Detlef zajęty babraniem się w przedziurawionej ręce akolitki początkowo nie zauważył tego, że Bert najzwyczajniej olał polecenia Galeba oraz bezpośredni rozkaz Thorvaldssona i pognał nie wiadomo dokąd, zamiast rozbroić jeńców i przeszukać ciała poległych w poszukiwaniu informacji oraz, zupełnie przy okazji, złota na pokrycie reparacji wojennych oraz wyrządzonych przez Granicznych krzywd członkom Ostatnich.
Kapral zorientował w sytuacji, gdy tylko opanował najbardziej pokiereszowane ze wszystkich kulasów ramię szurniętej dziewki. Od tego czasu co rusz łypał okiem w stronę klęczących jeńców szukając oznak zbliżających się kłopotów, czego skutkiem było niezbyt równe zawinięcie bandaża na głowie Estalijki. Oko wytrzeszczone pod naciągniętą opatrunkiem brwią nie powinno zbytnio dziewce przeszkadzać, a że wyglądała jakby bez przerwy czemuś się dziwowała...
"W sumie ona tak zawsze miała" - skwitował w myślach.
Nim skończył opatrywanie Ritterowi znudziło się pilnowanie traktu i zaczął robić to, co miał zrobić Bert - przeszukać ciała. Nie przewidział jego propozycji co do wyboru zachowania sakiewek i skakania w rwący nurt rzeki lub oddania ich, choć trzeba przyznać, że przeszło mu przez głowę, aby rozbrojonych jeńców trzymać na tyle blisko rzeki, by rozważyli tę rozpaczliwą drogę ucieczki i poprzez to oszczędzili im kłopotu. Ale sakiewki powinni zostawić i tu nie ma dyskusji. Gdyby to Ostatni byli na ich miejscu już dawno straciliby wszystko, co mieli przy sobie.
Kiedy jednak Leo się ocknęła i zaczęła swoją tyradę grożąc bronią to Loftusowi to jeńcom, kapral musiał interweniować.
- Przymknij się i wypij to. - Bardziej stwierdził niż poprosił, podając Estalijce wywar kojący. - Nic im się nie stanie, jeśli nie zrobią niczego głupiego. - Dodał patrząc na tamtych ponurym spojrzeniem niosącym obietnicę bolesnej śmierci, jeśli jednak czegoś spróbują. - Miej oko na trakt i wypatruj Berta - możesz mu tę wykałaczkę w dupę wsadzić, jak już wróci. Z pozdrowieniami ode mnie za niesubordynację. - Powiedział.
Sam zebrał broń tych, którzy się poddali oraz polegli i odłożył ją na stertę kawałek dalej. Wrócił do jeńców, by związać każdego z nich z osobna - ręce z tyłu połączone z nogami tak, że lina pozwalała im wyłącznie leżeć. Nie był przy tym brutalny i nie wiązał tak, aby stała im się krzywda - celem miało być wyeliminowanie ryzyka z ich strony - nie mogli uciec ani szybko się oswobodzić (jesli w ogóle) i pilnujący ich Walter nie musiał pilnować ich z łukiem i strzałą w ręku.
Gdy już wszyscy zostali związani i ułożeni na poboczu od strony zbocza góry, kapral zainteresował się znaleziskami Loftusa.
- Masz coś ciekawego? Jakieś rozkazy? Coś na temat więźniów? - Zadawał pytania przeglądając złożoną na stertę broń. - Sprawdź wóz, którym byli przewożeni. Zbierz złoto, kosztowności i wszystkie dokumenty, jakie znajdziesz. - Polecił. - Musimy zdążyć, zanim wrócą pozostali - pewnie trzeba będzie stąd szybko zniknąć. - Dodał.