Banici, rozproszeni po salwie od strony bramy, pognali w kierunku strażnicy, żeby się dozbroić. W tym samym czasie, Lothar i towarzyszący mu Magnus ruszyli w pościg za rannym strażnikiem. Znaleźli się na zewnętrznych schodach, usytuowanych z boku budynku. Stojąc na ich szczycie widzieli co dzieje się na dziedzińcu. Grupa strażników właśnie dobiegała do wewnętrznej bramy, a widoczni z góry, ukryci za dwoma pokaźnymi tarczami, Axel, Berni i Wolfgang przygotowywali się do ataku. Ranny strażnik był już w połowie schodów. Banita towarzyszący von Essingowi mógł wykorzystać teraz swój łuk. Szybko ściągnął go z ramienia, nałożył strzałę i posłał prosto w plecy mężczyzny. Tamten, mimo że odziany w pancerne płyty nie miał szans. Strzała wbiła się między łopatki, strażnik zachwiał się i spadł. Z łomotem blach uderzył o bruk dziedzińca poniżej.
Na dole, Axel ładował w pośpiechu garłacz, Bernhardt naciągał kuszę, a Wolfgang ponownie zbierał Wiatry Magii. Ten ostatni skończył przygotowania pierwszy. W jego rękach uformowała się błyszcząca, wirująca kula, która natychmiast pognała w ostatniego ze strażników. Równocześnie Techler poczuł ból, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Przy poprawnym sformułowaniu czaru, Eter uderzył również w niego. Fizyczna manifestacja niszczycielskiej mocy Chaosu przeniknęła jego ciało w postaci impulsu elektrycznego. Szybko się jednak z tego otrząsnął. Trafiony strażnik podskoczył i pisnął z bólu, kiedy energia rozlała się po zbroi i wniknęła do środka.
Zingger wychylił się zza osłony i wystrzelił, polecając bełt opiece Ranalda, zgodnie ze znanym powiedzeniem, że człowiek strzela a Ranald strzały nosi. Bóg był łaskawy. Piszczący strażnik dostał w głowę, co uciszyło go już na dobre.
Axel w końcu naładował swój niszczycielski sprzęt i kiedy Berni już się chował, on wychylił się i nie celując odpalił w kierunku strażników. Ci już znikali w bramie. Siekańce zagrały na kamieniach, drewnie i zbrojach, wzbijając w powietrze deszcz odłamków kamienia i drzazg. Ktoś jeszcze dostał o czym świadczyły jęki bólu.
Pozostali przy życiu trzej banici dotarli bezpiecznie do budynku, a obok awanturników przykucnęła Sigrid. – Tą część zamku mamy zdobytą – oznajmiła, jakby nie było tego widać. W jej głosie, zamiast radości brzmiał smutek. – Straciłam siedmiu ludzi… Poświęcili się w ważnej sprawie, ale… co dalej? Ilu jeszcze ma poświęcić życie? Nie zdobędziemy drugiej bramy bez większych strat. Nie chcę ich poświęcać!
Lało. Wiało. I grzmiało. Niebo co jakiś czas przecinały zygzaki błyskawic.