Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2019, 10:26   #68
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Artem
292016210SH
Po zaledwie kilku godzinach zgromadzeni zaczęli być odsyłani na powierzchnię Babelu w kapsułach. Artem został zgrupowany razem z Avlii, Toborem, Ami, rosłym Jonasem, cyborgiem o imieniu Meta, trójką robotów BK, oraz policyjnym medykiem Venus.

Drużyna została poinformowana, że będą zrzuceni na skrawek terenu odrobinę mniej zalesiony niż zwykle. Zostali ostrzeżeni, że planeta ma 12-godzinne cykle pogodowe, oraz 4-godzinne noce co 20 godzin. Księżyc był pod stałym nadzorem od tysiąca godzin i do tej pory sytuacja pogodowa na jego powierzchni była przyjemna, nie licząc krótkiego deszczu, więc przynajmniej tego drużyna nie musiała się obawiać. Wszyscy weszli do kapsuły i zostali bezpiecznie zrzuceni do dżungli...

Razem z nimi na planecie wylądowała skrzynia z ekwipunkiem. Zawierała zestaw namiotowy, pod którym mogli spać wszyscy na raz, oraz narzędzia do wycinki drzew. Standardowe, ba, zdaniem Artema nawet tej gorszej firmy, najpewniej wybrane w przetargu.

Gdy wszyscy znaleźli się na ziemi i rozprostowali nogi, Avli zaklaskała, zwracając na siebie uwagę reszty drużyny. - Musimy wybrać kapitana! - Zauważyła. Zebrani spojrzeli każdy na każdego z zastanowieniem.
- To raczej musi być człowiek. - stwierdziła Tobor.
- Zgadzam się z ogórem. - stwierdził rosły mężczyzna o imieniu Jonas.
- Niech będzie i Ogór. - wzruszyła Tobor.
- Proponuję Artema, wydaje się mieć dobry charakter. - zaproponowała Ami.
- I przy okazji jest drwalem! - dodała Avlii.
- Zgaduję, że w takim wypadku przydzielono go do nas w roli lidera. No, chyba że ktoś inny zna się na wycince drzew? - spytała mechanicznym, chropowatym głosem półmaszynowa kobieta o imieniu Meta. Zebrani wzruszyli ramionami.
Venus, bladoskóra kobieta o jasnozielonych włosach i fioletowych oczach klasnęła energicznie w ręce. - W takim wypadku powierzamy ci zarządzanie naszą ekspedycją. Polecam skupić się na tym, aby wszyscy byli cali i zdrowi. - zaproponowała kobieta.
- Aye, zapłacą nam niezależnie od tego, kto znajdzie magików. - przytaknęła Ogór.
Artem pokręcił głową i powiedział - Widzę zatem, że już zdecydowaliście. Tylko potem nie narzekajcie! - zakrzyknął ze śmiechem i rozejrzał się po okolicy.
Avli żywotnie klepnęła Artema w plecy - [i]Poradzisz sobie. Masz pełno rąk do dyspozycji. Chcesz od razu ścinać drzewa, czy zacząć od zwiadu? Namiot teraz, czy wieczorem?

Rozglądając się Artem dostrzegł że przestrzeń na jakiej wylądowali ciężko nawet nazwać polem. W swojej mimo wszystko licznej grupie i tak mieścili się tutaj z ledwością. Rosnące tu drzewa wyglądały na bardzo dobrej jakości, przynajmniej pod względem ergonomicznym. Miały proste, szerokie pnie podobne do niektórych dębów, oraz szerokie korony wysoko na górze jak u buka. Ich ścinanie nie będzie większym problemem a każda kłoda znajdzie zastosowanie, mimo, że nie mieli narzędzi na ich obróbkę. Powinni jednak obejść się bez desek.
- Zacznijmy od wyczyszczenia najbliższej okolicy, potem rozstawimy posterunek obserwacyjny czy dwa i będziemy mogli rozszerzać poszukiwania - stwierdził Artem. Sam złapał za swoje ulubione siekiery, gotów by zbliżyć się do natury w jedyny znany mu sposób. Tnąc.
- Ogór, Jonas- ogarnijcie tamte fragmenty. W razie czego miejcie też na siebie oko - rzucił w stronę Tobora.
- Avlii, puszka [BK-R] - zajmijcie się tymi drzewami tuż obok. Dwie puchy zajmą się tamtym obszarem - wskazał ręką inny mniej czy bardziej określony obszar.
- Rozbij z Venus tutaj namiot, ubezpieczasz pozostałych gdyby coś się działo - zarządził, spoglądając na Ami. - Jak rozłożycie namiot, to Venus może do mnie dołączyć, a Ami dokonać zwiad najbliższej okolicy. - dodał.
Samemu podrzucił siekiere w dłoniach i ruszył w stornę najbliżej oddalonych od miejsca na namiot drzew. - Po wykonaniu zadania czy na przerwy wracajcie tutaj. - dodał.

Rozkładanie namiotu
Artem ścinał drzewa niedaleko dziewczyn rozkładających namiot. Amii nawet przy pracy nie zdejmowała z pleców swojej przerośniętej broni. Wydawała się świetnie dogadywać z Venus. Lekarz jest gotów zostać przyjacielem każdego, kto odwzajemni tę chęć.

Przebieg prac
Janus ścinał drzewa niewiarygodnie szybko, więc na własną rękę postanowił wyjść nieco dalej z wycinką, aby nie marnować czasu. Roboty BK nie były specjalnie zdatne do tego typu pracy. Pod koniec wszyscy poszli im pomóc, aby szybciej uwinąć się z pierwotną wycinką.

Raport ze zwiadu.
Amii wybiegła zbadać teren na północ. Po kilku godzinach skontaktowała się z Artemem radiowo, informując, że z tej strony są odcięci przez ścianę wzgórza. Las jest na tyle gęsty i wysoki, że nie było go widać z daleka.

Minęło 8h.
Drewno + 21

Wydawało się, że ich obóz przynajmniej z jednej strony będzie miał coś, co może przypominać naturalne bariery. Póki co potrzebowali jednak zapewnienia spełnienia podstawowych potrzeb. Dobra pogoda nie będzie utrzymywać się w nieskończoność, większe improwizowane schronisko było niezbędne. Dodatkowo przydałoby się jakieś miejsce obserwacyjne i dające chociaż złudzenie bezpieczeństwa gdy część z nich będzie spać.
- To dobra wiadomość Ami. Jeśli możesz, kontynuuj zwiad, postaraj się obejść najbliższe otoczenie obozu. Jeśli zobaczysz cokolwiek niebezpiecznego, wracaj - doprecyzował poprzedni rozkaz. - Jonas, Ogór - wycinajcie dalej w tamtą stronę. Avli, Meta - tamte dwa punkty. Trzy puchy niech zajmą się jednym, może jakoś się uwiną - zakomunikował wszystkim, ruszając w stronę następnego sektora. Zatrzymał się po chwili. - Tak, póki co składujemy drewno tu.
- Venus, chodź ze mną, pogadamy w trakcie - powiedział, uśmiechając się niczym pies zabierany na spacer. Jednak co mogło sprawiać drwalowi większe szczęście niż wspólne wyjście na wycinkę lasu?.

Wycinka z Venus
Wszyscy przytaknęli i ruszyli do swojej roboty. - W czym mogę pomóc? - spytała Venus, podążając za Dimitrim. Przerośnięta siekiera w jej dłoni wydawała się nie na miejscu.
- Możesz odłożyć tę siekierę. Nie wziąłem Cię do rąbania - odparł. Po chwili rubasznie się roześmiał. - W obu znaczeniach. - poprawił się. - Co sądzisz o tej przyrodzie? Zauważyłaś coś nie na miejscu? - spytał.
- Roślinność tego księżyca wygląda na unikalną. Gatunki mają elementy tych, które znam, ale zdecydowanie nie są żadnym konkretnym. - oceniła. - Dziwi mnie bardzo ta polana. Jest w środku lasu, a nie widać tutaj żadnych młodych drzew, siewek, kwiatów, krzewów. Wszystko jest już wyrośnięte. Prawdopodobnie gleba, po której chodzimy, ma w sobie składniki odżywcze, które są niestrawne dla roślin. - oceniła.
- Przeca nawet w lasach Mateczki Rosji znajdowały się polany. Lasy nie zawsze są jednorodne, nie wiem czy powinnaś się aż ta w to wczytywać. - stwierdził Artem. Równie dobrze mogło tutaj dojść do jakiegoś zapłonu. - Góra miała tysiąc godzin nadzoru tego miejsca, pewnie zrzucili nas tam, gdzie bezpiecznie wylądujemy - dodał.
- Tak. Zwykle z powodu warunków glebowych. - powtórzyła kobieta. - Drzewa są niewybredne, rozrzucą nasiona wszędzie, więc na każdej polanie jest powód, dlaczego jest ona pusta. Zakwaszenie gleby, złoża metali czy minerałów...wiele rzeczy może się temu przyczynić. - zamyśliła się. - Proszę mnie źle nie zrozumieć, to nie odstaje od normy. Takie rzeczy są dość typowe. Ciężko, aby tyle hektarów ziemi było żyzne i jednolite.
- Sam myślałem, że to bardziej efekt różnych opadów czy czegoś w tym rodzaju - poinformował zdziwiony Artem. Jego umysł zanotował jednak kolejną informację o lasach. Nigdy nie wiadomo, co przyda się w dalszym wyrębie drzew.
- Co sprawiło, że zdecydowałaś się na tę ekspedycję? - spytał między kolejnymi uderzeniami topora.
- Pracuję w służbie policyjnej. Nie jest to dla nas typowe dochodzenie, ale praca jest pracą. - uśmiechnęła się. - Zgaduję, że pan tu dla pieniędzy? - spytała.
- Trochę dla pieniędzy, trochę dla zdrowia - stwierdził. Wbił topór w pobliskie drzewo i podwinął lewy rękaw stroju. Miejsce ciała i mięśni zastępowała stworzona z wibranium proteza. - Traktuję to jako rozruch i zapewnienie sobie roboty na przyszłość - dodał.
- Czy policjanci mają jakiś system operacji w tego typu sytuacjach? Protokoły czy inne zalecenia do optymalnego odnajdywania celu? - spytał. Sam znał się na ścinaniu drzew i życiu w takich warunkach. Nie był szkolony na psa gończego.
- Poszukiwania są różne zależnie od przypadku, choć zwykle zależą od tego, jakie się znajdzie poszlaki. Tym razem jedną, jaką mamy, jest potencjalna obecność poszukiwanego gdzieś na tym księżycu... Dlatego właśnie zdecydowano się na wykorzystanie wojsk najemnych. Możliwe, że po kilku miesiącach po prostu stąd odlecimy z pustymi rękoma. Nie było warto ryzykować marnotrawstwa służby.
- Jasne - stwierdził krótko Artem. Najwidoczniej ciężar zbierania drewna i nauki fachu udzielanej tej zbieraninie za darmo nie był jedynym, który będzie musiał dźwigać.
- W takim razie pozostaje liczyć, że znajdziemy coś w miarę szybko - dodał. [next scene]

Wraz z pomocą Venus Artem był w stanie ściąć drzewo niemal natychmiastowo, po czym udał się na pomoc Meta, której roboty nie posiadały precyzji niezbędnej na poprawne ścięcie drzew. Szczęśliwie, udało się zakończyć wycinkę w 7h.

W tym czasie Ami była w stanie przebiec tylko przez niewielką część lasu. Sądzi że słyszy coś zza ściany skalnej.

Minęło siedem godzin.
Za pięć godzin zapadnie zmrok. Noce trwają cztery godziny.

- Ami, czekaj na mnie, sprawdzimy to razem - zakomunikował Artem. Nie znał jeszcze możliwości swoich podkomendnych, wolał nie ryzykować straty któregoś z nich na tak wczesnym etapie. Nawet jeśli Ami była zdolna, walka w lesie całkowicie różniła się od zwykłych starć. Bez quodajutsu bardzo łatwo jest orientację.
- Venus, zbierz roboty i Meta i zacznijcie budować domek. Wydaje mi się, że wystarczy nam drewna na chociaż jeden. - dodał. Jeśli możesz, przekaż Avlii, by kontynuowała wycinkę. Po drodze sam sprawdzę to u Jonasa i Ogóra
.

Zwiad z Amii
Artem dołączył do zwiadowczyni w ciągu kilku godzin. Last był gęsto porośnięty, a drzewa bardzo podobne do siebie nawzajem. Bez trudu można było się w tym gąszczu zgubić bądź zawrócić, szczęśliwie drwal miał już doświadczenie w nawigacji tego typu przestrzeni.
- Stój. - Artem usłyszał w radiu. Chwilę później z okolicznego drzewa zeskoczyła kobieta z wielkokalibrowym karabinem snajperskim. - Chcesz odpocząć, czy od razu idziemy? - spytała. - [i]Myślę, że śledząc ścianę, powinniśmy znajść jaskinię, albo chociaż przerwę w ścianie skalnej.
- W takich warunkach mógłbym ścinać drzewa przez 3 tygodnie a następnie przebiec maraton. W Mateczce Rosyji nazywaliśmy to “etapem” i liczyliśmy, że następny punkt będzie oferował lepsze jedzenie - stwierdził Artem. W jego głosie brakowało ładunku emocjonalnego względem swojej ojczyzny. - Także prowadź. - dodał.
Po około dwóch godzinach drogi Artem i Ami odnaleźli wyście z lasu, które prowadziło doliną między górami do obrośniętej trawą plaży ogromnego jeziora bądź oceanu. Było to sporo oddalone od ich obecnej bazy, ale w razie potrzeby mieli dostęp do wody. - te wzgórza mogą tworzyć misę. - stwierdziła Ami. - Obstawiam jezioro polodowcowe, chociaż krańca nie widać. - stwierdziła.
Miejsce było ciche i spokojne. Zwierzęta złudnie podobne do dzików brodziły w wodzie blisko brzegu, pijąc z niej i myjąc się. Były stosunkowo niewielkie, sięgając Artemowi zaledwie do kolan. Wydawały się nie zwracać uwagi na obecność turystów.
- Przyda się zanotować to miejsce. Jeżeli będziemy mieli problemy z racjami żywnościowymi, to ta zwierzyna może się przydać - stwierdził Artem. - Jeśli upolujemy kilka z nich, myślisz, że zmieni to szlaki całej gromady? - spytał, spoglądając na dzika. W najgorszym razie do dyspozycji pozostanie im woda i jakieś ryby.
- Być może tego stada. Wątpię, aby to były jedyne stworzenia, które tu przychodzą. Plus po jakimś czasie może sprawdzą, czy znów jest tu bezpiecznie? - zasugerowała Amii. - Bardziej zastanawia mnie, dlaczego ją piją.
- Huh, czemu mieliby nie pić? - spytał wyraźnie zaskoczony Artem. - Jeśli to źródło jest zatrute, to pewnie w dość naturalny sposób, do którego te stworzenia mogły przywyknąć - dodał.
- Wygląda na zbiornik morski, zwykle są słone. - wyraziła swoje myśli Amii. - Więc albo woda nie jest słona i przeto zdatna dla nas do spożycia, albo te zwierzęta jakoś sobie radzą ze słoną wodą. - wyjaśniła. - Słyszałam o planetach z rybami tak słonymi, że można je było przechowywać tygodniami w szafie. - zaśmiała się.
- Masz jakiś bukłak? Możemy chociaż pobrać próbki tej wody. Zobaczymy czy krąży w niej coś jeszcze - spytał Artem.
Amii wyciągnęła butelkę wody, napiła się z niej porządnie, po czym podała resztę Artemowi.
- No to biegnę po trochę wody - stwierdził. Nim ruszył, dopił resztę zawartości butelki. - Obserwuj, czy nie pojawi się jakaś większa zwierzyna - poprosił komando drwal. Coś podpowiadało mu, że na planecie może znajdować się wiele większych stworzeń. Te zaś na ogół żywią się tymi mniejszymi...
Artem obszedł zwierzęta szerokim łukiem. Widziały go i przyglądały mu się co jakiś czas, ale nie były przejęte jego obecnością na ten dystans. Wodopój musiał być wykorzystywany przez wiele zwierząt jednocześnie.
Przy kontakcie z butelką woda zachowywała się normalnie. Para mogła być pewna, że przynajmniej nie zadaje się z kwasem.
Artem rozejrzał się za swoim współpracownikiem. Po chwili poszukiwania ruszył w stronę zwiadowcy. - Chcesz wracać się przespać i coś zjeść, czy możesz kontynuować? - spytał. Dopóki nie stworzą mapy najbliższego otoczenia, nie było sensu tworzyć jakiekolwiek ekspedycji. Poza tym… Jak mieli znaleźć maga mają za obszar całą planetę i zero wskazówek?
- Jeden sen na dwa dni mi wystarczy. - stwierdziła kobieta.
- Na mojej planecie jak kazali spać, to trzeba było spać, albo bili aż stracisz przytomność i zaśniesz - odpowiedział żartobliwym tonem Artem. Jedynie ponury wyraz jego oczu wskazywał, że mówi prawdę.
- Jeśli dasz radę, wracaj spac do bazy - stwierdził tylko, ruszając w stronę reszty drużyny.
Amii była wyraźnie skonfundowana. - To po co pytasz, jak nie chcesz kontynuować misji? I tak nie wrócimy przed wschodem słońca.
Gdy Artem i Amii wrócili do obozu, była już noc. Większość obozu spała. Jonas i trójka robotów BK stali na straży z czterech stron.

Artem zdołał złapać młodego dzika, którego schował do skrzyni. Mały był w stanie oprzeć się o jej ścianę, ale nie wyskoczyć. Widząc to, Jonas pokiwał głową. - Mam nadzieję, że wyjdziemy stąd, nim będziemy musieli próbować tutejszej fauny. Wątpię, aby ktokolwiek przedtem ją testował.

Jonas wskazał na jedno z drzew w obozie. Artemowi wydawało się, że już je ścięli. Wtedy zorientował się, że jest to nowy okaz, który rośnie na tyle szybko, że widać to gołym okiem. - Jest takie jeszcze jedno. Pozostaje liczyć, że żadne nie wyrośnie nam spod domu.

Gdy Artem rozmawiał z Jonasem, spostrzegł zrzut zasobów z nieba. Niestety, żadna z paczek nie trafiła do obozu. Będzie trzeba się po nie przejść.

Minęło 6h.
+9 drewna
Ukończono budowę domostwa (-30 drewna)

- Będzie trzeba przeznaczyć trochę drewna na wzmocnienie podłogi. Może zatrzyma wzrost drzewa na chwilę. - stwierdził Artem. Pozostawało to albo wypalenie obszaru i jakaś forma wyniszczenia gleby. Gorzej, że nie mieli do tego odpowiednich specyfików.
- Zobaczymy jak ten dzik się zachowuje, a nuż ktoś da radę coś wywnioskować o tutejszej faunie. W najgorszym wypadku mamy zwierzaka do testowania tutejszych roślin - uśmiechnął się.
- Póki co idę wykopać latrynę, powinienem się uwinąć nim reszta wstanie - poinformował.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline