Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2019, 01:06   #116
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Vesna, Alex i Anton

Nie trzeba było oka eksperta żeby dojrzeć, że stojąca przed barem bryka stanowi obraz nędzy i rozpaczy. Przestrzeliny, wybite szyby, ślady spalenizny…
- A dopiero ją kupiliśmy - panna Holden też jęknęła, zaglądając pod maskę ze wstrzymanym oddechem. Mieli szczęście, bez dwóch zdań. Odwróciła się do Foxa i pocałowała go na uspokojenie w czubek nosa.
- Duchy nam sprzyjają - dodała łagodnie, wracając do przeglądania mechanicznych bebechów - Z wierzchu wygląda gorzej niż w środku. Silnik nie oberwał, chłodnicę musimy wymienić, ale na upartego daj mi godzinę, a pojedziemy na tej… nie ma jednak gwarancji czy nie rozkraczy się po drodze. Potrzebujemy wachy, paru części. Co jak co, ale nie uśmiecha mi się jazda po Pustkowiu w na wpół sprawnej furze, do tego mokrej - zerknęła w niebo - Szyba… przede wszystkim szyba. Inaczej wszystko co wieziemy zawilgotnieje, łącznie z nami.

Widząc postawnego Ruska pomachała do niego wesoło usmarowaną smarem łapą. Wyglądał jakby to on brał kąpiel, a nie ona.
- Daj już spokój z tym sztywniakiem, ona ma na imię Anton - ofukała cicho Alexa, zanim żołnierz do nich podszedł. Wtedy też zwróciła się pogodnie do niego.
- I jak zwiad, gdzie zgubiłeś psy? W razie czego najlepiej podpalić radiowóz żeby usunąć ślady, ale mam nadzieję, że obyło się bez przykrych niespodzianek. Morgan ma się trochę lepiej. Zjadła i odpoczęła, jest w środku. Wasz pies też, więc nie martw się. Fajna pompka.

- Podpalić… -
ledwo się pojawił, Iwanow już popadł w konsternację słuchając wesoło nadającej brunetki. Skrzywił się, po czym przetarł czoło rękawem i pokręcił głową.
- Nie zgubiłem ich, ani nie zabiłem. Zostali na komisariacie. - powiedział tonem zawodowego sztywniaka, ale nagle westchnął zmęczony, kucając przy kole, byle chociaż trochę schronić się w cieniu - Dzięki za Mori, doceniam. Macie coś do picia? - spytał i aż sapnął gdy w jego rękach wylądowała manierka. Odkręcił ją i pił łapczywie, nie zwracając uwagi na krople toczące się po brodzie na spłowiałą bluzę munduru.

- Jasna cholera… tego mi było trzeba - zakręcił naczynie i oddał właścicielom. Wydawał się w lepszej formie, niż gdy doczłapał się do nich. Zaśmiał się nawet całkiem niesztywno. - Ten Remington też mi się podobał, dlatego wrócił ze mną. Spaślak i patyczak w zamian za porządną strzelbę i paczkę loftek? Chyba nie taka najgorsza wymiana. A wy co, Żigolo znowu pierdoli swoje smuty że uszy puchną to uciekliście tutaj?

- Deal jak z Det, jeszcze będą z ciebie ludzie -
Vesna odwzajemniła uśmiech Nowojorczyka, trącając dyskretnie gangera w żebra. Za to temu kucającemu podała czystą szmatę o niebo lepszą do ocierania czoła niż rękaw.
- Nie wiem czy coś gadał, myłam się z Arią i Lilly. Alex pilnował Morgan, teraz wyszliśmy zobaczyć co z furą - zmarkotniała wracając do obserwacji bryki - Jeśli ktoś by mnie pytał, wolę zostać tu na noc i naprawić furę na tip top, poszukać części i wachy, a już ciemno się robi, więc robota utrudniona… co to byli za frajerzy na motorach? - na koniec spojrzała znów na Iwanowa.

- Dzięki dziecinko - Rusek przyjął materiał i zaraz zrobił z niego użytek, pozbywając się grubych kropli potu z całej twarzy. Słuchał dziewczyny i kiwał głową, a gdy skończyła podniósł się, w ostatniej chwili powstrzymując się od pozy na “spocznij”. Zamiast tego oparł się bokiem o auto.
- Chcecie części to przy południowym wjeździe do miasta jest złomowisko. Wybór mają podobno całkiem spory, bo przyjeżdża do nich cała okolica...a tamci na motorach, nie wiadomo. Jacyś nowi… z Lafy. Dziura z pół godziny drogi stąd. Mieli na kurtkach “White Power”, ale nie znam takiego gangu. Do tego sporo talonów… żadnych znaków charakterystycznych prócz tej kurtki. Motor też tandeta i raczej nie do użytku… i słuchaj - stanął przed gangerem i zmierzył go wzrokiem żeby na koniec wyjąć paczkę fajek i mu ją położyć obok na masce bryki.
- Słuchaj… Alex - zaczął powoli, robiąc przerwę żeby odsapnąć i zebrać myśli, aż je zebrał - Sorry za tamto z karabinem, wkurwiłem się bo mi strzelali do dzieciaka, wyszedłem na fiuta. Dziękuję że mimo tego miałeś na nią oko. Chodź, postawię ci browara - wyciągnął w jego stronę prawą rękę.

- Spoko, nie ma sprawy. Też mnie poniosło bo zobacz co mi leszcze z furą zrobili. A za tym karabinem serio latałem wczoraj cały wieczór. - Alex na chwilę podniósł brwi gdy Anton zwrócił się do niego bezpośrednio i szybko spojrzał na Ves jakby sprawdzał czy słyszą to samo. No ale po tej chwili zaskoczenia wyciągnął łapę do Nowojorczyka i uścisnął ją.
- A ta fura… - wrócił tematem do ekspertyzy jakiej udzieliła Ves na temat stanu wozu. - Dobra, na noc trochę ryzyk jechać. Jakby było dobrze pewnie ze dwie godziny by zeszło. - powiedział szacując trasę jaka była jeszcze przed nimi i popatrzył w górę na wieczorne niebo na jakie coraz bardziej widoczne były nieprzyjemnie wyglądające chmury.
- A jeszcze z godzina dnia a potem byśmy musieli jechać o zmierzchu. Na miejscu byśmy byli już po ciemku. - mówił jakby sam w głowie kalkulował co i jak by się opłacało. W końcu opuścił głowę i popatrzył z powrotem na dwójkę przed nim.

- No to zostajemy na noc. Rano pojedziemy na te złomowisko, może coś się znajdzie. Tylko trzeba wynieść co ruchome z wozu bo z tą szybą to do rana wszystko nam wyniosą co nie jest przymocowane na stałe. No chyba, że Nutellka zna jakieś miejsce gdzie by można ją zamknąć do rana. - ganger w samych spodniach i masie tatuaży popatrzył na zaparkowaną furę jaka w tej chwili wyglądała gorzej niż w rzeczywistości w jej trzewiach. W końcu główne mechanizmy i podzespoły wozu nie ucierpiały za bardzo podczas drogowego starcia. Ale chyba mieli plan na nadchodzącą noc i jutrzejszy poranek.

- Chcesz to skoczymy na złomowisko z latarkami - Iwanow popatrzył na brykę i założył ręce na piersi - Tylko musimy wiedzieć czego szukać… do rana byłoby gotowe, a mechanik może spać po drodze.

- Nie wiem jak ty, ale mechanik woli spać w łóżku
- panna Holden zatrzepotała rzęsami, wycierając ręce i zamykając maskę - Potrzebujemy chłodnicy i przedniej szyby. Dodatkowych blach żeby zatkać dziury i wzmocnić karoserię. Na razie… tak, spytam się Nutellki co z tym garażem, może się da ogarnąć. - dodała wesoło patrząc z wyraźną radością na dwóch facetów obok. - Odłóżmy to do rana, dobrze? Zamówię nam kolację, wyśpimy się jak ludzie. Przed nami dżungla… i uwierz Anton, syf, kiła i mogiła… chyba że - skrzywiła się, patrząc gdzieś na horyzont - Ktoś powinien jechać do monsieur van Urka i powiedzieć co i jak. Jest cross na chodzie. To… byłoby w pełni profesjonalne.

- W pojedynkę na motorze? Po nocy? Nie brzmi mi jak dobry pomysł. To już lepiej byłoby się zawinąć całą furą.
- Runner pokręcił głową na znak, że pomysł z motocyklowym kurierem nie przypadł mu do gustu. - Dajmy sobie dzisiaj luz. Jutro się tym zajmiemy. - machnął ręką zbywając temat. - Jutro w dzień pojedziemy na to złomowisko i zobaczymy co tam mają. Dobra, nie ma co tu stać bo nas komary zeżrą. Chodźcie do środka. - syknął gdy ubił plaskaczem jakiegoś małego krwiopijcę jaki usiadł mu właśnie na ramieniu. Skrzywił się i sam ruszył do środka lokalu.

Jak na umówiony sygnał technik wdzięcznie zakotwiczyła pod ramieniem Runnera, jak na wdzięczną foczkę przystało. Minę miała trochę ponurą z początku, ale szybko jej przeszło, gdy pociągnęła Rosjanina za rękę, więc szli w trójkę.
- Kochanie, a może coś zagrasz? - poprosiła patrząc do góry na “swojego” Kloca - Ja pogadam z Lilly, zamówię nam kolację i pokoje. Bierzemy dwójkę, nie? Ty i Morgan też pewnie dwójka. Marcus i Pazur trzecia dwójka… chyba jestem głodna - dodała odkrywczo, jakby było to coś nowego.

- Tak, dwójka… wolę nie ganiać za Burgera po nocy. - Iwanow parsknął, spoglądając z sympatią na dół, gdzie mała brunetka trzymająca go za rękę. Trochę starsza niż Mori, też dzieciak. Pokręcił głową.
- Poza tym nie chcecie być z nim w jednym pokoju skoro macie się wyspać. - nagle zarechotał - Potrafi pół nocy glamać i lizać się po jajach. Do tego chrapie, pierdzi i Mori nauczyła go spać z łbem na poduszce… dlatego tak. Śpimy sami, przyzwyczailiśmy się. To co, po piwku? - spojrzał na detroiczyków.

- No. - “Kloc” jak go nazywała Aria, zastanowił się gdy Ves zapytała go o to czy im zagra.
- A dobra. Czemu nie. - zgodził się wspaniałomyślnie gdy wchodzili z powrotem do sali głównej lokalu.
 
Dydelfina jest offline