- Rozmawiałem z panną Meitner – elfia twarz Ellasira, tak doskonale kontrolowana pod względem mimiki, na moment przybrała delikatniejszy wyraz. – Jednak sprawy, o których mówiliśmy w żaden sposób nie dotyczyły teraz poruszanych zagadnień, chociaż wspomniała mi o Was i sprawie Ósmego Teogonisty. Najwidoczniej arbitrator Meitner zajmuje się też innymi sprawami, ale Wy nie powinniście się nimi interesować. Wystarczy, że powiem, że Was w żaden sposób nie dotyczą.
Dalsza rozmowa, jako że bohaterowie za bardzo nie wiedzieli o co pytać i błądzili po omacku, odbywała się pod dyktando Ellasira i Barthelma. W jej toku, awanturnicy dowiedzieli się, że obecnie żyje tylko dwóch potomków Heidera, inni w przeciągu ostatnich kilkunastu lat w szybkim tempie odeszli na łono Morra. Quintus Heider był Lektorem Świątyni Sigmara w Ubersreiku, natomiast młodszy z braci Gerhardt zajmował się kupiectwem w Wissenburgu i Pfeildorfie. Był też jednym z największych donatorów Kościoła w Pfeildorfie. Kiedy rozmowa zeszła na ludzi, którzy wielokrotnie starali się zabić awanturników, Lutefiks wspomniał o wytatuowanym na ciałach zabitych przy brodzie symbolu komety i młota. Santiago wyciągnął łańcuszek z medalionem znalezionym w jaskini, w której walczyli z widmem. Wznosząca się kometa i młot…
Ellasir wziął medalion i długo się w niego wpatrywał szeroko rozwartymi oczami. Zastygł w bezruchu, jakby w transie. – Poczekajcie – powiedział po dłuższej chwili i wyszedł.
- Najwidoczniej coś skojarzył – wyjaśnił krasnolud. – On tak ma.
Po czasie, jaki był potrzebny aby opróżnić kielichy, elf wrócił. W rękach trzymał grubą księgę. Postukał wysmukłym palcem w okładkę. – To jeden z najlepszych herbarzy, jakie mam – zaczął wertować księgę z prędkością nieosiągalną dla człowieka. Po chwili odwrócił księgę, tak aby wszyscy zobaczyli na co wskazywał. Na stronnicy namalowany był herb przedstawiający purpurowy młot nad złotym okatgonem, wszystko na błękitnej tarczy. – To herb rodziny Heiderów. Być może podobieństwo jest przypadkowe, a może zamierzone…