Mikel, który już od dwóch dni nosił się z zamiarem rozmowy, zebrał się w końcu w sobie i zaczepił Vitalego po śniadaniu.
-Mógłbym z Tobą porozmawiać? - zapytał niepewnym, łamiącym się głosem.
- Oczywiście, coś cię trapi, amici?
-Właściwie to tak. - wojownik był lekko zaskoczony przyjaznym nastawieniem rozmówcy - Bardzo Cię przepraszam, za to co się wydarzyło w obozie… - spuścił głowę.
Vitale posmętniał momentalnie.
- Ach, o tym chcesz pomówić - mruknął, stając naprzeciw wojownika - Tam, skąd pochodzę, zaatakowanie w bitwie sojusznika uważane jest za zdradę, poważną zbrodnię. Ale pamiętam, jak podczas potyczki ze zwiadowcami hobgobliny walczyły ze sobą, czy to było coś podobnego? - zapytał z powagą.
- Tak… Poczułem… Nie wiem… coś obcego w głowie, a później nie byłem w stanie myśleć o niczym, tylko o tym, że… no wiesz… muszę cię… - przyznanie się do morderczych intencji nie mogło mu przejść przez gardło.
- Zabić? -
Mikel skinął głową w odpowiedzi.
-A teraz? Co z tymi myślami?
- Ja tak nie myślę, nigdy nie myślałem… Tamte myśli… one nie były moje… Nawet nie wiem, jak mam cię za to przeprosić. - spojrzał pytająco.
- Jeśli mówisz szczerze, to rozumiem, że zostałeś zmuszony, więc przeprosiny nie są potrzebne. Wystarczy zadośćuczynienie - stwierdził Vitale z lekkim uśmiechem.
Mikel wydawał się lekko zaskoczony, ale z drugiej strony cieszyło go, że jest coś, co mógłby zrobić.
-Jasne! Co mogę dla ciebie zrobić? - zapytał, nie brzmiąc już jak zbity pies.
Zamiast odpowiedzi, Mikel otrzymał potężny sierpowy w szczękę, który aż nim zakręcił - przeciętnego człowieka pewnie trzeba by bylo już zbierać z podłogi.
Wojownik potrzebował chwilę, żeby się pozbierać po takim uderzeniu. Splunął na ziemię krwią z rozciętej wargi i spojrzał na Vitalego.
- Cholera… Mogłeś uprzedzić…
- Ty mnie nie uprzedziłeś wtedy -
-Prawda… To co? Zgoda między nami? - dopytywał się.
- Zgoda - Vitale bez wahania wyciągnął dłoń - Ale uważaj, by to się nie powtórzyło. Ja przeżyłem - Mikel domyślał się, o co chodziło wojownikowi. Podał mu rękę i odnotował w pamięci ostatnie słowa. Tym bardziej musiał wymyślić coś, żeby osłonić się przed magią. Jak na złość handlarka z podroku nadal się nie pojawiała.
***
Tydzień minął dość spokojnie i bez większych sensacji. W sumie to zaszywał się w każdej wolnej chwili w warsztacie i pracował na zbroją. Jego pancerz w założeniu nigdy miał nie zostać tylko napierśnikiem, ale jakoś nigdy nie było ani czasu, ani pretekstu, żeby faktycznie się za to zabrać. Teraz powodów z dnia na dzień przybywało i chłopak wiedział, że nie może już tego odkładać. Pracował ciężko i wytrwale i w dniu powrotu Belerenów ze zwiadu, miał już wsyztsko gotowe. Potrzebował jeszcze tylko połączyć poszczególne elementy. Wolałby zrobić to na spokojnie i poświęcić na to resztę dnia, ale wiedział, że jak się spręży to uwinie się w mniej niż dwie godziny. Pozostały czas wykorzystał, żeby zajrzeć do Vane’a i wyprosić u niego kilka przydatnych eliksirów i napisał krótki liścik dla Klary i reszty rodzeństwa, zawierający zestaw ćwiczeń, które mogły pomóc im usprawnić celność. Liścik zostawił przymocowany do niedawno wykonanych tarcz strzelniczych, czekających jeszcze w warsztacie na to, żeby ktoś je zabrał i należycie wykorzystał. Po wszystkim udał się na miejsce zbiórki.