Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2019, 15:35   #73
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 17 - 2519.VII.33; południe

Miejsce: Ostland; Wolfenburg; karczma “Włóczykij”
Czas: 2519.VII.33 konistag (6/8); południe
Warunki: ciepło; sucho; półmrok; czuć swąd na zewnątrz ciepło i słonecznie



Tladin, Karl i Bernard



Gdy obaj podróżnicy wyjeżdżali z dziedzińca ratusza mogli się w spokoju pokolebać na boki na ulicznych kocich łbach. Można się było przyzwyczaić chociaż bardzo wygodne nie było. Jedna dwukółka wlokła się bez pośpiechu jadąc za drugą dwukółka.

W kieszeni spoczywał papier do miejskiego spichlerza jaki upoważniał okaziciela na pobranie paszy dla zwierząt dziś lub jutro. Limit tej paszy do pobrania był spory, chyba większy niż miejsce na obu wozach. Właściwie to trzeba było przemyśleć ile tej paszy zabrać. Im więcej zabiorą tym na więcej powinno im wystarczyć co na pewno działało na plus. No ale im więcej jej zabiorą tym więcej przestrzeni wozu ona zajmie a więc mniej miejsca starczy na całą resztę, łącznie z pasażerami i ich bagażami. Więc ile zabrać aby było dobrze? No trzeba było to właśnie przemyśleć póki nie stali pod bramą miejskiego spichlerza.

A w międzyczasie dojechali do “Włóczykija”. W końcu nawet na piechotę ratusz i karczmę nie dzieliła zbyt wielka odległość. Na miejscu obaj wozacy wjechali na dziedziniec karczmy aby rozprzec wozy a dwójka towarzyszy znalazła się z powrotem w swojej ulubionej alkowie. A tam zastali Bernarda który nie zdecydował się na wycieczkę do ratusza. Za to teraz, jako miejscowy, miał niezle wyobrażenie gdzie można znaleźć dobrego kołodzieja. W karczmie zastali też Maruviel która widocznie też tutaj wróciła po wycieczce do sklepu Grubera.




Miejsce: Ostland; Wolfenburg; kazamaty miejskie
Czas: 2519.VII.33 konistag (6/8); południe
Warunki: ciepło; sucho; półmrok; biuro; na zewnątrz ciepło i słonecznie



Gabrielle



- No to ja pójdę do swoich powiedzieć im jak się sprawy mają. - Lotar pożegnał się tymi słowy z Gabrielle i każde z nich poszło w swoją stronę. Niezbyt wygodne było to, że kazamaty miejskie były prawie na przeciwnej stronie miasta więc trzeba było przejść spory, miejski kawałek. Dobrze, że po porannej, burej mgle nie było już śladu. Z drugiej strony był już środek dnia więc trudno aby mgła się tak długo utrzymywała. Przynajmniej taka zwyczajna.

Dlatego miała sporo czasu dla siebie na trasie ratusz - kazamaty. Ale gdy w końcu doszła w pobliże ponurych murów kryjących jeszcze bardziej ponurą budowlę zobaczyła dwie znajome sylwetki. Jedną o włosach w barwie żywej czerwieni a druga żałobnej czerni. Obie siedziały na koźle wozu i Raina zamachała do niej aby dać jej znać gdzie są. Właściwie Gabi nie była pewna czy właśnie te machająca dłoń czarnowłosej to czy by je tak szybko dostrzegła.

- Dobrze, że już jesteś Gabi. Pokaż no jeszcze raz ten list żelazny. - Raina nie traciła czasu tylko przywitała się i wyciągnęła dłoń po papier. Przeczytała go jeszcze raz uważniej po czym wzruszyła ramionami oddając dokument właścicielce. - No to niech Ranald ma nas w swojej opiece. - zaśmiała się wesoło jakby jechały komuś zmalować dziecięcego psikusa. Ale skrzyżowała palce w znak Ranalda jaki przynosi ponoć szczęście i odganiał zły urok. Laura była o wiele bardziej spięta. Siedziała jak na szpilkach póki jej miejsce nie zajęła Gabrielle a sama minstrelka została na bruku niemo kibicując swoim wspólniczkom jakie miały wjechać w paszczę lwa.

- Będę się za was modlić. - szepnęła spięta, rudowłosa zostając powoli w tyle za turkoczącym się po kocich łbach. Podjechały tylko kawałek do głównej bramy. Tam się zatrzymały i trzeba było zejść z kozła aby pokazać papiery, przepustkę no albo list żelazny.

- A tak, możecie wejść. - pierwsza przeszkoda w postaci bramy stanęła przed nimi otworem. Strażnik chyba był analfabetą bo obejrzał papier bez większego zrozumienia i tylko pieczęć obejrzał dokładniej. - Tam do biura kancelisty, w tamtym budynku. - poinformował je obydwie wskazując odpowiedni kierunek.

Przeszły przez dziedziniec nie niepokojone aż znalazły się przed owymi drzwiami. Za nimi okazało się typowe urzędnicze biuro. Chociaż wyposażenie było o wiele biedniejsze niż w biurze Altmana. Ten już najwidoczniej przeczytał dokument, kiwał głową i wydawało się, że nie widzi przeciwwskazań do czasu aż nie padło nazwisko skazańca po jakiego przybyła ta dwójka kobiet.

- Chwileczkę, chwileczkę… Jesteście tutaj po hrabinę von Osten? - podniósł wzrok na swoich gości jakby nie dowierzał, że są właśnie z jej powodu. - No nie, jeśli chodzi o hrabinę no to musi zdecydować komendant. -Posłał gońca gdzieś w trzewia kazamat i odczekali tak we czwórkę z pół pacierza gdy w drzwiach pokazała się sylwetkę, krótko ostrzyżonego mężczyzny o posiwiałych włosach i orlich rysach twarzy. Kancelista wstał natychmiast witając się z bezpośrednim przełożonym streszczając mu szybko o co chodzi i podając list żelazny panny Litz. Komendant bez słowa go wziął i przeczytał. Potem spojrzał na dwójkę gości i jeszcze raz spojrzał na zapisany dokument.

- No dobrze. Ale to jest list żelazny, wystawiony przez ratusz, na wyprawę w góry. Co ma do tego hrabina von Osten? I byłem dwa dni temu w ratuszu i nikt, mi nic nie mówił, że będziemy ją wypuszczać. - facet popatrzył może jeszcze nie podejrzliwie ile z irytacją a może brakiem rozumienia tych wiadomości. Na razie kancelista zdążył mu tylko powiedzieć, że dwójka kobiet są wysłannikami z ratusza co mają zabrać delikwentkę bo i dotąd Raina była dość oszczędna w szczegóły. Ale skoro komendant był władzą najwyższą w kazamatach to właśnie on musiał się zgodzić aby zabrać skazańca. Na razie wydawał się być zaskoczony i sytuacja pewnie wydała mu się dziwna no ale podejrzliwy jeszcze raczej nie był.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline