| - Novvi! - ucieszył się Jace - W porządku Diethard, znam ją. - chłopak uspokoił towarzystwo. Krasnolud opuścił broń, spojrzał na niego trochę zdziwiony, ale tylko wzruszył ramionami. - Chodź, chodź, usiądź - chłopak niezrażony zaprosił handlarkę dalej, gdzie mieścił się niewielki zdobyczny stolik i kilka krzeseł. - To jest Novvi - handlarka, którą poznaliśmy jakiś czas temu. Novvi, to część naszych przyjaciół i rodziny. Napijesz się czegoś? - Jace pokrótce przedstawił towarzyszy. - Czy udało ci się zdobyć materiały i narzędzia o które ostatnio prosiliśmy? - spytał gdy gnomka rozsiadła się nieco wygodniej.
Novvi, jakby zapomniawszy o wydarzeniach sprzed paru chwil, z uśmiechem witała się z każdą przedstawioną osobą. Gdy zasiadła na krześle, Jace w duchu ponownie ucieszył się, że mają Porvyna - gnom przygotował kilka mebli pod swoje rozmiary. - Noo, sporo tu pozmienialiście w ten miesiąc, jestem pod wrażeniem - stwierdziła, rozglądając się - i nawet już nie śmierdzi! Oj, dobra wymiana, trogi na was - wyszczerzyła się - A macie coś mocniejszego? Mam większość cacek, o które prosiliście, tylko nie udało mi się znaleźć nikogo chętnego do przygarnięcia Clilassha - - Szkoda. - Jace wzruszył ramionami, ale zaraz przypomniało mu się w jaki sposób mógłby użyć małe stworzenie, więc nie drążył dalej tematu. - Co do poczęstunku, to cienko z tym u nas w tych warunkach, ale zobaczymy co da się zrobić. Skoczycie na górę po jakąś flaszeczkę? - spytał bliźniaków. - I weźcie ze sobą Aurbin. -
Czekając na “szefową”, Jace przejrzał to co udało się zebrać Novvi i odliczyć odpowiednią zapłatę. Podpytał też o kilka drobiazgów i magicznych błyskotek i wymienił złoto na odrobinę klejnotów dla Clilassha.
Byli w trakcie targowania się, gdy przy akompaniamencie przekleństw na dół zeszła Aubrin. Przedstawiły się sobie z handlarką, po czym Novvi zapytała - A gdzie reszta twoich kumpli? Już sobie stąd poszli? -
- Nie uwierzysz, ale poszli dzisiaj na zwiad. Cóż, ich strata. - uśmiechnął się psionik.
- Aurbin, myślisz, że możemy ich ze wspólnej kasy nieco doposażyć? Sam nie posiadam odpowiedniego budżetu. - spytał łowczynię nie czując się władnym do decydowania o wspólnym majątku.
Tropicielka kiwnęła głową - Nie krępuj się, i tak nie mamy za bardzo możliwości wydać tego na cokolwiek innego - gestem wskazała jaskinię dookoła. - W porządku. Tutaj mamy skóry, materiały czeladnicze i wszelkiej maści narzędzia jakie możemy potrzebować do przerobienia jaskiń. - mówiąc wskazał na odłożony na bok stos z materiałami, wśród których znaleźć można było młotki, piły, siekiery, gwoździe, dłuta, kątowniki i masa masa innej drobnicy. - Oprócz tego, będziemy potrzebować kilka magicznych błyskotek. - Jace miał już upatrzone kilka magicznych różdżek, kamieni, pas i kilka mikstur. - Masz może coś co pomaga radzić sobie z czarami mieszającymi w głowie? - spytał. - Najlepsza byłaby strzała w gardle maga - to zawsze na nich działa. - Novvi wyszczerzyła się, jakby właśnie opowiedziała przedni dowcip, jednak Jace wyglądem przypominający maga nie docenił poczucia humoru. - Ale mam też taki płaszczyk - wyciągnęła ze swojej torby krótką pelerynę w jaskrawych kolorach - Mówią na to płaszcz wolnej woli - działa podobnie jak ten twój, ale lepiej chroni łepetynę - postukała się po skroni - Za te dwa mieczyki będzie Twój - - W stylu Mikela - powiedział pod nosem psionik przyglądając się pstrokatym kolorom zdecydowanie przykrótkiego płaszcza. Uśmiechnął się wyobrażając sobie potężnego wojownika w czymś takim. Ktoś, kto to tworzył musiał mieć poczucie humoru.
- Ten i ten - Jace doprecyzował wskazując na magiczny krótki miecz zdobyty na bugbearze i drugi mistrzowsko wykonany, którego pochodzenia już nie pamiętał, a gnomka kiwnęła głową, zgadzając się na wymianę. - Coś ciekawego się tam u was na powierzchni działo ostatnio? - zapytała konwersacyjnym tonem. - Odbiliśmy obóz hobgoblinów wstrzymując chwilowo inwazję na powierzchni - wytłumaczył Jace czując dumę z własnych dokonań. Pokrótce opowiedział o walce nieco wyolbrzymiając skalę. Nadal uważał, że podawanie zbyt wielu informacji o samych uchodźcach to słaby pomysł. - A co słychać na dole? Jak tam u sąsiadów? - podpytał.
Handlarka słuchała w milczeniu, widać było, że opowieść zrobiła na niej wrażenie. - Nic tak spektakularnego się nie dzieje. Słyszałam, że morloki z zachodu zaczęły rozpowiadać o jakimś nowym bóstwie, które ich pobłogosławiło.
- Daleko od nas są te morloki? - dopytał. - Z kim w zasadzie sąsiadujemy? - dodał jakby od niechcenia przeglądając magiczny asortyment handlarki. Interesowały go różnego rodzaju drobne błyskotki, jak magiczne talizmany, kompasy, pióra i zwoje z zaklęciami. - Morloki? W cholerę, kilka tygodni drogi. O sąsiadach mówiłam, parę dni stąd siedzi większa grupka kundlarzy, nie zbliżają się nawet do powierzchni -
Jace podpytał jeszcze o jaskinie w podmroku, najbliższe i dalsze sąsiedztwo, ciekawostki i plotki. Novvi niechętnie dzieliła się informacjami, jakby były to drogie towary, ale sama rozmowa wyraźnie sprawiała jej przyjemność. * * * ~ Clilassh? ~ pożegnawszy się z handlarką Jace wziął się za szukanie crysmala. Miał dla niego dwa zadania i kilka ładnych kamyków na wymianę.
Zbudowany z kryształów skorpion podbiegł, postukując odnóżami o posadzkę. Zatrzymał się tuż przy mężczyźnie, wyglądał, jakby węszył. ~ Jedzenie? ~ Jace wciąż był w stanie rozumieć jedynie proste komunikaty.
Jace uśmiechnął się ~ Jedzenie. ~ potwierdził wyjmując kilka kamieni. Duży i kilka małych. ~ Ten teraz ~ podał najmniejszy kryształ ~ Ten ~ wskazał na większy ~ za coś podobnego do tego ~ tu wskazał na znalezioną przez Crysmala broszkę. ~ Znajdź mi więcej błyskotek, dam ci więcej kryształów. ~
Crysmal porwał podany mu klejnot. ~ Błyy..skotka? Wygląda, jak jedzenie, ale nie jedzenie? ~ ~ Tak, magiczne, wygląda jak jedzenie, ale nie jedzenie. Umiesz wykryć magię? ~ upewnił się, otrzymując pozytywną odpowiedź. ~ Znajdź tam, w jaskiniach. ~ wskazał wejście do podmroku.
Clilassh zawahał się, jakby myśl o zagłębianiu się w Podmrok go przestraszyła. ~ Coś nie tak? Czy czai się tam coś, czego sie obawiasz? ~ ~Ciemności. Groza~ odpowiedź nie brzmiała, jakby bał się czegokolwiek konkretnego. ~ Dużo jedzenia ~ psionik zwizualizował kupione od Novvi kamienie. ~ To nic trudnego, dasz radę. Jakby mnie nie było, przynieś Porvynowi. ~
Stwór patrzył chwilę na psionika, jakby się zastanawiał, po czym przekazał mu potwierdzającą myśli i klekocząc cicho, ruszył w głąb tunelu.
Beleren przekazał mu mentalnie komunikat wyłączający alarm nie chcąc niepotrzebnie budzić strażników za każdym razem. * * * - Porvynie - Jace wszedł do warsztatu gnoma. - Mam pewną prośbę. Chciałbym żebyś zrobił dla mnie kilka przedmiotów. - powiedział wyjmując plany. - Chodź, pokażę ci co mi chodzi po głowie. - |