Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2019, 12:47   #16
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Galden ***

Rano, co krasnoluda niemało zdziwiło, zjawił się gość… Zjawił się w sprawie ogłoszenia które krasnolud wywiesił. Długouchy, bo okazało się że jego pierwszym klient jest elfem, zażyczył sobie od krasnoluda pięć strzał. Krasnolud jednak dopiero przystępował do pracy kolejnego dnia i obecnie miał tylko… jedną.


*** Falko ***

Poprzedniego dnia dowiedział się, gdzie mieszka miejscowy kowal. Przy piwie usłyszał też sporo miejscowych plotek. Część zdawała mu się wielce nierealna, niczym zwykłe bajdurzenie przy alkoholu, część mogła być warta do sprawdzenia.

Kolejnego dnia udał się również obejrzeć słup z ogłoszeniami. Tak, mógł w tej miejscowości znaleźć dla siebie robotę.


*** Dieter ***

Dieter postanowił zaznaczyć swą obecność w mieście. Chciał, by go wszyscy poznali i zobaczyli jego pozytywne strony i zdolności. Kapitan garnizonu zadowolony przyjął zaoferowaną pomoc.

Trotell powiedział, że od dłuższego czasu mieli duży spokój z zielonoskórymi. I choć było wiadome, że są w okolicy, to do miasta się nie zbliżały. Teraz były niepokojąco blisko w niepokojącej, jak na zwiad, ilości.

Patrol zebrał się z rana, udali się w miejsce, gdzie dostrzeżono zeszłego dnia zagrożenie. Żadnego dzisiaj goblina nie spotkali, ale na wzgórzu, gdzie widziano potencjalnych wrogów, odnaleźli głowę. Samą głowę, bez reszty ciała. Czy był to jakiś celowo pozostawiony znak?


*** Wszyscy ***

Galden pracował do wieczora. Tego dnia był już bardziej zadowolony z towaru, jaki zakupił, a przez to i ze strzał, które wykonał. A gdy wyszedł po ciężkiej pracy z domostwa… I gdy Falko wracał do karczmy po dniu rozeznawania się po okolicy. I gdy Dieter wrócił wraz z patrolem do miasta, usłyszeli rozpoczynające się przemówienie…

W centrum, wśród zbierających się pomału ludzi, stał średnio wysoki, żylasty mężczyzna zeszpecony śladami po ospie. Na dłoniach widać było ślady po zagojonych pęcherzach. Pod płaszczem na którym święty symbol Sigmara, kometa z dwoma ogonami, dało się dostrzec kontury morgensterna, miecza i tarczy. Gdy słońce chyliło się już ku zachodowi zdjął z twarz kaptur i...

- Zbierzcie się bliżej i słuchajcie! - rzekł głośno, a jego oczy zapłonęły żarem prawdziwej wiary, I]- Czyście chłopami z domostw, czyście mieszczanami z kamienic, wojakami z koszar czy szlachcicami z dworów, słuchajcie! Albowiem te słowa przeznaczone są dla was.[/i]

- Pierwszym z obowiązków człowieka jest radować się! Bowiem Imperium to chwała na ziemi! To światło, które rozpędza mroki zła! Nigdy wcześniej ludzkość nie stworzyła równie wielkiego i godnego dzieła! Być człekiem zrodzonym w Imperium, znaczy być drobną częścią większej rzeczy. Widzę, że kiwacie głowami. Ale żeby przyjąć tę rolę, człek musi znać miejsce swe w dziele Świata. A tą rolą jest służba. Służba naszemu Panu, Sigmarowi, patronowi Imperium! Służba Imperatorowi, ojcu nas wszystkich. I służba głosowi bogów wśród nas. Ale po cóż mamy to czynić, zapytacie. O, widzę że w końcu zdobyłem Wasze zainteresowanie.

Tak, posłuchajcie mnie teraz. Jeśli pierwszym obowiązkiem człowieka jest radować się, drugim - strzec się. Pamiętać o wielkim i wiecznym zagrożeniu, o wrogach liczniejszych niż wszystkie drzewa w lesie. Czają się w ciemności. W lodowatym mroku za niedosiężnymi górami, w cieniu głębokich puszcz, w grobowych ciemnościach pod ziemią. Czyhają w ruinach, w zakazanych miejscach, w wysokiej trawie porzuconych pól, w zielonoczarnych ostępach zapomnianych lasów. Roją się w zakurzonych katakumbach, pełzają pod granitem samotnych wzgórz, nawiedzają się walące ruiny wiosek, od dawna opuszczonych przez ludzi. Wdzierają się nawet do naszych snów. Gdy zmrok nadchodzi, jak nocne ptactwo ruszają na żer, zapalczywi, chciwi, dzicy, żarłoczni i nienasyceni. Wrogowie są starsi od nas, starsi nawet od plemion ludzkich z których wyrosło Imperium. Znają tylko jeden zew: Zabić wszystkich! Chcą podpalić świat, zesłać na nas zagładę i ponieść nasze głowy nabite na włócznie!

- Boicie się? Słusznie czynicie! Oni chcą uczynić z nas trofea wojenne, obalić nasze mury i spalić nasze zboża! Nasze kobiety, nasze dzieci, nikt nie ocaleje ze straszliwej rzezi! Myślicie że sami się obronicie? Głupcy! Że powstrzymają go ściany domów? że zatrzymają ich wasze miecze i mury? Po trzykroć głupcy! Cóż mnie tam wrogowie, mówicie. Czynię swe rzemiosło, płacę dziesięcinę i śpię twardo, a jeszcze żem nie widział żadnego z nich.

- Tak powiadacie? Tak? Strzeżcie się! Bowiem choć ich nie możecie zobaczyć, nie znaczy to, że ich tam nie ma. Rozważcie ślady ich dokonań. Są w Imperium miejsca jałowe, z dala od siedlisk ludzi, gdzie stoją ruiny żywiołami smagane. Sam widziałem takie budowle i zaświadczyć o nich mogę. Czas i kaprysy pogody odarły je z blasku, ale nadal łacno dojrzeć, że ruiny te nie zostały wzniesione ludzkimi rękami. To dzieło innych ludów, innych ras, jakie zamieszkiwały te ziemie na długo przed nadejściem Unberogenów. Możemy domyślać się, że są to relikty gasnących ras niziołków, nieposkromionych krasnoludów, których czasami witamy jako sprzymierzeńców, a nawet, być może, samych Wyniosłych żyjących w ostępach pradawnych kniei.

Kimkolwiek byli ich twórcy, teraz to ledwie ruiny. Zimne i martwe. Ale mówią nam o wielkiej sile i potędze obronnej. Niedostępne bastiony, wysokie wieże, fortyfikacje, grube mury. Jednakże żadne z nich nie przetrwało. Mimo całej swojej potęgi, zostały pokonane u zarania czasu, rzucone na żer ognia i splądrowane. Nawet one nie powstrzymały dzikiego naporu wrogów z ciemności. Nawet one nie przetrwały!

Powiecie: Ale ja nic nie zrobiłem złego, jestem kowalem, podkuwam konie, jestem chłopem, uprawiam ziemię, jestem karczmarzem, podaję piwo. Słuchajcie zatem i rozważcie. Czy Imperator chroniłby Was gdybyście go nie szanowali? Kręcicie głowami. Nie chroniłby. Ba, kto wie, czy by nie ukarał, bo choć miłosierny jest też sprawiedliwy. Płacicie podatki. Skłaniacie głowy przed jego wysłannikami. Wysyłacie synów do wojska. Któż rozumny czyniłby inaczej?
Słuchajcie zatem i rozważcie też to: Czy miejsce, gdzie nie słucha się sługi Bogów może cieszyć się ich łaską? Czy Sigmar obroni miejsce, gdzie heretyka wypuszcza się by dalej mógł go obrażać? Gdzie pleni się chciwość i pycha, a przybytek Morra popada w ruinę? Gdzie nie ma nawet nędznej kaplicy Sigmara? Gdzie jego kapłan przepada bez wieści?
- zapytał retorycznie i przerwał by dać ludziom możliwość znalezienia własnej odpowiedzi.

Gdy zapadała ciemność dodał:

- Wieczorne światło blednie, a noc zakrada się coraz bliżej. w ciemnościach przestajemy widzieć. Ale oni tam są! Nasi wrogowie! Wrogowie ludzkości! Czekają w mroku! Zapalimy świeczki, powiadacie. Damy sobie radę sami, dodajecie - dodał zapalając jedną z nich i trzymając ją w dłoniach. - Ale nocny wiatr się wzmaga. Jak łatwo może je zdmuchnąć - co zrobił - baczcie jak głęboka jest ciemność, która pozostała.
Odejdźcie stąd, lecz zapamiętajcie naukę. Chwalcie Sigmara i wiedźcie swoje życie. Handlarz, bakałarz, drwal, żołnierz, karczmarz, woźnica, sługa… Idźcie, każdy do swojej pracy i bogaćcie się. Ale dotrzymujcie wiary w bogów, świętujcie obrzędy, zamykajcie drzwi w nocy, naostrzcie swoją broń i, w imię Sigmara, trzymajcie straż wobec ciemności. Także tej, która jest w nas. Tej, która każe wam gnuśnieć i zapomnieć o bogach. Dziś przypomniałem Wam o nich ja, pokornego serca, skromny sługa Sigmara. Bo gdy przyjdzie Czas Końca, Czas Pogardy, Czas Wilczej Zamieci, przypomną Wam o nich krzyki przerażenia. Ale wtedy będzie za późno. W czasach, które nadchodzą ocali Was jedynie żar prawdziwej wiary!

 
AJT jest offline