Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2019, 15:14   #1
Slan
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
[DnD 5ed] Dragon Must Die!

Wiosna tego roku nie zaczęła się zwyczajnie. Mówiło się o tym, że sama ziemia drżała we swych głębinach wydając gniewne pomruki. Kurgańskich szamanów i Wieleckich wieszczów nawiedzały ponure, niespokojne sny. Agańscy kabaliści kręcili ponuro głowami nad tablicami z imionami archontów i aniołów, widząc co przyniesie przyszłość. W Archanielsku kapłanka Shalyi ponoć powiła półsmoka. Widziano jak wschodzi l krwawy księżyc, znak lorda Tholuviana zwanego siódmym Lato., władcy najprawdziwszego zła. Z nieba padał deszcz ognity deszcz, a płomienne krasnoludy z Zhar opuściły swą płomienną siedzibę, opowiadając, że Wadca Czeluści zawładnie światem. Elfy cienia wznowiły swój jihad przeciw drowom, ponoć lady Ithal weszła na szczyt wieży i pierwszy raz przemówiła do poddanych, a święci wojownicy z Akros wynieśli Augrima Bez-serca do rango Pierwszego Miecza Kronosa. Jednym słowem, zapowiadały się ciekawe czasy.

W Chimersku, największej metropolii na ziemi` dawnego królestwa północy, wszelkie znaki witano raczej z pobłażliwym uśmiechem. Choć w mieście modlono się do najróżniejszych bóstw, od Serenae, przez Ulryka na Pająku z Cienia kończąc, to tym co najlepiej rozumieli była natura człowieka. I krasnoluda, elfa itp. Ogólnie wszyscy wierzyli, że zmiana nic złego przynieść nie może. W końcu jak świat światem, złoto zawsze będzie kierować losem śmiertelników.

No właśnie, złoto. Złoto i żądza sławy oraz dostatniego życia przyciągnęły do trójmiasta z daleka poszukiwaczy przygód i innych awanturników, Coraz trudnie było zdobyć zatrudnienie. Wielu mniej doświadczonych przyszłych bohaterów głodowało szukając nawet najpodlejszego zajęcia, byleby przeżyć. Dlatego też wieść, że Dwain Ironbreaker, teoretycznie ostatni władca cytadeli Żelaznych Kłów zwołał najdzielniejszych bohaterów, aby ci przybyli, albowiem zamierza udać się do Barak-Karn i odbić jej ze szponów Satraxyna – Lodowej Zagłady, wielu się zgłosiło… i zostaó pogonionych za pomocą kijów i psów. Dwain bowiem oczekiwał prawdziwych zawodowców, którzy poradzą sobie z wędrówką do gór znajdujących się niemał tysiąc kilometrów stąd.

Teraz zasiadał na honorowym miejscu przy stole biesiadnym, Siedział na pozłacanym tronie i pił ale z kamiennego kufla, wyrzeźbionego tak, aby jego ściany przedstawiały cztery krasnowodzkie chmurne oblicza, ponoć jego jedyna pamiątka jaką przyniósł z rodzinnej cytadeli. Obok niego zasiadała jego adoptowana ludzka córka, Kasmael, co i rusz przechadzająca się wzdłuż stołów i drocząca się z gośćmi, oraz jego dawny towarzysz broni i rodak Bargrim zwany gigantem, jeden z najwyższych krasnoludów jakie widzieliście. Dwór, dawna własność jednego z wymarłych ludzkich rodów szlacheckich został nabyty przez Dwaina niemal dwadzieścia lat temu. Dwupiętrowa i dwuskrzydłowa budowla wywołałaby u przeciętnego górskiego krasnoluda napad zgrzytania zębów. Jednak główna sa, która była zdolna pomieścić około setki była urządzona… w sposób, na który nikt z zebranych nie narzekał. Stoły ugonały się pod ciężarem mięsiwa, ale lało się się strumieniami, krasnoludzki skald wyśpiewywał pradawne krasnoludzkie pieśni (Co akurat nie wszystkim się podobało), a pięknie, skąpo odziane dziewoje (a także paru podobnie wystrojonych mężczyzn), usługiwało przy uczcie. Część z przybyłych była prominentnymi krasnoludami z Chimerska, których po prostu wypadało zaprosić. Przybyli jednak przede wszystkim awanturników, którzy liczyli, że coś uda im się zyskać dzięki uczestnictwu w wyprawie do Barak-Kar

W pewnej chwili krasnoludzki książę, a technicznie rzecz biorą król wszedł na środek Sali, stanął na kamieniu przysiąg, pokrytym pradawnymi glifami w pierwotnym krasno ludzkim płaskim kamieniem.
- Witajcie! Dziś mija… mniej więcej… Odkąd straszliwy smok podbił moją ojczyznę. Zwał się Satraxyn i do dziś włada moją ojczyzną. Mój ojciec nosił tytuł najwyższego króla wszelakiego Krasnoluda, i choć nie każdy z naszego ludu go uznawał, to jednak hańbą jest, aby łuskowata bestia władała miejscem, gdzie spoczywają kości naszych przodków. Góry złota, w których można by pływać niczym w morzu… Złoto, którego przecudny blask był w stanie wypalić wzrok na wskroś… Złoto zalega pod spasłym brzuszyskiem białoruskiego gada z dala od tych, którzy rozumieją jego wartość i świętność. Prócz tego w Cytadeli Żelaznych Kłów znajdują się i inne skarby, Klejnoty piękniejsze od gwiazd na niebie. Żyły adamntu ,z których można wykuwać najpotężniejszą broń, artefakty pamiętające dni pradawnej chwały. Oraz całkiem sporo złota. Czyż są wśród nas śmiałkowie, którzy by byli gotowi wybrać się w tą długą wyprawę, aby zgładzić złodziejską gadzinę, która nie zasługuje na krasnoludzkie łoto. Zgłaszajcie się! – zakrzyknął rudy krasnolud o krzaczastych brwiach i brodzie splecionej w warkocz.
Z cienia wyłanił się bardzo poważny elf w stroju jurysty, ukłonił się wszystkim sztywno i bez entuzjazmu, a potem rzekł.
- Jestem Eladrm Kostka – jurysta i chciałbym przypomnieć, że każdy z uczestników musi podpisać stosowną umowę – z powietrza wyciągnąl plik dokumentów.
- Ja siem zgłaszam! – zawołała Kasmael nieco się zataczając, ale przyprany ojciec tylko popatrzył na nią gniewnie i burknął nie!
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline