Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2019, 15:15   #111
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 41 - 2037.III.27; pt; wieczór

Czas: 2037.III.24; wt; noc; g. 01:30
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho


Dwójka xcomowych informatyków zagłębiła się w elektroniczną przeszłość pana Csepel. Na tapetę poszły jego media społecznościowe a potem co tylko się dało. Przez różne holoekrany przed, nad i obok głów dwójki skanerów pojawiały się wizerunki pana Boncze w różnych okresach jego życia. Jasne było, że skoro muszą odkryć jego sekrety to pewnie facet się nimi nie chwali. Ale jednak hakerzy mogli pójść pochwyconymi z białego wywiadu nitkami i pójść po tych nitkach w mniej jawne sfery życia obecnego pracownika Blue Lab.

Gdzieś koło północy Law wpadł na całkiem ciekawy trop. Chodziło o jakiś niespodziewany kredyt bankowy, taką chwilówkę, jaką pan Csepel musiał zaciągnąć co było dość dziwne. Na tyle aby podążyć tym tropem. W końcu taki kredyt nie zgrywał się ani z kupnem mieszkania, samochodu czy innego zakupu na jaki zwykle ludzie brali kredyty, był też zresztą na to za niski. A na jakieś nowoczesne holo był taki sobie. Zresztą powinno być go stać na takie rzeczy z jego wypłaty. To na co mu kilka lat temu był potrzebny ten kredyt w banku i to tak nagle? Bez sensu.

Bez sensu chyba, że ktoś był hazardzistą i narobił sobie długów. A gdy Law a później także Yoshiaki podążyli tropem pieniędzy okazało się, że Węgier regularnie obstawia zakłady sportowe. Te wygodne co można było obstawić w sieci. I czasem widocznie z tymi zakładami wychodził krucho bo w jego historii finansowej pojawiały się różne zawirowania i nieścisłości jakie trudno było wyjaśnić.

Gdy już para skanerów złapała ten trop udało im się dogrzebać do jeszcze ciekawszych rzeczy. Okazało się, że obecnie pan Boncze też obstawił całkiem sporą sumkę na mecze rozgrywane w nadchodzący weekend. Oraz starał się o nowy kredyt w kolejnym banku. Widocznie hazard nie wywietrzał mu z głowy w ciągu ostatnich kilku lat.



Czas: 2037.III.24; wt; zmierzch; g. 20:40
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho


Po całym dniu względnego spokoju wieczorem znów skoncentrowani na werbunku usług pana Boncze ludzie zebrali się w HQ. Był Law, Yoshiaki i Carter. Oboje obserwowali na ekranach widok z kamer ochrony wewnątrz i na zewnątrz restauracji w jakiej Nancy miała mieć spotkanie z panem Boncze na drugiej turze rozmów.

- No teraz powinno być łatwiej. Ale w takich sprawach niczego nie można przesądzać z góry. - szef agentów podzielił się z resztą tym spostrzeżeniem obserwując jak na ekranach Nancy idzie w kierunku stolika zajętego przez Węgra. Znów jednym z gości był jeden samotny mężczyzna chociaż dzisiaj James wyglądał jak dużo młodszy turysta który bez przerwy do kolacji grzebie w swoim holo.

Boncze wstał aby przywitać się z Nancy, podali sobie dłonie i wydawali się przyjacielscy tak samo jak wczoraj. Zupełnie jakby kolega umówił się z koleżanką z pracy na wspólną kolację. Nancy zaś znów była ubrana na biznesowo więc do takiego lokalu i partnera wpasowywała się całkiem nieźle.

Rozmawiali dłuższą chwilę. Agentka lepiej panowała nad sobą bo była agentką no i wiedziała po co i z czym przychodzi. W końcu dostała z St. Louis odpowiedni pakiet wstydliwych danych o swoim partnerze po drugiej stronie stołu. On natomiast nie miał o tym pojęcia więc gdy pewnie to wyszło zrobił się nerwowy. Rozglądał się dookoła jakby bał się, że ktoś ich usłyszy. A Nancy nie traciła rezonu i mówiła jakby chodziło o jakąś błahostkę.

Ale w końcu się opanował i chociaż wciąż widać było, że jest spięty a nawet zdenerwowany zaczęli negocjować. Rozmawiali i rozmawiali, z dobry kwadrans. Ale chyba w końcu skończyli. Po niecałej godzinie odkąd agentka przyszła do restauracji oboje wstali, uściskali sobie dłonie, pożegnali się po czym kobieta wyszła z restauracji. A niedługo potem jej partner.

- Zgodził się na wywiad w swoim biurze. Za tydzień w poniedziałek. - Nancy wracając z restauracji ulicami Denver zadzwoniła do bazy w St.Louis aby zdać raport i zaczęła od najważniejszego. W przyszły poniedziałek więc agentka X-COM miała okazję spenetrować to tajne laboratorium NAS i rozejrzeć się tam. A X-COM z St.Louis miał ten tydzień aby się przygotować na tą ewentualność. No ale ten mały kroczek został osiągnięty więc na większości twarzy w HQ wyglądało, że cieszy się z tego małego zwycięstwa w drodze do spenetrowania tajemnic tego świata.

- Świetnie! Świetnie się spisałaś! - szef pochwalił swoją agentkę zadowolony ze wspólnego osiągnięcia.

- Oh, zrobiłam tylko swoją robotę. Dobrze, że przysłaliście ten pakiet to bardzo ułatwiło sprawę. - agentka terenowa też była zadowolona chociaż zachowywała się dość powściągliwie.



Czas: 2037.III.27; pt; wieczór; g. 23:20
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho


- Cześć szefie. Jeszcze nie piżamie? To dobrze, bo sprawa jest. - piątkowy wieczór niektórzy uważali już za pełnoprawny weekend. No przynajmniej pewnie Ruben takie miał podejście do tej kwestii. O ile się orientował Law jego kierowca i spec od hardware albo miał dziś wilne albo załatwił sobie jakoś wolne więc pewnie znów był w “The Hood” albo jeszcze gdzie indziej. No ale skoro zjawił się u niego tuż przed północą to pewnie jakąś sprawę miał. No i tak zresztą mówił na wejściu.

- Spotkałem takiego jednego gościa w “The Hood”. Zagadałem, pobajerowałem, podpytałem no i wyszła taka jedna sprawa. - Ruben zaczął gdy Law wpuścił go do środka. No i w swoim luzackim stylu zaczął streszczać o co się rozchodzi.

A mianowicie spotkał jakiegoś gościa w alvarezowej knajpie. Niejakiego Kelley’a. Facet miał deal ze wspólnikami ale szukał jeszcze chętnych. Na co? Ano był umówiony z takimi jednymi złomiarzami buszującymi na obrzeżach metropolii i poza nią. Mówili, że znaleźli coś ciekawego. Relikt dawnych czasów, skrzynie z wojskową bronią, amunicją i tego typu sprzętem. Dla Kelley’a sprawa była mimo wszystko dość obiecująca. Miał trzech wspólników i był gotów zaryzykować aby zgarnąć te cacka dla siebie. No ale. Ale raz, że pierwszy raz miał robić interesy z tą akuratną bandą złomiarzy więc nie wiedział czego tak naprawdę się spodziewać. Może skarbu, może rabunku a może jeszcze czego innego. Dwa, to sami złomiarze nie ukrywali, że owe cacka są nie do końca bezpańskie. Był jakiś robot stróżujący czy inna wieżyczka w ten deseń co jeszcze działał na tyle, że trzeba było się z nim liczyć i najpierw coś z tym zrobić zanim się dobiorą do tego skarbu. W każdym razie Kelley szukał wspólników i farciarsko Ruben trafił na niego zanim ten polazł do kogoś bezpośrednio związanego z Alvarezem. No ale jutro wieczorem musiał dać mu odpowiedź czy może liczyć na Rubena i jego zasoby czy nie. Kelley szukał dwóch, trzech osób do pomocy. Tak aby było na obsadę jednego z samochodów. Kelley miał dogadane, że dwie na trzy skrzynie idą do niego a ta jedna dla złomiarzy. Więc część z tych dwóch, trzecich łupów mógł się podzielić i ze swoimi wspólnikami których już miał i tych których dopiero szukał. Na sam numer mieli jechać w ten weekend. Może już jutro, w sobotę ale pewnie raczej w niedziele. Głównie zależało kiedy uda się dobrać Kelley’owi brakującej fury wspólników na ten numer. Jak Ruben się nie zjawi jutro na lunch to pewnie pójdzie do Rando i jemu podobnych.

Poza tą niespodziewaną późno wieczorną wizytą Rubena Law miał też inne sprawy do przemyślenia. I Frank i Lena zdołali przebadać i co się dało to poprawić u srg. Lei no ale cóż, cudów nie było. Bez specjalistycznego sprzętu to takie szpachlowanie problemów. Oboje dość zgodnie przewidywali, że jeśli dostaną ów sprzęt to w około tygodnia chyba powinno przywrócić się chińskiemu sierżantowi z dawnej ery pełną sprawność bojową no albo prawie. Więc gdzieś od połowy maja mogliby już planować wykorzystanie MEC-a w bojowych akcjach o ile 1-go dowiozą owo laboratorium z Nowego Jorku.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline