Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2019, 14:05   #64
Gerwazy
 
Reputacja: 1 Gerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputację
Pokrzepieni krótkim aczkolwiek treściwym wystąpieniem Garrana wieśniacy całkiem żwawo wzięli się za przygotowania do drogi. Powiązano ostatnie juki, sprawdzono uprzęże zwierząt pociągowych i na koniec ustawiano się w coś na kształt kolumny. Po niedługiej chwili i ostatnich pożegnaniach ruszono na przód. Opuszczający Taalagad uchodźcy żegnani byli ponurymi spojrzeniami mieszkańców. Jeden z drugim pozwolił sobie nawet na złośliwy komentarz, lecz z braku odzewu szybko stracili zainteresowanie. Dopiero za granicami miasta karawana jakby zrzuciła jaki ciężar z piersi. Wieśniacy ruszyli żwawiej do przodu z nadzieją patrząc przed siebie. Bohaterowie zajęli ustalone wcześniej pozycje. Luiza i Ernst wyruszyli do przodu na zwiad. JeanLuc na swoim imponującym rumaku prowadził cały pochód. Garran przysiadł się do jednego z woźnicy gdzieś w centrum kolumny. Gunter i Hugo stanowili tylną straż.

Podróż dobrze utrzymanym traktem nie była zbyt wymagająca, lecz za to okropnie nudna. Ślamazarne tempo była następstwem ciągłego oddalania się wieśniaków za potrzebą, którzy nie bacząc na nic leźli w krzaki a potem z krzykiem i narzekaniami starali się dogonić kolumnę. Dodatkowo wszyscy byli w widoczny sposób przeciążeni. W końcu na własnych plecach dźwigali cały swój dobytek. Jedynie o dzieciaki nie trzeba się było martwić. Parę kobiet wzięło sobie do serca słowa krasnoluda i zebrało urwisów w jedną grupę, którą cały czas miały na oku. Mimo tych wszystkich niedogodności podróż tego dnia przebiegła spokojnie. Pod wieczór udało się znaleźć niewielką polanę przy samym trakcie gdzie zdecydowano spędzić noc. Zmęczeni wieśniacy ledwo porozpalali ogniska, już pokładli się spać w miarę bezładnej kupie. Widząc taki brak podstawowych zasad bezpieczeństwa jak nie wystawienie na noc warty, JeanLuc postanowił zareagować. Dosiadłszy Pioruna z całym swoim szlacheckim animuszem postanowił dać Imperialnemu chłopstwu lekcję sztuki przetrwania. Okrzyki rycerza przeplatane paroma bretońskimi przekleństwami poderwały na nogi kilkunasto co tęższych chłopów. Dyskutować z wściekle gestykulującym szlachcicem było niepodobieństwem dla przyzwyczajonych do feudalizmu mas. Zresztą szlachetny pan dobrze prawił, że trzeba warty powystawiać. Szybko rozlosowano nowe obowiązki i nareszcie cały obóz mógł się udać na zasłużony odpoczynek.

Noc minęła spokojnie a następny poranek przyniósł niewielką zmianę pogody. Towarzyszące karawanie przez cały poprzedni dzień chmury zniknęły, pozwalając słońcu skąpać w swoim blasku całą okolicę. Po krótkim śniadaniu karawana ruszyła naprzód. Dzisiejszego popołudnia spodziewano się dotrzeć do Talabecu. Niektórzy mieli nadzieję, że uda się zatrzymać jakąś barką lub dużą tratwę, które powinny spływać wraz z nurtem rzeki.

Jadący na wozie w środku kolumny Garran zauważył wśród mieszkańców pewną niepokojącą przypadłość. Część z nich narzekała na duszący kaszel i ogólne osłabienie. Prości ludzie tłumaczyli to sobie wszechobecnym kurzem, lecz instynkt podpowiadał medykowi, że za niedomaganiem niektórych podopiecznych może kryć się co innego. Po głowie chodziły mu plotki zasłyszane od kanciarza Olafa. Jego rozmyślania zostały jednak przerwane przez nagłe przybycie Luizy i Ernsta. Musiała to być nie lada nowina, gdyż razem we dwójkę dosiedli wierzchowca Luizy aby szybciej wycofać się do kolumny uchodźców.

Ogry. Cała czwórka zmierzała traktem z przeciwka prosto na prowadzoną przez bohaterów karawanę. Nowina szybko rozprzestrzeniła się po tłumie. Blady strach padł na wieśniaków bo nie było możliwości teraz uniknąć zagrożenia. Musiało dojść do spotkania. Co odważniejsi tłumaczyli sobie, że to może jakieś niedobitki jednej z najemniczych kompanii. Takie to do ludzi przywykłe i może nic nie zrobią. Jakkolwiek źle to wyglądało, należało coś uczynić. Wszyscy bohaterowie zebrali się na czele kolumny, czując na sobie wyczekujące spojrzenia wieśniaków.
 
Gerwazy jest offline