Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2019, 21:53   #118
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
poker, prawda i wyzwanie :)

- Słuchajcie, zostajemy tu na noc. Nie ma sensu telepać się po nocy. I co się da trzeba wynieść z wozu do swoich pokoi bo z tak rozwaloną szybą to każdy kto będzie chciał to wejdzie do środka i wyniesie co się da. - Runner zwrócił się do siedzących przy stole którzy jeszcze nie słyszeli tej części.

Cóż, nieprzewidziany postój na dłużej. Ale z drugiej strony pchanie się na drogę w uszkodzonym wozie mogło im bardziej zaszkodzić.
- Może tak być, zostaniemy. W końcu płacą nam tak czy tak za robotę. - skwitował zamówiwszy już sobie przy okazji coś na ząb. Pół czasu w dotarciu na miejsce, ćwierć we właściwym zadaniu i ćwierć na leczenie ran. Liczył się zawsze efekt końcowy niż droga do niego.
- Może zatem skoro i tak siedzimy na dupie rozerwiemy się trochę? Gra w kości czy w karty. Małe zawody? Stawkę by się ustaliło w zależności od ilości chętnych. - “Buźka” uśmiechnął się lekko.

Rusek wzorem córki też popatrzył na Runnera, nim wrócił do obserwowania niewielkiego rudzielca.
- Tak, Alex ma ich sporo, to prawda - zgodził się z nią, tarmosząc psi łeb który oparł mu się o kolano - Tak samo jak to, że Alex ma trochę więcej niż dwanaście lat - dokończył, bo oczywiście nie mogło być zbyt pięknie. Wstał z ławy, całując dziewczynkę w czoło - Zaraz coś zamówię, specjalne życzenia? - na koniec odwrócił się do Buźki - Czemu nie? Napiłbym się jednak i przede wszystkim. Wódka nie pyta, wódka rozumie.

- Oj tato ale Alex pierwszą dziarę sobie zrobił jak był w moim wieku. O tą na nadgarstku. -
Morgan zajęczała pod naciskiem tej władzy rodzicielskiej. Ale temat trochę zszedł na dalszy gdy pojawił się temat jedzenia. A Alex rzeczywiście miał jakąś dziarę na nadgarstku. Ale zlewała się ona z całą resztą jakie miał na sobie.
- A co mają? - dziewczynka spojrzała na ojca a potem posłała spojrzenie w ślad za Vesną jaka rozmawiała przy barze z czarnoskórą kelnerką.

- No można coś zagrać. - Alex zgodził się z Marcusem gdy pomysł widać przypadł mu do gustu. - Siadaj. Ja pewnie zaraz będę wyjeżdżał. - zwrócił się do Arii wskazując na dolne miejsca przy stole i dziewczyna spojrzała w stronę baru a potem rzeczywiście siadła a na brzegu usiadł Runner, na przeciwko Antona.

- A na co masz ochotę? - Rusek ciągle wydawał się bardziej zajęty córką niż otoczeniem. - Umówmy się tak… wybierzesz sobie co chcesz. Prócz alkoholu - zastrzegł - Pogadam o kąpieli i pokoju, poczekaj tutaj. - puścił jej oczko, kierując się pod bar.

- Skoro już mamy jednego chętnego to zapewne ktoś jeszcze też się znajdzie. We dwójkę jest nudno grać, chyba że gra się o coś ciekawego.
- Marcus sięgnął do kieszeni kurtki i wyciągnął na początek parę naboi 9mm. - Trafienie do celu zatem czy karty? I o co gramy?

Morgan poczekała aż ojciec wróci na swoje miejsce i usiądzie obok niej. Alex spoglądał na Vesnę jaka wciąż rozmawiała jeszcze z Lilly przy barze ale widocznie słuchał co się dzieje przy stole.

- Trafienie do celu? A czym? - Runner odwrócił się w stronę ściany gdzie siedział Marcus.

- Jak z łuku to mogę zagrać. - uśmiechnęła się Aria na te uwagi samców przy stole.

- Bardzo śmieszne. Może się pościgamy? Jakąś furą? - Alex płynnie zrewanżował się w dyscyplinie jakiej pewnie mało kto mógłby mu dorównać. W odpowiedzi gladiatorka roześmiała się i pokazała mu środkowy palec. Na co on się z kolei roześmiał.

- Myślałem o przykładowo nożach. W łuku to nawet nie ośmielę się konkurować z Dzikim Pazurem. - tutaj spojrzał na Indianina, który najwyraźniej poczuł się połechtany komplementem. - Proponuję zatem coś, w czym żadne z nas nie ma zbyt wiele pojęcia. Przeciwieństwo naszych zdolności, zatem nie łuk ani wyścig, picie czy trafianie do celu. - “Buźka” rozparł się wygodniej przy stole i spoglądał znacząco na towarzystwo.
- Tak będzie chyba najsprawiedliwiej, nie sądzicie?

- Może zatem pogramy w inteligencję?
- do stołu podeszła technik, stając obok Runnera. Patrzyła po twarzach przy stole z niezobowiązującym uśmiechem - Państwa-miasta, mah-jong, albo szachy. Każdy może pograć, nie trzeba wstawać, ale jeśli chodzi o wstawanie. - pogłaskała swojego gangera po dłoni - Lilly powiedziała żebyś przeparkował furę od tyłu, tam gdzie zaplecze. Będzie bezpieczniej. Weźmiemy też plandekę lub jakąś folię i nakryjemy całość żeby nie naleciało wody gdyby w nocy padało.

- Poker, bez zbędnego wydurniania
- Iwanow też się pojawił przy stole, zajmując miejsce za plecami córki i położył jej dłonie na ramionach - Zaraz będzie kolacja, potem pójdziesz z Ves się umyć, dobrze? Sprawdzi bandaże - popatrzył na nią w dół - Możesz wypić jedno piwo. Potrzebujecie pomocy z furą? - spytał detroiczyków.

- Może być i poker zatem. Nie widzę przeciwwskazań. A te całe w intelygencje to zapewne byś wygrała skoro tak niewinnie proponujesz. - Marcus mrugnął okiem do dziewczyny. - Dawaj zatem karty i gramy.

- Nie jestem żadną Alfą i Omegą, bez przesady
- prychnęła, machając zbywająco ręką - Nie uzurpuję sobie prawa do tytułu najinteligentniejszej - pogrzebała w kurtce Alexa i jak gdyby nigdy nic wyjęła z kieszeni po wewnętrznej stronie starą talię.

- Na wygranie tych konkursów na festynie ci wystarczyło. - mruknął Alex zwalniając miejsce obok Arii i samemu idąc ku drzwiom wyjściowym. Machnął ręką na propozycję Antona więc najwidoczniej nie było takiej potrzeby. Potem wyszedł na zewnątrz i po chwili słychać było silnikowy kaszel a potem miarowy odgłos który szybko przeszedł w dźwięki z detroickiej szkoły jazdy.

- Dobra, to niech będą karty. - Aria też wolała chyba prostotę jaka już została zaproponowana. Zwłaszcza, że siedząca obok niej Ves już miała talię w ręku. - To może bez udziwnień i niech każdy coś dorzuci do puli co ma na zbyciu i zagramy towarzysko. - rudowłosa gladiatorka popatrzyła po twarzach zebranych wokół stołu czekając co kto powie.

- Udziwnień? Co masz na myśli? Jakieś nietypowe zasady? Zwykle grywa się o amunicję, leki, broń, sprzęt lub kobiety. Chcesz coś do tego dorzucić? - Marcus obracał między palcami jeden nabój i przekrzywił lekko głowę spoglądając na Arię. - Ves? Jakieś zastrzeżenia też macie czy pełna dowolność?

- Co za seksizm
- technik prychnęła zirytowanym prychnięciem i zaczęła przedrzeźniać zwiadowcę - “sprzęt lub kobiety”, “kobieeeety”... jasne. Już to widzę. Ja wolę grać o chłopów, więcej radości niż musieć ich słuchać po pijaku jak się odpala tryb erotomana-gawędziarza, a tak się da ich w porę zakneblować. No ale - wzruszyła ramionami - Tak oto się dzieje, jak nie wie się co zrobić z damą i zadaje zwykle z dziw… - ugryzła się w język, zerkając przelotnie na Morgan. No tak… racja - Z dziwnie rozwiązłymi i wszetecznymi babami. Dla mnie rybka, może być ammo.

- Towarzysko pasuje
- Rusek pokiwał głową, zajmując miejsce obok Morgan i spytał jej - Chcesz spróbować? Dziś masz spokój, nie musisz robić zadań. Niech będzie że wolny dzień - skrzywił się, ale zdania nie zmienił.

- Jak tak ci przeszkadza to możemy ustalić stawkę i jeśli ze mną wygrasz to możesz mnie dostać na noc. Nie będziesz narzekać na ten twój seksizm. Chyba że wygra mnie Ves. - Marcus wychylił łyk zamówionego piwa. - Ja zadowolę się twoją amunicją. A jak reszta?

- Ooo… A to ciekawie z tym wygrywaniem Ves… Ciekawe co Alex powie jak wróci.
- Aria się roześmiała gdy trochę nachyliła się nad stołem aby spojrzeć na “Buźkę”. - Dobra, nie ma co przedłużać. Wyskakiwać z fantów! Fanty na stół! - zawołała wesoło i sama zaczęła grzebać po kieszeniach aby uzbierać coś do owej puli.

- A ja też chcę zagrać! - zawołała pod wpływem impulsu Morgan widząc, że reszta towarzystwa zabiera się do gry na całego. W tym czasie Aria wyjęła z kieszeni i położyła paczkę ręcznie robionych skrętów wypełnioną gdzieś trochę ponad połowę.

- Nie kombinuj, wykładaj fanty - Nowojorczyk mruknął oschle do Marcusa, wyjmując z bluzy zwitek talonów. Podzielił go na pół i część dał Morgan, a część zatrzymał dla siebie. Po namyśle dodał jeszcze po pięć pestek do czterdziestki - Jak ja cię wygram to będzie lipa. Nie jarasz mnie, więc rzucaj gamble - parsknął i nachylił się nad córką, tłumacząc jej cicho zasady.

- Czyli jak cię wygram, mogę zrobić wszystko? - panna Holden oparła łokcie o blat i złożyła brodę na dłoniach, spoglądając na Buźkę z zainteresowaniem - Co tylko wpadnie mi do głowy? - dopytała dla pewności i żeby potem nie było niedopowiedzeń.

- Też bym wolał ciebie nie wygrywać. Zbyt hałaśliwy jesteś do zwiadu. - odparł “Buźka” dokładając do 10 naboi dziewiątek jeszcze pół paczki papierosów oraz zachomikowany do tej pory granat dymny. Spojrzał na Vesnę i uśmiechnął się znacząco.
- Powiedzmy że zrobisz ze mną to wszystko, co ja bym z tobą zrobił jeśli bym cię wygrał. Żadne by nie żałowało, no może poza Alexem chyba że go przy tym nie ma.

- Więc masz ochotę na lewatywę roztworem soli fizjologicznej i noc pod Alexem?
- w pytaniu technik była cała beczka miodu i landrynek - Widzisz Marcus, my jesteśmy w zestawie. On i ja, ja i on. Jak protony… - uśmiechnęła się wesoło - Więc jeśli ja cię wygrywam, wygrywa cię i on - wzruszyła ramionami - A zwykle jest tak, że jeśli nie masz cycków w rozmiarze co najmniej duże “b’’, to go nie interesujesz. Poczekamy aż przyjdzie i co powie, hm? - dokończyła pogodnie.

Siedzący obok małego rudzielca Rusek westchnął krótko i pokręcił głową z dość kwaśną miną. O dziwo w jednej chwili parsknął i spojrzał na Arię.
- On się zawsze tak zachowuje, jakby nie miał baby od pół roku i leciał na desperata?

- Niech tak będzie, jeśli ty mnie wygrasz to mnie macie. A jak ja wygram to ja mam ciebie z bonusem.
- odpowiedział równie spokojnym głosem, nawet bez wahania. Potem spojrzał na ruska - Desperat? Chyba za dużo się zasiedziałeś w swojej dziurze. Tak działa świat i wszystko jest gamblem jak to mawiał jeden ganger na południu, nim mu wyprułem flaki gdy przegrał zakład. A w tej chwili w ten sposób poznaję ekipę, z którą mi przyszło odwalać robotę dla Federatów. Gdy nie znasz tych z którymi podróżujesz i robisz fuchę, to musisz liczyć tylko na siebie. Lepiej zatem zdobyć trochę zaufania nie sądzisz? Nawet poprzez pokera i zakłady wyciągnąć wiedzę o innych.

- Urzekająca historia -
Iwanow uśmiechnął się krzywo - Wzruszyłem się prawie. Prawie. Chcesz to ci w ramach pomocy międzyludzkiej zasponsoruję pannę na noc. Przynajmniej przestaniesz robić z siebie głąba który się ślini do nie swojej własności. Poza tym są inne sposoby na… “poznanie ekipy” - odwrócił się do Morgan i pogłaskał ją po głowie - Na szczęście nie płacą mi za to żeby ciebie tego uczyć. Mori, ty z nikim na noc nigdzie nie idziesz, rozumiemy się?

- Dobrze tato. -
Morgan grzecznie skinęła główką tym razem nie dyskutując z ojcem o różnicy zdań. Popatrzyła w bok i większość głów też spojrzało bo do sali wrócił Runner. Tylko jakoś tak dziwnie bo wyszedł przez główne wejście a wracał jakoś od zaplecza. I to wracał z jakimś talerzem.

- No masz pierwszą partię. Resztę Nutellka dopiero smaży. - postawił na stole talerz z czterema jeszcze gorącymi naleśnikami i przesunął go w stronę dziewczynki. Naleśniki i wyglądały i pachniały apetycznie więc nastolatka uśmiechnęła się z miejsca. Sięgnęła po widelec aby wbić go w pierwszego naleśnika. Runner rozejrzał się bo w takim zestawie stolikowym nie było dla niego miejsca. Ale odwrócił się, złapał za jakąś inną ławę od stołu obok i przesunął ją na szczyt stołu. I po chwili miał już całą ławę dla siebie.

- O, karty? Fajnie. A w co gramy? - zapytał widząc już trochę fantów na środku stołu i talię w dłoniach Vesny.
- Weź mi wyjmij fajki, w kieszeni są. - zwrócił się do Vesny wskazując na swoją kurtkę którą zostawił wcześniej na jej oparciu.

Dziki Pazur nie wtrącał się do rozmowy ale tylko pokręcił głową na tą dyskusję. Dorzucił jednak do puli parę rzeczy, typowo dla siebie. Cztery skóry zwierzaków, dwie małe i dwie duże oraz czarną kulkę.
- Niech duchy zatem sprzyjają nam szczęśliwie.

Marcus tymczasem wyszczerzył złowrogo zęby w kierunku ruska, co przy jego twarzy nie było przyjemnym widokiem.
- Lepiej uważaj sobie z pogrywaniem ze mną. To nie najlepszy pomysł. - odparł ze zmrużonymi oczami, po chwili zaś twarz wróciła mu do normalności. - Skoro już wszyscy się dorzucili, to zaczynajmy.

Rusek za to patrzył na niego z góry, zachowując kamienną twarz i czekał aż skończy.
- Jeśli jeszcze raz odezwiesz się do mojej córki tak że sprawisz jej przykrość - wbił spojrzenie w jego oczy, ton zmienił na lodowaty - Wtedy cię zabiję. Tak na przyszłość. Rozumiesz?

Marcus zjeżył się w sobie, ale musiał uznać wyższość przeciwnika tym razem.
- Niech ci będzie Anton. Rozumiem. - odezwał się Buźka, który jakby się trochę skurczył w sobie. Dawno już nie musiał się wycofać pod siłą głosu innego człowieka. I to nigdy nie było nic przyjemnego. Przegrał teraz i musiał posłuchać, ale to nie znaczyło że odpuści to. Ale nie teraz, innym razem, później wyrówna rachunki.
- Zadowolony?

Kącik ust Nowojorczyka drgnął ku górze. Przeniósł wzrok na córkę, tym razem ciepły i wesoły. Pogłaskał ją po głowie, patrząc jak wcina naleśniki.
- Zadowolona kochanie? - spytał jej, poprawiając rudą grzywkę.

Technik za to w tym czasie przeniosła się na ławę Alexa, wciskając mu się pod ramię i przytulając jak na wdzięczną foczkę przystało.
- Lilly mówiła kiedy te naleśniki będą? - spytała, dokładając zwitek talonów na stół.

- No niedługo. Właśnie smaży. Jak usmaży to weźmie się za balię. - Alex przyglądał się z zaciekawieniem temu co się działo przy stole ale nie angażował się. Pozostali zresztą postąpili podobnie. Wyjął fajkę z pomiętej paczki, odpalił i położył ją obok siebie. Trochę się przesunął w stronę Antona aby zrobić więcej miejsca dla Vesny. Za to na drugiej ławie Aria przysunęła się do jej krawędzi więc jej, Pazurowi i Marcusowi zrobiło się trochę luźniej.

- Dobra to co? Gramy czy gadamy? - Aria zapytała rozglądając się po towarzystwie.

- Gramy. Rozdawaj. - Alex zaciągnął się pierwszym machem szluga, oparł się wolną ręką o nadmiar wolnej ławki i skinął na Vesnę aby zaczęła rozdawać talię.
[MEDIA]http://i.pinimg.com/564x/b2/ad/78/b2ad7830fb1391bc1544150368001120.jpg[/MEDIA]
- Zgodnie z ruchem wskazówek zegara, no nie ? - panna Holden puściła stołownikom oczko, zaczynając tasować karty i po chwili rozdawać po pięć każdemu. - Trochę nie grałam, dajcie mi fory. Ostatnio jak grałam z Alexem rozwalił mnie piętnaście razy z rzędu - parsknęła - Ale wiecie…

- Gdzie nasze piwo?
- Rusek zwrócił uwagę na coś innego. Skrzywił się, rozglądając po sali - Przecież zamawiałem.

- Zatem mamy się obawiać że Alex wszystko zgarnie? Jakże miło z jego strony.
- parsknął z uśmiechem Marcus. - Zobaczymy zatem.

No to karty poszły w ruch. Vesna sprawnie rozdawała każdemu jego pulę kart. Morgan była bardzo ucieszona trudno było powiedzieć czy z naleśników czy z tego, że mogła zagrać z dorosłymi.

- Ale szrot… jak ty rozdajesz te karty co? - Alex spojrzał z pretensją gdy zobaczył jakie ma karty. Sama Ves też początkową pulę miała taką sobie. Szału nie było chociaż tragedii też nie. Anton miał podobnie i dość szybko zorientował się, że Morgan również bo się go często coś pytała i nawet sama pokazywała mu swoje karty. Marcusowi chociaż jedna czy dwie karty były nie takie najgorsze no to jednak początek nie miał najlepszy z tą pulą startową. Zaś Pazur i Aria nie narzekali i całkiem raźno przystąpili do gry i karty poszły w ruch na całego. A wraz z kartami wzrosły emocje.

W międzyczasie ich stół odwiedziła Lilly przynosząc resztę gorących i pachnących naleśników. A także zamówione przez Antona butelki, szklanki i kieliszki. Zapytała czy chcą coś jeszcze bo ona idzie szykować balię to jej dłuższą chwilę nie będzie.

A gra toczyła się dalej. Pazur okazał się całkiem niezłym graczem. Ale słabo panował nad mimiką więc widać było dość łatwo kiedy karta mu idzie a kiedy nie. Właściwie to szła mu dość często. Aria, Marcus i Alex też widać było, że są zbyt prostolinijni na zbyt skomplikowane fortele. W końcu gracze zaczęli się wykruszać.

- Głupia, losowa gra… - burknęła gladiatorka rzucając swoją talię na stół i poddając grę. Mimo całkiem udanego rozdania na początku szybko udało jej się wytracić dobre karty a nie udało jej się zebrać ciekawej puli więc spasowała.

- No ja chyba też dam sobie spokój. - nastolatka westchnęła i odłożyła swoje karty niedługo później. Została przy kibicowaniu ojcu i bawiła się przy tym nieźle zajadając się przy okazji jabłkowymi naleśnikami. Nawet przesunęła talerz na środek aby inni też mogli się poczęstować.

W końcu Marcus też musiał spasować. Z takich kart już nie dał rady uszyć czegoś specjalnego. Zostało mu cieszyć się zabawą w obserwację i kibicowanie reszcie biesiadników.

- Kurwa mać, do dupy z takimi kartami… - rozebrany do pasa ganger jęknął i ze złością rzucił swoimi kartami w stół zadowalając się rozlewaniem kolejki do kieliszków.

W końcu została już tylko trójka zawodników. Pazur, Anton i Vesna. Rozegrali razem kilka tur ale wreszcie Indianin odpadł. Położył swoje karty na stole i spasował. Anton dał radę Vesnie jeszcze najwyżej ze dwa rozdania gdy ostatecznie też spasował i wreszcie przy stole z kartami została tylko zwyciężczyni.

- No! Wiedziałem! To ja ją wszystkiego nauczyłem! - Alex się rozpromienił po tym ostatnim rozdaniu i uściskał Ves jakby co najmniej sam wygrał tą grę.

- To teraz wypijmy za to! Za zwycięstwo! - zawołała nieco znudzona tym czekaniem Aria sięgając po swój kieliszek do tego toastu.

- Cóż, stało się. - westchnął wypijając kieliszek trunku. - Masz mnie na noc. Nie żebym się nie cieszył czy narzekał…

- Duchy ci nie sprzyjały. Może to przez tą gadaninę twoją. Mało kiedy tak się rozgadujesz.
- rzekł Indianin spoglądając jak jego fanty z puli trafiają do Vesny.

- Co? Jakie na noc? - Alex sapnął po wypiciu kieliszka i wciąż go trzymając spojrzał pytająco na Marcusa.

- Spytaj Vesny. Ja tylko przegrałem do niej w karty nasz zakład. - wzruszył ramionami w kierunku Alexa.

- Jaki zakład? - Alex coś nie bardzo wyglądał na rozbawionego. Zerknął to na Marcusa, to na Ves, to na resztę jakby podejrzewał, że ominęło go coś jak poszedł przeparkować furę. I raczej mu się to nie podobało.

- A widzisz Klocu bo jak poszedłeś na zaplecze to tutaj była taka mała dyskusja. Chodziło, że jak niby ktoś przegra no to idzie do łóżka tego wygranego. - Aria położyła uspokajająco dłoń na dłoni Alexa wyjaśniając mu pogodnym tonem.
- Ale chyba ja pierwsza odpadłam. - rozłożyła bezradnie rączki. - No to niby ja powinnam pójść do łóżka z Ves. No ale mówiła też, że jesteście układem czy coś no i chyba, że się nie zgadzasz. - gladiatorka dalej tłumaczyła łagodnie i wesoło.

- Aaa… aha… takie coś? - Alex popatrzył na siedzącą obok Vesnę. - A nie, dobra, to jak tak to może być. - znów się uśmiechnął i z tej radochy złapał za butelkę i zaczął rozlewać kolejną turę do kieliszków.

- Nazdarovya - Iwanow zaśmiał się, klepiąc córkę delikatnie po plecach i podniósł kieliszek do toastu - Muszę zapamiętać żeby nie grać z tobą w karty i nie nabierać się na tę słodką mordkę - parsknął do technik.

- Wydaje mi się, że inna była umowa w zakładzie. Ale skoro Ves nie chce egzekwować zakładu... - odłożył pusty kieliszek dnem do góry i zagryzł porcją żarcia. Po chwili dodał z uśmiechem - Następnym razem zagramy w coś innego. Muszę się odkuć ze straconych gambli.

- Przecież egzekwuję. Biorę przegraną - puściła oko Arii i jak gdyby nigdy nic ściągnęła całą pulę ze stołu, ładując do torby i plecaka. - Następnym razem zagrajmy w chińczyka, albo planszówkę… i weźcie - zaśmiała się niewinnie - To co, skoro wygrałam to stawiam następną kolejkę - popatrzyła na Alexa - Niedługo was zostawię, idziemy z Morgan do łazienki… chyba że najpierw pogramy w co innego - popatrzyła po tłumie.

- O tak, ja bym chciała zagrać w coś jeszcze! - Morgan chociaż nie wypiła ani promila to też miała rozognione od tej uciechy i emocji spojrzenie.

- No dobra. - Runner co prawda patrzył na siedzącą obok Schultzównę ale jego wypowiedź była dość enigmatyczna i uniwersalna to tego co mu powiedziała, oznajmiła czy tego co mówiła nastolatka oparta o ścianę.
- Tylko zanim się rozejdą wszyscy do swoich pokojów to robimy kurs do wozu. Nie przyjmuję potem reklamacji jak ktoś, coś zostawi i mu zginie. Widzieliście jak ta fura teraz wygląda. - Runner popatrzył na zebranych przy stole przypominając o tym póki jeszcze wszyscy kontaktowali jak należy bo i dzień jeszcze się kończył ale ciemno jeszcze nie było.

- A może pogramy w prawda czy wyzwanie? - panna Holden pstryknęła palcami, ożywiając się w jednej chwili - Kręcimy butelką i na kogo trafi ma do wyboru prawdę lub wyzwanie - wyszczerzyła się wesoło. - Co wy na to?

Postawny Rosjanin zerknął na dół, na córkę i długo się jej przyglądał.
- Bez… czegoś co nie pasuje dwunastolatce - zgodził się, ale dał własny warunek patrząc na pozostałych. - Przynajmniej dla niej.

- Tak, jasne. Jak tam sobie chcesz.
- Marcus nie spojrzał nawet na Rosjanina, odwracając kieliszek po kolejną kolejkę. Spojrzał za to na Ves - Zapowiada się trochę nudna rozgrywka.

- Założymy się? - brew technik podniosła się do góry i też wystawiła kieliszek po dolewkę, skoro Alex ściskał butelkę - Kręcimy następną flaszkę, ja stawiam.

- Nie można kogoś urazić. A o co chciałabyś się zatem założyć? -
Buźka przekrzywił lekko głowę z zaciekawieniem.

- O kolejną kolejkę - parsknęła - I kto powiedział, że nikogo? Chodzi tylko o Morgan, nie? - spojrzała na Antona.

Rusek się uśmiechnął, kiwając krótko głową.
- Zaczynaj zatem. Zobaczymy jak wyjdzie.

Technik sięgnęła po butelkę, zgarniając ze środka stołu kieliszki żeby zrobić miejsce.
- No to co… zgodnie z ruchem wskazówek zegara - zaśmiała się, rozkręcając butelkę.

Butelka kręciła się, kręciła, zwalniała przez chwilę wydawało się, że zatrzyma się na ścianie, potem, że na Morgan ale ostatecznie zatrzymała się wskazując na nowojorskiego Rosjanina.

- Oki i co teraz? - Aria zapytała z zaciekawieniem patrząc na butelkę, Antona i siedzącą obok niej Ves.

- Jak to co? - panna Holden pochyliła się nad stołem wymownie patrząc na żołdaka - Zostaje najważniejsza kwestia. Prawda czy wyzwanie, Anton?

Rusek podniósł kufel i upił z niego piwa, a potem poprawił wódką dla lepszego trawienia.
- Prawda… zobaczmy co wydumasz - parsknął dość pogodnie.

- Z iloma kobietami spałeś w życiu? - Ves rzuciła pierwsze pytanie, ciekawie spoglądając na reakcję Nowojorczyka.

- Hm - sapnął, marszcząc czoło. Liczył coś w głowie, przypominał sobie i popijał piwo, aż wreszcie odstawił kufel, odpowiadając krótko - Z dwoma. Za małolata z pierwszą dziewczyną i potem z moją żoną. - pochylił się i zakręcił butelką - Brzmię jak frajer, tak tak. Śmiało.

Jedni się uśmiechnęli bardziej inni mniej ale wszyscy już wydawali się być przyjemnie nabuzowani przy tej rozkręcającej się zabawie. Znów wszyscy skoncentrowali wzrok na butelce która obracała się, obracała, zwalniała i w końcu zatrzymała się. Tym razem wskazywała na siedzącego między Marcusem a Arią Indianina.

- Pytanie czy wyzwanie? - Rusek zwrócił się do Pazura i widząc że ten kiwnął głową przy pierwszym, zadał kolejne - Dlaczego odszedłeś z plemienia?

-Odszedłem? Nie, ziemie mojego plemienia są wszędzie. Po prostu wędruje częściej samotnie i poluję. No i on mi raz pomógł gdy mnie napadli na motocyklach.
- tu wskazał na Marcusa, który uśmiechnął się dziwnie i wzniósł lekko kieliszek w kierunku Indianina.
Zakręcił następnie butelkę uznając swoją odpowiedź za wystarczającą, a szkło zawirowało i wskazało na Arię. Pazur spytał zatem - Prawda czy wyzwanie?

- O… - dziewczyna zdziwiła się gdy butelka wskazała na nią. - A co tam! Zobaczmy o co chodzi z tymi wyzwaniami. Dawaj wyzwanie. - roześmiała się i popatrzyła na siedzącego obok Indianina.

Indianin zasępił się nad wyzwaniem.
- Jak najdłużej utrzymaj na wyciągniętych i prostych przed sobą rękach karabin.

- Dawaj strzelbę.
- Aria zwróciła się do Antona bo z całego towarzystwa tylko on miał jakąś broń długą przy sobie. Wzięła ją do ręki ale sama w drugą wzięła pustą butelkę. - Ale najpierw sobie zakręcę by nie czekać na pusto. - zaśmiała się i miotnęła butelką dookoła stołu. Tym razem szkło wskazało siedzącego przy ścianie Marcusa.
- No to co wybierasz Marcus? Prawda czy wyzwanie? - gladiatorka popatrzyła na niego stojąc i trzymając w wyciągniętych dłoniach strzelbę Antona.

- Niech będzie na początek prawda. - odparł i czekał na pytanie gladiatorki.

- Jak dorobiłeś się takiej buźki. - zapytała uśmiechnięta rudzielec nie puszczając trzymanej strzelby.

Marcus milczał przez chwilę nim odpowiedział.
- Taki się urodziłem, jak każdy w Kill One. - mówił bez uśmiechu na twarzy. Potem wziął butelkę i zakręcił nią, trafiając na Alexa. - Twój wybór.

- Wyzwanie
- ganger odpowiedział z zaczepnym uśmiechem, wychylając kieliszek wódki i stuknął nim mocno o blat gdy skończył.

-Skoro chcesz to masz. Kieliszek wódki na głowie. Przejście do baru i z powrotem. Nie strać głowy. - Marcus uśmiechnął się.

Runner zakręcił butelką zanim wlał nową porcję wódki do kieliszka. Tym razem szyjka wskazała małego rudzielca.
- Dawaj mała, wybierasz teraz ty.

- To ja poproszę prawdę.
- dziewczynka popatrzyła na Runnera z zaciekawieniem.

- Tak? No dobra. To o czym marzysz najbardziej? - ganger po chwili zastanowienia zadał swoje pytanie patrząc na nastolatkę po drugiej stronie stołu.

Rudzielec uśmiechnął się szeroko, zjeżdżając oczami na wytatuowaną rękę gangera i otworzyła usta żeby coś powiedzieć… ale tego nie zrobiła. Zamiast tego uśmiech zszedł jej z twarzy, opuściła głowę i bez przekonania podłubała w naleśnikach.
- Chciałabym żeby mama żyła - odpowiedziała cicho, nie odrywając spojrzenia od talerza, głowy też nie podniosła.

Siedzącego obok Iwanowa zmroziło. Zacisnął szczęki i szybko objął córkę, przytulając na tyle by to odczuła ale nie urazić świeżych ran. Pocałował ją w czubek głowy i oparł o nią policzek.
- Mama byłaby z ciebie dumna, z tego jak dzielnie się dziś zachowałaś… - odpowiedział pogodnie, mimo zaciśniętego gardła. Pocałował ją jeszcze raz i wstał.

- Nie chcę już grać - dziewczynka burknęła.

- Zobaczę co z tą kąpielą… a potem zacznę nosić szpej. Dasz kluczyki? - popatrzył na gangera - Nie chcę się włamywać, piłem. Jeszcze rozwalę zamek w bocznych drzwiach.

- Nie no, nie będę za każdym razem łaził w tę i we w tę. -
Runner też wstał od stołu, odsunął nieco ławę aby można było wyjść od stołu bez zbytnich kombinacji i wyszedł na salę głową.
- Wy też śmigajcie skoro idziemy do wozu. - wskazał na trójkę siedzącą po drugiej stronie stołu. Aria więc położyła antonową strzelbę na blacie stołu i też wyszła zza stołu robiąc miejsce dla Marcusa i Indianina.
 
Dydelfina jest offline