Nie trzeba było oka eksperta żeby dojrzeć, że stojąca przed barem bryka stanowi obraz nędzy i rozpaczy. Przestrzeliny, wybite szyby, ślady spalenizny…
- A dopiero ją kupiliśmy - panna Holden też jęknęła, zaglądając pod maskę ze wstrzymanym oddechem. Mieli szczęście, bez dwóch zdań. Odwróciła się do Foxa i pocałowała go na uspokojenie w czubek nosa.
- Duchy nam sprzyjają - dodała łagodnie, wracając do przeglądania mechanicznych bebechów - Z wierzchu wygląda gorzej niż w środku. Silnik nie oberwał, chłodnicę musimy wymienić, ale na upartego daj mi godzinę, a pojedziemy na tej… nie ma jednak gwarancji czy nie rozkraczy się po drodze. Potrzebujemy wachy, paru części. Co jak co, ale nie uśmiecha mi się jazda po Pustkowiu w na wpół sprawnej furze, do tego mokrej - zerknęła w niebo - Szyba… przede wszystkim szyba. Inaczej wszystko co wieziemy zawilgotnieje, łącznie z nami.
Widząc postawnego Ruska pomachała do niego wesoło usmarowaną smarem łapą. Wyglądał jakby to on brał kąpiel, a nie ona.
- Daj już spokój z tym sztywniakiem, ona ma na imię Anton - ofukała cicho Alexa, zanim żołnierz do nich podszedł. Wtedy też zwróciła się pogodnie do niego.
- I jak zwiad, gdzie zgubiłeś psy? W razie czego najlepiej podpalić radiowóz żeby usunąć ślady, ale mam nadzieję, że obyło się bez przykrych niespodzianek. Morgan ma się trochę lepiej. Zjadła i odpoczęła, jest w środku. Wasz pies też, więc nie martw się. Fajna pompka.
- Podpalić… - ledwo się pojawił, Iwanow już popadł w konsternację słuchając wesoło nadającej brunetki. Skrzywił się, po czym przetarł czoło rękawem i pokręcił głową.
- Nie zgubiłem ich, ani nie zabiłem. Zostali na komisariacie. - powiedział tonem zawodowego sztywniaka, ale nagle westchnął zmęczony, kucając przy kole, byle chociaż trochę schronić się w cieniu - Dzięki za Mori, doceniam. Macie coś do picia? - spytał i aż sapnął gdy w jego rękach wylądowała manierka. Odkręcił ją i pił łapczywie, nie zwracając uwagi na krople toczące się po brodzie na spłowiałą bluzę munduru.
- Jasna cholera… tego mi było trzeba - zakręcił naczynie i oddał właścicielom. Wydawał się w lepszej formie, niż gdy doczłapał się do nich. Zaśmiał się nawet całkiem niesztywno. - Ten Remington też mi się podobał, dlatego wrócił ze mną. Spaślak i patyczak w zamian za porządną strzelbę i paczkę loftek? Chyba nie taka najgorsza wymiana. A wy co, Żigolo znowu pierdoli swoje smuty że uszy puchną to uciekliście tutaj?
- Deal jak z Det, jeszcze będą z ciebie ludzie - Vesna odwzajemniła uśmiech Nowojorczyka, trącając dyskretnie gangera w żebra. Za to temu kucającemu podała czystą szmatę o niebo lepszą do ocierania czoła niż rękaw.
- Nie wiem czy coś gadał, myłam się z Arią i Lilly. Alex pilnował Morgan, teraz wyszliśmy zobaczyć co z furą - zmarkotniała wracając do obserwacji bryki - Jeśli ktoś by mnie pytał, wolę zostać tu na noc i naprawić furę na tip top, poszukać części i wachy, a już ciemno się robi, więc robota utrudniona… co to byli za frajerzy na motorach? - na koniec spojrzała znów na Iwanowa.
- Dzięki dziecinko - Rusek przyjął materiał i zaraz zrobił z niego użytek, pozbywając się grubych kropli potu z całej twarzy. Słuchał dziewczyny i kiwał głową, a gdy skończyła podniósł się, w ostatniej chwili powstrzymując się od pozy na “spocznij”. Zamiast tego oparł się bokiem o auto.
- Chcecie części to przy południowym wjeździe do miasta jest złomowisko. Wybór mają podobno całkiem spory, bo przyjeżdża do nich cała okolica...a tamci na motorach, nie wiadomo. Jacyś nowi… z Lafy. Dziura z pół godziny drogi stąd. Mieli na kurtkach “White Power”, ale nie znam takiego gangu. Do tego sporo talonów… żadnych znaków charakterystycznych prócz tej kurtki. Motor też tandeta i raczej nie do użytku… i słuchaj - stanął przed gangerem i zmierzył go wzrokiem żeby na koniec wyjąć paczkę fajek i mu ją położyć obok na masce bryki.
- Słuchaj… Alex - zaczął powoli, robiąc przerwę żeby odsapnąć i zebrać myśli, aż je zebrał - Sorry za tamto z karabinem, wkurwiłem się bo mi strzelali do dzieciaka, wyszedłem na fiuta. Dziękuję że mimo tego miałeś na nią oko. Chodź, postawię ci browara - wyciągnął w jego stronę prawą rękę.
- Spoko, nie ma sprawy. Też mnie poniosło bo zobacz co mi leszcze z furą zrobili. A za tym karabinem serio latałem wczoraj cały wieczór. - Alex na chwilę podniósł brwi gdy Anton zwrócił się do niego bezpośrednio i szybko spojrzał na Ves jakby sprawdzał czy słyszą to samo. No ale po tej chwili zaskoczenia wyciągnął łapę do Nowojorczyka i uścisnął ją.
- A ta fura… - wrócił tematem do ekspertyzy jakiej udzieliła Ves na temat stanu wozu. - Dobra, na noc trochę ryzyk jechać. Jakby było dobrze pewnie ze dwie godziny by zeszło. - powiedział szacując trasę jaka była jeszcze przed nimi i popatrzył w górę na wieczorne niebo na jakie coraz bardziej widoczne były nieprzyjemnie wyglądające chmury.
- A jeszcze z godzina dnia a potem byśmy musieli jechać o zmierzchu. Na miejscu byśmy byli już po ciemku. - mówił jakby sam w głowie kalkulował co i jak by się opłacało. W końcu opuścił głowę i popatrzył z powrotem na dwójkę przed nim.
- No to zostajemy na noc. Rano pojedziemy na te złomowisko, może coś się znajdzie. Tylko trzeba wynieść co ruchome z wozu bo z tą szybą to do rana wszystko nam wyniosą co nie jest przymocowane na stałe. No chyba, że Nutellka zna jakieś miejsce gdzie by można ją zamknąć do rana. - ganger w samych spodniach i masie tatuaży popatrzył na zaparkowaną furę jaka w tej chwili wyglądała gorzej niż w rzeczywistości w jej trzewiach. W końcu główne mechanizmy i podzespoły wozu nie ucierpiały za bardzo podczas drogowego starcia. Ale chyba mieli plan na nadchodzącą noc i jutrzejszy poranek.
- Chcesz to skoczymy na złomowisko z latarkami - Iwanow popatrzył na brykę i założył ręce na piersi - Tylko musimy wiedzieć czego szukać… do rana byłoby gotowe, a mechanik może spać po drodze.
- Nie wiem jak ty, ale mechanik woli spać w łóżku - panna Holden zatrzepotała rzęsami, wycierając ręce i zamykając maskę - Potrzebujemy chłodnicy i przedniej szyby. Dodatkowych blach żeby zatkać dziury i wzmocnić karoserię. Na razie… tak, spytam się Nutellki co z tym garażem, może się da ogarnąć. - dodała wesoło patrząc z wyraźną radością na dwóch facetów obok. - Odłóżmy to do rana, dobrze? Zamówię nam kolację, wyśpimy się jak ludzie. Przed nami dżungla… i uwierz Anton, syf, kiła i mogiła… chyba że - skrzywiła się, patrząc gdzieś na horyzont - Ktoś powinien jechać do monsieur van Urka i powiedzieć co i jak. Jest cross na chodzie. To… byłoby w pełni profesjonalne.
- W pojedynkę na motorze? Po nocy? Nie brzmi mi jak dobry pomysł. To już lepiej byłoby się zawinąć całą furą. - Runner pokręcił głową na znak, że pomysł z motocyklowym kurierem nie przypadł mu do gustu. - Dajmy sobie dzisiaj luz. Jutro się tym zajmiemy. - machnął ręką zbywając temat. - Jutro w dzień pojedziemy na to złomowisko i zobaczymy co tam mają. Dobra, nie ma co tu stać bo nas komary zeżrą. Chodźcie do środka. - syknął gdy ubił plaskaczem jakiegoś małego krwiopijcę jaki usiadł mu właśnie na ramieniu. Skrzywił się i sam ruszył do środka lokalu.
Jak na umówiony sygnał technik wdzięcznie zakotwiczyła pod ramieniem Runnera, jak na wdzięczną foczkę przystało. Minę miała trochę ponurą z początku, ale szybko jej przeszło, gdy pociągnęła Rosjanina za rękę, więc szli w trójkę.
- Kochanie, a może coś zagrasz? - poprosiła patrząc do góry na “swojego” Kloca - Ja pogadam z Lilly, zamówię nam kolację i pokoje. Bierzemy dwójkę, nie? Ty i Morgan też pewnie dwójka. Marcus i Pazur trzecia dwójka… chyba jestem głodna - dodała odkrywczo, jakby było to coś nowego.
- Tak, dwójka… wolę nie ganiać za Burgera po nocy. - Iwanow parsknął, spoglądając z sympatią na dół, gdzie mała brunetka trzymająca go za rękę. Trochę starsza niż Mori, też dzieciak. Pokręcił głową.
- Poza tym nie chcecie być z nim w jednym pokoju skoro macie się wyspać. - nagle zarechotał - Potrafi pół nocy glamać i lizać się po jajach. Do tego chrapie, pierdzi i Mori nauczyła go spać z łbem na poduszce… dlatego tak. Śpimy sami, przyzwyczailiśmy się. To co, po piwku? - spojrzał na detroiczyków.
- No. - “Kloc” jak go nazywała Aria, zastanowił się gdy Ves zapytała go o to czy im zagra.
- A dobra. Czemu nie. - zgodził się wspaniałomyślnie gdy wchodzili z powrotem do sali głównej lokalu.