Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2019, 11:35   #3
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kharrick miał poważny problem co ma zrobić. Wracał do jaskiń pogrążony w myślach. Dręczyła go rozmowa z Rhyną. Może nie powinien się jej obawiać, ale miał wrażenie że przez to co zrobił Vox wszystko się skomplikuje. Nie wychylał się kiedy wrócili. Oglądał te wybuchy emocji z pewnym dystansem obciążony bagażem emocji. Dopiero jak się trochę uspokoiło i Aubrin kazała się wszystkim rozejść zaczepił kapłankę. Poprosił ją czy by mogła za chwilę pojawić się na zewnątrz. Kiedy się zjawiła stał oparty o ścianę klifów parę metrów od wejścia. Patrzył się zmęczonym spojrzeniem na niebo.
Rhyna rozejrzała się, czy nikt ich nie obserwuje, po czym rzuciła się mężczyźnie na szyję, całując go mocno. Ten zaś nie był w stanie odwzajemnić tego entuzjazmu. Pomijając temat jaki chciał poruszyć, zwyczajnie przestraszył się tej reakcji. Taktownie wywinął się z objęć.
- W-wybacz - mruknął trochę za cicho. - Przepraszam ale...
Słowa nie chciały się ułożyć. Teraz kiedy powinien ich użyć, te uparcie opuściły zakamarki jego umysłu. Nie mogąc spojrzeć dziewczynie w oczy wysunął do niej schowaną za plecami rękę. Dzierżył w niej miecz Yastry. Dopiero wtedy udało mu się podnieść wzrok.
Na widok broni zdziwienie na twarzy kobiety ustąpiło miejsca szokowi, a figlarne ogniki w jej oczach momentalnie zgasły.
- S-skąd go wziąłeś? - zapytała łamiącym się głosem.
- Z obozu. Było już za późno. Nic nie mogłem zrobić. - Złodziej chciał się wytłumaczyć. Zapewnić kapłankę, że gdyby mógł nie dopuściłby do tego.
- Przepraszam - wyszeptał zamiast tego.
Rhyna stała nieruchomo, oczy miała pełne łez - widać, było, że ostatkiem sił powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć płaczem.
- Na pewno nie żyje? Widziałeś, jak zginęła? - zapytała, trzymając się ostatnich resztek nadziei.
Kharrick zamknął oczy. Czy widział jak umarła? Nie. Czy był pewien? Całkowicie. Szczególnie, że jak na zawołanie zobaczył rude włosy Yastry.
- Jestem pewien, że nie żyje - powiedział ciągle kurczowo trzymając miecz. Dopiero jak na niego spojrzał oprzytomniał. Co on najlepszego robi? Zwinął w kłębek wspomnienia i własne potrzeby aby wziąć i w końcu przyciągnąć do siebie kapłankę przytulając ją mocno.
- Przepraszam.
Kobieta przywarła do złodzieja, kryjąc twarz w jego ramionach. Kharrick czuł wilgoć jej łez i słyszał przytłumiony szloch wstrząsajacy ciałem Rhyny. Ta nie puszczała go przez dłuższą chwilę. A on nie zamierzał jej zostawić w takim stanie. Trwał pozwalając chować się dziewczynie w objęciach. W końcu pocałował ją w czoło w dziwnym odruchu jaki nim zawładnął. Tak powinien zrobić. Tak mu się wydawało. Kapłanka, nie puszczając Kharricka, spojrzała mu w twarz załzawionymi oczami i uśmiechnęła się delikatnie.
- Dziękuję, że nie trzymałeś mnie w niepewności - powiedziała cicho.
- Nie zrobiłbym ci tego. Sam nie chciałbym żyć w niewiedzy.
~ Co niestety mi przyszło robić~ dodał w myślach zaraz kontynuując na głos:
- Myślę, że powinnaś zachować ostrze - mówiąc to otarł łzy z twarzy Rhyny, która słabo pokręciła głową.
- Przy mnie tylko stępieje. Myślę, że Yastra wolałaby, żeby było dalej używane w dobrej sprawie.
- Nie wydaje mi się aby ktokolwiek tutaj potrafił używać tego ostrza - mruknął złodziej w odpowiedzi. Opuścił jednak rękę zwyczajnie pozwalając sobie trwać w tym pół uścisku. Stał oparty o ścianę, a Rhyna wciąż była wtulona w jego ramię. Po jakimś czasie milczenia kapłanka ponownie spojrzała mu w oczy.
- Kharricku, czy wszystko jest w porządku? Mam wrażenie, że coś jeszcze cię gnębi -
Zamarł. Odwrócił spojrzenie aż nie pozbierał myśli.
- Ten obóz… odcisnął na mnie swoje piętno - odpowiedział w końcu nie dzieląc się wszystkim co go dręczyło.
- Nie dziwię się - odpowiedziała miękko - Yastra nie chciałaby, żebyśmy po niej rozpaczali. Zawsze wolała działać… Czy jest coś, co mogę zrobić, żeby ci pomóc? - zapytała z uśmiechem.
- Nie - złodziej powiedział po chwili wahania - poradzę sobie. To ja powinienem pytać w czym ci pomóc. Przyniosłem w końcu złe wieści pomimo tego co udało się nam osiągnąć.
- Ja też sobie poradzę - stwierdziła Rhyna z lekkim zawodem w głosie, niechętnie wysuwając się z ramion Kharricka. Nie zatrzymywał jej. Wyglądał jakby nad czymś jeszcze myślał, ale kiedy odwrócił się do niej w jego jasnych oczach nie było śladu po kłębiących się cieniach.
- Silna jesteś Rhyno - rzekł zostawiając cokolwiek innego chciał powiedzieć w tajemnicy. Kapłanka to zauważyła i tylko jeszcze bardziej przygasła. Wymamrotała "dziękuję" i ze smutkiem w oczach wróciła do jaskiń.
Zaklnął. Zsuwając się po ścianie usiadł na ziemi czując jak ciężar jaki nosił na barkach wcale nie zelżał. Miecz elfki też ciążył. Ukrył twarz w dłoniach próbując odzyskać spokój. Nie udało się. Wiedział, że Desna mu nie wybaczy takiego potraktowania jej kapłanki. Miał rację. Kiedy skończył się dzień i położył się aby odpłynąć w objęcia snu nie doczekał się spokoju. Grimwald Umbra nawiedził go. Naukowiec złożył obietnicę, że jeszcze się spotkają.

To był pierwszy koszmar tego tygodnia. Pozostałe noce wcale nie były lepsze. Mężczyzna był ciągle zmęczony co markował uśmiechami i swoją zwyczajową cyniczną postawą. Tylko trochę przesadzał… tylko trochę bardziej był milczący… tylko trochę bardziej zamyślony…
Na domiar złego Rhyna unikała go, tak jak on unikał jej. Kiedy mógł znikał z oczu pozostałym chowając się w jaskini albo poza nią. Jedyne co sam osiągnął to napomknął Povrynowi, że można by tę jaskinię na dole przemienić w coś przytulnego. Takiego gdzie potrzebujące tego osoby mogłyby się schować, spędzić miło czas. Gnom trochę się zawstydził, ale beznamiętność złodzieja szybko go otrzeźwiła. Korzystając z jednego z łóżek przyniesionych z obozu Povryn zaczął prace nad “pokojem intymności”.
 
Asderuki jest offline