Gwen była spięta. Wręcz skulona. I to nie z powodu zimna. Rankiem było chłodniej niż teraz. Caspar obserwował ją uważnie, choć niezbyt natarczywie. Zbliżył się by dodać jej otuchy i "osłonić" przed obserwującymi ją wieśniakami.
- Oni boją się nas bardziej niż my ich - Caspar półgębkiem uśmiechnął się do Gwendoliny - Możesz mi wierzyć, sam byłem jednym z nich - dodał zdradzając z jakiej klasy społecznej pochodzi.
Zrobił krok do przodu.
- Witajcie ludzie, jak zdrowie? Idziemy z misją od opata, jeno porozmawiać chcemy, może piwo wypić jak jest gdzie - szukał wzrokiem sołtysa albo i młynarza.