Na przyjęciu, spomiędzy brzęku kufli, sztucćów i talerzy przeplatanego nieprzerwanym tumultem rozgadanych gości, w pewnej części sali usłyszeć można było pewien radosny, wysoki, a wręcz terkoczący głosik.
Należał od do półelfa siedzącego nieopodal. Półelfa o twarzy gładkiej, pogodnej i młodocianej. Choć jego fizjonomia tego nie zdradzała, każdy, kto choć raz posmakował przygody mógł zauważyć że osobnik ten nie pierwszy raz macza palce w byciu awanturnikiem. Rzucał on czujne, uważne, acz krótkie spojrzenia na pozostałych członków przyjęcia za każdym razem, gdy jego wydłużone uszy podrygiwały w reakcji na co głośniejszy dźwięk uczty.
Gdy książę krasnoludów zakończył swe oświadczenie, półelf wstał po cichu i podszedł do jurysty.
- Dajcie mi, panie, świstek! - Rzekł pewnie, z uśmiechem na twarzy. - Zaraz ino podpisik machnę, dajże chwilę cobym poczytał... - |