DeDeczki i PFy | Opatrywanie rannych, nastawianie kości i inne operacje, przeprowadzane w nierównym blasku pochodni trwały naprawdę długo, mimo wsparcia ze strony wszystkich, którzy chociaż trochę znali się na leczeniu. W tym czasie pozostali zajęli się szabrowaniem ekwipunku hobgoblinów - w obecnej sytuacji phaendarczycy nie mogli sobie pozwolić na zmarnowanie nawet najmniej wartościowego sprzętu. Gdy wycieńczeni wracali do tymczasowego obozowiska, niebo zaczynało już powoli jaśnieć. Nie przeszkodziło to nikomu w błyskawicznym zaśnięciu, od razu po rozłożeniu kocy - szczególnie niedawnym jeńcom, którzy pierwszy raz od dłuższego czasu mieli możliwość położyć się w miarę wygodnie. XII dzień miesiąca Rova, Fangwood, 42 dni po ucieczce z Phaendar, 16 dni po dotarciu do jaskiń
Ranek był chłodny i pochmurny, deszcz mógł spaść w każdym momencie, dlatego trzeba było pospieszyć się z wykonaniem planu, który bohaterowie opracowali nocą. Powrót na miejsce bitwy nie należał do najprzyjemniejszych - w świetle dnia obozowisko wyglądało jakby było świadkiem istnej masakry, łatwo było dostrzec wszystkie szczegóły, które ukrywał mrok nocy. Krew, wyprute wnętrzności i oddzielone od ciał kończyny pięknie komponowały się z przerażającym namiotem Scarviniousa. W ciemnościach łatwo było odwrócić wzrok czy nawet stanąć dalej, ale teraz widać było wszystko - przynajmniej tuzin humanoidów został precyzyjnie obdarty ze skóry, by stać się niczym więcej jak ozdobą dla zwyrodniałego bugbeara.
Nie kryjąc obrzydzenia i głośno złorzecząc pod adresem brutalnych najeźdźców, phaendarczycy zabrali się do pracy. Ograbione zwłoki hobgoblinów zwalono do stworzonego magią druidów dołu i przywalono kamieniami oraz ziemią, zaś namioty rozebrano, poukładano i porozdzielano, by znieść je do jaskiń. Przez południem wąwóz wyglądał tak, jakby żadnego obozu tu nie było - efekt spotęgowała jeszcze magia Hannskjalda i Laury, która zmieniła wykarczowany kawałek terenu w gęste, pokryte pajęczynami zarośla. Ciężko byłoby się domyślić, że tuż pod tym gąszczem leży cały oddział zwiadowców, zlikwidowany przez swoje niedoszłe zdobycze.
Skóry Yastry, Rathana i pozostałych ofiar okrucieństwa Scarviniousa zabrano kawałek dalej, na spokojną polanę, gdzie zostały poświęcone i odprawiono im symboliczny pochówek. Przynajmniej to mogli dla nich zrobić, poza obietnicą pomszczenia ich śmierci i odzyskania Phaendar. Krótko po obrzędach grupa wyruszyła z powrotem do jaskiń. XV dzień miesiąca Rova, Fangwood, 45 dni po ucieczce z Phaendar, 19 dni po dotarciu do jaskiń
Marsz zajął dobre dwa dni – jeńcy początkowo go spowalniani, nie doszedłszy całkiem do siebie, ale szybko odzyskali siły. Porządniejsze posiłki i możliwość wyspania się naprawdę poczyniły cuda, i uratowani nabierali zarówno ciała, jak i ochoty do życia oraz rozmowy. Poza towarzyszami Raviego była tu też trójka podróżnych z Tamran, porwanych dwa tygodnie temu na trakcie, oraz Imladra i jej kompan Anders, jedyni ocalali z grupy poszukiwaczy przygód, która zapuściła się w Fangwood nieświadoma niebezpieczeństw tam czyhających. W międzyczasie Sulim wysłał do Aubrin krótką wiadomość, przekazując ukrywającym się w jaskiniach phaendarczykom dobre wieści.
Jaskinie wyglądały z daleka na opuszczone – nikt nie kręcił się po okolicy. Wywołało to nagłe ukłucie strachu w powracających, którzy z miejsca przyspieszyli kroku. Jednak wszelki niepokój został rozwiany, gdy tylko zbliżyli się do wejścia. - WRÓCILI! – okrzyk Hildema był niesamowicie głośny jak na nieduże rozmiary niziołka.
Nie minęło więcej niż kilkanaście sekund, a z jaskiń wypadli wszyscy obecni ich mieszkańcy, dosłownie rzucając się na przybyłych. W kilka chwil polana pełna była radosnych okrzyków, śmiechu, płaczu, uścisków i pocałunków – nikt nie pytał się o powodzenie ataku, ważne było tylko to, że wszyscy wrócili żywi. Dopiero gdy pierwsza fala entuzjazmu opadła, zaczęły się pytania, dziesiątki pytań: o atak, drogę, hobgoblinów, nowe blizny, uratowanych jeńców. Nad powstałym rozgardiaszem zapanowała Aubrin, mocnym głosem uciszając rozgorączkowane pytania. - Uspokójcie się i dajcie im odsapnąć! Nie ma pośpiechu, nie musimy już uciekać! – po tych słowach zwróciła się do przybyłych - Wieczorem nam wszystko opowiecie, dobrze? Tym razem mamy prawdziwy powód do świętowania! – KONIEC ROZDZIAŁU PIERWSZEGO |