Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2019, 10:37   #3
Kesseg
 
Kesseg's Avatar
 
Reputacja: 1 Kesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputację
Ethan ocknął się wcześnie, ledwie chwile po tym jak tarcza słoneczna zniknęła za linią horyzontu. Było to możliwe dzięki temu, że zachował w sobie wiele z człowieka, tak, zdawał sobie z tego sprawę. Równie dobrze jak wiedział, że człowiekiem już nie jest. I że inni nie-ludzie czyhają w mrokach nocy…
Myśli i wspomnienia zaczęły powoli wracać na swoje miejsce. Świadomość się restartowała. Przypomniał sobie, że tej nocy jest umówiony na spotkanie ze swoją matką. Nie prawdziwą, która wydała go na świat, ta uciekła z połową ówczesnego majątku ojca i latynoskim kochankiem jak miał 5 lat, ale z nocną matką, wampirzycą, która dała mu nowe życie. Noctrum, Czarna Dama, jedna z najstarszych Spokrewnionych w tym mieście. Chociaż w tym przypadku nie było to szczególnie trudne. Większość dawnych wampirzych rezydentów zginęła, gdy obecny Książę, Thomas Vercetti, jeszcze jako śmiertelny boss mafijny, dokonał czystki na lokalnej społeczności wampirów, by następnie samemu stać się władcą nocy i ofiarować podobny dar swoim najbardziej zaufanym wspólnikom. W każdym innym miejscu Ethan Grin byłby traktowany jak ledwie szczeniak, niepoważny, świeżo przemieniony wampir. Tutaj jednak, gdzie większość społeczeństwa Spokrewnionych kroczyła przez noc ledwie od kilkunastu, może kilkudziesięciu lat, zyskał sobie szacunek. Cóż, olbrzymia fortuna, którą odziedziczył, pewnie miała w tym swój udział, ale charyzma i ugodowy charakter były tym, co pozwoliło mu zaistnieć na kainickich salonach.
Nagle rozdzwonił się telefon. Niewiele osób miało jego prywatny numer. Tym razem dzwoniła Elizabeth Maxwell, jego "sekretarka", jak często o niej myślał, chociaż tak naprawdę była jego oficjalnym przedstawicielem prawno-finansowym i pośredniczką pomiędzy nim a kapitalistycznym imperium pozostawionym przez ojca.
- Cieszę się, że już się pan obudził - zaświergotała tym swoim łagodnym głosikiem, któremu próbowała nadać ton powagi. - Jest kilka kwestii, które wymagają pańskiej uwagi. Kiedy i gdzie moglibyśmy się spotkać?]

Marlo ocknął się w łóżku w czarnej jedwabnej pościeli wypełnionej gęsim piórem. Nie mógł, no nie potrafił zamknąć się dobrowolnie w jakiejś przeklętej trumnie. Już dość miał ze sobą problemów przez całą tą sprawę „nieżycia”, by sobie jeszcze dokładać.

Tak wiedział, że nie jest już człowiekiem, ale „lubił czuć się człowiekiem”. Zresztą co to na dobrą sprawę zmieniało? Daje był sobą! No dobra. Uspokoił myśli przypominając sobie jak to jest czuć własny puls, bicie serca. Po chwili zaczął też oddychać. Oddychać nie imitować oddech jak mogliby powiedzieć co niektórzy... Zresztą. Do diabła jeśli czuje że oddycha to znaczy, że oddycha, a to że musi o tym pamiętać nic nie znaczy! Nic!

Poczuł jak serce przyspieszyło mu, gdy się zirytował. No czuł! No nie mogą mu powiedzieć że to jakieś złudzenie. Zresztą on był generalnie „żywy”, po prostu przeszedł na inny poziom „życia” i “dusza’ zaczęła mu się oddzielać od “ciała” i trochę wysiłku trzeba było włożyć żeby wszystko działało „normalnie”, „po staremu”. Nic więcej!

No i…. Podejrzewał, że nie wszystkie wampiry patrzą na to tak jak on ale… Nawet jak coś “straciły” to przecież da się to “odnaleźć”… Jednak cóż tak przed samym sobą musiał przyznać że chyba trochę się ich obawiał. Zwłaszcza tego całego „księcia”... Na serio to co o nim gadają to prawda? Że wszystkich wymordował?

No ale… przecież nikt nie rodzi się zły. To głód wyzwala te „najniższe instynkty” w każdym z nich. Ale gdyby… Gdyby mógł sprawić że żaden wampir nie był by już nigdy więcej głodny. To wtedy nie byłoby tego całego… hmn... “zła”.

Może… Może już niedługo….

Wstał przypomniał sobie że ma się spotkać z Nocrum. Uśmiechnął się lekko. W pewien sposób kochał “swojego twórcę”. Ale... czasem przypominała mu starszą kobietę którą trzeba się od czasu do czasu zajmować, zabawiać...

W końcu zebrał się w sobie i wstał z łóżka. Wykąpał się i doprowadził do jako takiego ładu ubierając wyjściowy, biały garnitur. Wrócił do łóżka.

I… Tak się składało, że ciągle spała z nim jakaś z jego funek o której... cóż… prawie zapomniał. Ale nie miał dla niej teraz czasu. Podszedł do lodówki. Wyciągnął z niej złotą piersiówkę. Była przystosowane do transportu krwi, więc na dzień starczała. Podniósł dłoń śpiącej kobiety delikatnie zębami nacinając jej skórę i pozwalając skapać jej krwi do pojemnika. Tyle by mu starczyło a jej nie zaszkodziło. Zalizał ranę. Kobieta mruknęła przez sen ale się nie obudziła.

Zadowolony wypłukał dłonie i schował piersiówkę. Skontrolował czy się nie poplamił - i nie. Zrobił to eleganck! Jednak... hmn…. na przyszłość musi wpoić “dziewczyną” by na noc zostawiały mu świeżą krew bo może nie mieć czasu na takie “zabawy”.

I… Wtedy usłyszał telefon. Jego Japoneczka. Uśmiechnął się szeroko. Ze wszystkich swoich korpoludków tą najbardziej lubił.

- Cześć piękna. – powiedział instynktownie się uśmiechając. Pociągnął łyk.

- Słuchaj. Dzisiaj jestem umówiony. Nie wiem ile mi z tym zejdzie. Jak jeszcze będę na chodzie to się odezwę, ale myślę że jutrzejsza noc będzie pewniejsza. Mam nadzieję że to nie jest sprawa życia i śmierci? – uśmiechnął się szeroko. No lubił takie drętwe żarty nawet jeśli cieszyły tylko jego. Przymknął na chwilę oczy skupiając się na grasie w krwiobiegu. Mały łyczek, a jakoś uspokajają…
 
__________________
Voracity - eng cover (Overlord 3 season OP)
Kesseg jest offline