Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2019, 23:56   #91
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Woods rozsiadł się wygodnie przy stoliku tuż przy wejściu. Miało to na celu umożliwić pozostałym agentom łatwe odczytanie adresu następnego spotkania, który miał zamiar zapisać na kupionej przed chwilą gazecie, a także zabranie rzeczonej gazety przez ostatniego wychodzącego z trójki. Na razie jednak, ponieważ zjawił się pierwszy, zamówił u kelnerki kawę krótkim "Kaffee, bite" starając się brzmieć jak ktoś, kto nie ma ochoty wdawać się w rozmowę.

Po otrzymaniu kawy podziękował, zgasił papierosa i poświęcił swoją uwagę gazecie, którą rozłożył i powoli przeglądał, choć głównie koncentrował się na samych zdjęciach i rysunkach, których nie było zbyt wiele. Starał się nie rozglądać wokół. Wyjątek stanowiły momenty, gdy ktoś wchodził do środka, wówczas mimowolnie rzucał okiem na przybysza. W ten sposób dobrze wiedział kiedy w lokalu pojawili się pozostali agenci. Z wyjątkiem tego jednego razu nie zaszczycał ich jednak spojrzeniem.

Zarówno Faucher, jak i Hawthorne, przemknęli obok jego stolika i zajęli swoje własne gdzieś w głębi sali. Najwyraźniej żadne nie było dziś rozmowne, co nie mogło dziwić, byli przecież w Wilhelmshaven dopiero od kilku godzin. Już miał powoli zbierać się do wyjścia, gdy w gwarze rozmów usłyszał głosy mówiące płynnym francuskim. Płynnym, ale jednak z nutką obcego akcentu, jak po chwili zauważył.

Zainteresowało go to, chociaż nawet nie zwrócił się w stronę rozmawiających mężczyzn, dalej pochłonięty trzecią stroną gazety, na której nie potrafił rozszyfrować ani jednego zdania. To o czym tamci mówili również wydało mu się ciekawe. Gdzie bowiem mógł pracować zagraniczny specjalista? Raczej nie jako doker w porcie, choć i tej możliwości nie można było wykluczyć. Niemniej był to trop wart sprawdzenia.

Woods złożył starannie gazetę, po czym wyjął ołówek i na jej brzegu napisał drukowanymi literami: "ZUR OLDENBURGER GRENZE, BORSENSTRASSE". Rozejrzał się po sali, na której błyskawicznie wyłowił swoją szefową. Poczekał chwilę aż ta spojrzy w jego kierunku (to że on wgapia się w ładną kobietę raczej nie powinno nikogo dziwić) i wówczas trzykrotnie stuknął ołówkiem w gazetę, dając jej do zrozumienia, że adres następnego spotkania został już na niej zapisany.

Po tej krótkiej czynności schował ołówek i zostawił należność za kawę na blacie z dala od gazety. Wyciągnął kolejnego papierosa i włożył sobie do ust, ale nie zapalił go. Podniósł się z krzesła, nie zapominając o płaszczu i kapeluszu, po czym skierował się do stolika, przy którym rozmawiała dwójka usłyszanych przez niego mężczyzn. Zbliżył się do nich niespiesznie, by zdążyli go zauważyć i przerwać emocjonalną wymianę zdań. Odezwał się do nich płynnym francuskim:

- Proszę wybaczyć moją śmiałość, ale nie mają może panowie ognia? - wskazał na papierosa, którego zdążył już wyciągnąć z ust i teraz trzymał pomiędzy palcami prawej dłoni. - Obawiam się, że zużyłem ostatnią zapałkę, a w tym lokalu nie mają już ani jednego pudełka na sprzedaż - poinformował ich z udawanym żalem.

Gdy mężczyźni łaskawie poratowali potrzebującego, ten zaciągnął się z lubością i znów odezwał:

- Bardzo dziękuję. Panowie pozwolą, że się przedstawię. Nazywam się Fabio Schar. Raz jeszcze proszę o wybaczenie, ale czy mieliby panowie coś przeciwko temu abym postawił im po kuflu piwa? Nie odmówiłbym również pogawędki w moim rodzimym języku.

W dalszej części rozmowy pan Schar wyjaśnił, że jest przedstawicielem francuskiego koncernu, który przyjechał do Rzeszy w interesach, choć nie wdawał się w szczegóły, w jakich. Tajemnica handlowa. Jego tłumacz zatruł się hotelowym jedzeniem i teraz leży w swoim pokoju, albo raczej przy muszli klozetowej, a on sam nie ma nawet do kogo gęby otworzyć, bo nie najlepiej zna niemiecki.

Zabawiał też swoich nowych znajomych opowiadaniami o swoich poprzednich wyprawach do innych krajów, zwłaszcza zachwycając się przedwojennym Paryżem, w którym, co był łaskaw opowiedzieć ze szczegółami, gościł m.in. na placu Pigalle. Przy okazji wyszło na jaw, że pracuje w branży motoryzacyjnej, a ponadto wygadał się, że jego firma niejednokrotnie wykonywała zlecenia dla wojska, również niemieckiego. Prosił jednak, gdy dotarło do niego co powiedział, żeby nikomu tego nie powtarzali.

W końcu przyszedł też czas na to, by rozmówcy odwdzięczyli się podobnymi opowieściami z własnej pracy, do czego jednak ich na siłę nie namawiał...
 
Col Frost jest offline