Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2019, 21:02   #47
CHurmak
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
Kaelon zajął wolne miejsce i rozejrzał się po otoczeniu, szukając wzrokiem ewentualnych innych wyjść. Nie dostrzegł on jednak potencjalnej drogi, którą można opuścić przybytek. Elf zauważył jednak jedne drzwi, które zdawały się być ogólnie dostępne - znajdujące się w głównej sali, obok wejścia do Lochu. Oraz aż trzy pary drzwi za ladą - raczej już tylko dla personelu. Przynajmniej jedne z tamtych trzech drzwi musiały prowadzić do kuchni, ale funkcja pozostałych pozostawała tajemnicą. Może z kuchni lub innego pomieszczenia była inna droga na powierzchnię, ale teraz Kaelon nie mógł tego sprawdzić.

Miejsce było nieznane i nie wyglądało przyjaźnie, więc Elf miał się na baczności. Profilaktycznie wstał od stołu, gdy zbliżyła się do nich tajemnicza postać i był to właśnie odruch obronny - pierwsze co by zrobił w razie ataku. Dopiero dostrzegając brak wrogich zamiarów, chcąc pozostawić w miarę dobre wrażenie, uprzejmie skinął panience, która podeszła do grupy, a potem wskazała im tego, kogo nazwała Razorem. Było w niej jednak coś dziwnego i chyba Novio też to wyczuł, ale ciężko było cokolwiek stwierdzić.
W ramach powitania z adresatem przesyłki, Kaelon ukłonił się.
Dokonywali transakcji z Donedem i wszystko zdawało się być w porządku.
- Za kotarą ktoś szepce. Trzeba uważać... - dyskretnie przekazał Tanyr Kaelonowi, nie mówiąc jednak o którą zasłonę chodzi, a były cztery różne. Należało uważać na wszystkie?*
Kaelon nie mógł zdradzić, że doszły go szepty, dlatego nie zareagował i Tanyr nie mógł mieć pewności, że jego słowa zostały usłyszane. Elf uznał, że chodzi o kotarę znajdującą się najbliżej grupy. Wyczulił swoje zmysły, chcąc rozpoznać, ile jest tam osób i co mogą planować, czy da się wyczuć ruchy gwałtowne, czy osoby za kotarą tkwią w jednej pozycji. Ponadto, powinien wyglądać na zainteresowanego sytuacją, na obecnego tutaj. Nagle, coś zdało się odwrócić jego uwagę. Po lewej stronie patrząc ze strony grupy, po prawej zaś stronie patrząc z perspektywy Doneda, siedziała kobieta o białych włosach. Po wielu latach był w stanie opanować emocje i nie spodziewał się, że odnajdzie tą białowłosą osobę, którą poszukiwał.
- Najmocniej przepraszam - przeszedł kilka kroków, trąc podbródek i kierując wzrok w stronę siedzącej na kanapie kobiety. W ten sposób ominął towarzyszy i mógł lepiej skupić się na dźwiękach za kotarą, udając, że zwraca uwagę na coś (kogoś) zupełnie innego.
Był niemal pewien, że za niebieską kotarą nie ma nikogo. Podobnie zresztą było z zieloną. Głosy, o których informowali towarzysze, musiały być tymi dochodzącymi zza kolejnej - czerwonej zasłony. Coś o obijaniu i kończeniu się wina - z tej odległości, przy rozmowach dookoła ciężko było podsłuchać co się tam dokładnie działo.
Białowłosa kobieta zaś, była bardzo piękna i interesująca.


Nie była raczej osobą której szukał - nie była nawet śnieżnym elfem. Włosy i cera pasowały do przedstawicielki jego rasy, uszy miała zakryte włosami, nie mniej jednak już na pierwszy rzut oka widział iż pochodzenie kobiety było inne, o czym świadczył pewien dość istotny szczegół - lub nawet dwa szczegóły. Mogła być co najwyżej półelfem.
Nie wyszło. Czy to dlatego, że skupił się za bardzo na odgrywaniu sceny mającej zapewnić mu alibi, czy to z powodu niekorzystnych warunków w otoczeniu. Nie zyskał żadnych informacji zza kotary - gdyby tego chciał, musiałby podejść bliżej. Sam szczegół, choć niebagatelny - białe włosy kobiety - wystarczyły by poruszyć sercem śnieżnego elfa. Właśnie z takich niebagatelnych szczegółów przychodzą wspomnienia, nie same obrazy ale i świadomość tego, kim się było kiedyś, w jakim miejscu, czasie, otoczeniu, co się przeżyło. Za to tęsknotę i melancholię należało trzymać na wodzy. Teraz Kaelon musiał wybrnąć z sytuacji i wyjaśnić swoje dziwne zachowanie.
Kaelon nie mógł ani wplątać się w rozmowę, ani załatwić sprawę tajemniczym uśmiechem, choć byłoby to lepszym rozwiązaniem. Jeśli kobieta spojrzała na niego, uśmiechnął się niezobowiązująco. Uderzył się lekko dłonią w głowę, przewrócił oczami, jakby zapomniał o czymś ważnym. Wrócił do towarzystwa, gdy dokonywało przekazania przedmiotów.
Oddanie szkatułki przebiegło zgodnie z planem i nikt im nie przeszkadzał. Oby tak pozostało już do końca. Tymczasem ich kupiec zajął się w osobności towarem, a ich zostawiono na czatach.
- Co podać? - spytał khajiit.
- Macie może miód pitny?
- Mamy, kasztelański. Jak za mocny to można rozcieńczyć mlekiem - odpowiedział karczmarz, gotów zrealizować zamówienie.
- Lepszy jest bez rozcieńczania i wcale nie za mocny. Też lubię miód pitny - wtrąciła białowłosa kobieta, nie spuszczając z elfa wzroku.
Kaelon powściągliwie wyraził przyznanie racji kobiecie, kiwając głową.
- Tu się zgodzę. Miód jaki znam z rodzinnych stron, pije się bez rozcieńczania. Jest ostry, ma posmak leśnych ziół, miesza się w nim gorycz i słodycz. Ale mało kto go lubi, poza mieszkańcami dalekiej północy. Z reguły uznaje się go za lekarstwo, nie za trunek.
Chętnie za to poznam, czym odznacza się napój dostępny tutaj.

Mówił z uśmiechem. Miał nadzieję, że monolog na tyle rozluźni atmosferę, że kobieta skłonna będzie zagłębić się we własnych myślach. I z tego co widział - podziałało. Białowłosa zastanowiła się przez naprawdę dłuższą chwilę.

Tymczasem Sher stanął na straży przy zielonej kotarze, za którą zniknął Doned, a kątem oka Kaelon dostrzegł że zza czerwonej wyłoniła się khajiitka.
- Jeszcze jeden dzban wina - zamówiła, odstawiając na ledę pusty dzbanek. Kotarę zostawiła lekko odsłoniętą, ale pod tym kątem elf niczego tam widział.
Być może jednak należało podjąć grę i zachowywać się w miarę swobodnie. Nie chcąc nadużywać gościnności, poprosił o ilość miodu która wystarczyłaby na spróbowanie.
W stronę kobiety, która lustrowała go wzrokiem, spojrzał badawczo. Ktoś mógłby stwierdzić że po prostu zainteresował go jej widok, on jednak próbował odszukać jakąś charakterystyczną cechę. Cechę, która pozwoliłaby coś więcej powiedzieć na temat tożsamości tej osoby. Khajiit dostarczył mu zamówiony napój, więc Kaelon, sącząc trunek, obserwował otoczenie.
Elf wyczuł w białowłosej kobiecie coś nieludzkiego, otaczającą ją mroczną naturę, która zdecydowanie mu nie odpowiadała.
- “Tu są wampiry, powiedz Sherowi” - Kaelon usłyszał poniesiony magią szept Tanyra. Wiedział że khajiici, tak samo tak jak elfy, nie mogą zostać zarażone wampiryzmem. To była wyłącznie ludzka przypadłość.
Kaelon odwrócił się do Shera i przekazał wiadomość, poruszając niemo wargami. Najważniejsze było słowo “wampiry”, był gotów powtórzyć je ale nie więcej niż raz, gdyby Sher nie zdołał odczytać bezdźwięcznie wypowiadanego słowa. Sam też spróbował namierzyć wykryte przez towarzysza wampiry, na tyle na ile pozwalałaby na to jego własna percepcja.
Sher mrugnął oczami, bardzo nieznacznie kiwnąwszy przy tym głową - odebrał wiadomość. Dla Kaelona zaś, ta informacja ostatecznie potwierdziła jego przypuszczenia - teraz dostrzegł już wyraźnie, że ta kusząca go kobieta była wampirem!
Zdając sobie sprawę z czym mają do czynienia, elf zdołał zaobserwować swymi zmysłami, że obie kobiety “łaszące się” do Zevrana także były wampirzycami. Mężczyzna miał się jednak na baczności, gdyż trzymał dłoń na broni, zamiast na którejś z intymnych części ciała kobiet.
Tymczasem nieomal bezbronna khajiitka odebrała pełny dzbanek i owszem - przyjrzała im się przez chwilę, ale zaraz potem zniknęła z powrotem za czerwoną kotarą.
Drugi z barmanów zaś, przyniósł Kaelonowi strawę, na którą składały się papudzie mięso i owoce.
Tymczasem Sher zajął miejsce po prawej stronie kominka, siadając na postawionym pod ścianą krześle.
- Za tymi kotarami są prywatne sale? - spytał barmana, zaczynając swój posiłek.
- Do wynajęcia, dla osób ceniących sobie prywatność - odpowiedział mężczyzna i potwierdzająco kiwnął głową.
Tanyr z Novio odeszli do ich poprzedniego stolika, ale to z uwagi na psa i wampirzyce. Zresztą wedle ich ustaleń strategii, czarodziej i tak miał się trzymać z tyłu.
Kaelon wolał się nie rozdzielać, więc trzymał się większości... Gdy się nad tym zastanowić, była to niepowtarzalna okazja na poznanie wampira. Zajął więc miejsce na wygodnej kanapie, obok białowłosej kobiety.*

-Proszę wybaczyć, obowiązki nie pozwolą mi zostać tutaj zbyt długo. Zmuszony jestem pozwolić sobie na ten nietakt i rozpocząć posiłek. Zgaduję jednak że pani nie czuła potrzeby aktualnie nic zamówić?
- Wystarczy mi kielich miodu, nie jestem głodna - odpowiedziała spokojnie kobieta. Wzniosła mały toast, do którego wypadało się przyłączyć. Miód pitny był znakomity, nawet jak na wyszukane elfie standardy. Jedzenie też bardzo mu smakowało. Musiał kontrolować się, by wszystkiego na raz nie pochłonąć. Nie tylko ze względu na kulturę. Dzięki temu przyjemność z posiłku trwała dłużej.
Wszystko co przypominało mu o pewnej osobie, budziło w nim sentymenty. Kobieta, którą miał na myśli, wyglądała zupełnie inaczej - ale kolor włosów i długość mniej więcej ta sama. Przez wszystkie lata nauczył się przeżywać tęsknotę. Uderzała mocno, ale cały świat wrażeń ograniczał się do krótkiego, intensywnego przeżycia. Przez chwilę wzrok Kaelona był nieobecny, ale dość szybko wrócił do zastanej rzeczywistości. Rzecz jasna przyłączył się do toastu.
W pewnym momencie, Kaelon usłyszał za sobą odgłos odsuwanej kotary, a Sher wstał z miejsca.
- Panie Razor - powiedział przy tym khajiit.
- Przesyłka gotowa - odpowiedział zadowolony Doned, prezentując gotową do zabrania szkatułkę.
Mogli, lub też musieli się zbierać.
-Dziękuję za miłe towarzystwo. Życzę powodzenia we wszelkich przedsięwzięciach.
- Dziękuję wzajemnie. Powodzenia w drodze powrotnej - uprzejmie odparła białowłosa.

Khajiit nie tracąc czasu podszedł do kupca. Kealon zauważył, że Sher trzymał rękę w pogotowiu, aby mieć możliwość szybkiego sięgnięcia za broń.
Razor oddał Sherowi szkatułkę i mężczyźni zamienili parę słów, z czego Kaelon usłyszał wzmiankę o liście, oraz niedopatrzeniu w postaci Delamrosa.
- Dziękujemy za gościnę - Sher zwrócił się zarówno do barmanów jak i do towarzyszącym kolegom paniom.
- Możemy iść - stwierdził spoglądając na Kaelona i Zevrana, łapiąc szkatułkę pod lewą pachą, zaś prawą dłoń nadal trzymając przy rękojeści maczety.
Zevran pożegnał się ze swoimi paniami i wstał z kanapy gotowy do drogi.*
Kaelon wstał, poczuł jak kręci mu się w głowie ale nic z tego sobie póki co nie robił. Dołączył do towarzyszy. Starał się dyskretnie patrzeć za siebie, tak żeby wiedzieć, co się dzieje za plecami grupy.
 
CHurmak jest offline