| Biuro wywiadu, kilka godzin po zwerbowaniu Bencze
W biurze panowało zadowolenie. Udało im się, a właściwie Nancy udało się przekonać Bencze Csepel do współpracy, co dało im szansę na spenetrowanie placówki w Denver. Oczywiście osiągnęła to z pomocą Lawa oraz Yoshiaki, którzy całą noc ślęczeli nad przeszłością pracownika Blue Lab. - Dobra robota - pogratulował ponownie Law-Tao, widząc agentkę Nancy na ekranie, która razem Jamesem zdążyła już wrócić na kwaterę. - Dziękujemy. Bałam się większego oporu, ale wyszło na nasze. Co nie oznacza, że nadal nie może nam czegoś wywinąć - mruknęła Nancy, zagryzając wargę. - Jesteśmy dobrej myśli - odparł Law, nie dający się zbić z tropu. - Tymczasem mam dla ciebie kolejne wytyczne. - Zamieniam się w słuch. - Jak sama wiesz, udasz się na wywiad z Bencze. Zapewne przeskanują cię na wejściu, więc nie ma co liczyć na wniesienie pluskiew. Zatrzymają na przechowanie wszystko, co będziesz przy sobie miała. Oczywiście poza urządzeniami do prowadzenia wywiadu - zaczął Law, tłumacząc swój plan. - Przemycisz w nich naszego robaka, którego wprowadzisz do systemu. Wykorzystaj Bencze, by udostępnił ci stosowny terminal. Nasz program pobuszuje trochę po ich bazie danych i spróbuje ściągnąć cały wywiad, do jakiego znajdzie dostęp. Liczymy na zestawienie załogi i ich harmonogram. Program zbierze co może i prześle z powrotem na twoje holo a następnie przejdzie w stan uśpienia. Dobrze, jeśli w tym czasie będziesz na terenie placówki, gdyż połączy się z tobą w sieci lokalnej. - Brzmi dość prosto. Zakładając, że Bencze będzie miał w swoim biurze potrzebny komputer albo chociaż doprowadzi mnie do takiego. No i oczywiście nikt nie może mnie nakryć - dumała Nancy, przetwarzając polecenia Lawa. - Jak duże jest ryzyko wpadki? - Jeśli chodzi o robaka, to na tym etapie niewielkie. Nie będzie penetrował za głęboko a już na pewno nie będzie ingerował w systemy bezpieczeństwa placówki. Po prostu umożliwi ci ściągnięcie potrzebnych danych. Zostawimy go jednak w ich sieci i reaktywujemy w dniu, kiedy nasi zbrojni wkroczą do akcji. - Rozumiem. W takim razie postaram się do tego doprowadzić, chociaż nie chcę niczego obiecać. W razie, gdyby włam okazał się niemożliwy, pstryknę chociaż parę fotek dla wywiadu - zaproponowała agentka. - Doskonale. To na razie tyle. Oczekuj na transfer naszego robaka, przygotuję go z zespołem najszybciej, jak się będzie dało. - Przyjęłam. W takim razie czekam i powodzenia. Nacy, bez odbioru. Kwatera kierownika Skanów, obecnie
Law trzymał swojego rozmówcę w niepewności, dumając nad tym, co właśnie mu przekazał. Robota była podejrzana, a zwłaszcza wspólnik, który szukał pomocy. Stary wojskowy sprzęt wydawał się być podany na tacy. Tylko czy poza robotem strażniczym nie mieli się natknąć na inne pułapki? Sporo ryzykowali, a nie była to praca dla Alvareza, która koniec końców zawsze się opłacała, gdyż zdobywali u niego w ten sposób reputację.
Z drugiej strony potrzebowali teraz sprzętu, jeśli mieli szykować się do operacji w Denver. Kto wie, co tym razem znajdą? Prawdopodobnie nie drugiego MEC’a, na co Law liczył, gdyż nie miał zamiaru drugi raz przeżywać tego, co spotkało ich z nowym blaszanym kolegą. Poza tym nie mieli już miejsca w bazie. Mogli jednak liczyć na jakąś wojskową technologię, która podniesie ich skuteczność na polu bitwy. Może warto było zaryzykować ten kolejny raz. - Odpowiedz twojemu łącznikowi, że wchodzimy w to. Pojadę razem z Juniorem i Dunkierką - odezwał się w końcu Japończyk, unosząc wzrok na Grahama. - Sz… szef znowu chce się pchać w teren? Życie tak bardzo ci niemiłe czy uzależniłeś się od adrenaliny? - czarnoskóry technik wygląda na zbitego z tropu. - Klient wspominał o jakiejś obronie zmechanizowanej. Być może będę mógł się do niej włamać i wyłączyć zabezpieczenia. Jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem, zgarnęlibyśmy łup bez oddania jednego strzału - wytłumaczył haker. - No jest w tym trochę racji - zgodził się „Ace”. - Więc zgadzamy się? Na pewno chcesz uczestniczyć osobiście? Wiesz, masz od tego swój zespół - zasugerował. - Yoshiaki potrzebuję na dronie. Ty sam wiesz, że nie potrafisz łamać zabezpieczeń a George… Cóż, znajdę kiedyś odpowiednią robotę dla niego. - Niech ci będzie. Tylko żebyś potem nie darł się na radiu, że trzeba jechać uratować ci dupę - mruknął rozbawiony skaner. - O mnie się nie martw - pokręcił głową Law. - No dobra, to ja spadam. Jutro będę się widział z gościem, to mu dam odpowiedź. Jakbyś jeszcze zmienił zdanie, to postaraj się mnie złapać, zanim wyjadę. - Jasne. Dzięki za informację. Pogadam później ze zbrojnymi i ich wprowadzę - odparł Law, wstając zza biurka i odprowadzając podwładnego do drzwi.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |