Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2019, 16:51   #48
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Parę dni wcześniej.

Morska woda była zimna. Bardzo zimna! Delamros wypłynął na powierzchnię i gdyby nie potrzeba zaczerpnięcia powietrza, zapewne by krzyknął.
Choć osobiste relacje w ich drużynie były bez zarzutu, nowy punkt widzenia sprawił, że Tanyr posłał za Delamrosem magiczny pocisk. Cóż, pokazali mu i piratom, że byli nie tyle z kurierami potrafiącymi walczyć, ile z grupą najemników o wręcz morderczych zapędach.
Pocisk chybił, ale nie chcąc ryzykować trafienia kolejnym, Delamros zanurkował pod wodę - wystarczyło na chwilę, aż Maria Osete się oddali. Mężczyzna nie spodziewał się jednak, że tam pod wodą, jego oczom ukaże się... nietypowy widok.





Obecnie.

Spotkali się z Donedem Razorem, a ten napełnił szkatułkę towarem - nikt i nic im w tym nie przeszkodziło.
Owszem, na miejscu były wampirzyce, ale trzy z nich zachowywały się bardzo uprzejmie - szczególnie te czarnowłose, wobec Zevrana.
Tanyr trzymał się od nich z daleka, a o ile pozostałym z drużyny nowo poznane kobiety z pewnością zapadną w pamięci, on nie omieszkał przyjrzeć się i zapamiętać tej czwartej, która pozostała na uboczu.


Choć Tanyr widział ją tylko siedzącą, śmiało mógł stwierdzić że była to dobrze umięśniona, postawna osoba. Brudna, okopcona sadzą, z burzą zaniedbanych włosów i nieciekawą miną. Mimo iż z pewnością trzymała z pozostałymi wampirzycami, widać było po niej, że nie miała predyspozycji aby przyczynić się do miłego ugoszczenia drużyny w karczmie.

Najważniejsze było jednak to, że pomyślnie wykonali pierwszą połowę powierzonego im zadania! Napełnili szkatułkę i opuścili Loch bez problemów!
Teraz wystarczyło tylko wrócić z przesyłką na Marię Osete i do biura Edmunda.

* * *

Zaraz po wyjściu z podziemi, całą drużynę uderzyło panujące na powierzchni gorąco. Nie tylko przyzwyczaili się już do chłodu, ale ich pobyt w Lochu trochę zajął, a w tym czasie słońce na zewnątrz coraz bardziej dawało popalić. Była jednak dobra strona tego faktu - z całą pewnością, żaden wampir nigdy nie wyjdzie na takie słońce.

Oczywiście w karczmie byli też inni i to na nich drużyna postanowiła teraz uważać. Ktoś mógł ich bowiem śledzić z wrogimi zamiarami, a ostrożności nigdy za wiele.
- Odwróciłem się przed wyjściem, niby dla pożegnania. Nikt za nami nie wychodził - poinformował Kaelon, któremu panujący na dworze upał zdecydowanie nie odpowiadał.
- Trasę lepiej zachować tę samą, najkrótszą do celu... Idźcie szybciej, tutaj ja najmniej się rzucam w oczy, zostanę w tyle i upewnię się, że nikt nas nie śledzi - powiedział Sher, spoglądając na towarzyszy.
Plan był prosty, ale dobry. Zostawiając więc khajiita nieco na tyłach, ruszyli krętą drogą w stronę alei głównej, rozglądając się uważnie dookoła.

Wszystko zdawało się być w porządku. Idąc śmiało przed siebie, wypatrywali potencjalnych zagrożeń i co jakiś czas odwracali się, aby nawiązać kontakt wzrokowy z pilnującym tyłów Sherem. Wszystko wskazywało na to, że nikt ich nie śledził. Nie było też widać żadnych oznak potencjalnej zasadzki.
Zbliżali się powoli do alei głównej, gdy dostrzegli biegnącego w ich stronę człowieka.


Poznali go! Był to znany im młodzieniec z załogi Mari Osete. Był spocony i zziajany, wybiegł im na spotkanie i to dość daleko od portu.
- Piraci... Brodie.... zakładnik... A kapitan... - gadał bez ładu, łapiąc oddech między słowami.
- Spokojnie. Znalazłeś nas - uspokoił go Zevran.
- I nikt cię nie śledził - dodał Kaelon, wypatrując elfimi oczami potencjalnego pościgu.
- Co się stało? - spytał Tanyr.
Chłopak zebrał się w sobie i spokojnie przedstawił sytuację.
- Przysłał mnie kapitan Cabrera, tamci piraci zjawili się w porcie i pytali o was. Wzięli syna kapitana na zakładnika, ale nie tak jak nas w nocy że związali i posadzili w kącie, jemu to blondi siedzi na kolanach i zajadają owoce. Kapitan prosi aby uniknąć konfrontacji i aby panowie zaokrętowali się jakoś potajemnie - powiedział w pośpiechu.
Sher dołączył do towarzystwa, a jego mina zdradzała, że tyły mieli czyste... czego nie można jednak było powiedzieć o froncie.
 
Mekow jest offline