Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2019, 13:57   #2
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Co się gapicie? - spytał - Nie nudzi się wam? Zajęcie się pojawiło - skinął na ekran.

Wszyscy spojrzeli na ekran który pokazywał. Dwa punkty zamigały ponownie. Wszyscy momentalnie znaleźli się na stanowiskach.
- Sprawdzić mi ten punkty. Migiem.
Załoga wreszcie miała coś do roboty. Błyskawicznie konsole rozbłysły.

- Kapitanie to 2 nieduże okręty, chyba coś wielkości transportowców, dopiero wyszły ze skoku jeszcze są zakłócenia ciężko określić typ. - Jako pierwsza odezwała się Kira. - To raczej nie to czego szukamy, to powinny być większe okręty… - dodała niepewnie po sekundzie.
- Zmieniają kurs. Kierują się w naszą stronę! - Przerwała jej Rita.
- Pełna gotowość bojowa …
Endymion spiął się, poprawił pozycję na swoim monstrualnym fotelu i zapiął pasy. Sięgnął do nadgarstka i wyciągnął z niego długi przewód którego końcówkę wetknął gdzieś pod pulpitem.
Rzeczywistość się rozszerzyła gdy wirtualne liczby i ekrany pojawiły się w przestrzeni, kierowane jego własną myślą dając mu znacznie głębszy wgląd w sytuacje okrętu.
- Pilot gotowy do akcji - zakomunikował kapitanowi.

Darius siedział zamknięty w swoim pokoju od dwóch dni. Przyglądał się sufitowi w swojej spore kajucie i popalał papierosa. Chwycił swój gyrojetowy pistolet, wycelował w górę i oddał kilka strzałów na niby. Jego stawy oraz kości przecinał tasak lekkiego głodu fizycznego, ale w ogólnie nie chciał brać plastrów czy tabletek z Opiodolem. Zamiast tego czekał na coś co prawdopodobnie się nie zdarzy- nawiązanie kontaktu z zaginioną flotą.

Jako dowódca Marines „Rdzawej Róży” jego kompetencje nie były związane z samym statkiem jako takim, a z żołnierzami, którzy to mieli ten statek opuszczać. Godziny, dni. Jakie to miało znaczenie. Latali w czystej próżni i pomimo wielkiej nagrody nie chciało mu się tak czekać. Polaris był bezwzględny oraz impulsywny chociaż starał się tego po sobie nie pokazywać. Wiedział co niektórzy z załogi mogą o nim myśleć. Lecz kiedy trzeba było użyć siły mogli polegać na nim lub Lunie.

-Bam!- powiedział szepcząc kiedy jego bioniczne oczy o złotych tęczówkach wyostrzyły obraz wejścia do łazienki.

Postanowił się ogolić, w tradycyjny sposób. Relaksowało go to zawsze z nieugiętą przyjemnością. Wszedł do osobistej toaletki, rozgrzał twarz gorącą, oszczędnie dawkowaną wodą, nałożył piankę i pozwolił płynąć chwili. Nie ważne jak pusta i nudna, by nie była.

Nagle rozległ się dźwięk alarmowy interkomu. Coś działo się na mostku. Czyżby coś wykryli?

Darius w szybkim tempie dokończył pielęgnację zarostu, tak, iż nawet raz się zaciął, włożył na siebie biały, czysty podkoszulek, założył pas na broń wkładając pistolet do kabury. Liczył, że z tego szukania igły w stogu siania zrobił się jakaś ciekawa, brutalna masakra... nie zabił nikogo od czterech miesięcy a jego karabin blasterowy nazwany ochoczo „Hadesem” nie znosił takiej długiej drzemki. Cokolwiek się wydarzyło, jako ważny członek załogi miał za obowiązek (choć Polaris tylko dość pokazowo traktował oddanie oraz zaangażowanie, zupełnie w nie nie wierząc) spotkać się z kapitanem i resztą na górnym pokładzie. Zastanowił się czy Luna też się pojawi, choć intuicja mówiła, że będzie jedną z pierwszych osób, które znalazły się w mózgu statku. Ostatnie kilka dni w ogóle jej nie widział i nieco zastanawiał się co się u niej dzieje.

Orn był w maszynowni wsłuchany w dźwięki maszyn i silników. Monitory i czujniki migały od aktywności. Zużycie energii sensorów wzrosło. Patrzył na to beznamiętnie i rozległ się dźwięk alarmowy klasy Czerwony Alfa Jeden. Standardowe pasmo gotowości bojowej. Myślą włączył własnoręcznie skonstruowany synchronizator łącza wszczepionego komunikatora i połączył się z konsolą Kapitana Cort’a.
- Tu Maszynownia. Jaką procedurę wykonać Kapitanie? - powiedział monotonnym, niemalże mechanicznym głosem.
- Zaczekaj chwile Orn - powiedział kapitan do komunikatora. - Informujcie jak tylko coś uda się wyciągnąć z sensorów na temat tych statków. Orn, na razie bądź w pogotowiu. Mamy dwa statki, ich status jest nieokreślony. Czekamy na dane z sensorów.
Spojrzał na wchodzącego Dariusa.
- Zakładam, że twoi ludzie właśnie kończą zakładać pancerze. Nawet jeśli to fałszywy alarm to trochę ruchu wszystkim się przyda.

- Są niemal na krawędzi sensorów. Ciężko powiedzieć jak szybkie są te jednostki Ale jeśli nie zmienimy kursu dogonią nas za jakieś dwadzieścia do trzydziestu minut. - Powiedziała szybko Rita nie odrywając oczu od swojej konsoli.
- Chyba że skoczą! - Dokończył Herc wchodząc do kokpitu. Przepchnął bezceremonialnie Dariusa i skierował się na swój fotel. Bardzo mocno utykał musiał się śpieszyć.
- Mam ich wywołać kapitanie? - zapytała Kira

Darius rozejrzał się po kokpicie. Nie było to wielkie pomieszczenie. Z przodu bezpośrednio przy wielkich oknach było miejsce dla pilotów. Endymion z tej strony zasłaniał jednak niemal cały widok. Siedzący koło niego Herc wyglądał jak dziecko. Na lewo od nich siedziała Kira i Rita. Obie pogrążone nad długimi konsolami z wieloma ekranami. Po prawej stronie przy najbardziej rozbudowanej konsoli siedział Kapitan. Miejsca na środku było niewiele. Ale Luny nigdzie nie było widać. Wtedy zdał sobie sprawę, że zajmuje się pewno organizacją ludzi. On sam zaś stoi na mostku i patrzy jak uwijają się inni.

Endymion wywołał trójwymiarowy obraz sytuacyjny i wywołał linie kursów. Przecinają się! Definitywnie lecą w ich stronę, wejdą im prosto w burtę. Według niego nawet wcześniej

Darius z uwagą patrzył jak sytuacja na mostku się komplikuje. Statki o nieznanych zamiarach leciały prosto na nich. Doskonale wiedział, że w dresach i podkoszulku z ledwie jednym pistoletem przy pasie nic nie zdziała. Pora było udać się do zbrojowni i zebrać swoich żołnierzy.

-Sir, przyszykuję marines tak by byli gotowi do boju.- odparł chłodno i lakonicznie Darius.

Rozejrzał się tylko raz, skromny ukradkiem na załogę mostka i wiedział, że sobie poradzą.

Wyszedł. Otworzyły się grodzie z twardym, źle naoliwionym dźwiękiem. Ruszył biegiem do zbrojowni zastanawiając się co robią jego ludzie. Liczył, że Luna już ich zebrała. Była zdecydowanie bardziej obowiązkowa, z głową na karku.

Darius zjechał po drabince na dolny poziom, ruszył szybkim krokiem na prawo i po chwili znalazł się w zbrojowni, za prostym gestem przyłożenia ręki do pada przy drzwiach.

- Wszyscy na stanowiska, ubierać się w skafandry, jak będzie walka nie chce by wydusiła mi się załoga w razie dekompresji. Wywołaj ich Kira. - powiedział kapitan.

Kira odpaliła przygotowaną zawczasu procedurę. Odczekała parę sekund i powiedziała.
- Nie odpowiadają…

- Kapitanie uciekamy czy zostajemy? Mamy czas na wyliczenie kursu. - Zapytała Rita.

Śluza przed Dariusem się otwarła. Zobaczył jak ludzie w ciasnocie wciągają kombinezony. To pomieszczenie było zdecydowanie za małe. Ale to większą obok zajmowały pancerze wspomagane. Przez uchyloną śluzę Darius widział jak Berch z pomocą Torby ładuje się do Spartana. Wchodzenie do tego dziadojstwa musieli wymyślać terranie. Jego Protopower otwierał się z tyłu i z łatwością można było wejść. A te terrańskie cudaki otwierały się od przodu i miały strasznie wysoko otwory na nogi Wejście tam to była gimnastyka.

Nigdzie nie było widać Luny. Darius poczuł na plecach ruch powietrza. Obrócił się błyskawicznie i dojrzał szeroką pierś Kabo, który za nim stał. Dowódca marines podniósł wzrok do góry i zobaczył wielką uśmiechniętą gębę kucharza.

- Będzie mięso???
- zapytał ze szczerym uśmiechem dziecka...W ręku trzymał olbrzymi tasak.

- Aktywować tarczę - polecił kapitan - Wylicz kurs odejścia. Nie płacą nam za rozbijanie się tutaj, tylko za szukanie. Cały czas ich wywołuj i skanuj.
- Szukam kursu na następny punkt od Helisona - powiedziała sztywno Rita

Darius popatrzył na kucharza trzymającego olbrzymi tasak, który wyglądał potężnie nawet przy jego dużej posturze. Broń jak broń, nawet taka może się przydać.

- Nie wykluczone, że będziemy okazję kogoś urżnąć - powiedział zdecydowanie dowódca Marine.- Ale teraz nie mamy czasu na pogawędki. No już jazda wskakiwać w pancerze i dobrać uzbrojenie. Pamiętajcie jesteśmy Watahą a Wataha pożera i walczy dla siebie. Nie jakiś wzniosłych celów, a kredytów i amoku walki. Dlatego moi drodzy zawsze mamy przewagę.

Spojrzał po żołnierzach wkładających skafandry i pancerze wspomagane, by sam szybko skierować się i wejść w swój pancerz Protopower. Kiedy już znalazł się w środku, ciężkim dudniącym krokiem chwycił ukochany ciężki karabin blasterowy DX9 zwany przez niego „Hadesem” i sprawdził stan baterii, cewek galwanicznych oraz ogólną sprawność broni. W końcu coś się dzieje, przeszła przez głowę Polarisa krótka myśl, tak że wyszczerzył zęby pod hełmem pancerza.

Kapitan ściągnął dane z sensorów na swój ekran i zaczął je przeglądać. Szukał jakiś mniej oczywistych anomalii, charakterystycznych dla różnego rodzaju jednostek.

Cort wpatrzył się w odczyty. Odpalił algorytmy analityczne drugiego mózgu. To było dziwne uczucie. Tak jakby wytłumiały mu się zmysły, a jednocześnie wyostrzały. Szybko przewijał szeregi liczb. Coś tutaj się nie zgadzało. Ale nie miał zielonego pojęcia co. Jego mózg nie wyłapał charakterystyki, a powinien coś znaleźć!

Coś mu się nie zgadzało. Olewając względy bezpieczeństwa wyciągnął cygaro z kieszeni na ramieniu i odgryzł końcówkę. A jeśli mają maskowanie? Może stąd problem w identyfikacji. Może to nie transportowce...
- Orn - wywołała maszynownię - popatrz na odczyty skanerów. To może być większa jednostka tyle, że zamaskowana?
 
Mike jest offline