Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2019, 11:46   #398
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Opatrywanie rannych, nastawianie kości i inne operacje, przeprowadzane w nierównym blasku pochodni trwały naprawdę długo, mimo wsparcia ze strony wszystkich, którzy chociaż trochę znali się na leczeniu. W tym czasie pozostali zajęli się szabrowaniem ekwipunku hobgoblinów - w obecnej sytuacji phaendarczycy nie mogli sobie pozwolić na zmarnowanie nawet najmniej wartościowego sprzętu. Gdy wycieńczeni wracali do tymczasowego obozowiska, niebo zaczynało już powoli jaśnieć. Nie przeszkodziło to nikomu w błyskawicznym zaśnięciu, od razu po rozłożeniu kocy - szczególnie niedawnym jeńcom, którzy pierwszy raz od dłuższego czasu mieli możliwość położyć się w miarę wygodnie.

XII dzień miesiąca Rova, Fangwood, 42 dni po ucieczce z Phaendar, 16 dni po dotarciu do jaskiń

Ranek był chłodny i pochmurny, deszcz mógł spaść w każdym momencie, dlatego trzeba było pospieszyć się z wykonaniem planu, który bohaterowie opracowali nocą. Powrót na miejsce bitwy nie należał do najprzyjemniejszych - w świetle dnia obozowisko wyglądało jakby było świadkiem istnej masakry, łatwo było dostrzec wszystkie szczegóły, które ukrywał mrok nocy. Krew, wyprute wnętrzności i oddzielone od ciał kończyny pięknie komponowały się z przerażającym namiotem Scarviniousa. W ciemnościach łatwo było odwrócić wzrok czy nawet stanąć dalej, ale teraz widać było wszystko - przynajmniej tuzin humanoidów został precyzyjnie obdarty ze skóry, by stać się niczym więcej jak ozdobą dla zwyrodniałego bugbeara.
Nie kryjąc obrzydzenia i głośno złorzecząc pod adresem brutalnych najeźdźców, phaendarczycy zabrali się do pracy. Ograbione zwłoki hobgoblinów zwalono do stworzonego magią druidów dołu i przywalono kamieniami oraz ziemią, zaś namioty rozebrano, poukładano i porozdzielano, by znieść je do jaskiń. Przez południem wąwóz wyglądał tak, jakby żadnego obozu tu nie było - efekt spotęgowała jeszcze magia Hannskjalda i Laury, która zmieniła wykarczowany kawałek terenu w gęste, pokryte pajęczynami zarośla. Ciężko byłoby się domyślić, że tuż pod tym gąszczem leży cały oddział zwiadowców, zlikwidowany przez swoje niedoszłe zdobycze.
Skóry Yastry, Rathana i pozostałych ofiar okrucieństwa Scarviniousa zabrano kawałek dalej, na spokojną polanę, gdzie zostały poświęcone i odprawiono im symboliczny pochówek. Przynajmniej to mogli dla nich zrobić, poza obietnicą pomszczenia ich śmierci i odzyskania Phaendar. Krótko po obrzędach grupa wyruszyła z powrotem do jaskiń.

XV dzień miesiąca Rova, Fangwood, 45 dni po ucieczce z Phaendar, 19 dni po dotarciu do jaskiń

Marsz zajął dobre dwa dni – jeńcy początkowo go spowalniani, nie doszedłszy całkiem do siebie, ale szybko odzyskali siły. Porządniejsze posiłki i możliwość wyspania się naprawdę poczyniły cuda, i uratowani nabierali zarówno ciała, jak i ochoty do życia oraz rozmowy. Poza towarzyszami Raviego była tu też trójka podróżnych z Tamran, porwanych dwa tygodnie temu na trakcie, oraz Imladra i jej kompan Anders, jedyni ocalali z grupy poszukiwaczy przygód, która zapuściła się w Fangwood nieświadoma niebezpieczeństw tam czyhających. W międzyczasie Sulim wysłał do Aubrin krótką wiadomość, przekazując ukrywającym się w jaskiniach phaendarczykom dobre wieści.

Jaskinie wyglądały z daleka na opuszczone – nikt nie kręcił się po okolicy. Wywołało to nagłe ukłucie strachu w powracających, którzy z miejsca przyspieszyli kroku. Jednak wszelki niepokój został rozwiany, gdy tylko zbliżyli się do wejścia.
- WRÓCILI! – okrzyk Hildema był niesamowicie głośny jak na nieduże rozmiary niziołka.
Nie minęło więcej niż kilkanaście sekund, a z jaskiń wypadli wszyscy obecni ich mieszkańcy, dosłownie rzucając się na przybyłych. W kilka chwil polana pełna była radosnych okrzyków, śmiechu, płaczu, uścisków i pocałunków – nikt nie pytał się o powodzenie ataku, ważne było tylko to, że wszyscy wrócili żywi. Dopiero gdy pierwsza fala entuzjazmu opadła, zaczęły się pytania, dziesiątki pytań: o atak, drogę, hobgoblinów, nowe blizny, uratowanych jeńców. Nad powstałym rozgardiaszem zapanowała Aubrin, mocnym głosem uciszając rozgorączkowane pytania.
- Uspokójcie się i dajcie im odsapnąć! Nie ma pośpiechu, nie musimy już uciekać! – po tych słowach zwróciła się do przybyłych - Wieczorem nam wszystko opowiecie, dobrze? Tym razem mamy prawdziwy powód do świętowania! –

KONIEC ROZDZIAŁU PIERWSZEGO
 
Sindarin jest offline