Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2019, 22:01   #14
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Andraste spięta nieco niedawną sytuacją z porucznikiem Adinem weszła do karczmy i zgłosiła się do jej właściciela. Ten powiedział jej, że przyszła trochę za wcześnie i musi ze swym występem trochę poczekać.
Dziewczyna skierowała się więc do baru i poprosiła o kieliszek wina, zaznaczając, że chce najlepsze jakie mają, po czym udała się do stolika, gdzie zajęła się strojeniem swoich skrzypiec, raz po raz zerkała na ludzi znajdujących się w gospodzie.



Rashad, który czuł się zmęczony po intensywnym dniu, ucieszył się widząc Andraste szykującą się do występu. Doszedł do niej pewnym krokiem, z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Będziesz nas zabawiać swoją sztuką? Dawno już nie słyszałem twojego występu, pewnie wzbogaciłaś repertuar. Chętnie coś postawię tak uroczej artystce, masz ochotę na wino czy coś mocniejszego?
Andraste uniosła wzrok znad skrzypiec z uśmiechem.
- Rashad! - ucieszyła się na jego widok, zapominając chwilę o trapiącym ją problemie z Adinem. - Wiesz, nie powinnam za mocno rozpijać się przed występem… ale kiedy proponujesz mi to z takim uśmiechem, nie mam sumienia ci odmówić. Napiję się wina - odpowiedziała mu odkładając skrzypce na stole.
- Siadaj. - wskazała na krzesło obok siebie.
- Niech inne kobiety w tej gospodzie pozazdroszczą mi takiego przystojnego towarzysza.

-Najlepsze wino dla naszej artystki! - Rashad zwrócił się do karczmarza siadając, zadowolony z komplementu….lubił ją taką..
Wychwytując unoszące się w powietrzu słodkie słowo ”Najlepsze”, prowadzący tę karczmę dragonborn czym prędzej udał się na zaplecze, wracając z pieszczoną czule w ramionach butelką wypełnioną płynną, rubinową zawartością.
Karczmarze wiedzieli jak wyszukane mogą być gusta co poniektórych przyjezdnych, starali się więc dobrze zaopatrywać w najlepsze i najdroższe napoje jakie akurat dostępne były w mieście. Na stole postawiona została butelka z najlepszego szczepu winnego Zinbary, którego uprawa podobno prowadzona jest przy wsparciu magii. Wino to miało podobno tak wspaniały smak, że elfy nadały mu nazwę Wieczorny pocałunek.
- Masz niezwykłe szczęście jaśnie Panie - skłonił się karczmarz - Tę akurat butelkę udało mi się zdobyć po pół roku czekania na dostawę.

-Musimy trochę się nacieszyć urokami cywilizacji, w końcu ruszamy na pustkowie z którego większość naszych poprzedników nie wróciło..- Skomentował Rashad, patrząc z podziwem na najlepszej klasy wino i starając się nie myśleć o jego cenie.
Bardka zachmurzyła się na chwilę, jednak po chwili uśmiech wrócił na jej usta.
- Tak… mam nadzieję, że nam pójdzie trochę lepiej… ale póki co o tym nie myślmy, coś ciekawego działo się u ciebie po audiencji u Wezyra?
- Skorzystałem jeszcze nieco z Sułtańskiej gościny i zapoznałem się z zapiskami z poprzednich wypraw...naszym poprzednikom jak wspomniałem nie poszło zbyt dobrze, ci którzy przeżyli wrócili z niczym… no ale nie byli w końcu nami, więc trudno się dziwić… - uśmiechnął się zuchwale, nalewając sobie i bardce najlepszego wina jakie mógł znaleźć w tym przybytku.

Dziewczyna zaśmiała się na słowa szlachcica, po czym uniosła kielich do którego ten nalał jej wina, wznosząc toast.
- Argument nie do podważenia mój drogi, ale pomóżmy trochę szczęściu i wypijmy za powodzenie naszej wyprawy.
- Tak wypijmy, za ocalenie Sułtana! - Rashad wzniół kieliszek i napił się. Następnie wpatrywał się przez chwilę w Andraste w milczeniu.
- Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem twej odwagi. Zamiast ryzykować życiem w tego rodzaju misji mogłabyś żyć dostatnio z twojego talentu… a przecież wy elfy szlachetnego rodu możecie żyć tak długo w porównaniu do zwykłych śmiertelników, których życie przemija niczym pustynna burza. - stwierdził, popijając kolejny łyk.
Andraste uśmiechnęła się.
- Powiedzmy że szukam w tej wyprawie inspiracji. I masz rację, my eladriny i nasi bliscy kuzyni elfy żyjemy po kilkaset lat, ale zastanów się mój drogi czy kilkusetletnie życie jest coś warte jeśli nic ciekawego w nim nie przeżyjesz?
-No tak oszalałbym chyba, gdybym miał spędzić kilkaset lat w jednym miejscu, a co do inspiracji…. myślę że jak wrócimy z tej wyprawy zwycięsko, będziesz miała tyle inspiracji że wystarczy ci na wiele pieśni, które pozostaną w pamięci potomnych.. - odparł szczerze, kładąc swoją dłoń na jej dłoni.
Dziewczyna spojrzała na dłoń mężczyzny, po czym przeniosła wzrok na jego twarz.
- Na pewno nie braknie w nich miejsca dla ciebie. - powiedziała ciepłym głosem.
- Cieszę się że nasze drogi się znowu skrzyżowały i że bierzesz udział w tej wyprawie. Wiedząc, że będziesz tam ze mną czuję się spokojniejsza.

Rashad na krótką chwilę zasępił się, przypominając sobie tragiczny los Minevry, która liczyła że go ochroni….
- Dam z siebie wszystko…. zagrasz coś?
Chwilowa zmiana nastroju mężczyzny nie uszła uwadze bardki.
- Tak… jasne… - odpowiedziała na jego pytanie i już miała chwycić za instrument, jednak cofnęła rękę i chwyciła dłonie Rashada w swoje własne.
- Rashad, coś się stało? Powiedziałam coś nie tak?

Rashad wydawał się jakby speszony, machnął ręką jakby się od czegoś opędzał
- Nic takiego, pomyślałem tylko o bliskich i towarzyszach których utraciłem… ale nie przeszkadzaj sobie, bardzo chętnie posłucham twej muzyki - odparł.
Dziewczyna kiwnęła tylko głową, po czym chwyciła za skrzypce i nie wstając od stołu zaczęła przygrywać spokojną melodię.
Rashad wsłuchał się w rytm muzyki, w trakcie gry Andraste na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech.
- Grasz jeszcze ładniej niż pamiętam, nie żal inwestycji w takie wino - zażartował.
- Napijmy się jeszcze, a potem może masz ochotę na mały spacer po mieście?

https://youtu.be/CfbsUbwS-6Q

Andraste odłożyła skrzypce z powrotem na stół, spoglądając w oczy mężczyzny.
- Z rozkoszą, jednak po występie muszę spotkać się z człowiekiem, którego do pomocy przydzielił mi Wezyr. Jednak jeśli byłbyś skłonny na mnie poczekać, z chęcią wybiorę się z tobą na spacer, jak kiedyś… - uśmiechnęła się zalotnie.
Rashad odwzajemnił uśmiech, zagłębiając się w jasnych oczach eladrinki. Starał się na chwilę zapomnieć o nękających go troskach.
- Wezyr przydzielił ci kogoś do pomocy? Jeżeli ta osoba wyrusza z nami na pustynię, to z przyjemnością ją poznam. Ale jeżeli to sprawa osobista, poczekam tutaj.
- Żadna tam sprawa osobista, jednak nie wiem czy ten ktoś będzie wyruszał z nami. Ma mi po prostu pomóc z przygotowaniem się do drogi, pokazać gdzie co mogę kupić i tym podobne. - wyjaśniła.
-A to wielkodusznie ze strony Wezyra, najwyraźniej co do mnie uznał że nie potrzebuje takiego wsparcia - odparł dumnie Rashad.
- Na jego miejscu pewnie też bym tak myślała. Od razu widać, że należysz do tych, którzy potrafią sobie poradzić. - odparła chwytając za swój kielich. - To co poczekasz na mnie? Postaram się załatwić tą rozmowę jak najszybciej. O jej późno już, powinnam się zabrać za granie. - wstała z krzesła i chwyciła za skrzypce po czym skierowała się na małe podwyższenie służące jako coś w rodzaju sceny.

https://www.youtube.com/watch?v=hVnxkd3e7TU

Ukłoniła się z wdziękiem przed gośćmi gospody i zaczęła wygrywać skoczną, wesołą muzykę. Po kilku utworach zeskoczyła ze swojej “sceny” i nie przestając grać tanecznym krokiem przemieszczała się od stolika do stolika. Mimo, starań jakie wkładała to by całą swą uwagę poświęcać w tej chwili swemu instrumentowi i słuchającym ją ludziom, jej wzrok co jakiś czas skupiał się na stoliku przy którym siedział Rashad. Gdy ucichły ostatnie nuty, ostatniej piosenki dziewczyna ponownie skłoniła się przed gośćmi i szybkim krokiem zniknęła za zapleczem tawerny. Wyłoniła się stamtąd po jakiejś godzinie licząc na to, że zastanie szlachcica czekającego na nią przy swoim stoliku.
Nie myliła się, Rashad wciąż popijał wino z melancholijnym wyrazem twarzy, który rozpogodził się gdy zobaczył Andraste.
- Zostawiłem ci jeszcze trochę tego boskiego wina...mam nadzieję, że otrzymałaś użyteczne porady? - spytał.
- Tak, ale nie ma za bardzo o czym opowiadać. Podał imiona i adresy kupców, doradził w sprawie paru rzeczy i tyle. - dziewczyna wzruszyła ramionami po czym wzięła w dłoń kielich i napiła się.
- Ono naprawdę jest boskie… Dziękuję, że na mnie poczekałeś, to co wybierzemy się gdzieś? - spytała niewinnie.
- Może przejdziemy się trochę po Dzielnicy Nadmorskiej? Chętnie odetchnąłbym trochę wieczornym morskim powietrzem przed oczekującą nas wędrówką po pustyni… -odparł Rashad, nie dodając że jego dom mieści się przy tej dzielnicy…
- Z wielką chęcią. Nie wiadomo, kiedy znowu przyjdzie ujrzeć nam morze. - zgodziła się z propozycją wojownika.

Skończyli więc wino i rozgrzani nim, wyszli na wieczorny chłód. Chwilę później spacerowali przy księżycowym świetle wśród domów o kolorowych dachach alejką nad brzegiem morza.
-Cieszę się, że ty i Orryn jesteście na tej misji….szczególnie z twojego towarzystwa, gnomi czarodziej ma wiele talentów ale to na twój widok moje serce zaczęło bić mocniej.. - ujął jej dłoń w swoją.
-Widziałem, że martwiłaś się o tą niemądrą Tabaxi, myślisz że po czymś takim jeszcze ją zobaczymy?
Andraste skinęła twierdząco głową.
- Tak sądzę, Wezyr powiedział, że spędzi tam tylko jedną noc. Mam nadzieję, że nie rzuca słów na wiatr. Yasu być może jest… nieco nieokrzesana i brakuje jej ogłady, ale to dobra dziewczyna, no i jej umiejętności mogą być przydatne podczas naszej misji. - wyjaśniła, po czym spojrzała na ich dłonie.
- Ja też bardzo się ucieszyłam widząc cię przed murami pałacu. - wróciła do poprzedniego tematu. - Takie podróże lepiej odbywa się wśród ludzi, którym wiesz, że możesz zaufać.

-Tak, mam nadzieję że pozostałym uczestnikom naszej misji też będziemy mogli zaufać, niepokoi mnie, że nie wszystkich znam…. niestety, teraz kiedy Sułtan jest osłabiony tą plugawą klątwą, jego wrogowie będą gromadzić się niczym sępy, a jak wiesz mój ród też ma wielu wrogów, z których największym jest Sułtan Varudżystanu, ten co skazał na śmierć moich rodziców….dlatego musimy być czujni…
Bardka chwyciła drugą rękę szlachcica.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. A teraz zapomnijmy na chwilę o klątwie ciążącej na Sułtanie, zapomnijmy o intrygach i naszej misji i cieszmy się tym wieczorem. - uśmiechnęła się ciepło, chcąc odgonić od swego towarzysza jego ponure myśli.
Rashad westchnął melancholijnie, przenosząc spojrzenie z będącego prawie w pełni księżyca na Andraste, na której ognistorude włosy spływało blade światło.
- Masz rację, zapomnijmy o troskach przynajmniej do jutra, przy tobie wydaje się to prostsze, zawsze umiałaś cieszyć się życiem….
- Po to jest życie mój drogi, żeby się nim cieszyć. - stwierdziła, po czym pocałowała go delikatnie. Kiedy odsunęła się od jego ust spojrzała mu głęboko w oczy, a na jej twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.
- A teraz mnie łap. - rzuciła szybko i ze śmiechem na ustach zaczęła uciekać wybrzeżem, chcąc trochę podroczyć się z wojownikiem.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 20-07-2019 o 22:07.
Lord Melkor jest offline