-Timi to ma jednak łeb- tyle zdążył pomyśleć Jacek zanim przeniosło go do karczmy.
W karczmie no życzenie i magia chyba nadal działała. Niezmienienia to faktu, że Dydus był dalej golutki. Zerwał jakąś zasłonę i okrył się nią. Przypominało to trochę jak szata pokutna. Przynajmniej taką nadzieje miał Nowy Święty. W końcu wrócił z martwych. Trzeba tylko pociagnąć temat poopowiadać paru osobom swoją historie, a wieść zacznie krążyć i kariera zagwarantowana.
-Będzie niezła kaska. Będziemy sprzedawać gorzałkę Jakuba jako wodę święconą. Prawdziwą tez będziemy sprzedać, ale wersja specjalna będzie. W końcu usługi religijne są zwolnione z podatków. Kapłaństwo, heh jednak te zajęcia na uniwersytecie z podstaw prawa kościelnego może nie pójdą na marne.- tyle było w głowie, planów no ale impreza sie zaczynało to nie omieszkał do niej dołączyć.
Ileś kufli później zapytany Jacek jak to jest, że on nie żył, a siedzi tu i pije. Błogosławiony wszedł tylko chwiejnie na stół i rozpoczął swoje pierwsze kazanie w karierze bożego wybrańca.
-Powiadam wam... jak żęm umarł to żem Morra spotkał. Siedział na swym tronie i to mi powiedział.
"Jam jest Morr Władca podziemnego świata, Pan wszystkich dusz. Nakazuje ci byś powrócił do świata z któregoś przybył i tworzył mój święcony napój, który żywych pokrzepia, a spryskanie nim któryś z tworów, przeklętych po tysiąckroć praktykantów sztuk nekromantycznych sprawi iż nawet najmniejszy ogień ogaarnie ich plugawe ciało, albowiem uzurpują sobie prawo do mojej domeny i należy się ich wyplenić jak najgorsze chwasty."
- Dlatego głoście wieść iż kto oczekuje po śmierci spokojnej drogi do królestwa Morra niech przybywa do Gluckwunsch po wodę życia i tępi to cholerne wompierzo, trupie, nekromantyczne ścierstwo.- po tym wszystkim jakoś zleciał z stołu, usiadł i zawołał po nowe piwo.
Skończyłem własnie sorki za spóźnienie.
Dawać to jeszcze czy odpuszczamy?