze Szkocji wołali „Barb”.


- Law! - zawołała kobieta, przyśpieszając kroku.

- Barb. W sumie miałem później do ciebie podejść - odparł skaner, odwracając się do Szkotki. Jak zawsze musiał się wysilić, by zrozumieć jej akcent.

- Potrzebuję właściwie chwilki. To, co mówiłeś na zebraniu… Naprawdę chcesz to zrobić? Bo wiesz, mogłabym przygotować nam jakąś kampanię. Wiesz, oldschoolowe plakaty, hasełka i inną propagandę, którą zaczęlibyśmy rozprowadzać po mieście. - Kobieta mówiła poważnie, jednak widać było, że cała ta sytuacja ją ekscytowała. Co prawda ich propaganda pojawiała się już w sieci, jednak były to działania na zakrojoną skalę. Teraz jednak mogli reklamować się na ulicach i to wizerunkiem siejącego grozę MEC’a.

- Cóż, tak, taki mam zamiar. Jednak tak jak mówiłem na zebraniu, zanim się za to zabierzemy, powinniśmy skończyć misję w Denver oraz znaleźć nam drugą kryjówkę. Kiedy zaczniemy, nie będziemy mogli już skończyć. Dobrze więc się do tego przygotować - odpowiedział spokojnie Law.

- Super, chciałam się tylko upewnić - kiwnęła głową. - W takim razie wezmę się za przygotowanie materiałów. Poszukam też jakiejś zaufanej drukarni na mieście. O czas się nie martw, bo przygotowania też mi trochę zajmą.

- W porządku, dla mnie brzmi dobrze - zgodził się Law.

- No dobra, to nie zatrzymuję i lecę. Trzymaj się - zakończyła Barbara i nie zwlekając ruszyła w swoją stronę.

Law wsunął ręce do kieszeni i westchnął. Jak to było w jego zwyczaju, pewnie przez kolejne godziny będzie dumał nad podjętą decyzją. Jednak teraz jego zadaniem było dopilnowanie, że w Denver sprawy mają się dobrze oraz że nie brakuje im legend. Co by nie mówić, trochę ich ostatnio zużyli.

Pogrążony w swoich rozmyślaniach, ruszył z powrotem do kwatery.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline