- Zgoda. Maluchy pomogą ale Herman też będzie zabijał mniejsze maluchy? - zadał pytanie olbrzymowi. - Hans nie bądź kurwa idiotą. My żyjemy a ty bez nas w tych górach zdechniesz! - Borys starał się przywołać złotą rączkę do porządku.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i wyszła zza skały. Tego jeszcze nie było, żeby ludzie polowali z olbrzymem na gobliny, albo podobne paskudztwo. Coraz bardziej marzyła o powrocie do normalności, nawet jeśli miałby to być browarnik z niekompletnym uzębieniem. Od niechcenia odwróciła się w kierunku uciekającego Hansa.
- Myślisz, że tam nie ma goblinów? Albo czegoś gorszego? - krzyknęła.
- A myślisz, że po co się do was przyłączyłem! - zawtórował nowym towarzyszom Georg. - Nie da się jednocześnie stać na warcie i spać. A jak w tych okolicach jesteś sam i zaśniesz to jesteś trup!
- Maluchy głośne i gadatliwe. Rozmawiać z Hermanem i nie rozmawiać - dało się wyczuć, że w tym momencie olbrzym już nie żartował, a w jego głosie zagościło poirytowanie. - I Maluchy coś głupiutkie być. Jakby Herman zabijać mniejsze maluchy, to by Herman pomocy nie potrzebować. Wy już iść z Herman, przepędzać mniejsze maluchy.
- Dobrze Hermanie. - Borys wraz z Drago chwycił ich tobołek z łupami. - Prowadź! - Kislevczyk nie był do końca pewien kto był bardziej szalony. Olbrzym szukający pomocy u ludzi? Czy oni godząc się pomóc.