Stara shokana była szczuplejsza, wszyscy oni byli szczuplejsi niż widziany na wyspie Shang Tsunga Goro, ale jak się przekonał John, nie byli przez to mniej groźni. Mniejszą siłę, ale i tak większą niż ludzie, rekompensowali szybkością i zwinnością.
- Wcześniej przybyły incognito - odparła stara -
i wykorzystały was jako dywersję. Teraz wiemy, że one tam są. Ważne jest też, to że wy wiecie gdzie mają bazę. Liczę, że dacie im zajęcie. - Rozłożyła ręce -
Po za tym jesteśmy kwita, wy zabiliście moje sługi. Moje sługi zniszczyły waszą latającą rzecz. Mogę was wesprzeć poradą. Idźcie na wschód. Tam jest cywilizacja.
Porada zgadzała się z tym co John i Raf widzieli lecąc na spadochronach.
- Odejdźcie, nikt nie będzie was niepokoił.
- Nie podoba mi się wasza obecność na ziemi - powiedział Jax -
Rayden się o tym dowie.
- Rayden już wie. Pozwolił nam tu zamieszkać o ile nie będziemy się mieszać w sprawy ziemi i pilnować tutejszego portalu do Zaświatu.
- Idziemy - zarządził Jax. Odwrócił się bez pożegnania i ruszył do wyjścia. Sonya chwile postała po czym skinęła Rafowi i Johnowi by też szli.
Nikt ich nie niepokoił, gdy szli schodami. Nie wiedzieli, że tymczasem dwóch strażników na bezgłośna komendę starej shokanki schowało noże.
Na górze trwała krzątanina. Zbierano martwych , opatrywano rannych. Nikt nie przeszkadzał grupie ziemian w opuszczeniu tego przybytku sześciorękich shokanów na obczyźnie.
- Macie alternatywny transport? - spytał John.
- Tak - odparła Sonya
- wystarczy go wezwać przez radio… to z helikoptera. Jakoś nie mieliśmy czasu go zabrać wysiadając.
- Kawałek stąd jest obozowisko tego przewodnika co przyprowadził Kendrę - powiedział Raf -
nawet jeśli już poszedł to idąc jego śladami dotrzemy do rzeki.
- Racja, do tego spowalnia go stewardesa - wtrącił John -
może uda się go dogonić zanim odpłynie. Gdy dotarli do obozowiska zorientowali się, że ktoś je niedawno opuścił. Do tego coś tu przygotowywał.
- To chyba jakaś trucizna - powiedziała Kim wąchając kociołek.
- To chyba Fowler - rzekła Raf.
Jax stanął po środku obozowiska i obrócił się wokoło.
- Jesteśmy w środku dżungli, a to już któryś z kolei wasz znajomek. Nie próżnowaliście. Co to za jeden?
- Czy to wszyscy wasi znajo... - zapytała drwiąco Sonya, ale widząc miny Rafa i Johna przerwała w pół zdania.
- Nie pieprzcie, że jest tu jeszcze ktoś.
tu zostawiam miejsce na wasze tłumaczenia i pytania
Druid, Skorpion, Smoke (o nim wie Fowler). To chyba wszyscy
“Jak w filmie” pomyślał Fowler przedzierając się przez dżunglę.
“Laska skręca nogę w najmniej odpowiednim momencie”. Obejrzał się za siebie, przewodnich czerwony z wysiłku taszczył ją na plecach. Nagle Fowler wyczuł, że nie są sami.
- Odpoczynek - wysapał przewodnich opuszczając na ziemię dziewczynę.
A tu miejsce na ponowne spotkanie znajomych. Sami to opiszcie.
Fowler dogonił przewodnika i Kim (tą prawdziwą) i poszli dalej razem. Teraz zostali dogonieni przez resztę.